fot. unsplash / Saeed Mhmdi

Socjolożka: opór społeczny przed feminatywami wynika z przyzwyczajenia

Żeńskie formy zawodów, które z impetem weszły, a w zasadzie wróciły do języka polskiego, wciąż wywołują wiele negatywnych emocji. W ocenie socjolożki dr Agaty Zygmunt-Ziemianek wynika to z przyzwyczajeń i przekonania, że „kiedyś tego nie było”.

Żeńskie formy zawodów, które z impetem weszły, a w zasadzie wróciły do języka polskiego, wciąż wywołują wiele negatywnych emocji. W ocenie socjolożki dr Agaty Zygmunt-Ziemianek wynika to z przyzwyczajeń i przekonania, że „kiedyś tego nie było”.

„Dotykamy kwestii socjalizacji pierwotnej. Wzrastanie w pewnym konkretnym otoczeniu, z konkretnymi wartościami i poglądami sprawia, że bardzo głęboko mamy w sobie zakorzenione pewne schematy myślenia, mówienia, postrzegania świata. Skoro przez tyle dekad przywykliśmy jako społeczeństwo do tego, że nie używamy feminatywów, to dla wielu osób jest to coś +nienaturalnego+” – powiedziała PAP dr Agata Zygmunt-Ziemianek z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

„Przyzwyczajenie jest naszą drugą naturą, dlatego odejście od pewnych utartych schematów, również językowych odruchów, bywa trudne” – dodała.

Tym bardziej – kontynuowała – że nasz porządek społeczny ma korzenie patriarchalne, dlatego wiele słów w języku polskim ma podstawową formę męską. „Pokłosiem tego jest też stereotyp, że feminatywy brzmią zdrobniale, niepoważnie, a ich stosowanie umniejsza danej pozycji. Faktycznie, kiedyś dyrektor był kojarzony z szanowaną funkcją, a dyrektorka mogłaby być co najwyżej szkoły. Dzisiaj wiele kobiet używa wymiennie form męskich i żeńskich do określania swojej funkcji i powinno to być traktowane równorzędnie” – uznała.

>>> Rola kobiety w Kościele. „Delikatność serca, moc ducha” – spotkanie w Krakowie

Jednocześnie naukowczyni zauważa jednak wyraźny trend na rzecz zwiększania obecności feminatywów w języku polskim. „Jeszcze z 10 lat temu, gdy na konferencji przedstawiałam siebie jako socjolożkę, większość osób była tym zaskoczona, a nawet bywało to traktowane jako pewien rodzaj fanaberii. Zauważmy, jak przez tę jedną dekadę zmieniła się nasza rzeczywistość językowa. Przecież dzisiaj słowa jak socjolożka, psycholożka, chirurżka, architektka, adwokatka już nie dziwią. O gościni czy ministrze nie wspominając” – powiedziała Agata Zygmunt-Ziemianek.

Jak wskazała, stosowanie feminatywów sprawia, że zaczynają być traktowane jak naturalny element języka codziennego, a nie jak słowa obce. Dlatego widzi zmianę w socjalizacji młodszych pokoleń. „Dla wielu dzieci stosowanie feminatywów jest naturalne, dlatego nie mają problemu określić np. osobę kierującą autobusem – kierowczynią” – podała.

Fot. unsplash/Roana Lavery’ego

Agata Zygmunt-Ziemianek podkreśliła również, że używanie femiatywów daje kobietom pewien rodzaj niezależności. „To też próba podkreślenia swojej obecności w społeczeństwie i budowanie własnej tożsamości, opartej na tym, jak o sobie myślimy: jestem kobietą, badaczką, socjolożką” – powiedziała.

>>> Niemcy: jedną trzecią stanowisk kierowniczych w administracji kościelnej zajmują kobiety

Odwołując się do swojego doświadczenia i swoich obserwacji, socjolożka podała, że wiele Polek jest entuzjastkami feminatywów. „Choć jako społeczeństwo wciąż jesteśmy mocno zróżnicowani i mamy różny poziom otwartości na zmiany. Oczywiście, każdy może używać formy, jaką preferuje, ale z drugiej strony, dopóki kobiety nie będą stosowały feminatywów, nie będą wiedziały, jak same się z tym czują” – zwróciła uwagę.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze