fot. PAP/KP PSP

Strażak wracał z nocnego dyżuru. Zauważył dym, uratował sześć osób i psa

Młodszy ogniomistrz Adam Niesłony, oprócz etatu w straży pożarnej w Krapkowicach (woj. opolskie), pracuje również jako ratownik w szpitalu. Po każdym dyżurze wraca do domu tą samą trasą. W czwartkowy poranek jego uwagę zwrócił dymiący się budynek. Dzięki jego czujności i zdecydowanej reakcji udało się uratować sześć osób i psa.

Jak informuje portal tvn24.pl, do pożaru poddasza doszło w czwartkowy poranek w budynku przy ulicy Jagiellonów w Opolu. – Akurat złożyło się tak, że podczas tego powrotu zauważyłem, że z jednego z budynków wydobywa się dym. Nie byłem pewien czy to faktycznie pożar, natomiast zaniepokoiło mnie to i zawróciłem. Okazało się, że rzeczywiście jest to pożar. Od razu powiadomiłem służby, że na tej ulicy pali się budynek, a sam poszedłem do środka sprawdzić, czy są tam osoby, które trzeba ewakuować – relacjonuje młodszy ogniomistrz Adam Niesłony ze straży pożarnej w Krapkowicach.

>>> Ratownik medyczny: ludzie kochają nas i nienawidzą jednocześnie [ROZMOWA]

Na klatce schodowej na poddaszu strażak zauważył starszą kobietę stojącą w dymie. Jak przyznaje, kontakt z seniorką był utrudniony. Kobieta nie do końca wiedziała, co się dzieje i stawiała opór, ale strażakowi udało się wyprowadzić ją na zewnątrz. Wszedłem ponownie do tego budynku i okazało się, że pomocy potrzebowała jeszcze rodzina z trójką dzieci. Mówiłem do nich, że musimy natychmiast wyjść na zewnątrz i że mają mało czasu. Te osoby zaczęły pakować swoje rzeczy, których używają na co dzień. Zadymienie było bardzo silne, a w części budynku było pełne rozgorzenie ognia. Pożar bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Wziąłem najmłodsze dziecko na ręce, matka wzięła pozostałą dwójkę i szybko wyszliśmy z budynku – mówi strażak.

Chwilę później na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy straży pożarnej. Osoby wyprowadzone z budynku otrzymały doraźną pomoc, a w dalszej kolejności przekazano je ratownikom medycznym. Łącznie dziewięć zastępów przez kilka godzin walczyło z ogniem. Kilka pomieszczeń doszczętnie spłonęło. Część konstrukcji trzeba było rozebrać z uwagi na groźbę zawalenia. Wszyscy dziękują strażakowi za tak szybką i skuteczną akcję. „Dzięki niemu żyjemy” – mówią.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze