fot. pixabay

Stanisław Łucarz SJ: Biblia komiks – przekaz wiary słowem i obrazem [ROZMOWA]

– Mistrzostwem komiksu jest to że słowo staje się harmonijną częścią obrazu, słowo i obraz nie są rozdzielone. W jakiś sposób się jednoczą. Pozwala to z jednej strony unaocznić tę historię, z drugiej strony poprzez słowo głębiej w nią wniknąć – mówi o. Stanisław Łucarz  jezuita, dr. filozofii, emerytowany wykładowca historii filozofii starożytnej i patrystycznej na Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie, redaktor naczelny kwartalnika Życie duchowe.

Dodaje, że „Biblia Komiks jest zaproszeniem, wielką pomocą i dobrym startem, by z czasem wejść w lekturę całego biblijnego tekstu”.

Piotr Słabek:  Biblia Komiks – wydana przez Wydawnictwo M – jest interesującą pozycją nie tylko dla dzieci i młodzieży. W sposób bardzo przemyślany i trafny wybiera opowiadania biblijne, budując wiarę odbiorców i prowadząc do osobistego spotkania z Jezusem. Czy w początkach Kościoła przekazywano Ewangelię wyłącznie słowem czy również obrazem?

Stanisław Łucarz SJ: Trzeba zaznaczyć, że pierwsze pokolenie chrześcijan to żydzi – apostołowie, ewangeliści (mamy pewne wątpliwości w stosunku do św. Łukasza) byli żydami. Cały judaizm jest wybitnie symboliczny. To podkreśla św. Paweł – wiara rodzi się ze słuchania. Funkcjonował więc zakaz tworzenia jakichkolwiek wyobrażeń zwierząt, ludzi a tym bardziej Pana Boga.

To judaistyczne podejście nastręczało sporo problemów w początkach chrześcijaństwa. Głównym sposobem przekazywania Dobrej Nowiny niewątpliwie było słowo. Pewne symbole się pojawiały, ale przedstawień figuratywnych unikano.

>>> Biblię można czytać już w 769 językach

Niemniej dostrzegano również zasadniczą zmianę, jaka dokonała się wraz z przyjściem Chrystusa. Pan Bóg objawił się w Nim w sposób widoczny –  Syn Boży miał konkretną ludzką twarz i ciało. Można Go więc przedstawić. Apostoł wręcz mówi, że Jezus Chrystus Syn Boży jest ikoną, czyli obrazem Boga niewidzialnego. Sam Jezus zresztą mówi o sobie: „Kto widzi mnie, widzi także i Ojca” (J 14,9). Jest On pierwszym widzialnym przedstawieniem Pana Boga.

W starożytności przedchrześcijańskiej i równoległej do chrześcijaństwa kulturze greckiej istniało przekonanie, że obraz zarazem przedstawia, jak i uobecnia – przyciąga obecność – tego co przedstawia. To spojrzenie jest mocno zakorzenione w filozofii platońskiej i neoplatońskiej. Platon mówi o różnych rodzajach obecności – najmocniejsza jest obecność świata idei, potem są słabsze obecności aż po obecność cienia. Obraz byłby właśnie takim cieniem, który w pewien sposób uobecnia to, co przedstawia.

Ze względu na to przekonanie w starożytności pogańskiej nie przedstawiano złych demonów, by nie przywoływać ich obecności. To również jest wyraźnie obecne w sztuce chrześcijańskiej. Demony, szatan, diabeł do pewnego momentu nie są w ogóle przedstawiane w sztuce zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Dopiero w średniowieczu pojawiają się złe duchy na obrazach.

– Jakie były pierwsze wizerunki?

– Powoli wypracowano sposób przedstawiania Jezusa, Najświętszej Marii Panny, świętych. Na początku sięgano po sztukę starożytną grecką i rzymską – widać to na rysunkach zdobiących katakumby. Są to sceny sielankowe (bukoliczne), przedstawiające Pana Jezusa jako Dobrego Pasterza niosącego owieczkę. Ten obraz nawiązuje do Biblii, ale jest też obecny w sztuce starożytnej greckiej, rzymskiej czy bliskowschodniej. Przedstawiano np. pasterza, który siedzi, opartego o drzewo przynoszące owoce, i gra na flecie czy fletni, a przed nim leży wpatrzona w niego owca.

Najwcześniejsze takie przedstawienie Pana Jezusa datowany jest na II wiek i pochodzi  z katakumb Domitylli. Sztuka chrześcijańska z czasem się rozwija, pojawiają się ikony Pana Jezusa, Matki Bożej, świętych.

fot. freepik.pl/freepik

– Ale ten rozwój napotyka też na trudności…

– Tak. W VIII w. rodzi się silny nurt odwołujący się do Starego Testamentu, który kwestionuje zasadność tworzenia wyobrażeń Boskich Osób – ikonoklazm. Zdobywa on przychylność cesarzy bizantyjskich, którzy wprowadzają zakaz tworzenia obrazów i ikon, a te, które już powstały, były niszczone i palone. Kościoły i klasztory zostały ogołocone z obrazów i ikon.

To był czas powrotu do Starego Testamentu, do symboliki, do słuchania… W nieco innej postaci ten sposób myślenia odrodzi się w zachodnim protestantyzmie.

– Jak zakończył się ten spór?

– Cesarzowa Irena (ur. ok. 752, zm. 803) oraz jej syn cesarz Konstanty VI (ur. 771, zm. 802) zwołali sobór w Nicei i tam powstała dopracowana w kościele Wschodnim teologia ikony.

Ta teologia – jak wspomniałem – nawiązuje do starożytnego greckiego myślenia, gdyż starożytne Bizancjum bardzo mocno wchłonęło myślenie platońskie. Kategorie neoplatońskie stały się podstawą myślenia teologii wschodniej. Rozwijający się nurt filozoficzny od Platona (ur. 424/423 p. n. e., zm. 348/347 p.n.e.) do Plotyna (ur. 204/205 n.e., zm. 270 n.e.) i ostatniego pogańskiego neoplatońskiego Proklosa (ur. 412 n.e., zm. 485 n.e.) został przez chrześcijan przejęty.

>>> Ekspert o badaniach i konserwacji Biblii Gutenberga z Pelplina

– Na Wschodzie patrzy się na ikonę w nieco podobny sposób jak na Zachodzie na Eucharystię?

– Wschód trzyma się kategorii platońskich, a więc uważa, że istnieją różne stopnie obecności, i ten sposób myślenia dotyczy też Eucharystii. Mimo, że Wschód nie ma precyzacji teologii zachodniej, to nie ma żadnej wątpliwości, że Jezus Chrystus jest realnie obecny pod postaciami chleba i wina. Jest on też obecny w ikonie, choć na inny sposób niż Eucharystii.

Zachód przyjmuje filozofię i sposób myślenia Arystotelesa (ur. 384 p. n. e., zm. 322 p.n.e.). W tym myśleniu nie ma różnych stopni obecności – albo coś jest albo tego nie ma. Przy takim założeniu w zupełnie inny sposób tłumaczy się obecność Eucharystyczną.

To zmienia również podejście Zachodu do obrazów – o ile w Eucharystii Jezus jest realnie obecny, o tyle w obrazach już nie. Na Zachodzie wierni nie mają np. oporów wewnętrznych, by zniszczyć tzw. święty obrazek, jeśli zaistnieje taka konieczność.

Na Wschodzie natomiast zniszczenie ikony jest bardzo poważną sprawą i praktycznie się tego nie czyni. Kiedyś widziałem taką scenę w filmie Ogniem i mieczem, która oddaje to poczucie obecności Boga w obrazie – gdy w pomieszczeniu, w którym wisiała ikona, dochodziło do czynów niemoralnych, to zasłaniano obraz.

Nie tylko wierny patrzy na ikonę, ale ikona też patrzy na niego. 

– Mówiliśmy o tym, że zaczęły pojawiać się ikony Chrystusa, Matki Bożej, świętych, a kiedy zaczęto przedstawiać konkretne sceny biblijne?

– Sceny biblijne pojawiają się na ikonach stosunkowo późno i jest ich niewiele – zazwyczaj przedstawiają one chrzest w Jordanie, czy wskrzeszenie Łazarza, a postać Jezusa jest zawsze w centrum.

Ikony, które wystawia się w liturgii, to są ikony Bożego Narodzenia ze Świętą Rodziną i Panem Jezusem w centrum, a na czas Wielkanocy – ikonę Anastasis, czyli Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, który wyciąga z otchłani Adama i Ewę, a za nimi pojawiają się inne postacie biblijne. Ikonografia na Wschodzie idzie ewidentnie w stronę liturgii i sacrum. Staje się pomocą w kontemplacji, oknem na to, co niewidzialne. Dlatego przedstawione na nich postacie nie mają naturalnych wymiarów ludzkiego ciała – są na ogół wydłużone, przemienione, przedstawione w minimalistyczny, ascetyczny sposób.

– A jak to wygląda na Zachodzie?

– W sztuce Zachodu jest zupełnie odwrotnie. Idzie się w kierunku katechetycznym – obraz ma przekazywać Objawienie. Stopniowo odchodzi się od sakralno-liturgicznego sposobu przedstawiania postaci i staje się Biblia pauperum (łac. Biblią ubogich), czyli zaczyna się skupiać się na przekazie treści biblijnych, rezygnując z podkreślania obecności.

– Kiedy można dostrzec największy rozwój malarstwa przedstawiającego sceny i postacie biblijne?

– To malarstwo rodzi się w średniowieczu. Ma charakter katechetyczny – chodziło o to, by ludziom, którzy nie znali pisma, jakoś przedstawić historię zbawienia,  jakoś przybliżyć objawienie Boże. Ewidentna eksplozja tego typu przedstawień przypada na renesans, ale potem rozwija się również w baroku.

Ta sztuka przybliża wiele scen biblijnych i potrafi nas tymi scenami zauroczyć. Wystarczy wejść do bazylik rzymskich, a szczególnie do Kaplicy Sykstyńskiej…

– Jak powstały pierwsze ilustrowane Biblie?

– Na początku jest czysty tekst w starożytnych kodeksach. Najpierw pojawiają się inicjały. W średniowieczu powstaje sztuka ozdobnych miniatur ilustrujących Biblie. Z czasem z tych ozdób i inicjałów powstają obrazy. Miniatury zamieniają się coraz większe obrazy.

Ciekawą postacią był Gustave Doré żyjący w XIX w., francuski grafik, malarz, ilustrator. Zilustrował ponad 200 książek, w tym Biblię. W kulturze zachodniej ten rozwój  malarstwa, grafiki z bardzo wyraźnym elementem katechetycznym trwa. Takim współczesnym odpowiednikiem jest komiks, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę.

Nie każdy, zwłaszcza dzieci i młodzież,  może się zagłębić lekturę Pisma Świętego. Ilustracje, zwłaszcza atrakcyjne, to ułatwiają.

Gdy słowo w harmonijny i odpowiedni sposób połączone jest z obrazem, to komiks zachęca do biblijnych treści. Każdy z nas pamięta swoją pierwszą Biblie z rycinami, ona pozostaje bardziej i dłużej w pamięci niż sam tekst.

Dzieci wyraźnie taką Biblię z obrazem (komiksową) preferują. Dzięki temu jest uruchomiona ich wyobraźnia i łatwo zapamiętują opowiadania biblijne.

Biblia Komiks spośród bardzo bogatej treści biblijnej wybiera to, co jest najistotniejsze i najbardziej zrozumiałe dla odbiorcy.

Mistrzostwem komiksu jest to że słowo staje się harmonijną częścią obrazu, słowo i obraz nie są rozdzielone. W jakiś sposób się jednoczą. Pozwala to z jednej strony unaocznić tę historię, z drugiej strony poprzez słowo głębiej w nią wniknąć. Biblia Komiks jest zaproszeniem, wielką pomocą i dobrym startem, by z czasem wejść lekturę całego biblijnego tekstu.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze