
fot. PAP/EPA/ANGELO CARCONI
Sede vacante – stan, który „trzeba jak najszybciej przezwyciężyć”
Czas sede apostolica vacante to według ekspertów „stan anomalii, którą trzeba jak najszybciej przezwyciężyć” – wyjaśnia w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną kanonista i adwokat kościelny Wojciech Wrona. Autor studium „Instytucja konklawe w kontekście papieskiego interregnum: ujęcie historyczno-prawne” tłumaczy, dlaczego w tym okresie Kolegium Kardynalskie staje się najwyższym podmiotem władzy w Kościele, jednak nie może wprowadzać reform.
„Jest oczywiste, że muszą istnieć regulacje, które pozwolą utrzymać Łódź Piotrową na właściwym kursie aż do wyboru następcy św. Piotra” – podkreśla ekspert. Analizuje m. in. specyfikę funkcjonowania Kościoła w okresie bez papieża, omawia historyczne konteksty regulacji prawnych dotyczących sede vacante. Podkreśla, że wybór papieża to akt religijny, w którym kardynałowie mają za zadanie rozeznać wolę Bożą.
Dawid Gospodarek (KAI): W swojej pracy dyplomowej wskazuje Pan, że czas Sede Apostolica Vacante podlega nadzwyczajnemu reżimowi prawnemu. Co właściwie oznacza ten termin i czym różni się ten okres od normalnego funkcjonowania Kościoła, jeśli chodzi o kwestie prawne?
Wojciech Wrona: Sede Apostolica Vacante to czas szczególny nie tylko w aspekcie społecznym, ale również prawnym, a może przede wszystkim prawnym. Sam termin, choć w swojej skróconej wersji, tj. sede vacante często pojawia się w literaturze czy na rozmaitych forach internetowych, a oznacza on „pusty tron” albo też „nieobsadzoną stolicę”, w przeciwieństwie do sede plena, czyli „pełnego tronu” lub „obsadzonej stolicy” – sytuacji, kiedy dany urząd działa w zwyczajny sposób. Więc o sede vacante możemy zatem mówić nie tylko w przypadku zawakowania diecezji rzymskiej, ale także każdej innej. Rozumiejąc go jednak jako wakat Stolicy Apostolskiej, możemy skonkludować, że jest to czas w życiu Kościoła między śmiercią papieża lub rezygnacją, a kanonicznym objęciem urzędu przez elekta wybranego w czasie konklawe.

Sede Apostolica Vacante podlega nadzwyczajnemu reżimowi prawnemu. I jest to bardzo ważna uwaga, ponieważ pod względem prawnym możemy powiedzieć, że Stolica Apostolska działa wówczas w trybie nadzwyczajnym: nie mamy przecież Piotra, który jest gwarantem jedności Kościoła, a jego posługa jako łączącego wszystkich w jedno pozostaje w zawieszeniu lub mówiąc bardziej metaforycznie „władza kluczy” zostaje związana.
Badając historię konklawe nietrudno dojść do wniosku, że czas Sede Apostolica Vacante zawsze był, jest i pozostanie najbardziej newralgicznym momentem w działalności Stolicy Apostolskiej, czy mówiąc szerzej w życiu Kościoła pozbawionego swojej Głowy. Jest więc oczywiste, że muszą istnieć jakieś regulacje, które pozwolą utrzymać Łódź Piotrową na właściwym kursie aż do wyboru następcy św. Piotra. I tutaj dochodzimy do Konstytucji apostolskiej Universi Dominici gregis Jana Pawła II z 1996 r. [dalej: UDG], która reguluje owy stan prawny. Musimy mieć przy tym na uwadze, że podobnie jak np. w polskim prawie konstytucyjnym Konstytucja RP nie stanowi jedynego aktu normującego tę gałąź prawa – mamy przecież, m.in. ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, czy też regulaminy Sejmu i Senatu – tak również w kościelnym systemie prawnym, wiele przepisów sediswakancyjnych odnajdziemy również np. w Konstytucji Praedicate Evangelium z 2022 r. – jest to ustawa normująca działalność Kurii Rzymskiej – jak i poszczególnych regulaminach konkretnych Dykasterii działających w jej ramach.

W każdym razie, z chwilą zawakowania Stolicy Apostolskiej dochodzi do poważnego zwrotu, ponieważ owe przepisy – dotąd pochowane głęboko w szufladzie – nagle, z chwilą śmierci papieża, zaczynają obowiązywać. Działa to trochę jak testament – dopiero w momencie śmierci testatora owe zapisy wchodzą w życie. Możemy więc powiedzieć, że odchodzący papież nakłada na nas obowiązek oraz zadanie wybrania jego następcy.
Rozmawiając o tym stanie nadzwyczajnym w życiu Kościoła musimy zauważyć, że prefekci wszystkich dykasterii (poza wyjątkami) w chwili wakatu tronu papieskiego tracą władzę, zaś Kolegium Kardynalskie z organu konsultacyjnego, niebędącego dotąd nawet drugo- czy trzeciorzędnym podmiotem władzy, momentalnie stają się najwyższym podmiotem władzy całego Kościoła. To prawie przewrót kopernikański w aspekcie prawno-organizacyjnym, a jednocześnie – jak to interesująco ujął jeden z hiszpańskich profesorów – stan anomalii, którą trzeba jak najszybciej przezwyciężyć. Receptą zaś na ową „przypadłość” jest Konstytucja UDG, na podstawie której zostają „wprawione w ruch” mechanizmy mające skutecznie poprowadzić Stolicę Apostolską krok po kroku, dzień po dniu, od stwierdzenia zgonu Ojca Świętego lub też wejścia w życie jego rezygnacji, przez przygotowania do konklawe, aż do wygłoszenia formuły „Habemus Papam” przez kardynała protodiakona.
Zauważył Pan, że kardynałowie stają się najwyższym podmiotem władzy w Kościele. Dlaczego zatem w czasie wakatu Kolegium Kardynalskie nie może wprowadzać żadnych nowości, reform ani decyzji długofalowych?
– I tutaj docieramy do najważniejszej, absolutnie fundamentalnej zasady, na której opiera się cały okres sede vacante, a która brzmi: sede vacante nihil innovetur, co oznacza, że w czasie wakatu niczego nie zmieniamy. Czasami nazywamy ją także zasadą bezczynności, choć od razu dodajmy, że rozumiemy ją w ten sposób, iż podejmowane mogą być tylko działania dotyczące zwyczajnego zarządu Kościołem, czy też konkretną dykasterią Kurii Rzymskiej; co więcej, jakakolwiek decyzja, nawet podjęta jednomyślnie przez kardynałów, a ewidentnie wchodząca w zakres kompetencji papieskich, podlega sankcji nieważności, jest po prostu od razu nieważna.

Słusznie zaznaczyliśmy, że Kolegium jest w czasie sede vacante najwyższym podmiotem władzy, ale jest nim właśnie dlatego, żeby wykonać tylko to i aż to co konieczne, a co ostatecznie ma doprowadzić do zgodnego z prawem wyboru papieża. Dlatego też poza takimi urzędami jak np. Penitencjarz Większy, każdy z kardynałów stojących na czele dykasterii traci swój urząd, ponieważ mają oni całość swoich sił skupić na wspomnianym już wielokrotnie, fundamentalnym celu.
Kardynałowie stanowią najważniejszy podmiot władzy – nie oznacza to wcale, że działając kolektywnie jako całość zastępują papieża, dysponując jego prerogatywami 1:1. Muszę przyznać, że obecne przepisy tak restrykcyjnie określające kompetencje kardynałów, czy też obarczające wszelkie potencjalne nadużycia sankcją nieważności są wypadkową, są efektem i echem skomplikowanej historii sede sacante czasów średniowiecza, kiedy to purpuraci sądzili, iż mogą prawie że w pełni zastępować Piotra, gdy go zabraknie. Zaznaczę tylko, że do XIII w. doktryna zakładała poniekąd taką możliwość, kardynałowie w czasie wakatu, m.in. przyjmowali zagraniczne poselstwa, wysyłali legatów, ogólnie dokonywali tego co dzisiaj jest zastrzeżone papieżowi.
Nic dziwnego, że dawniej proces wyboru nowego papieża mógł się przedłużać, skoro kardynałowie praktycznie przejmowali papieską władzę…
– Najbardziej radykalny przykład miał miejsce w Viterbo (1268-1271), gdzie wybór biskupa Rzymu trwał 1006 dni! Mieliśmy więc do czynienia z niemal trzyletnim sede vacante, nie tylko dlatego, że kardynałowie byli mocno spolaryzowani w kwestii cech jakie powinien posiadać przyszły papież, czy też trudnej sytuacji politycznej Europy jaką stanowił niewątpliwie upadek polityczny Rzeszy Niemieckiej; niestety nieśpieszno było do powołania elekta także z przyczyn wyżej zarysowanych, ponieważ kardynałowie czuli się niczym papież.

Jak niezbadane są wyroki Boże pokazał fakt, że ostatecznie to nie oni ani nie intelektualiści epoki doprowadzili do rozwiązania problemu, lecz prosty lud miasta Viterbo, który zamurował drzwi pałacu oraz okna, dostarczając kardynałom jedynie chleb i wodę, a gdy to nie pomogło na ok. 5 dni rozebrano także dach. Okazało się to świetnym motywatorem i ostatecznie poskutkowało powołaniem na tron Grzegorza X. Kompromitujące i groteskowe okoliczności jego wyboru zrodziły zaś w nim zamysł regulacji prawnej dotyczącej zasad sede vacante oraz wyboru następcy św. Piotra. I tak w 1274 r. powstała pierwsza w historii Konstytucja elekcyjna Ubi periculum – praprababcia obecnej Universi Dominici gregis.
A wracając do kompetencji kardynałów chyba nas nie dziwi, że przezorny Grzegorz, zasadę sede vacante nihil innovetur wziął sobie szczególnie do serca, zakazując kardynałom przypisywania sobie jakichkolwiek prerogatyw, które nie znalazły się w owej ustawie specjalnej. I tak jest do dziś. Epoka władzy kardynałów skończyła się zatem definitywnie w XIII w.; aktualnie są oni w czasie sede vacante wyposażeni jedynie w kompetencje, które mają służyć przygotowaniom pogrzebu papieża, organizacji i przeprowadzeniu konklawe oraz załatwieniu spraw niecierpiących zwłoki, których nie da się odłożyć w czasie. Twórcy spiskowych teorii o samowoli kardynałów po śmierci papieża mogą spać spokojnie.
W swoim studium podkreśla Pan, że sede vacante to także wakat głowy państwa – Watykanu. Jakie ma to skutki prawne?
– Oczywiście papież jest również głową miniaturowego wprawdzie, ale suwerennego państwa. I tak jak poszczególni monarchowie mają swoje tytuły, np. w Holandii czy Belgii mamy królów, w Księstwie Monako księcia, a w monarchii luksemburskiej – Wielkiego Księcia, tak w przypadku Państwa Watykańskiego, a dokładniej Stato della Città del Vaticano, czyli w zasadzie Państwa-Miasta Watykanu, jego Głowa nosi tytuł „Suwerena” od czasu przywrócenia państwowości w 1929 r. na podstawie Paktów Laterańskich. Czego możemy się domyślać papież jest monarchą absolutnym, skupia w sobie całość władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, delegując ją poszczególnym organom, np. Papieskiej Komisji ds. Państwa watykańskiego – to taka namiastka parlamentu.

Pod względem formy Watykan pozostaje zatem absolutną monarchią elekcyjną, a Suweren jest wybierany przez jedyne w swoim rodzaju gremium elektorów, czyli Kolegium Kardynalskie. Możemy zatem skonkludować, że każde konklawe nie służy tylko i wyłącznie powołaniu Biskupa Rzymskiego oraz Pasterza Kościoła powszechnego, jest ono jednocześnie elekcją absolutnego monarchy, głowy najmniejszego państwa świata.
A po co w ogóle Kościołowi państwo Watykan?
– Samo istnienie takiego państewka ma poważne implikacje prawne, ponieważ zapewnia ono bezpieczeństwo i swobodę działania papieżowi bez obawy o naciski zewnętrzne ze strony władzy świeckiej.
Warto też dodać, że szczególnym następstwem uznania papieża za zwierzchnika niepodległego państwa na forum prawa międzynarodowego jest przysługujący mu immunitet dyplomatyczny oraz – w przypadku składania wizyt zagranicznych – protokół dyplomatyczny przynależny osobie Ojca Świętego, nakazujący traktować go na równi z władzami zwierzchnimi pozostałych państw świata.
Zwyczajną przyczyną wakatu Stolicy Apostolskiej jest śmierć Biskupa Rzymu. Jak rezygnacja Benedykta XVI wpłynęła na sposób myślenia o sede vacante?
– Jeśli chodzi o rozumienie okresu sede Apostolica vacante, jako konsekwencji zaistnienia nadzwyczajnej przyczyny ustania władzy Piotrowej, tj. rezygnacji papieskiej, zasadniczo nadal jest to czas oczekiwania oraz modlitw o wybór nowego papieża, nie ma tu znaczenia w jaki sposób zawakował tron papieski, choć z przyczyn naturalnych początek owego okresu jest wówczas pozbawiony wszystkiego co wiąże się z aspektem funeralnym, tj. pogrzebem Ojca Świętego oraz Novemdaliami, czyli nabożeństwami żałobnymi po śmierci Biskupa Rzymskiego trwającymi przez 9 dni.

Wydaje mi się, że najbardziej wyrazistym, a jednocześnie dosyć łatwo dostrzegalnym dowodem na zmianę naszej optyki w kontekście urzędu Piotrowego i jego zawakowania jest fakt, że do czasu rezygnacji papieża Benedykta XVI w 2013 r. zapewne większość z nas, być może nawet nie była świadoma istnienia takiego rozwiązania, choć tutaj muszę podkreślić, że dla prawa kanonicznego instytucja renuntiatio jest znana przynajmniej od czasów średniowiecza, a i w epoce Kościoła starożytnego niektórzy badacze starają się odnaleźć jej początki. Niemniej jednak, nawet dla kanonistów rezygnacja Benedykta była niemałym zaskoczeniem, co więcej, także tuzy tej problematyki zapewne nie przypuszczały, że ów przepis mógłby zostać współcześnie wykorzystany. Raczej uznawano jego istnienie dlatego, że skoro papież ma najwyższą władzę w Kościele, to mimowolnie, musi też mieć możliwość rezygnacji z urzędu, bo przecież nie istnieje żadna ludzka instancja, która mogłaby mu tego odmówić.
Od roku 2013 powstało wiele publikacji, w których popełnia się próby wyliczenia jak największej liczby historycznych rezygnacji; u autorów pokutuje jednak nad wyraz często błędne myślenie – a odnajduję tego przykłady w literaturze zagranicznej i niestety polskiej – jakim jest bezrefleksyjne przypisywanie rezygnacji prawie każdemu papieżowi, który „opuścił” tron Piotrowy w inny sposób niż śmierć. Dotykamy w tym miejscu niezwykle ważnej kwestii, ponieważ z prawnego punktu widzenia – a w tym przypadku jest to sprawa kluczowa – bez względu na okres dziejów Kościoła, rezygnacja dla ważności musi odbywać się w każdym przypadku w sposób wolny – to najważniejszy wymóg. Jako reprezentatywny przykład błędnego pojmowania abdykacji chciałbym w tym miejscu przywołać postać Benedykta IX, który rządził Kościołem aż trzykrotnie w XI w.
Rekordzista!
– Benedykt IX pełnił urząd Piotrowy trzykrotnie i miał tyleż razy rezygnować. Kiedy jednak na poważnie zbadamy ten temat okaże się, że Benedykt przynajmniej dwukrotnie, nie tyle zrzekł się posługi Piotrowej, ile raczej został do tego zmuszony, a to nam wyklucza wspomniany najważniejszy warunek rezygnacji – wolność w podjęciu decyzji. Skreślmy z listy potencjalnych rezygnacji także liczne grono papieży wręcz deponowanych z urzędu przez władców i dojdziemy do konkluzji, że poza Ratzingerem, jedyną historycznie i prawnie dowiedzioną abdykacją było zrzeczenie się urzędu przez Celestyna V w dniu 13 grudnia 1294 r. Wówczas rzecz jasna owa renuntiatio także okazała się zaskoczeniem.
Dla badacza tej problematyki fascynujące pozostaje, jak zbieżne są reakcje społeczne mimo upływu wieków, gdyż analizując źródła zarówno z rezygnacji Celestyna oraz Benedykta, które dzieli przeszło 700 lat, dostrzeżemy wiele podobieństw. I tak w jednym i drugim przypadku pojawiły się niejednokrotnie całkowicie przeciwstawne opinie dokonujące oceny moralnej decyzji papieża; dość powiedzieć, że w przypadku Benedykta XVI przez jednych ów akt został odebrany jako wyraz nadzwyczajnej pokory oraz skromności, inni znów do dzisiaj uznają jego rezygnację za ucieczkę „z krzyża”, z którego przecież się nie schodzi. Podobnie było z Celestynem, którego zrzeczenie się jako wymowny przykład uniżenia niemało przyczyniło się do jego kanonizacji w 1313 r., z drugiej zaś znawcy literatury, nie mają obecnie wątpliwości, że Dante pisząc „Boską komedię” i zarysowując piekło, umieścił w nim… Celestyna.
Dodam, że z perspektywy prawnej mamy jeszcze pewne kwestie czekające na unormowanie, m.in. status papieża emeryta. Jest to niezwykle poważna luka. W przypadku Benedykta nie odczuwano jeszcze tak znacząco owej potrzeby, jednak raczej dlatego, że był to człowiek nadzwyczajnej klasy i pokory, po swojej rezygnacji umiejący się wycofać i pozostając na uboczu, zatopić w kontemplacji Boga w zaciszu klasztoru Mater Ecclesiae, a przyznać wypada, że po ludzku nie mogło być to łatwe dla kogoś, kto dotychczas pełnił najwyższy urząd w Kościele.

Skupmy się teraz na elektorach papieskich. Czy kardynałowie, którzy ukończyli 80. rok życia i nie mogą głosować, odgrywają jakąkolwiek rolę w czasie sede vacante?
– Ich rola jest faktycznie mniejsza, jednak w żaden sposób nie oznacza to, że żadna. Zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem wraz z osiągnięciem 80 roku życia purpuraci tracą to na czym zasadza się obecnie główny motyw istnienia kardynalatu, czyli prawo elekcji. Jasnym jest, że przekroczenie owej bariery wieku nie powoduje, iż „nagle” stają się gorszymi teologami, czy też przestają być świadomi problemów współczesnego Kościoła. Nie dziwi zatem zachęta Jana Pawła II zawarta w Konstytucji UDG, a skierowana do kardynałów nie-elektorów, aby w czasie sede vacante – mimo słusznego wieku – udawali się do Rzymu i m.in. uczestniczyli w Kongregacjach Ogólnych kardynałów.
Tu tylko wspomnę, że w czasie sede vacante – o czym już mówiliśmy – kardynałowie sprawują najwyższą władzę w Kościele, ale robią to in gremio, czyli działając razem jako Kolegium. Chcąc nie chcąc muszą się więc spotykać w przewidzianej prawem formie i temu służą tzw. Kongregacje Ogólne, odbywające się z reguły raz dziennie. Na nich podejmuje się najważniejsze decyzje, jak np. przygotowanie i organizacja konklawe, w tym ustalenie konkretnej daty jego rozpoczęcia. W trakcie tych zebrań niejednokrotnie poważną rolę odgrywają kardynałowie po 80 roku życia, którzy oprócz uczestniczenia w głosowaniach, mogą swoją charyzmą oraz niekwestionowanym doświadczeniem życiowym i duszpasterskim wywrzeć poważny wpływ na elektorów w kwestii zwrócenia uwagi na problemy, którymi powinien zająć się przyszły papież. A takich dyskusji czy wystąpień kardynałów na Kongregacjach nie jest wcale mało, np. w trakcie obecnego wakatu zdarza się, że podczas Kongregacji trwającej ok. 3-4h (uśredniając) kwestie głosowań czy przygotowań do konklawe zajmują ledwie godzinę. Co z pozostałym czasem? Jest to właśnie faza wymiany opinii, gdzie niebagatelną rolę mogą odgrywać najbardziej doświadczeni z członków zgromadzenia.
Inną rolą kardynałów nie-elektorów – choć niestety marginalizowaną przez media – jest przewodniczenie modlitwom Kościoła podczas konklawe, ponieważ kto, jeśli nie członkowie Kolegium nieuczestniczący w głosowaniach z racji wieku, powinni stać na czele wiernych proszących Boga o wybór właściwego kandydata?
Muszę jednak zasygnalizować, że do roku 1970 owe dyskusje nie miałaby większego sensu, ponieważ do tego czasu nie istniał podział na kardynałów elektorów i nie-elektorów. Dlatego moje wcześniejsze stwierdzenie o przewrocie kopernikańskim może bardziej jeszcze pasuje do decyzji Pawła VI, który ostatecznie w tymże roku postanowił na mocy motu proprio Ingravescentem aetatem poważnie naruszyć pochodzącą z 1179 r. zasadę ujętą w dokumencie Aleksandra III Licet de evitanda, na podstawie której Kolegium Kardynalskie uzyskiwało wyłączne kompetencje w zakresie elekcji papieskiej. Podkreślam, każdy członek Kolegium bez wyjątku posiadał prawo wyborcze, aż do wspomnianej decyzji Pawła VI, wiek nie miał tu znaczenia.
Rzecz jasna zamysł Montiniego był słuszny, należało przecież odmłodzić grono elektorów, a takowa decyzja rzeczywiście umożliwiała „dopływ” młodych purpuratów, zdaniem papieża bardziej rozumiejących coraz dynamiczniej zmieniające się społeczeństwo drugiej połowy XX w.
Jako prawnik muszę jednak uwydatnić pewną niejednoznaczność; otóż prawo do głosowania jest bardzo silne, jeśli można tak powiedzieć. Na przestrzeni dziejów konklawe, aby zniwelować możliwość pewnych machinacji, np. poprzez uniemożliwienie udziału w elekcji konkretnemu kardynałowi, ustalono ostatecznie, że nawet purpurat obciążony najpoważniejszymi karami kościelnymi ma mimo wszystko prawo do udziału w konklawe. I tu jest problem, którego już się możemy domyślać, ponieważ jak jeden z włoskich znawców tej problematyki trafnie to ujął, mamy pewną sprzeczność, gdyż przynajmniej na płaszczyźnie teoretycznej byłby możliwy udział w konklawe kardynała ekskomunikowanego, a jednocześnie niemożliwy jest udział tych, których jedynym „przewinieniem” jest to, że ukończyli 80 rok życia.
Jak w takim razie rozumieć sytuację z kard. Becciu, który w Watykanie został ukarany za przestępstwa i nie weźmie udziału w konklawe?
– Kard. Giovanni Becciu został skazany w 2023 r. na karę pozbawienia wolności za przestępstwa finansowe (odwołał się od wyroku i do dziś utrzymuje, że jest niewinny). Gdyby poprzestano na tym, faktycznie kard. Becciu miałby prawo do udziału w konklawe, zaś niedopuszczenie go do elekcji papieskiej mogłoby skutkować nawet nieważnością wyboru papieża! Ogromną przezornością w tej materii wykazał się jednak papież Franciszek, który jeszcze przed rozpoczęciem głośnego procesu włoskiego purpurata – świadom powagi dowodów – zaprosił go na audiencję w dniu 24 września 2020 r., podczas której kard. Becciu nie tylko zrezygnował z dotychczas pełnionego urzędu Prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, ale również zrzekł się wobec papieża wszystkich praw związanych z godnością kardynalską. Czyli kard. Becciu posiada cały czas godność kardynalską, ale nie posiada praw z nią związanych, w tym prawa do udziału w konklawe, bez względu na to co sam utrzymuje.
Przejdźmy do miejsca konklawe, któremu poświęcił Pan sporą część pracy. Czy może być ono zwołane poza Watykanem? Historycznie istniała przecież zasada organizacji konklawe w mieście śmierci papieża. Czy nadal może to mieć zastosowanie?
– Zacznijmy od tego, że skoro papiestwo posiada własne, suwerenne państwo, to jest czymś naturalnym – co też często podkreślają prawnicy – że to w Watykanie istnieją najlepsze warunki prawne i organizacyjne do przeprowadzenia elekcji, zwłaszcza że Kamerling zapewniający ochronę konklawe ma do dyspozycji zasoby Żandarmerii Watykańskiej oraz Gwardii Szwajcarskiej. Inna kwestia dotyczy tego, że konklawe mimo niewątpliwego aspektu prawnego ma jednak przede wszystkim sens duchowy, teologiczny, a gdzie wybierać następcę Piotra, jeśli nie w pobliżu Grobu Księcia Apostołów? Państwo Watykańskie istnieje właśnie po to, aby zapewnić papieżowi swobodę działania za życia oraz kardynałom swobodę w czasie konklawe. Dlatego też czymś bezdyskusyjnym jest – i zostało to potwierdzone w UDG – że wybór dokonuje się w granicach terytorium Państwa Watykańskiego, a samym miejscem elekcji ma być Kaplica Sykstyńska, która sprzyja kontemplacji oraz uświadomieniu sobie obecności Boga, a zarazem powagi zadania ciążącego na każdym z elektorów.
Współcześnie zatem – mimo polemik prawników – przepisy milczą o przeniesieniu konklawe oraz jego organizacji poza Watykanem, choć sprecyzujmy, że historycznie faktycznie takowa możliwość istniała, ale wymagała tego ówczesna sytuacja geopolityczna. I tak w historii niejednokrotnie – zwłaszcza do XV w. – elekcje odbywały się poza Wzgórzem Watykańskim i Rzymem. Z tym związana jest natomiast zasygnalizowana przez Pana dawna zasada, że konklawe odbywało się w miejscu śmierci papieża. Do czasów pełnego średniowiecza tak rzeczywiście było, ponieważ Państwo Kościelne, czyli Patrimonium Sancti Petri, już od swych początków w VIII w. coraz bardziej przejawiało tendencje absolutystyczne, miało przecież służyć papieżowi, stąd każdy okręg owego Państwa, był ostatecznie traktowany jako bezpośrednio podlegający Biskupowi Rzymskiemu. Koniec końców gdziekolwiek na terenie Państwa papież by się znajdował, był on u siebie. Zatem przykładowo, jeśli w 1268 r. Klemens IV umarł w pałacu papieskim w Viterbo w Państwie Kościelnym, umarł ostatecznie na terenie swoich włości, nie dziwi zatem, że dzień później został pochowany właśnie w jednym z tamtejszych kościołów, a kardynałowie stanowiący dwór papieski miast wracać do Rzymu rozpoczęli procedury elekcji papieskiej w pałacu w Viterbo. Po co było przenosić się do Wiecznego Miasta skoro Rzym podlegał władzy papieskiej tak samo jak każde inne miasteczko Patrimonium? Tak było w średniowieczu, trzeba jednak przyznać, że od 1455 r. tylko 5 konklawe odbyło się poza Watykańskim Pałacem Apostolskim, a jako ciekawostkę mogę dodać, że ostatnie z nich miało miejsce w 1846 r., kiedy to wybrany został Pius IX w trakcie elekcji odbywającej się w Pałacu Kwirynalskim.

Przypomnę tylko, że Kwirynał to aktualna siedziba Prezydenta Włoch, a wcześniej do 1946 r. króla Italii. Jednakże aż do upadku Państwa Kościelnego w 1870 r. Pałac na Kwirynale był letnią rezydencją papieską, w której niejednokrotnie odbywały się także konklawe. W tym kontekście przypomina mi się pewna uwaga jednego z prałatów Kurii Rzymskiej, który odnosząc się do ścian Pałacu do dziś pokrytych freskami przedstawiającymi sceny z życia papieży, oczywiście z żartem i dużą dozą ironii skonkludował, że dobrze, że one nadal istnieją, bo przynajmniej przypominają obecnym mieszkańcom Pałacu, kto jest tam prawdziwym gospodarzem. Od roku 1846 każda papieska elekcja ma miejsce jednak w Sykstynie.
Czas sede vacante, a idąc dalej konklawe, ma ostatecznie niemal wyłącznie wymiar prawny, czy także duchowy?
– Rzeczywiście sam muszę przyznać, że duży odsetek autorów zarówno polskich jak i zagranicznych popełnia zaniedbanie, jakim jest – w mojej opinii – kwestia pomijania tego co najważniejsze, czyli elementu duchowego konklawe, stanowiącego rdzeń wszelkich dalszych przedsięwzięć. A mówimy przecież w pierwszej kolejności nie o wyborze głowy państwa czy też lidera jakiejś międzynarodowej organizacji, lecz Pasterza, Ojca i fundamentu jedności Kościoła. Dlatego też wszelkie działanie czy to kardynałów czy to wiernych powinno łączyć się z wezwaniami o światło Ducha Świętego w tym szczególnym czasie. Każdy wierny ma swoją rolę do odegrania w czasie sediswakancji, również ci niebezpośrednio zaangażowani w ów proces np. ja czy pan, nie możemy zapominać, że to co naprawdę przenosi góry i do czego szczególnie wzywa nas Kościół to modlitwa.
Aby ten duchowy aspekt bardziej wyartykułować zaznaczę, że gdybyśmy chcieli prześledzić krok po kroku to co się dzieje w czasie sede vacante powinniśmy mieć na uwadze nie tylko Konstytucję UDG, ale również księgi rytualne stanowiące jej uzupełnienie, tj. najnowsze pochodzące z 2024 r. Ordo exsequiarum Romani Pontificis, a więc obrzędy pogrzebu Biskupa Rzymskiego oraz Ordo Rituum Conclavis, czyli obrzędy konklawe. I jeśli otworzymy sobie te księgi zauważymy, że prawie w każdym miejscu mamy do czynienia z modlitwami lub wskazaniami liturgicznymi, które przypominają, że sede vacante to czas modlitwy i oczekiwania, zaś samo konklawe ma być szczególnym momentem rekolekcji i zadumy elektorów, by w ciszy Sykstyny mogli rozeznać wolę Bożą.
Finalnie przecież taki jest cel klauzury konklawe, dlatego też niezmiennie urzekają mnie słowa, które wypowiada kardynał elektor, kiedy podchodzi do urny wyborczej z kartą w ręku, na której wypisane jest imię elekta: „Powołuję na świadka Chrystusa Pana, który mnie osądzi, że mój głos jest dany na tego, który – według woli Bożej – powinien być, moim zdaniem, wybrany”. Jest to piękna kondensacja tego czego oczekuje się od elektora; każdy z nich musi się starać rozeznać, a następnie rozpoznać w jednym z ochrzczonych mężczyzn oblicze Piotra, aby wybrany został ten, którego wybrał Bóg.
I o to w tym wszystkim ostatecznie chodzi.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |