Sześć lat wojny w Syrii – arcybiskup apeluje o pokój
Syryjsko-katolicki arcybiskup Mosulu i Kirkuku, Yohanna Petros Mouche, przedstawił przepełniony rezygnacją dotychczasowy bilans sytuacji w Mosulu i na Równinie Niniwy. „Wszyscy wiecie, że wojna jest wojną. Czego innego można oczekiwać od wojny, poza zniszczeniami i śmiercią” – powiedział syryjski hierarcha 4 marca w rozmowie z Radiem Watykańskim.
Dodał, że wprawdzie słyszał o tym, iż trzy rodziny chrześcijańskie powróciły do „wyzwolonej” części Mosulu, ale widział też „całkowicie zdemolowane świątynie”, z których ukradziono wszystko, co można było wynieść: drzwi, okna, krzesła, a nawet marmury.Pytany, czy chrześcijanie, którzy w 2014 r. uciekli przed bojownikami Państwa Islamskiego, mogą powrócić do Mosulu i Równiny Niniwy, abp Mouche odpowiedział: „Przed wyzwoleniem naszych wiosek w Równinie Niniwy ludzie mieli jeszcze silną nadzieję na powrót. Z czasem jednak wielu wyjechało z kraju i poprosiło o azyl gdzie indziej. A kiedy zobaczyliśmy wiele spalonych domów w wyzwolonych wioskach wokół Mosulu, było to dla nas groźnym przesłaniem, bo pokazywało, ile nienawiści mają tam jeszcze ludzie w swoich sercach”.
Według syryjsko-katolickiego arcybiskupa chrześcijanie dawniej żyli w pokoju ze swoimi muzułmańskimi sąsiadami. Ale czy byłoby to możliwe dzisiaj? „Oni nie tylko całkowicie obrabowali nasze domy, ale też je spalili. Dlaczego? Dla nas jest to bardzo wyraźne przesłanie, żebyśmy nie wracali, bo jeśli wrócimy, może się nam powtórzyć to samo – zostaniemy spaleni”, obawia się abp Mouche.
Oczywiście chrześcijanie najchętniej chcieliby, żeby było „po staremu”, stwierdził arcybiskup. Podkreślił, że znane mu są zapewnienia, że chrześcijanie są ważni i potrzebni, aby dawać świadectwo na miejscu. Ale po to, żeby dawać świadectwo, trzeba przynajmniej móc żyć. Natomiast chrześcijanie nadal czują się niepewnie. Wprawdzie wojska rządowe wyparły terrorystów Państwa Islamskiego, ale samo zwycięstwo militarne nie wystarczy, bo Państwo Islamskie to nadal „bardzo silna ideologia”.
Syryjsko-katolicki arcybiskup zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o wsparcie, które umożliwi chrześcijanom powrót w ich strony rodzinne w Iraku. Wielu z nich chciałoby mimo wszystko powrócić, ale jeszcze zwlekają. Chrześcijanie na północy kraju mają nadzieję na „siłę, która zapewni im bezpieczeństwo”. Chcieliby też mieć rodzaj własnej administracji na zamieszkanych przez nich terenach.
„Nie pokładamy wielkich nadziei w centralnym rządzie Iraku i prosimy wspólnotę międzynarodową o wsparcie”, zaapelował syryjski hierarcha katolicki. Podkreślił przy tym, że na skutek utrzymujących się konfliktów, a także ucieczek i wypędzeń, znacznie zmniejszyła się liczba ludności chrześcijańskiej: na przykład spośród około 53 tys. chrześcijan w jego archidiecezji pozostała niespełna połowa. Im dłużej będzie trwała odbudowa, tym bardziej skomplikowane będą powroty rodzin na ich dawne tereny.
Yohanna Petros Mouche jest od 2011 r. arcybiskupem Mosulu. Jego siedziba została tymczasowo przeniesiona do Karakosh, ale terroryści Państwa Islamskiego weszli także i do tego miasta latem 2014 r. W konsekwencji 50 tys. chrześcijan uciekło wraz z biskupem w ciągu jednej nocy do autonomicznego regionu kurdyjskiego.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |