Fot. PAP/EPA/OKSANA MANCHUK/BELTA

Sytuacja na granicy. Jak migranci przedostają się nad polską granicę?

Kryzys migracyjny i humanitarny inspirowany przez białoruskie służby się pogłębia. Migranci po raz kolejny próbowali siłą dostać się na terytorium Polski, rzucając w polskich funkcjonariuszy kamieniami. Użyto wobec cudzoziemców armatek wodnych.

Państwowa agencja informacyjna BiełTA i inne media oficjalne informują, że część migrantów, którzy od poniedziałku koczowali na terenie przejścia granicznego w Bruzgach, zbiera swoje rzeczy i wraca do poprzedniego obozowiska. Chodzi o oddalone o ok. 1 km od przejścia granicznego miejsce przy granicy z Polską. Migranci przebywali tam od ubiegłego poniedziałku po tym, gdy marszem w zorganizowanej kolumnie przyszli na granicę.

Zaostrzenie sytuacji

Według strony polskiej w obozowisku w niedzielę przebywało od 2-4 tys. migrantów. W poniedziałek rano, znowu w zorganizowanych grupach, przemieścili się oni bezpośrednio na teren przejścia granicznego w Bruzgach po stronie białoruskiej, gdzie spędzili noc. Państwowa agencja BiełTA opublikowała we wtorek rano zdjęcie migrantów z obozowiska przy przejściu granicznym w Bruzgach, utrzymując, że „zapanowało poruszenie i wiele osób pospiesznie pakuje swoje rzeczy”. Według BiełTA ludzie krzyczeli: „Go Poland!”. Doszło tam do zaostrzenia sytuacji – grupy migrantów zaczęły rzucać w stronę polskich funkcjonariuszy m.in. kamienie i kłody, próbowały niszczyć ogrodzenie. Policja w odpowiedzi użyła armatek wodnych.

Kurdyjski dziennikarz deportowany

Rebin Sirvaj Majid jest 29-letnim dziennikarzem z Kurdystanu. Podobnie jak wielu innych migrantów, przyleciał do Mińska, aby stamtąd przedostać się do Unii Europejskiej. Wedle słów Rebina, wystąpił on o azyl na Białorusi, ale władze deportowały go do Damaszku. Jako powód wystąpienia o azyl w Mińsku Rebin podał niebezpieczeństwa, na jakie są narażeni migranci próbujący przedostać się do Unii Europejskiej. Zrozumiał to dopiero, gdy przyleciał na Białoruś. Skontaktował się z białoruskim Biurem Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, z którego skierowano go do białoruskiej agencji ds. migracji. Tam został natychmiast poinformowany, że zostanie deportowany. Próbował przekazać, że jest dziennikarzem i w Iraku grozi mu śmierć. Kiedy zaczął się wykłócać, został porażony prądem. Nie pozwolono mu się spakować. Białoruskie władze miały przewieźć Rebina na lotnisko i zmusić do wejścia na pokład samolotu lecącego do Damaszku. Cała procedura miała zająć około dwóch godzin.

>>> Ks. Alfred Wierzbicki: z obecnego konfliktu wyjdziemy osłabieni moralnie – pogłębia się polska ksenofobia [KOMENTARZ]

Dziennikarz opowiedział w wywiadzie o powodach emigracji. Jak przekazał, wiele osób zamieszkujących iracki Kurdystan zmaga się z ogromnymi problemami, głównie finansowymi. W przypadku Rebina, pracującego dla opozycyjnej gazety, zagrożenie jest większe. Wielokrotnie dostawał groźby śmierci, był więziony i bity. Powodem miało być ukazywanie prawdy o rządzących Kurdystanem.

Fot. PAP/EPA/OKSANA MANCHUK/BELTA HANDOUT

Jak migranci przedostają się na Białoruś?

Dziennikarz opisał także kulisy swojej podróży na Białoruś. Rebin zdecydował się opuścić swój kraj, gdy dowiedział się o możliwości przedostania się do UE przez Białoruś. Aby dostać się do Miska potrzeba jedynie dużej ilości pieniędzy.

Moja podróż została zrealizowana w ramach „programu turystycznego”. Za pośrednictwem biura podróży złożyłem wniosek o wizę białoruską. Zapłaciłem 4 tys. dolarów. O ile mi wiadomo, ta firma należy do rodziny Baszara al-Assada – teraz tak zarabiają pieniądze – opowiedział Rebin.

fot. EPA/OKSANA MANCHUK/BELTA

Zapytany, skąd migranci biorą tak poważne sumy, dziennikarz wyjaśnił, że zwykle sprzedają wszystko, co mają, aby wyjechać. Dodał, że „większość wolałaby umrzeć w lasach niż wrócić do Iraku”. Podróż Rebina na Białoruś zajęła łącznie sześć dni. Pojechał do Bagdadu, skąd poleciał do Syrii, a z Syrii na Białoruś. 18 października wylądował w Mińsku. Jak stwierdził, uzyskanie wizy krajów Unii Europejskiej przez obywatela Iraku jest praktycznie niemożliwe, dlatego są oni zmuszeni do wybierania nielegalnej ścieżki. Rebin przekazał, że według jego danych takie same wizy jak on otrzymało około 15 tys. osób.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze