para homo

fot. pixabay

Sebastian Zbierański: Kościół kocha osoby homoseksualne, dlatego od nich wymaga

Stwierdzenie, że osoby homoseksualne są wśród nas to żadne odkrycie. Odkrycia ich obecności wciąż potrzebuje za to Kościół. I musi być w tym odkrywaniu bardzo delikatny. Tak, by tych ludzi kochać, a jednocześnie stawiać im konkretne wymagania.  
 
Przestrzeń dla osób o orientacji homoseksualnej w Kościele to jedno z najtrudniejszych wyzwań dla współczesnego duszpasterstwa. Już samo podejście do niego wymaga empatii i sporej wrażliwości. Są one konieczne, żeby przy całym szacunku do osób homoseksualnych i ich ludzkiej godności, mieć na uwadze kwestię poszanowania zasad etyki i moralności chrześcijańskiej, o których przypomina Kościół. Dopiero spotkanie ze sobą tych dwóch rzeczywistości pozwoli odnaleźć we wspólnocie właściwe dla nich miejsce. Takie, dzięki któremu poczują się nie tylko akceptowani, ale przede wszystkim wspierani w powstawaniu z upadków i motywowani do walki z grzechem.

>>> Wielka Brytania: skandal w klinice dla osób transpłciowych. Nieprawidłową terapię przechodziły nawet trzylatki. 

fot. EPA/ABIR SULTAN

Godność ponad wszystko

Na samym początku warto podkreślić, że Kościół raczej unika posługiwania się terminem „orientacja seksualna”. W jego miejsce woli używać określenia „skłonności”. Zwracam na to uwagę dlatego, że ta różnica, wydawałoby się jedynie językowa, w prosty (choć nieco podprogowy) sposób odsłania nam istotę chrześcijańskiej myśli o osobach homoseksualnych. Na pierwszym planie stawia się w niej osobę i jej człowieczeństwo, a co za tym idzie godność właściwą najdoskonalszemu dziełu stworzenia. Tego nie może kwestionować żadna okoliczność. I choćby z tego powodu Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla wyraźnie, że ci, którzy przejawiają homoseksualne skłonności mają prawo czuć się w Kościele akceptowani, a zadaniem Kościoła jest otoczenie ich szacunkiem.  

>>> Czy Kościół w Niemczech odrzuca chrześcijańską wizję człowieka?

Kardynał Józef Ratzinger, jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, podkreślał w jednym z listów, że skłonności osoby homoseksualnej same w sobie nie są grzechem. Z drugiej strony stwarzają jednak poważne niebezpieczeństwo złamania zasad moralności seksualnej, a przez to popełnienia grzechu ciężkiego. Dlatego tak ważne jest wezwanie do czystości, które Kościół kieruje do wszystkich osób homoseksualnych, mając na uwadze troskę o ich zbawienie.

Oni są w Kościele

W świadomości wielu katolików pokutuje myślenie, które w konsekwencji może prowadzić np. do zgorszenia na widok osób homoseksualnych przystępujących do sakramentów. Wykluczanie z życia Kościoła osób jedynie na podstawie ich skłonności to rażący błąd. Trzeba bowiem umieć wyraźnie odróżnić wynikające z orientacji skłonności od konkretnych, podejmowanych w tym kierunku aktów, których bezpośrednim skutkiem jest zerwanie z łaską uświęcającą. Te natomiast, jeśli ewentualnie mają miejsce, pozostają w sferze bardzo intymnej, do której z pewnością nie ma dostępu żaden postronny człowiek. Potrzebujemy więc jako wierzący dużej ostrożności w wyrażaniu naszych sądów i nie mniejszej wrażliwości w ocenie takich osób. Właściwą, chrześcijańską postawą będzie z pewnością modlitwa za nich – z prośbą o życie w czystości i pracę nad swoją tożsamością. W parze z nią musi iść świadomość, że osoby o skłonnościach homoseksualnych to także osoby wierzące ochrzczone i czerpiące łaski z sakramentów.

fot. EPA/DIEGO AZUBEL

Grzech nazywać grzechem

Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że współcześnie udało się doprowadzić do uznania homoseksualizmu za alternatywną orientację seksualną. W praktyce z kolei daje to wyraźny pretekst do postawienia go na równi z heteroseksualizmem. Tym samym stwarza się niebezpieczny precedens, który może prowadzić do uniemożliwienia mówienia o tym zjawisku na płaszczyźnie relacji jako o moralnym nieporządku, a w kontekście seksualnym grzechu. Zalążki tej filozofii sprytnie przedostają się także do wnętrza Kościoła. Widać je choćby w zjawisku, które w ostatnim czasie wstrząsa Kościołem w Niemczech, skutecznie polaryzując jego wspólnotę. Dochodzi tam do nabożeństw z błogosławieństwem par homoseksualnych najczęściej podczas mszy świętych. Trzeba wyraźnie podkreślić, że jest to poważne wykroczenie przeciwko zasadom nauczania Kościoła, godzące zwłaszcza w instytucję rodziny. Parafrazując kardynała Müllera, akty takich błogosławieństw można nazwać bluźnierstwem. Fakt ich zaistnienia pokazuje jeszcze jedną, trudną do przyjęcia prawdę: bezkrytyczna miłość, która nie stawia wymagań traci na swojej wartości i łatwo może okazać się oszustwem.

geje

fot. pixabay

Troska i obowiązek

Myślenie, które wdarło się do niektórych środowisk Kościoła niemieckiego jest nie do zaakceptowania przez Kościół powszechny, którego nauczanie odwołuje się do zasad prawa naturalnego. Zgodnie z jego porządkiem, jedynie mężczyzna i kobieta mogą stworzyć wyjątkowy rodzaj relacji, opartej na uzupełnianiu wzajemnych potrzeb, której celem będzie przekazywanie życia. Ściśle wiąże się to z koniecznością uznania aktywności uczuciowej i seksualnej jako właściwej tylko takiemu związkowi. To nauczanie od lat staje się zarzewiem konfliktu ze środowiskami promującymi tzw. ideologię LGBT+ – w ramach której wiele mówi się o wolności, a jednocześnie zapomina o odpowiedzialności. Taki sposób pojmowania spraw związanych z orientacją seksualną często skutkuje wypaczeniem seksualności, czy nawet – w skrajnych przypadkach – „odczłowieczeniem jej”.  Seksualność jest w człowieku sferą tak wrażliwą, że jej zranienie może być ciosem, po którym trudno będzie się pozbierać. Kościół ma więc obowiązek głosić pochwałę czystości osób homoseksualnych i usilnie do niej zachęcać. Ma także obowiązek stać na straży moralności ze względu na dbałość o kondycję duchową i psychofizyczną swoich dzieci, dla których jest Matką.

>>> Rozmowa z kobietą, która ucałowała stopy aktywistce LGBT [WIDEO] 

W imię miłości

Chciałbym, żeby przesłanie tego tekstu wybrzmiało z całą stanowczością: chrześcijanie wezwani są do miłości wobec każdego człowieka niezależnie od jego orientacji seksualnej vel skłonności. Tylko taka postawa jest zgodna z wolą samego Boga, który każdego powołuje do życia, kocha i szanuje i który oczekuje odpowiedzi na Swoją miłość. Jednocześnie nie może być to miłość bezkrytyczna, a raczej – nieodpowiedzialna. W jej imię trzeba zadać sobie bardzo ważne pytanie: co Kościół może zrobić, by osoby nieheteroseksualne czuły się w nim potrzebne? Jakie środki może podjąć, by takim osobom pomóc w konkretny sposób? Być może odpowiedzią na te pytania jest powstanie wspólnot gromadzących je na modlitwie, wspólnym rozważaniu słowa Bożego, dzieleniu się i umacnianiu w postanowieniu abstynencji seksualnej. Na Zachodzie ta gałąź duszpasterstwa jest już znacznie rozwinięta w Polsce budzi się powoli. Oby świadomość konieczności takich działań była coraz większa. Osobom o skłonnościach homoseksualnych trzeba bowiem z odwagą głosić: jesteście naszymi braćmi i siostrami. Chcianymi i potrzebnymi w Kościele. Szczególnie zaproszonymi do odkrywania daru czystości i odpowiedzialności. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze