fot. PAP/Adam Warżawa

Sebastian Zbierański: Kościół nie ucieknie od polityki, ale może uciec od niezdrowych relacji  

Ponad 80% Polaków chce neutralności Kościoła w sprawach państwa. Taki sygnał daje nam jasno do zrozumienia, że ta relacja wymaga naprawy. Czytelne i poprawne stosunki Kościoła i władzy to kluczowa potrzeba katolików, a zarazem obywateli.  
 
Głosić Chrystusa wszędzie, wszystkim i na wszystkie sposoby – brzmi zawołanie jednego z zakonów. Równie dobrze mogłoby streszczać sens relacji Kościoła z polityką. Cel tych stosunków jest przecież jasny: zaproponować światu wartość Ewangelii i doprowadzić ludzi do wiary, a w konsekwencji do zbawienia. Zbyt często jednak przesłania go pokusa władzy i wizja korzyści. Zapomina się też, że cel nie uświęca środków. 

>>> Abp Gądecki: potrzebna jest lepsza polityka – najcenniejsza forma miłości społecznej

Gdzie leży problem?

Kilka miesięcy temu popularna sondażownia przeprowadziła w Polsce badania dotyczące oceny zaangażowania Kościoła w politykę. Ich wynik nie był wielkim zaskoczeniem. Negatywny stosunek do tej relacji wyraziło 67% ankietowanych. Neutralnie podchodzi do niej kilkanaście procent respondentów. Na przeciwległym biegunie znaleźli się twierdzący, że Kościół angażuje się w politykę tyle, ile trzeba – tego zdania był co dziesiąty z badanych. Nie sposób ukryć, że takie sondaże to woda na młyn dla wszystkich zwolenników całkowitego wykluczenia religii z przestrzeni publicznej i ogłaszających postulaty „świeckiego państwa”.

>>> Watykan: Kościół powinien umacniać demokrację i formować polityków

Jednak problem nadużyć ludzi Kościoła w sferze polityki i na odwrót nie zamyka się na wiszących w urzędach krzyżach – jest znacznie głębszy. Dotyczy też trwających od lat układów i powiązań, w których tle łamane jest prawo, a czasem i dzieje się ludzka krzywda. Ta trudna rzeczywistość wymaga mocnego podkreślenia: nie takiego Kościoła chciał Chrystus i nie takie będzie Królestwo Boże. 

fot. PAP/Tytus Żmijewski

„Dość”!

W gruncie rzeczy opinia społeczna dość brutalnie odsłania pewną prawdę. Bo przecież nikt nie zaprzeczy faktowi, że ambony polskich świątyń bywają mylone z sejmową mównicą, politycy z kaznodziejami, a kościelne ogrodzenia z tablicami dla wyborców. Nie wprawia to w zachwyt zwłaszcza młodszych pokoleń katolików, mimo że takie patologie nie występują wszędzie i nie są żadną regułą. Oni coraz silniej czują potrzebę tego, by uścisk władzy i Kościoła się rozluźnił. Żeby zdrowa separacja wyszła na dobre tak sprawom wiary, jak i przyziemnym sprawom codzienności. To właśnie powinno być intencją pasterzy, którzy są odpowiedzialni za rozwój duchowy swoich wiernych. Czy tak rzeczywiście jest? Trudno uciec od wrażenia, że w Polsce nie da się – i jeszcze długo nie będzie dało – odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. 

>>> Kard. Müller: w działalności politycznej trzeba pamiętać o podstawach moralnych i bronić życia

Nie uciekać, ale budować

Może to zabrzmi zaskakująco, ale trzeba powiedzieć, że Kościół nie może unikać polityki. Co więcej, powinien nawet w pewien sposób się w nią angażować. Oczywiście, nie chodzi tutaj o ten rodzaj zaangażowania, którego przykłady zostały poruszone wyżej. Kościół musi odchodzić od wszystkiego, co przynosi grzech i zgorszenie, a takie mogą być skutki żądzy władzy i korzyści. Jednak mądrość jego nauczania jest takim bogactwem, że powinna służyć społeczeństwu także w sprawach rządzenia, dzielenia dóbr i wzajemnej troski o siebie. Trzeba tylko nauczyć się umiejętnie z niej korzystać. Wtedy będziemy mogli zrozumieć, że o wiele cenniejsze od tajemnic, wykrętów i niejasności jest wspólne, równe i otwarte budowanie Królestwa Bożego tu, na ziemi.   
 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze