Grzech pokoleniowy to niebezpieczny, niezgodny z wiarą mit
Jeszcze do niedawna wśród intencji mszalnych można było czasem znaleźć prośbę „o uzdrowienie z grzechów przodków”. Dziś Kościół jednoznacznie tłumaczy, że modlitwa w tej sprawie jest czymś niewłaściwym. Nie wszyscy jednak przyjmują to nauczanie.
Z pojęciem „grzechu pokoleniowego” z pewnością spotkało się wielu z nas. Czy faktycznie jesteśmy obciążeni złem, którego dopuszczał się któryś z naszych przodków? Takie przekonanie było swego czasu dość popularne w niektórych środowiskach kościelnych. Nadal zresztą pokutuje wśród części wierzących. Tymczasem Kościół zbadał tę kwestię na tyle, by móc stwierdzić, że tzw. „grzech pokoleniowy” nie ma racji bytu. Co sprawiło, że ta koncepcja została uznana za błędną?
>>> Szczepienie przeciw Covid-19. Moralny obowiązek czy grzech?
Dziedziczenie i uwalnianie
Teoria związana z tzw. „grzechem pokoleniowym” wynika z przekonania, że winy, które zaciągali na siebie nasi przodkowie są dziedziczne. Mają mieć przez to realny wpływ na życie i działanie współczesnych pokoleń. Zgodnie z tym myśleniem, jeśli ktoś z rodziców czy dziadków, a czasem nawet i ktoś z wcześniejszych przodków, dokonał np. aborcji, kradzieży, rzucił klątwę, czy – przede wszystkim – odszedł niepojednany z Bogiem, obciąża swoich potomków grzechem. W skrajnej wersji tej teorii słyszy się o tym, że właśnie to obciążenie jest powodem chorób i nieszczęść, takich jak kalectwo, niepłodność czy nałogi. Pojęcie „grzech pokoleniowy” zyskało szczególny rozgłos na przełomie XX i XXI w. dzięki niektórym ruchom charyzmatycznym. Tezę o jego istnieniu popierała również świadomość okrucieństw wojennych, którego mogli dopuszczać się ludzie żyjący w obliczu konfliktów, o czym nierzadko wiele rodzin nie miało pojęcia. W ten sposób narodziło się przekonanie, że za grzechy przodków należy zadośćuczynić, by uzyskać „uzdrowienie międzypokoleniowe”. Zdarzało się, że przy „uwalnianiu” osób przez modlitwę, tzw. spowiedź furtkową czy nawet egzorcyzmy dochodziło do poważnych nadużyć.
>>> Michał Jóźwiak: grzech nie jest problemem [FELIETON]
Koncepcja błędów
Już w samym założeniu koncepcja „grzechu pokoleniowego” zawiera sporo błędów teologicznych. Przede wszystkim wypacza katolicką naukę o osobistej odpowiedzialności za popełnione zło. Jedyną winą, którą „dziedziczymy” jest grzech pierworodny. Każdy inny zły czyn, aby spełniał warunki grzechu musi być popełniony świadomie i w wolności postępowania. Choćby z tego punktu widzenia nie sposób mówić o tym, że możliwe jest „przejęcie” po kimś grzechu. Inną kontrowersją związaną z tą tezą jest fakt, że jej źródła wywodzą się z tradycji wschodnich i opierają na wierze w reinkarnację. Wbrew temu, do czego przekonują zwolennicy teorii o „grzechu pokoleniowym”, nie ma ona nic wspólnego z nauczaniem Pisma Świętego i Tradycji Kościoła. Fragmenty Biblii, które mogłyby ewentualnie świadczyć o prawdziwości podobnych przekonań należy interpretować szerzej, w innym kluczu. Co więcej, w świetle Nowego Testamentu widzimy wyraźnie, że wina wiąże się wyłącznie z odpowiedzialnością osobistą (zob. J 9,1-3). Warto podkreślić, że za wiarą w istnienie „grzechu pokoleniowego” stoi również niebezpieczeństwo popełnienia herezji, polegające na podważeniu faktu, że sakrament chrztu św. gładzi wszystkie grzechy.
>>> Te grzechy surowo potępiał o. Pio
Sugestie i bunt
Temat „grzechu pokoleniowego” na nowo rozgorzał w październiku 2015 r., kiedy Komisja Nauki Wiary KEP wydała oficjalną opinię teologiczną w tej sprawie. Czując potrzebę jednoznacznego wyjaśnienia problemu w obliczu rosnącego, czasem niezdrowego, zainteresowania tym tematem Komisja wysunęła postulat, by w nauczaniu zakazać używania pojęć „grzech pokoleniowy” i „uzdrowienie międzypokoleniowe”. Zasugerowano również, że zakazem należy objąć celebrowanie mszy świętych i nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie z takich grzechów czy też obrzędy „uwalniania”, które prowadziły do liturgicznych, a nawet doktrynalnych błędów. To stanowisko spotkało się z krytyką części środowisk związanych z ruchami charyzmatycznymi w Kościele. Wiele osób podważa zawarte w nim zalecenia, przyznają, że nadal chcą uczestniczyć w określonych formach kultu. Co zaskakujące, wśród nich znajdują się także księża, którzy na swój sposób próbują przekonywać, że to biskupi źle ujęli problem, przez co pozbawili wierzących możliwości praktykowania tej modlitwy. Ich wyjaśnienia sprawiają jednak wrażenie pokrętnych i dalekich od właściwej merytoryki.
>>> Rozmowa z Franciszkiem: grzechy są atrakcyjne, bo dostajemy je za darmo
Kto zgrzeszył?
Już w Księdze Proroka Jeremiasza czytamy: „W tych dniach nie będą już więcej mówić: Ojcowie jedli cierpkie jagody, a synom zdrętwiały zęby, lecz: Każdy umrze za swoje własne grzechy; każdemu, kto będzie spożywał cierpkie jagody, zdrętwieją zęby” (Jr 31,29-30). Ten fragment Pisma Świętego wydaje się wodą na młyn dla wszystkich przekonanych o słuszności koncepcji „grzechu pokoleniowego” i „uzdrowienia międzypokoleniowego”. Są tacy, którzy będą podważali wymowę tej perykopy i ripostowali ją za pomocą innych cytatów, jak choćby fragmentu Księgi Lamentacji, który mówi: „Przodkowie nasi zgrzeszyli – ich nie ma, a my dźwigamy ich grzechy (Lm 5, 7)”. Niestety, najczęściej dyskusja wokół takiej argumentacji jest tylko jałową wymianą zdań i zwyczajnie szkoda na nią czasu. Czasem więc pozostaje już tylko wierność nauczaniu Kościoła, za którą ponosimy osobistą odpowiedzialność przed Bogiem.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |