![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/02/s.-Karola-z-pacjentem-hospicjum-zdjecie-Archiwum-Zgromadzenia-Siostr-Nazaretanek-e1739273662615-900x380.jpg)
fot. z arch. Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu
Siostra Karola – wolontariuszka hospicjum: miłość nie umiera [ROZMOWA]
Z okazji Światowego Dnia Chorego, 11 lutego, wywiadu udzieliła siostra Karola, nazaretanka i wolontariuszka Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.
Jak to się stało, że Siostra zaczęła pracować w hospicjum dziecięcym?
Ta droga mojego życia, zaczęła się w Kaliszu, kiedy byłam jeszcze w studium opiekuna medycznego. Mieliśmy tam praktyki w hospicjum onkologicznym i to było dla mnie przełomowe doświadczenie. Czułam w sercu, że to jest miejsce, w którym powinnam być, że chcę pomagać tym, którzy najbardziej tego potrzebują. Po ukończeniu studium poprosiłam siostrę prowincjalną o zgodę na posługę w hospicjum i zaczęłam tam jeździć. Trwało to pięć lat i bardzo mnie ukształtowało.
Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, początkowo zajmowałam się opieką nad osobami starszymi. Jednak wciąż wracały do mnie słowa jednej z lekarek z Kalisza, która powiedziała: „Ty nie wytrzymasz bez hospicjum”. I miała rację. Wkrótce trafiłam do Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.
>>> Krajowy duszpasterz służby zdrowia: chorzy w pierwszej kolejności potrzebują być wysłuchani
Czy od początku czuła Siostra, że to jest miejsce, do którego Bóg Siostrę powołuje?
Myślę, że tak, choć to odkrywanie było procesem. Kiedy rozpoczęłam szkolenie wolontariackie w hospicjum, od razu poczułam, że jestem tam, gdzie powinnam być. Jeździłam z lekarzami i pielęgniarkami do chorych dzieci, obserwowano mnie, jak nawiązuję z nimi kontakt. Okazało się, że dzieci dobrze mnie przyjmują, nie boją się mnie. Nawet rodzice byli zaskoczeni, że ich dzieci reagują na mnie spokojem i radością.
Jak wyglądały pierwsze dni tej posługi? Czy coś szczególnego zapadło Siostrze w pamięć?
Na początku trafiłam do rodziny, która nie chciała, abym jako zakonnica towarzyszyła ich dziecku. To było trudne, ale rozumiałam ich obawy. Potem zostałam skierowana do rodziny, która przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Był tam chłopiec z poważną wadą serca, żywiony przez PEGA, wymagający stałej opieki. Od razu się zaprzyjaźniliśmy. To było dla mnie wielkie odkrycie – wiedziałam przecież zawsze, że bardzo kocham dzieci, ale każdego dnia odkrywam tę miłość jeszcze mocniej i doświadczam, jak wielką radość daje mi ich obecność.
![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/02/s.-Karola-z-pacjentem-hospicjum-2-zdjecie-Archiwum-Zgromadzenia-Siostr-Nazaretanek-edited.jpg)
Czy cierpienie ma sens? Jak Siostra rozumie jego rolę w życiu człowieka?
Cierpienie jest częścią naszego życia, choć nigdy nie jesteśmy w stanie w pełni go zrozumieć. Nie traktuję go jako kary od Boga – to raczej tajemnica, która w jakiś sposób nas przemienia. W hospicjum widzę, że nie chodzi o pytanie „dlaczego?”, ale o to, jak można pomóc, by dziecko czuło się dobrze tu i teraz.
Co powiedziałaby Siostra osobie, która straciła sens życia, patrząc na cierpienie swoich bliskich?
Że nie jest sama. Najważniejsze jest towarzyszenie, bycie blisko, nieuciekanie od bólu i smutku, ale dzielenie ich z tymi, którzy cierpią. Czasem nie trzeba nic mówić – wystarczy być.
Czy można nauczyć się akceptować cierpienie, czy raczej powinniśmy z nim walczyć?
Myślę, że walka z cierpieniem często prowadzi do jeszcze większego bólu. Trzeba skupić się na tym, by ulżyć, by chory miał godne życie. W hospicjum robimy wszystko, by dzieci nie cierpiały, by czuły się bezpieczne i kochane.
>>> Dzień „poświęcenia miodu” – czyli dzień chorego w wersji bułgarskiej [GALERIA]
Jak towarzyszyć dziecku i jego rodzinie w ostatnich chwilach?
Najważniejsze jest bycie obecnym. Pamiętam chłopczyka, który trafił do szpitala, bo bardzo się dusił. Jego mama tuliła go w ramionach, kiedy odchodził. Płakaliśmy razem, ale też przypominałam jej, że on już jest po drugiej stronie – bez bólu, szczęśliwy. Ta świadomość często daje rodzinom ukojenie.
Czy zdarzyło się, że rodzice w hospicjum tracili wiarę? Jak Siostra im towarzyszyła?
Tak, ale często po czasie ta wiara wraca, choć bywa, że w innej formie. Czasami nawet zdwojona. Moim zadaniem nie jest dawanie gotowych odpowiedzi, czy przekonywanie, ale trwanie przy tych, którzy cierpią.
Mówi Siostra, że „miłość nie umiera” – co to dla Siostry znaczy?
Miłość przekracza śmierć. Widziałam to wielokrotnie w rodzinach, które nawet po wielu latach nadal czują bliskość swoich zmarłych dzieci. Ta miłość trwa – w ich wspomnieniach, gestach, tradycjach, a przede wszystkim w sercach.
W Katedrze Praskiej podczas corocznej Mszy Świętej za dzieci, które odeszły pod opieką naszego hospicjum, wystawiane są wielkie serca z ich imionami. To niezwykły moment, kiedy rodziny przyjeżdżają, by się modlić, wspominać i dzielić swoją miłością.
W tych chwilach widać wyraźnie, że choć ciała dzieci odeszły, ich obecność w sercach bliskich pozostaje niezachwiana.
Miłość nie kończy się wraz ze śmiercią – trwa dalej, przemieniając się w pamięć, czułość i duchową obecność. I to właśnie ona daje siłę, by iść naprzód.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |