fot. PAP/Michał Meissner

Tak potrzeba dziś solidarności! [FELIETON] 

Powodzi w Poznaniu nie ma. Ale mimo to poznaniacy bardzo ochoczo i ofiarnie ruszyli na pomoc mieszkańcom południowo-zachodniej Polski. Ten kataklizm w wielu z nas odkrył pokłady dobra – także takiego wolontariackiego. 

Wydarzenia, które moglibyśmy określić jako graniczne wyzwalają w nas często nieoczekiwane pokłady wrażliwości społecznej. Tak było cztery lata temu, gdy zaczęła się pandemia covida. Wolontariat na każdym poziomie – od tego sąsiedzkiego zaczynając – był wówczas bardzo powszechny. Ludzie sobie pomagali – bez patrzenia na to, co ich na co dzień różni. Tak samo było dwa lata temu, gdy wybuchła pełnoskalowa wojna w Ukrainie. Poruszenie wśród Polaków było ogromne. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia i dzisiaj – gdy południowo-zachodnia część Polski mierzy się z powodzią i jej skutkami. Znów przypomnieliśmy sobie, jak ważnym słowem jest solidarność. I że wolontariat naprawdę jest dla każdego. Znów pokazaliśmy, że gdy jest potrzeba – potrafimy wykazać się ogromną wrażliwością społeczną. 

>>> Franciszkanin z Kłodzka: tragedia nie zabiła dobroci i wspólnoty [ROZMOWA]

Piątek na targach 

W miniony piątek przez kilka godzin byłem na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. W tym miejscu Caritas koordynuje poznańską zbiórkę darów dla powodzian z Dolnego Śląska. W działania angażują się tam nie tylko wolontariusze samej Caritas, ale i innych organizacji, stowarzyszeń itd. Także członkowie Drużyny CREO, której jestem członkiem – kilkoro z nas również trochę pomogło w tym miejscu. Wielu było też (i zapewne jest nadal) harcerzy, którzy pomagają. Nie chodzi mi jednak o to, by się chwalić, ale by opowiedzieć o tym, co się dzieje. A dzieje się dużo dobra. Przede wszystkim – jestem mocno poruszony hojnością i ofiarnością poznaniaków. I nie tylko ich – bo przecież z powodzianami dzielą się ludzie z całej Polski. Byłem na terenie MTP w godzinach, w których można było przynosić dary. I właściwie wciąż ktoś się pojawiał. Co chwilę podjeżdżał kolejny samochód, którego bagażnik nieraz po brzegi wypełniony był darami. Nie brakowało też pieszych, którzy przynosili całe torby pełne jedzenia, chemii gospodarczej itd. My zajmowaliśmy się segregacją i pakowaniem tych darów. Mi akurat przypadła sekcja, którą roboczo nazwałem „woda” – bo właśnie wodą się zajmowaliśmy. Z kilkoma harcerzami pakowaliśmy wodę, najczęściej w sześciopakach, na palety – a gotowe palety streczowaliśmy. O tym, jak wiele darów przynosili, i nadal przynoszą, poznaniacy najlepiej niech świadczy fakt, że samych palet z wodą w ciągu tych kilku godzin przygotowaliśmy z dziesięć. Najpierw była „góra wody”. Gdy ją ogarnęliśmy… zaczęły przyjeżdżać kolejne dostawy z wodą. Bo ludzie wciąż ją przywozili, czasem w ilościach naprawdę hurtowych. I dobrze – darów nigdy za wiele! A tuż obok wielka segregacja i pakowanie do kartonów pozostałych darów. Pakowanie trwało do późna. I takiej pracy wciąż nie brakuje. 

fot. PAP/Maciej Kulczyński

Teraz 

Wolontariat to z jednej strony działanie długoterminowe. Można angażować się w akcje i projekty, które trwają i wciąż się dzieją. Ale wolontariat to też odpowiadanie na potrzeby chwili, działanie akcyjne. I właśnie w przypadku wydarzeń takich jak powódź – i konieczności ogarniania choćby zbiórek dla powodzian – widać, jak wiele chęci i zapału do pomocy tkwi w ludziach. W tych, którzy przynoszą to, czym się chcą podzielić – wodę, jedzenie, chemię, łopaty itd. Ale przede wszystkim w tych, którzy postanawiają nawet zmienić swoje plany i chcą podzielić się czasem i pracą. Wolontariuszy, którzy przychodzą pomagać na MTP, i w wielu innych miejscach zbiórek w całej Polsce, dzieli pewnie wiele. Mają różne poglądy, podejście do życia, jedni są samotni, inni żyją w rodzinach. Jedni wierzą, inni nie, jedni głosują na tę partię, inni na tę drugą. I to wszystko jest nieważne, gdy trzeba pomóc. Wtedy uruchamia się solidarność – i tej solidarności mocno mogłem doświadczyć na targach. Wielu z nas nieraz zadaje sobie pytanie o to, jak zostać wolontariuszem, kiedy nim zostać, gdzie. Takie momenty jak powódź dają jasna odpowiedź – teraz. Potrzeba działania ochotników w Poznaniu przy zbiórkach (i w innych miejscach w Polsce), ale i na miejscu – przy porządkowaniu zalanych terenów itp. – będzie teraz bardzo duża. Śledźcie strony i media społecznościowe organizacji pomocowych – a na pewno znajdziecie informacje o tym, jak, gdzie i kiedy można pomóc. 

fot. PAP/Sławek Pabian

Zaangażuj się 

Jest coś pięknego w solidarności – w czasach pandemii, po wybuchu wojny, przy okazji powodzi. To wydarzenia dla wielu trudne i traumatyczne. Ale dające nadzieję – pokazują bowiem, jak wiele w ludziach jest dobra. Warto z tych zrywów skorzystać – i zaangażować się potem gdzieś „na stałe”. Bo pomoc wolontariuszy potrzebna jest nie tylko wtedy, gdy dzieje się coś „dużego” – ale też na co dzień. Może codziennością nie jest organizowanie wielkich zbiórek rzeczowych – ale jest równie wiele innych działań wolontariackich, w które warto się zaangażować. Już kiedyś pisałem, że oferta organizacji i instytucji działających choćby w Poznaniu jest bardzo szeroka – każdy więc znajdzie coś dla siebie. Jeśli chcemy działać – to jest to naprawdę możliwe. Może ten powodziowy impuls przyciągnie kogoś do wolontariatu na dłużej? Byłoby fajnie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze