fot. PAP/Leszek Szymański

T. Duszyński: najstarszy szpital lubelski wie, co robi i nie narzeka [ROZMOWA]

Najstarszy szpital lubelski wie, co robi i nie narzeka – zapewnia Tadeusz Duszyński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Bożego w Lublinie, którego historia sięga końca XVII w. Absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w rozmowie z KAI mówi m.in. o historii szpitala, wyzwaniach jakie postawiła przed szpitalem pandemia Covid-19 oraz „autorskim” systemie leczenia. Podkreśla, że w województwie lubelskim współpraca z organami administracji rządowej i samorządowej województwa w zakresie walki z pandemią przebiega dobrze i bez większych problemów, w atmosferze współpracy wolnej od walki politycznych.

Publikujemy tekst rozmowy.

Waldemar Piasecki (KAI): Szpital przez Pana kierowany zdecydowanie wyróżnia się w walce z pandemią koronowirusa. Zacznijmy od przypomnienia historii tej placówki historycznie związanej z Lublinem.

Tadeusz Duszyński: Myślę, że wszystkie szpitale, każdy na swój sposób i możliwości, są mocno zaangażowane w tej nierównej walce. Rzeczywiście jednak od samego początku pandemii włączyliśmy się intensywnie w tę walkę i realizację zadań, z którymi przyszło się zmierzyć. Tę aktywność utrzymujemy do chwili obecnej. Obligował nas do tego fakt posiadania w swojej strukturze organizacyjnej jedynego w województwie Oddziału Chorób Zakaźnych dla Dzieci oraz świadomość historyczna tradycji jaki nasz szpital posiada w tym zakresie.

Zatem przypomnijmy historię placówki.

– Dzisiejszy Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki im. Jana Bożego w Lublinie jest spadkobiercą bardzo bogatej tradycji. Początek tej historii sięga końca XVII wieku, kiedy to starosta lwowski Jan Mniszek ufundował i przekazał zakonowi Karmelitów Trzewiczkowych kościół pw. świętego Eliasza wraz z klasztorem. To właśnie te zabudowania znajdują się do dziś w głównej lokalizacji szpitala przy ulicy Biernackiego 9. W roku 1839 r. przystosowano zabudowania klasztorne do potrzeb Szpitala według projektu Ferdynanda Konopkiewicza. Kościół wraz z klasztorem tworzy zamknięty czworobok, którego bok frontowy zajmuje kościół zwrócony fasadą ku wschodowi a od południa i zachodu przylegają do niego budynki szpitalne. Tak oto szpital który powstał z prywatnych fundacji początkowo był zarządzany przez ojców bonifratrów, którzy nadali mu nazwę Szpital Jana Bożego, a w roku 1870 r. sprowadzone zostają do szpitala siostry szarytki. Ich miejsce następnie zajmują siostry elżbietanki z Rosyjskiego Czerwonego Krzyża.

Od 1928 r. na mocy dekretu Naczelnika Państwa z 4 lutego 1919, szpital stał się instytucją miejską. Po wojnie od 1945-1950 był szpitalem samorządowym. W 1950 został przekształcony na Państwowy Szpital Kliniczny nr. 2. W roku 1965 został ponownie przekształcony w szpital miejski, by w roku 1975 r. zmienić status na Wojewódzki Szpital Zespolony. Od 2001 r. szpital jest jednostką samorządu województwa lubelskiego, a w 2014 na mocy uchwały Sejmiku Województwa Lubelskiego Szpital przyłączył w swe struktury Okręgowy Szpital Kolejowy w Lublinie.

Odrębną i równie bogatą historię ma lokalizacja części naszych oddziałów na ulicy Lubartowskiej 81. Dziś funkcjonuje tutaj doskonałe i powszechnie cenione przez pacjentki centrum koordynowanej i kompleksowej opieki nad kobietą w ciąży, tj. oddział ginekologiczny, Oddział położniczy i oddział neonatologiczny wraz z całym zespołem poradni specjalistycznych. To miejsce funkcjonuje od roku 1886 r., wtedy to z funduszów miejscowego społeczeństwa żydowskiego został założony szpital zwany przez Żydów „Hecdysz” (przytułek dla biednych chorych). Szpital funkcjonował jako szpital żydowski do 1942 roku, kiedy to został poddany bestialskiej eksterminacji. Po wojnie do 1964 r. działał jako Szpital Ginekologiczno- Położniczy najpierw w strukturze PSK-1 a następnie, od 1964 i do dziś, funkcjonuje w strukturze naszego szpitala.

To tylko historia w pigułce, ale jak widać bogata i burzliwa. Można śmiało powiedzieć że nasz szpital jest najstarszym szpitalem w Lublinie. Z tego szpitala wyszły najznamienitsze kadry lekarskie i pielęgniarskie. To dzisiejszy szefowie klinik, dyrektorzy szpitali i rektorzy lubelskiej uczelni medycznej. Ta historia i tradycja zobowiązuje.

Nie jest Pan lekarzem medycyny. Studia kończył Pan na KUL. Kiedy i w jakim trybie objął Pan kierownictwo szpitala? Jakie kwalifikacje i doświadczenie o tym decydowały?

– Nie jestem lekarzem. Jestem managerem ochrony zdrowia. Ze służbą zdrowia jestem związany w taki czy w inny sposób prawie całe moje życie zawodowe. Po studiach humanistycznych na KUL, ukończyłem także podyplomowe studia z ekonomiki zdrowia na Uniwersytecie Warszawskim (UW) oraz trzyletnie studia podyplomowe na kierunku zarządzanie zdrowiem publicznym w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Po studiach i krótkiej pracy na uczelni już w roku 1990 zacząłem mój romans z ochroną zdrowia. Najpierw jako dyrektor administracyjno-ekonomiczny w Szpitalu Neuro-Psychiatrycznym, a następnie zastępca dyrektora Wydziału Zdrowia w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie. To była wielka przygoda i wyzwanie, bo współuczestniczyłem w tworzeniu nowego systemu organizacji ochrony zdrowia w wolnej Polsce. To między innymi w ramach naszych zajęć na UW prowadziliśmy długie merytoryczne rozmowy z wykładowcami, a faktycznie współtwórcami reformy zdrowia i nowej Ustawy o Świadczeniach Opieki Zdrowotnej. Tu powstawał nowy kształt modelu służby zdrowia i w tym miałem możliwość czynnie uczestniczyć.

Po kilku latach pracy w publicznym sektorze zdrowia, próbowałem z powodzeniem swoich sił w sektorze prywatnym. Na początku tej drogi zarządzałem jednym z większych w Polsce zakładem produkującym odczynniki do diagnostyki laboratoryjnej a następnie przez blisko 10 lat byłem prezesem Lubelskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa, przechodząc cały proces restrukturyzacji i przekształcenia firmy od firmy państwowej, przez spółkę skarbu państwa aż do prywatyzacji z polsko-amerykańskim konsorcjum inwestorskim. Następnie zarządzałem jeszcze w dwóch firmach zajmujących się sprzedażą sprzętu medycznego i usługami na rzecz sektora zdrowia a także pełniłem funkcję dyrektora ds. rozwoju w firmie z obszaru diagnostyki obrazowej. Od 1991 roku, nieprzerwanie jestem aktywnym członkiem Stowarzyszenia Menedżerów Ochrony Zdrowia.

Pracując w tych firmach miałem cały czas kontakt z realiami pracy w szpitalu i cały czas ciągnęło mnie by powrócić do zarządzania szpitalem. Taka okazja nadarzyła się ponad dwa lata temu, kiedy ogłoszono konkurs na dyrektora Wojewódzkiego Szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. Stanąłem do tego konkursu i wygrałem go. Wtedy jeszcze nie spodziewałem się, że przyjdzie mi się zmierzyć niemal od początku mojego nowego etapu pracy zawodowej z tak trudnym wyzwaniem jakim jest pandemia koronawirusowa.

Co zmieniło się od tego czasu w organizacji i infrastrukturze placówki?

– Początek mojej pracy po objęciu szpitala nie był łatwy. Szpital objąłem z blisko 20- milionowym ujemnym wynikiem za poprzedni rok. Jednocześnie był to początek funkcjonowania szpitala po przekształceniach. Do szpitala został inkorporowany były Szpital Kolejowy i tak oto Jan Boży stał się kompleksem praktycznie trzech szpitali funkcjonujących w trzech różnych lokalizacjach Lublina.

Jest to duże wyzwanie zarówno logistyczne jaki i organizacyjne. Rozpocząłem działania naprawcze i koncepcyjne zmierzające do poprawy wyniku finansowego, poprawy bazy lokalowej i wyposażenia szpitala. Stworzyłem z moim zespołem długookresowy program który ma na celu stworzyć nowoczesną i właściwie sprofilowaną placówkę specjalizującą się zwłaszcza w kompleksowym leczeniu chorób układu oddechowego, chorób zakaźnych zarówno dorosłych jak i dzieci oraz kompleksowego leczenie „senioralnego” tj. geriatrii, opieki paliatywnej i zakładu opiekuńczo leczniczego. Tutaj upatruję naszej wyjątkowej pozycji na rynku usług medycznych, gdyż wymienione obszary są nie dość że deficytowe w skali województwa to dodatkowo stanowią niewątpliwie coraz większe wyzwanie cywilizacyjne naszych czasów. W tym obszarze na mapie potrzeb zdrowotnych mamy wciąż duże białe plamy.

fot. PAP/Andrzej Lange

Oczywiście to sprofilowanie ma być cechą wyróżniającą nas na rynku co nie znaczy że nie zamierzamy dalej intensywnie rozwijać wszystkie inne nasze specjalności medyczne jak chociażby chirurgia, urologia czy ortopedia. Mamy także aspiracje bycia liderem w dziedzinie kompleksowej koordynowanej opiece nad kobietą w ciąży w oparciu o historycznie najstarszą w Lublinie tradycję ośrodka w zakresie leczenia ginekologii, położnictwa i neonatologii.

Już w pierwszym roku od objęcia szpitala udało się poprawić wynik finansowy o 10 mln zł, a także dokończyć i kontynuować inwestycje rozpoczęte w ramach funduszy europejskich. I tak oto oddaliśmy do użytku nowy oddział internistyczny oraz oddział intensywnej terapii. Ukończono budowę nowej apteki z produkcją cytostatyków i żywienia pozajelitowego. Zmodernizowaliśmy bazę Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej i Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) a także oddaliśmy do użytku zmodernizowany oddział położniczy. To tylko niektóre działania. Niestety ambitną i dynamiczną realizację innych dużych projektów brutalnie przyhamowała pandemia koronawirusa. Z drugiej jednak strony to wyzwanie daje nam także pewne szanse na przyszłość i jednocześnie jak w soczewce pokazało słuszność założenia koncepcji rozwoju szpitala, zwłaszcza w zakresie chorób układu oddechowego oraz chorób zakaźnych.

Jakie wyzwania postawiła przed szpitalem pandemia? Jak z nimi radziliście sobie?

– Pandemia zaskoczyła nas wszystkich i to nie tylko w Polsce czy w Lublinie. Nikt tak naprawdę nie był przygotowany na to zdarzenie i praktycznie brak było gotowych procedur postępowania na taką okoliczność. Wszystko rodziło się dynamicznie, często intuicyjnie i spontanicznie.

Szpital im. Jana Bożego od samego początku pandemii został rzucony w główny nurt działania, chociażby ze względu na fakt naszego oddziału chorób zakaźnych dla dzieci. Pandemia wirusem SARS CoV-2 postawiła przed szpitalem bardzo duże wyzwanie. Musieliśmy w dosłownie ciągu kilku dni przemodelować nasz oddział organizacyjnie zarówno w sferze organizacji pracy jak i adaptacji sal chorych, tak aby zmaksymalizować zarówno bezpieczeństwo personelu jak i zapewnić optymalne standardy terapeutyczne dla chorych dzieci. Równolegle przeorientowaliśmy pracę Izby Przyjęć i innych oddziałów szpitalnych tak aby minimalizować i kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa Covid-19 do wewnątrz szpitala by w miarę normalnie w dalszym ciągu leczyć chorych z innymi schorzeniami. Tak było podczas pierwszej fali. Dzięki szerokim działaniom prewencyjnym i chyba dużemu szczęściu ten etap przeszliśmy całkiem znośnie bez wewnętrznych ognisk zakaźnych.

>>> Kapelan szpitalny i poeta: z pandemii wszyscy wyjdziemy zranieni [ROZMOWA]

To był duży nasz sukces, ale wiedzieliśmy, że to prawdopodobnie nie koniec i dlatego zaczęliśmy budować nowy model funkcjonalny szpitala lepiej przygotowany na następne „fale uderzeniowe” pandemii. Zmodernizowaliśmy poprzez szybkie działania remontowe praktycznie wszystkie oddziały, tworząc tzw. śluzy bezpieczeństwa. Wyposażyliśmy szpital w szereg urządzeń do dekontaminacji i dezynfekcji zarówno sal chorych, ciągów komunikacyjnych jak i dla personelu. Wydzieliliśmy obszar jednego z oddziałów na strefę buforową. Tutaj przebywali wszyscy pacjenci w oczekiwaniu na wynik wymazów na obecność koronawirusa. Pacjenci z wynikami negatywnymi dopiero potem przechodzili na właściwy oddział. To wymagało od nas wyposażenia laboratorium mikrobiologicznego w nowoczesną aparaturę do testów PCR i inne działania logistyczne jak choćby wzmocnienie o środki transportu chorych, transport wymazów itp.

Kluczowym naszym projektem było zarejestrowanie i zorganizowanie praktycznie od zera oddziału obserwacyjno-zakaźnego dla dorosłych. Wprawdzie jesteśmy szpitalem wielodyscyplinarnym ale w strukturze szpitala nie było takiego oddziału, chociaż mieliśmy w tym zakresie najdłuższą tradycję w Lublinie, bo w ramach szpitala od 1955 roku do roku 2009 funkcjonowała Klinika Zakaźna przeniesiona w 2009 do Szpitala Klinicznego Nr. 1, którą obecnie kieruje prof. Krzysztof Tomasiewicz. Wyzwaniem było pozyskanie środków na przystosowanie pomieszczeń do wymagań pandemicznych, pozyskanie środków na doposażenie w specjalistyczny sprzęt i środki ochrony indywidualnej no i najważniejsze pozyskanie personelu lekarskiego, pielęgniarskiego i pomocniczego do pracy z pacjentem zakażonym wirusem SARS CoV-2.

W iście ekspresowym tempie około dwóch miesięcy zorganizowaliśmy od podstaw oddział zakaźny z pełną nowoczesną infrastrukturą (izba przyjęć, podział stref, każda sala chorych z własnym węzłem sanitarnym i każde łóżko z dostępem do tlenu itp.), wyposażeniem sprzętowym i profesjonalną kadrą. Doposażyliśmy także laboratorium mikrobiologiczne w odpowiednio sprzęt i testy do wykonywania badań PCR, a także punkty pobierania materiału biologicznego.

Ordynatorem udziału został dr. n. med Sławomir Kiciak, adiunkt Kliniki Zakaźnej i wieloletni zastępca prof. Tomasiewicza. Oddział został reaktywowany w tym samym miejscu gdzie kilka lat wcześniej funkcjonowała Klinika Zakaźna. Tak oto obróciliśmy koło historii.

Ilu pacjentów covidowych znajduje się pod Waszą opieką medyczną? Ile macie oddziałów? Ile łóżek? Ile respiratorów?

– Na początku „działalności pandemicznej” szpital dysponował tylko 30 łóżkami dla najmłodszych, następnie jak już wcześniej wspomniałem, utworzyliśmy oddział zakaźny dla dorosłych pacjentów z Covid-19 w liczbie łóżek 30. Niestety rozwój pandemii wymusił tworzenie kolejnych łóżek. W związku z tym przekształciliśmy jeden z dwóch naszych oddziałów pulmonologicznych w oddział obserwacyjno-zakaźny dysponujący dodatkowymi 60 łóżkami. Zostaliśmy wyznaczeni również do przyjmowania pacjentów z Covidem wymagających dializy. Ze względu na trudności logistyczne (dwie różne lokalizacje), dokonaliśmy pewnych dyslokacji w ramach oddziałów tak aby ostatecznie powiększyć nasz nowy oddział zakaźny i stworzyć tutaj bazę dysponującą 65 łóżkami dla dorosłych. W skład oddziału wchodzą również sale OIT aktualnie są to 4 łóżka respiratorowe z możliwością powiększenia do osiem łóżek. Na salach OIT pracuje zarówno lekarski i pielęgniarski, specjalistyczny personel anestezjologiczny. Ponadto w naszej lokalizacji na ul. Herberta 21, uruchomiliśmy sześć łóżek respiratorowych na oddziale intensywnej terapii, dedykowanych dla pacjentów postcovidowych w ciężkim stanie. Do dzisiaj leczyliśmy w naszych oddziałach covidowych łącznie około półtora tysiąca chorych.

>>> Poznań: szpital tymczasowy opuściła 101-latka, która wygrała z COVID-19

Jak liczna jest kadra zaangażowana bezpośrednio w walkę z koronawirusem?

– Trudno precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. Bo kadrę zaangażowaną w procesie leczenia stanowią nie tylko lekarze i pielęgniarki czy personel pomocniczy na oddziałach covidowych, ale także diagności, technicy radiologii, sanitariusze, kierowcy przewożący pacjentów, laboratorium mikrobiologiczne wykonujące testy, izby przyjęć, punkty wymazowe i jeszcze wiele innych osób wspomagających. Jest to bez wątpienia kilkadziesiąt osób.

Czy macie jakiś „autorski” system leczenia? Jakimi preparatami?

– Specyfiką naszego leczenia jest indywidualne podejście do pacjenta. Terapia dobierana jest po uzyskaniu niezbędnych informacji o pacjencie poprzez dobrze zebrany wywiad lekarski, badanie fizykalne i badania diagnostyczne (laboratoryjne i obrazowe). Do dyspozycji mamy wszystkie dostępne (rekomendowane) terapie lekowe. Dysponujemy także sprzętem do prowadzenia wysokoprzepływowej nieinwazyjnej terapii tlenowej, zarówno NIV jak i HFNO. Uzyskujemy w tym obszarze bardzo dobre rezultaty terapeutyczne. Jednak największym naszym atutem, lub jak kto woli pomysłem na skuteczność leczenia i dobre rezultaty terapeutyczne jest dobór naszej ekipy lekarskiej. Stworzyliśmy od początku w pełni świadomie i konsekwentnie, interdyscyplinarną kadrę lekarską. Nasz zespół to lekarze specjaliści chorób zakaźnych, pulmonolodzy, interniści i anestezjolodzy. Według tego samego klucza staramy się również dobierać kadrę pielęgniarską.

Cały czas i komplementarnie zespół ten sprawuje najwyższej jakości opiekę nad pacjentem z Covid-19. Ten szeroki zakres specjalności jest koherentny do aktualnie rozpoznawanych i występujących najczęściej objawów koronawirusa u pacjentów.

Czy współpracujecie z jakimiś ośrodkami naukowymi?

– Najściślej współpracujemy z Uniwersytetem Medycznym w Lublinie a w szczególności z Klinika Chorób Zakaźnych, Kliniką Anestezjologii i Intensywnej Terapii jak również z Kliniką Neurologii. Z tą ostatnia prowadzimy badania kliniczne dotyczące skuteczności amantadyny u pacjentów z Covid-19.

Czy na tej walce nie cierpią inne oddziały o stałym charakterze specjalistycznym? Wiele szpitali polskich ogranicza czy wręcz zawiesza leczenie chorych „niecovidowych”. Jak to jest u Was?

– Jest to dość duży problem dla większości polskich szpitali. Także i dla nas. Balansowanie w zakresie walki z Covid i jednocześnie leczenie wszystkich innych pacjentów potrzebujących opieki medycznej w zakresie innych chorób jest dużym wyzwaniem. Potrzeba zbudować, przemyślany i skuteczny model, który pozwoli na bezpieczne i możliwie pełne udzielanie wszystkich świadczeń równolegle, także w warunkach pandemii. Ograniczenia w leczeniu chorych nie-covidowych wynikają z kilku powodów. To nie tylko decyzje organów państwowych o takim czasowym ograniczeniu, wynikające zwłaszcza z potrzeb pozyskania kadry do leczenia Covid, to także czasowe zatrzymanie normalnej pracy oddziałów specjalistycznych w wyniku wewnętrznych ognisk Covid na tych oddziałach, ale także z powodu mniejszej ilości pacjentów, którzy z obawy zakażenia obawiają się poddać hospitalizacji.

fot. PAP/Leszek Szymański

W naszym szpitalu oprócz czasowych przerw ze względu na wystąpienie ognisk zakażeń na niektórych oddziałach, praktycznie cały czas udzielaliśmy normalnych świadczeń we wszystkich oddziałach specjalistycznych. Było to możliwe ze względu na lokalizacyjne wyodrębnienie leczenia osób z Covid-19 poza obręb głównego obiektu, w którym funkcjonują inne oddziały szpitalne. Inna sprawa, że poza wzrostem pacjentów na izbie przyjęć, na pozostałe odziały nie było nadmiernego przypływu pacjentów.

Jak przebiega akcja wyszczepiania w Pańskiej placówce? Ile szczepień wykonano i jakimi produktami szczepiennymi?

– Akcja szczepień przebiega u nas dobrze i bez większych zakłóceń, jeśli nie liczyć oczywiście powszechnie znanych problemów w całej Unii Europejskiej z przejściowymi brakami w ilości i terminowości dostaw zamawianych szczepionek od producentów. Szczepimy wszystkimi dostępnymi w Polsce preparatami tj. Pfizerem, Moderną, Astra-Zenecą oraz Johnson & Johnson. Jednak zdecydowanie najwięcej wszczepiliśmy szczepionką Pfizera.

Jako szpital węzłowy szczepimy zarówno personel medyczny jak i całą grupę populacyjną, od początku wdrożenie tego działania w Polsce. Ze względu na duże zaangażowanie, zwłaszcza kadry medycznej przy leczeniu w naszym szpitalu pacjentów z Covid, w zakresie szczepień mogliśmy (przynajmniej do tej pory) zaangażować się na średnim poziomie, tworząc jeden punk szczepień i zespół szczepień wyjazdowych zwłaszcza do Domów Opieki Społecznej. Mimo to do tej pory wszczepiliśmy ponad osiem tysięcy osób. Ponadto wydaje się, mamy dość dobrą opinię „na mieście” jako punktu z szybką i miłą obsługą i bez dużych kolejek. To efekt dobrej organizacji pracy naszego punktu szczepień. Obecnie sukcesywnie zwiększamy ilość szczepień i będziemy elastycznie reagować na potrzeby w tym zakresie, uwzględniając fakt istotnego obecnie wzrostu nowych podmiotów na rynku w ramach powszechnego programu szczepień.

W wielu województwach współpraca organów samorządowych i administracyjnych z placówkami medycznymi przebiega różnie, bywa – konfliktowo? Jak w przypadku Pańskiej placówki? Jak generalnie sytuacja wygląda w Lubelskiem?

– Mogę odpowiedzieć w tym miejscu szczerze, nie bacząc na jakąkolwiek poprawność polityczną, że w naszym województwie współpraca z organami administracji rządowej i samorządowej województwa w zakresie walki z pandemią przebiega dobrze i bez większych problemów. W atmosferze współpracy wolnej od walki politycznych. Myślę, że wyrażam opinię zdecydowanej większości dyrektorów szpitali. Organ właścicielski naszego szpitala, którym jest Marszałek Województwa, od początku mocno włączył się w walkę z pandemią i to w bardzo konkretny sposób, przeznaczając spore środki finansowe jako pomoc dla szpitali. To był dla nas istotny zastrzyk by móc szybciej organizować bazę szpitalną do walki z pandemią.

Ponadto otrzymaliśmy stąd istotne ilości środków ochrony osobistej dla personelu.

Jak i całym kraju, na pierwszej linii odpowiedzialności za organizację działań w walce z pandemią stoi wojewoda. Nasz zaangażował się w te zadania można rzec ponadstandardowo. Bardzo profesjonalnie, skutecznie i w pełnej współpracy z dyrektorami szpitali i NFZ zarządzał procesem tworzenia bazy łóżkowej dla pacjentów Covid, i funkcjonowania całej logistyki infrastrukturalnej z tym powiązanej. Decyzje dla poszczególnych szpitali zawsze były wcześniej z nimi uzgadniane, niejednokrotnie weryfikowane czy modyfikowane. Wojewoda organizował częste, w zależności od aktualnej sytuacji, wspólne wideokonferencje z dyrektorami szpitali i ich organami właścicielskimi, gdzie w formie dyskusji i analiz sytuacyjnych wypracowywano założenia dalszych wspólnych działań i decyzji.

>>> Arch. katowicka: księża w ramach jałmużny postnej zebrali 240 tys. zł na szpital w Mikołowie

Nie bez znaczenia jest również pomoc finansowa, oraz sprzęt medyczny które to za pośrednictwem władz wojewódzkich otrzymywały szpitale. Reasumując ten wątek, współpraca z organami administracyjnymi w naszym województwie była bardzo rzeczowa i rozsądna a co najważniejsze była to współpraca o charakterze merytorycznym i partnerskim, co pozwalało minimalizować czy wręcz unikać konfliktów. Dzięki temu udało się uniknąć chaosu w tej trudnej rzeczywistości pandemicznej a można było skupić się na konkretnym działaniu dla dobra pacjenta.

Podobno zamierza Pan podjąć niebawem rozmowy na temat współpracy z bardzo znanym szpitalem z kraju Zachodu?

– Mogę jedynie potwierdzić, że prowadzone są bardzo wstępne rozmowy sondażowe. Czas pokaże, co z nich wyniknie.

W Lublinie mówi się, że u św. Jana Bożego wiedzą, co robią i nie narzekają. Potwierdza Pan?

– W życiu są tylko dwie strategie, kiedy mówią ci „skacz”. Albo pytasz „po co?”, albo „jak wysoko?”. Staramy się dosięgać wyzwań, a nie ich unikać. Nie jesteśmy od ocenienia samych siebie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze