Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Święci z soli. Pielgrzymim szlakiem w Kopalni Soli w Wieliczce [REPORTAŻ] 

300 kilometrów korytarzy, 2050 komór, co daje 7,5 mln metrów sześciennych pustek. Tyle soli od XIII w. wydobyto na powierzchnię ziemi. W Kopalni Soli w Wieliczce te pustki nie są jedynie ziejącymi pustką pieczarami, ale są w piękny sposób zagospodarowane – pokazują ciężką pracę górników, ale także ich pobożność i nabożeństwo do górniczych patronów. 

6 stycznia 2010 r. został poświęcony przez kard. Stanisława Dziwisza pierwszy podziemny szlak dla grup pielgrzymkowych. Bardzo wiele grup przyjeżdża z Hiszpanii, Włoch, Grecji. Najczęściej są na pielgrzymce w Polsce, odwiedzają sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach i przy tej okazji chcą zobaczyć także kopalnię. 

Kaplica świętego Antoniego 

Specjalnie grupom pielgrzymkowym udostępniana jest kaplica świętego Antoniego, której nie zobaczymy na zwykłym, turystycznym szlaku w kopalni. 

– Kaplica świętego Antoniego jest najstarszą kaplicą i w związku z tym jest dość zniszczona. Wejście do kaplicy sąsiadowało bezpośrednio z szybem, dlatego wpadające do środka wilgotne powietrze sprawiło, że rzeźby zostały zniszczone. Na początku w ołtarzu znajdował się obraz przedstawiający świętego Antoniego, ponieważ to właśnie święty Antoni jest patronem górników kruszcowych. Później artysta zmienił wystrój i w ołtarzu znalazł się krzyż z Panem Jezusem – mówi Mariusz Dela, doświadczony przewodnik i górnik Kopalni Soli w Wieliczce. 

W kaplicy znajduje się także postać króla Kazimierza Wielkiego, dzięki któremu ona powstała i dzięki któremu uzyskano zgodę na to, by mogły się odbywać msze święte. Pierwsza msza święta została tutaj odprawiona w 1698 r. I od tej pory codziennie rano, aż do końca XVIII w., w tej kaplicy odprawiane były msze święte. Zresztą była taka zasada, że każdy górnik – czy tego chciał, czy nie – musiał przyjść na mszę świętą i dopiero po niej wyruszał do pracy. 

Później stworzono kaplicę Świętej Kingi i msze święte przeniesiono właśnie tam. 

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Święta Kinga, patronka górników solnych 

Kaplica Świętej Kingi jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Polsce. Nie przez przypadek. Sama postać świętej Kingi jest mocno związana z Kopalnią. 

Legenda głosi, że polski książę Bolesław poprosił o rękę węgierską królewnę Kingę. Ona dowiedziała się, że w Polsce nie wydobywa się soli kamiennej, więc poprosiła ojca o kilku górników solnych. Chciała, by także w Polsce była wydobywana sól. Bela sprezentował Kindze jeszcze na Węgrzech całą kopalnię. Kinga zdjęła pierścionek zaręczynowy z palca i wrzuciła go do szybu kopalni. 

W pewnym momencie, w drodze z Węgier do Polski, Kinga zwiedzała tereny swego przyszłego księstwa. Było to w okolicach Bochni lub Wieliczki, nakazała się zatrzymać i szybko poleciła kopać we wskazanym przez nią miejscu. Jednak górnicy natrafili na skałę i stwierdzili, że dalej kopać się nie da. Księżna jednak nalegała, by odłupali kawałek skały. Jeden z nich podał Kindze biały kawałek skały, w którym rozpoznała bryłkę soli. Kazała ją rozłupać i ku zdziwieniu wszystkich ze środka zaświecił jej zaręczynowy pierścień, który wcześniej wrzuciła do kopalni. 

Kaplica poświęcona tej świętej jest największą podziemną kaplicą solną na świecie. – Ma 54,5 metrów długości, 17 metrów szerokości, 12 metrów wysokości. Wszystko, co można tam zobaczyć, łącznie ze schodami i posadzką, wykonane zostało z soli. Kaplica powstała w niespełna 70 lat za sprawą trzech ludzi – dwóch braci Markowskich, Tomasza i Józefa, oraz Antoniego Wyrodka – opowiada Mariusz Dela. 

Zawsze o 7:30 w kaplicy sprawowana jest msza święta, na którą może przyjść każdy, kto tylko zechce przyjechać do Wieliczki.  

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Cała kaplica ozdobiona jest rzeźbami i płaskorzeźbami mówiącymi o życiu Chrystusa. Jest szopka betlejemska – jedyna na świecie, której figurki wykonane są z soli – i rzeź niewiniątek. Jest płaskorzeźba przedstawiająca Jezusa nauczającego w świątyni i cud w Kanie Galilejskiej oraz ostatnią wieczerzę. Są także dwie boczne kaplice – Matki Bożej z Dzieciątkiem i Chrystusa zmartwychwstałego.  

– Główny ołtarz, za solnymi balustradami, stworzyło dwóch ludzi. Józef Markowski zrobił go w niespełna trzy lata. Na tym ołtarzu ustawiona jest także wykonana całkowicie z soli monstrancja. Poza tą na świecie istnieją jeszcze tylko dwie monstrancje wykonane całkowicie z soli, ale tylko ta używana jest do celów liturgicznych. Miejsce upiększał jeszcze pan Stanisław Anioł, który także jest samoukiem, a z zawodu technikiem-mechanikiem. W 1990 r. wykonał ołtarz, w którym umieszczony jest relikwiarz z relikwiami świętej Kingi, ambonkę, tron papieski, stalle, w których siedzą księża, a także krzyż papieski. Krzyż papieski zawieźliśmy do Watykanu na 25. rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II. On sam poświęcił ten krzyż na schodach przed bazyliką. Ten oryginalny krzyż stanął tutaj z darem od Jana Pawła II, czyli z opieczętowanym kamieniem z Golgoty. A Jan Paweł II otrzymał replikę krzyża – mówi przewodnik. 

Jan Paweł II jest w kaplicy świętej Kingi „obecny” na dwa sposoby. Pierwszym miejscem są jego relikwie umieszczone w relikwiarzu. A przy wyjściu z kaplicy znajduje się jego pomnik, wykonany z soli. Pomnik powstał po pielgrzymce Jana Paweł II do Polski w 1999 r.  

>>> 101 metrów pod ziemią. Kaplica Świętej Kingi w Wieliczce

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Ocaleni przez świętą Kingę 

Na trasie znajduje się także Komora Spalone, która poświęcona jest największemu pożarowi, jaki wybuchł w Kopalni Soli w Wieliczce. – Było to na przełomie roku 1644/1645. Pożar ten trwał nieprzerwanie przez 8 miesięcy. A jeszcze rok po jego ukończeniu nie można było wejść z pracami górniczymi do kopalni z powodu wielkiego zadymienia. Górnicy, nie mogąc ugasić tego pożaru, udali się z pielgrzymką do grobu świętej Kingi do Starego Sącza i tam prosili świętą o pomoc. Po powrocie z tej pielgrzymki w niespełna tydzień pożar ugaszono i są to fakty historyczne, udokumentowane – mówi Mariusz Dela. 

Po drodze mijamy obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, przy który górnicy często zatrzymują się na „Zdrowaśkę” czy inna prywatna modlitwę. I takich miejsc w kopalni jest kilkaset.  

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Kaplica Świętego Krzyża 

Jest jedną z kaplic nazywanych wędrującymi, ponieważ nie zawsze górnicy mieli czas, żeby rzeźbić postacie świętych w soli, a kiedy zaczynali drążyć komory czy nowe korytarze gdzieś daleko, wówczas chcieli mieć kaplicę obok siebie, żeby nie tracić czasu na przejścia. Dlatego w pierwszej małej komorze, która powstawała podczas prac, próbowali taką kaplicę stworzyć. Wtedy przenosili rzeźby z innych kaplic, które zostały za nimi, do tych, które właśnie powstawały. Z czasem uzupełniali je o kolejne postacie.  

– W XVIII w. w kopalni miał miejsce ogromny wylew wody. Górnicy spanikowali, ponieważ ich zalewało. Nie mieli wówczas do dyspozycji pomp takich, jakie mamy teraz. Większość z nich udała się do kaplic i modlili się całą noc, a reszta budowała tamę, żeby zablokować płynącą wodę. Po dwóch dniach modlitw i pracy wybudowali tamę na wysokość 1 metra i 75 centymetrów i woda samoczynnie w nocy przestała płynąć. Uznali, że jest to zasługa świętej Kingi, za wstawiennictwem której się modlili. Chcąc podziękować Bogu za ocalenie, zbudowali właśnie ten ołtarz wykonany z drewna, w stylu barokowym. Twórca tej rzeźby jest niestety nieznany z imienia i nazwiska – opowiada przewodnik. 

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Rzeźby te są w kopalni już od 400 lat, a nigdy nie musiały być ani konserwowane, ani malowane, ponieważ w kopalni panuje specyficzny mikroklimat. Jest to przestrzeń absolutnie czysta pod względem bakteriologicznym. A jeśli nie ma tutaj bakterii, to drewno nie ma powodu się niszczyć. Ono z czasem twardnieje jak kamień i staje się wieczne. Jeśli na te rzeźby nie zadziałają siły mechaniczne, nie zostaną one zniszczone czy zmiażdżone, to będą tutaj wiecznie. 

– W 1665 r. wojska szwedzkie przybyły do Wieliczki, by zniszczyć kopalnię – by króla Polski odciąć od płynących z niej dochodów. Górnicy stawili zbrojny opór, używając tego, co mieli pod ręką. I Szwedom nie udało się wejść do kopalni – uratowano ją dla króla. W podzięce za to – jak głosi tradycja – hetman Czarniecki ofiarował tę postać Matki Bożej z Dzieciątkiem naszym górnikom i od tamtej pory jest ona z nami – mówi Mariusz Dela. 

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Kopalnia Soli w Wieliczce nie jest więc tylko atrakcją turystyczną, choć niewątpliwie jest i taką, ale także podróżą, w czasie której można dotknąć historii i codzienności górników solnych związanej ze świętymi i wiarą w Boga. Wiele razy doświadczali wsparcia w relacji z Bogiem i dają temu wyraz. 

Na trasie możemy zobaczyć także stworzone sztucznie jeziorko, zalane solanką o pełnym nasyceniu, tak że nawet łyżeczka soli już się w tej wodzie nie rozpuści. W 2008 r. pływał na nim mistrz olimpijski Mateusz Kusznierewicz. Pod ziemią są także sale koncertowe, dawna sala balowa, w której dziś można kupić pamiątki, ale od czasu do czasu jest i dziś używana właśnie w celach balowych. 

Są także trasy śladami legend dla młodszych odwiedzających. Dzieci poznają kopalnię, słuchając legend związanych z tym miejscem, na trasie spotykają skarbnika, z którym się bawią. Jest także trasa dla najmłodszych, która nazywa się Solilandia, i tam dzieci w kopalni spotykają smoka, który tutaj mieszka, odnajdują jego jaja i ogon, który odrzucił. Spotykają na trasie także Soliludka, który ich prowadzi przez kawałek trasy. Jest i trasa górnicza, na której osoba przebrana w specjalny kombinezon może sama w praktyce zobaczyć, na czym polega praca górnika – kilofem wydobyć kawałek bryły solnej, zmierzyć poziom metanu, uciąć kawałek drewna piłą ręczną, załadować solą wóz za pomocą łopaty. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze