Tajemnica powołania jest zbyt delikatna, by snuć o kimś domysły [FELIETON]
Zrzuciła habit. Nie wytrzymała panującej hipokryzji/ kaprysów przełożonej/ tu wstaw dowolny inny uderzający clickbait. A może na modlitwie usłyszała głos Boga, że to nie jest jej droga? Byłe siostry zakonne czy klerycy, którzy w trakcie formacji odeszli z zakonu czy seminarium, bywają bombardowani podejrzeniami i dotknięci „kościelnym ostracyzmem”.
W Dniu Życia Konsekrowanego moje myśli są zarówno przy siostrach zakonnych, ojcach oraz braciach, którzy wybrali życie konsekrowane, ale również przy znajomych, których poznałam poprzez tę drogę, a którą oni dziś już nie idą.
Skandal odejścia?
Media lubią krzyczące nagłówki o osobach, które już nie są w zakonie czy w semianrium: „Uciekł z seminarium. Dziś zdradza, co się tam działo”, „Zrzuciła habit. Nie wytrzymała panującej hipokryzji/ kaprysów przełożonej/ tu wstaw dowolny inny uderzający clickbait”. Widoczna jest tendencja do robienia sensacji z odejść z formacji, czyli z kwestii bardzo wrażliwej i indywidualnej. A przecież proces rozeznawania powołania może wiązać się ze szczerym odczytaniem prowadzenia Bożego, a opuszczenie murów seminaryjnych czy klasztornych może być naturalnym procesem formacji.
Oczywiście, zdarzają się w tych środowiskach nadużycia, nie każda formacja duchowa wygląda tak jak powinna. Bywa też problem kwestii nieprzepracowanych przez kandydata do święceń czy ślubów, wiele się słyszy o podwójnym życiu seminarzystów – ile z tego to prawda? A o tych, którzy w uczciwości rozeznają, że ich drogą do nieba jest inna ścieżka, np. rodzinna, jakoś niewiele się słyszy.
Czas poszukiwań
Seminarium trwa, według dokumentu Ratio studiorum, siedem lat, a formacja zakonna do ślubów wieczystych – w zależności od zgromadzenia – trwa około osiem lat. Jest to czas poszukiwań siebie, swojej relacji z Bogiem, swojej drogi życiowej. I przed podjęciem ostatecznej decyzji (profesja wieczysta, święcenia diakonatu) zupełnie normalna powinna być opcja rezygnacji. O ile mogą rozumieć to rozeznający oraz ich formatorzy, a także bliscy tych osób, którzy im ufają i znają trudną perspektywę podejmowania decyzji, o tyle w Kościele globalnie wciąż mamy ten temat do przepracowania.
Byłe siostry zakonne czy byli klerycy bywają bombardowani podejrzeniami związanymi z ich rezygnacją, dotyka ich ostracyzm społeczny. Często słyszy się bezrefleksyjne: „Pewnie jakaś dziewczyna go wyciągnęła!”, „Od razu wiedziałam, że ta to nie wytrzyma całe życie!” – co ukazuje głębokie niezrozumienie procesu rozeznawania powołania. Seminarium nie jest sprawdzianem, a jego skończenie nie jest „wygraną”. Inne drogi mogą tak samo doprowadzić do zbawienia.
Wszystko nowe
Najgorzej, gdy kleryk miał już sutannę. Trudno może być mu odejść, trudno potem budować relacje damsko-męskie, bo jeszcze – idąc z kimś za rękę – spotka kogoś, kto myśli o nim nadal jak o przyszłym księdzu. A siostra, która już nie ma habitu? Wszelakie duże zmiany są wymagające i przeważnie trudne. Niełatwo budować nową rzeczywistość – już nie w zamkniętym klasztorze, już nie w rytmie dnia wyuczonym od miesięcy czy lat, już nie w tej konkretnej wspólnocie, która może i stała się jak rodzina. Zadawanie ciągłych pytań albo – co gorsze – snucie za plecami rozmyślań, może być jeszcze bardziej obciążające.
>>> Hiszpania: 3 tys. osób na Krajowym Kongresie Powołań
A co, jeśli ktoś nie zrezygnuje z formacji ze względu na presję rodziny, wspólnoty czy otoczenia? Dramat rozstrzygnięcia, że to nie była ta droga może po latach być nieopisywalnie bolesny – zarówno dla siostry, zakonnika, księdza jak i dla osób, które ich tożsamość traktowały jako trwałą.
Nie wspominając o tych wszystkich, którzy nigdy nie odważyli się na rozpoczęcie formacji ze względu na lęk – „ale co ludzie pomyślą, gdy odejdę?”. I choć czynników jest zawsze wiele, powinniśmy się chrześcijańsko uwrażliwiać.
2 lutego szczególnie pamiętam o bliskich mi siostrach zakonnych, napotkanych braciach i ojcach zakonnych. Ale i o tych, którzy też kiedyś marzyli o obchodzeniu tego dnia jako „swojego”, ale ich życie potoczyło się inaczej. Modlę się nie tylko o prowadzenie Ducha w ich losach, ale i o wrażliwość wspólnoty Kościoła, która przyjmie w nowej roli.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |