Portret ks. Jana, fot. Maciej Kluczka

Śladami błogosławionego ks. Jana Machy, śląskiego męczennika [FOTOREPORTAŻ]

Duchowny z brewiarzem w lewej ręce i z prawą na sercu. Za nim charakterystyczny dla Górnego Śląska krajobraz. To portret beatyfikacyjny księdza Jana Machy. Brewiarz towarzyszył mu do końca jego chwil w niemieckim więzieniu w Katowicach. W sobotę 20 listopada 2021 roku ten człowiek zostanie wliczony w poczet błogosławionych. To ważny dzień dla Górnego Śląska i całej Polski. My ruszamy w drogę jego śladami. Naszym przewodnikiem jest ks. Damian Bednarski (postulator procesu beatyfikacyjnego). Będziemy w miejscu, gdzie przyjmował święcenia, gdzie służył ludziom i gdzie zginął. Zapraszamy na spacer po Katowicach i Chorzowie.

Drogę zaczynamy w katowickim seminarium. Tam, na czas beatyfikacji czekał obraz ks. Machy wykonany przez prof. Antoniego Cygana, rektora Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Tam też powstała izba pamięci, którą odwiedziliśmy jeszcze przed jej oficjalnym otwarciem. Są tam pamiątki po ks. Masze – jego ostatni list, który będzie częścią relikwiarza w czasie dzisiejszej beatyfikacji. Zwiedzający zobaczą też jego różaniec i skrwawioną chusteczkę. Jest też krzyż prymicyjny, klęcznik i kałamarz. I fotografia kościoła św. Józefa w Rudzie Śląskiej, w którym był wikariuszem. Śląski męczennik wraz z beatyfikacją stanie się patronem Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego.

Portret beatyfikacyjny ks. Jana Machy, fot. Maciej Kluczka

Ks. Jan Franciszek Macha urodził się 18 stycznia 1914 roku w Chorzowie. Uczęszczał do szkoły ludowej a następnie do Gimnazjum Klasycznego w Królewskiej Hucie. Od najmłodszych lat miał wiele pasji – angażował się w harcerstwo, kółko historyczne i literackie, potrafił grać na skrzypcach i fortepianie. Należał do Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej i Żywego Różańca. Miał bardzo dobry kontakt z młodzieżą, często z nimi umawiał się na sportowe spotkania. W klubie Azoty Chorzów trenował piłkę ręczną – ze swoją drużyną wywalczył medale: srebrny i brązowy na Mistrzostwach Polski.

Gen pomocy

Święcenia kapłańskie przyjął w czerwcu 1939 roku a równo z wybuchem II wojny światowej zaczął pracę w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej. Od razu zaangażował się w pomocą charytatywną – stworzył największą sieć pomocową (dziś powiedzielibyśmy, że oddolną i obywatelską) w okupowanej Polsce. Pomoc kierował do wszystkich, niezależnie od pochodzenia i wyznania. Zorganizował konspiracyjną siatkę pomocową, w którą zaangażowanych było nawet 4 tysiące osób (nie tylko w Rudzie Śląskiej, ale na całym Górnym Śląsku a nawet Opolszczyźnie). I to szczególnie tą działalnością zaczął denerwować nazistów. Mimo tego, że przesłuchiwało go gestapo nie zrezygnował ze swojej misji. Jego Opieka Społeczna organizowała kartki na żywność, których brakowało szczególnie rodzinom powstańców śląskich, którzy w pierwszych dniach okupacji byli aresztowani i często wywożeni do obozów koncentracyjnych. We wrześniu 1941 roku został aresztowany, trafił do więzienia w Mysłowicach. Torturowany nie wydał nikogo ze współpracowników, innych więźniów otaczał opieką duszpasterską. Modlił się także za swoich oprawców. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczną się w styczniu 2013 roku.

>>> Ks. Bednarski: jeden z gestapowców patrząc na ks. Machę powiedział „To albo idiota, albo święty”

Krzyż prymicyjny i kałamarz ks. Jana, izba pamięci w katowickich seminarium, fot. Maciej Kluczka

Wszechmogący Boże, Ty w szczególny sposób zjednoczyłeś z ofiarą Twojego Syna Jezusa Chrystusa kapłana Jana, który z natchnienia Ducha Świętego pełnił dzieła miłosierdzia i oddał życie za swoich bliźnich; udziel mi za jego wstawiennictwem łaski, o którą pokornie Cię proszę… Który żyjesz i królujesz w Trójcy Święty Jedyny, Bóg przez wszystkie wieki wieków, Amen. (modlitwa o łaskę za wstawiennictwem sługi Bożego ks. Jana Machy)

„Ja naturalną śmiercią nie umrę”

Po aresztowaniu usłyszał zarzut zdrady stanu. Świadectwo jego śmierci zachował więzienny kapelan poruszony jego wiarą i niezłomnością. Wyrok na księdza Jana (ścięcie przez gilotynę) był prawdopodobnie pierwszym takim wyrokiem na duchownym i to jeszcze w tak młodym wieku (został zamordowany w wieku 28 lat). – To mogła być pierwsza ofiara sądowego skazania w III Rzeszy. Niemcom chodziło o efekt zastraszenia – mówi postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Damian Bednarski. Więzienie, do którego trafił (dziś stoi przy ulicy Mikołowskiej w Katowicach) było sceną wielu dramatów, także księdza Jana. Niemcy nie musieli się tam z niczym liczyć, osadzeni tam przez długi czas nie mieli wyroku, nie mieli aktu oskarżenia, byli więc poza systemem. Na porządku dziennym były bicia i tortury. Ci, którzy widzieli wtedy ks. Jana mówili: „ciało miał tak zbite, że było czarne jak węgiel”. 17 lipca 1942 roku na rozprawie został skazany na karę śmierci, ale na jej wykonanie czekał aż przez 18 tygodni. Ciągle z myślą, że to może być dzisiaj. Do tortur fizycznych dochodziły więc też psychiczne.

Więzienie w Katowicach, tu zamordowany został ks. Jan Macha, fot. Maciej Kluczka

Odkryte przypadkiem

Listy więzienne ks. Machy były przechowywane w domu rodzinnym. Ich znaczenie wrosło niebotycznie za sprawą procesu beatyfikacyjnego. Z kolei jego homilie i kazania zostały odkryte dopiero w… 2012 roku! To niemal 700 ręcznie pisanych stron. Odkryte zostały przypadkiem, przy przeprowadzce i remoncie. Pisane były w języku polskim i niemieckim (podczas wojny kazania trzeba było głosić w języku okupanta). Listy z kolei były tylko po niemiecku; cenzura innego listu by z więzienia nie wypuściła.

>>> Śląski kapłan, męczennik i bohater narodowy zostanie ogłoszony błogosławionym [ROZMOWA]

fot. Maciej Kluczka

W czasie prymicji pytano go: „O czym myślisz, Hanik?”. On wtedy odpowiadał: „Wiecie, ja naturalną śmiercią nie umrę”. Dziwiono się, że w taki dniu myśli o śmierci… On już w czasie pierwszych kazań mówił, że kapłan musi się liczyć z tym, że będzie musiał oddać życie za owce. O tych słowach przypomniano sobie trzy lata później. Po Katowicach (wizycie w seminarium i kościele św. Piotrów i Pawła, gdzie ks. Macha przyjął święcenia kapłańskie) jedziemy do Chorzowa, do dzielnicy Batory. Tam odwiedzamy kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny. Tu ks. Jan miał mszę prymicyjną i pierwsze kazanie. W Chorzowie żyją już ostatni, którzy go pamiętają. W jego liście napisanym w więzieniu czytamy: „Wiem, ze mojego ciała nie będziecie mogli pochować, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy kącik”. Odwiedzamy ten cmentarz. To nekropolia położona blisko kościoła Marii Magdaleny. W dziesiątą rocznicę święceń koledzy Jana Macha ze studiów postanowili postawić mu pomnik. Jego symboliczny grób stoi tam do dziś…

Galeria (11 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze