Talent jest darem danym od Boga i możemy go przyjąć lub odrzucić – wspólnota Vera Icon [ROZMOWA]
Wspólnota Vera Icon to wspólnota Twórców Chrześcijańskich pochodzących z różnych miast. Jej członkowie spotykają się regularnie i wyjeżdżają na wspólne rekolekcje, aby inspirować się wzajemnie. Na ten temat z Dorotą i Małgorzatą z Krakowa rozmawia Karolina Binek.
Karolina Binek (misyjne.pl): Vera Icon to nowa wspólnota czy też działająca już od jakiegoś czasu?
Dorota: – W zasadzie Wspólnota ma już ponad dziesięć lat i zrodziła się z chęci oddawania sztuki Panu Bogu. Założyło ją dwóch przyjaciół – Jacek Hajnos i Dariusz Nowak. Inspirowali się wzajemnie i można powiedzieć, że w jakiś sposób razem przeżywali wtedy swoje nawrócenie. Mieszkali też ze sobą na studiach i studiowali na ASP. Chcieli robić coś na chwałę Pana Boga, a że obaj są nieco szalonymi wizjonerami, to od razu postanowili działać dość szeroko. Z pomysłem wspólnoty Jacek Hajnos poszedł do biskupa Grzegorza Rysia, który był wtedy w Krakowie i który im pobłogosławił oraz zasugerował księdza, do którego mogliby się udać, żeby ten projekt wprowadzać w życie. I tak pierwsza wspólnota trafiła na krakowskie Podgórze.
Małgorzata: – Na początku Wspólnota działała w Krakowie, ale rozprzestrzeniła się na całą Polskę. Osoby, z innych miast zaczęły poznawać wspólnotę i zakładać u siebie lokalnie grupy. Oprócz Darka i Jacka była grupka dziewczyn z ASP, która się też nawracała i dołączyła do rekolekcji organizowanych przez chłopaków. A następnie powstała wspólnota w Łodzi.
Dorota: – Pamiętam pierwszą wystawę w 2012 r., kiedy kończyłam studia. To chyba właśnie wtedy pierwszy raz usłyszałam nazwę Vera Icon. Ale przeprowadzałam się w tym czasie na Śląsk i choć wiedziałam, że dzieją się takie dobre rzeczy w przestrzeni sztuki i wiary, planowałam wtedy jeszcze wrócić do rodzinnych stron. Dopiero z czasem moje drogi splotły się ze Wspólnotą.
Zatem, jak to się stało, że Wy postanowiłyście dołączyć do Vera Icon? W jaki sposób Wasze drogi się połączyły?
Małgorzata: – Mnie zawsze jakoś ciągnęło do takich rzeczy artystycznych i do tego typu środowisk. Wiedziałam, że w Łodzi jest taka wspólnota, ale jakoś nie mogłam za bardzo znaleźć informacji, kiedy mają spotkania. Ja jedynie o niej słyszałam. Z kolei moja przyjaciółka pojechała na rekolekcje adwentowe z Vera Icon, a później zaproponowała mi pójście na spotkanie wspólnoty. Zgodziłam się i w zasadzie trochę dzięki niej dołączyłam. Później dosyć szybko się zaangażowałam w działania organizacyjne. No i tak już zostało.
Dorota: –Jak przed chwilą wspomniałam – słyszałam o Vera Icon, kończąc studia, ale byłam też zaangażowana we wspólnoty jeszcze w Rybniku, w moim rodzinnym mieście. I tam też pełniłam funkcję odpowiedzialnej; to było moje miejsce wzrostu. Później natomiast dojrzały we mnie decyzje, żeby przenieść się z powrotem do Krakowa i podjąć więcej działań twórczych. Bo wcześniej bardziej poświęcałam się edukacji – w tej branży pracowałam na pełnym etacie. Ale chciałam też w większym wymiarze zająć się swoim malarstwem, więc wróciłam do Krakowa i można powiedzieć, że przypadkiem dołączyłam do wspólnoty. Planowałam inną grupę formacyjną. Byłam zresztą we wspólnocie Janki przez parę lat, ale tak się złożyło, że trafiłam na weekendowe rekolekcje wielkopostne Vera Icon, które odbywały się w ciągu roku po mojej przeprowadzce. Po tych rekolekcjach przez jakiś czas działałam w dwóch wspólnotach. Ostatecznie musiałam wybrać jedną i postawiłam na Vera Icon, która jest bardziej spójna z moją drogą zawodową.
W Waszym opisie na Instagramie jest napisane, że ewangelizujecie poprzez sztukę. W jaki sposób udaje Wam się to robić?
Dorota: – To jest pytanie o naszą misję i cel. Bo misja Vera Icon to właściwie trzy hasła: formacja, tworzenie dzieł i ewangelizacja, zwłaszcza środowisk twórczych. Chcemy prowadzić członków Wspólnoty do tego, żeby mieli coraz lepszą relację z Panem Bogiem, ale też żeby byli coraz lepsi w swoich profesjach. Ogólnie mówiąc – tworzymy dzieła. Ale nie mam na myśli tylko dzieł sztuki. Bo na przykład organizujemy rekolekcje, co jest naszym głównym projektem. Tworzymy tematyczne wystawy w różnych miejscach, a ostatnio powstała seria „Optyka wiary” na naszym kanale na YouTube. Poza tym dosłownie oczywiście też tworzymy dzieła i w ten sposób pokazujemy innym piękno Pana Boga i piękno Jego stworzenia. Mamy takie założenie, że chcemy pokazywać to, jak pięknie jest w Kościele poprzez przykłady dobrej sztuki. Bo sztuka może być na Jego chwałę i na wysokim poziomie.
Małgorzata: – I ona nie zawsze musi być sakralna. Bo nasza relacja z Panem Bogiem i formacja przejawia się też w podejmowanych przez nas działaniach, które niekoniecznie są stricte związane z wiarą. Ale widać w nich coś więcej. Często ludzie, będąc na wystawie czy na jakichś innych naszych wydarzeniach, sami zwracają uwagę, że chociaż coś nie dotyczy bezpośrednio Boga, to i tak Jego światło to dzieło przenika. I to dla nas ważne, aby nasza codzienność była kompatybilna z naszą wiarą.
Jak w tym wszystkim przekazać wartości chrześcijańskie? Czy w pracach, które nie nawiązują do Boga, też możemy to zrobić?
Dorota: – Tak jak Gosia wspomniała – nie mamy takiego założenia, że tworzymy tylko sztukę sakralną. Ale często jest tak, że członkowie naszej Wspólnoty nawet malując pejzaż, chcą mówić o wartościach, które są dla nich najważniejsze. Skupiają się więc bardziej na podkreśleniu światła, na zwróceniu uwagi na to, co jest dobre. Już takie elementy mogą budzić w innych pytania, skąd u nas właśnie takie spojrzenie na świat.
Małgorzata: – Jesteśmy wspólnotą, ale każdy z nas pracuje w innym miejscu. Są to miejsca zwykłe, często o charakterze świeckim, i w nich też jest zauważalne, że to, co robimy, czymś się wyróżnia. Sama mam okazję pracować przy festiwalach, które nie są chrześcijańskie, a mimo to często podczas pracy pojawia się pytanie o wiarę. Bo właśnie dzięki temu, że jestem w tej wspólnocie, idąc do takiego zwykłego miejsca i po prostu wykonując dobrze swoją pracę, też jakoś świadczę o Bogu. Choć może nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka.
>>> W Kościele mamy różne dary i funkcje. Można być świętszą żoną niż ksiądz przy ołtarzu [ROZMOWA]
A czym dla Was jest talent?
Małgorzata: – Przede wszystkim darem od Boga.
Dorota: – To jest ta szczególna wrażliwość, zdolność do patrzenia. My w naszej modlitwie codziennej Vera Icon mamy takie sformułowanie: „Wpatrujemy się w jasność Pańską i za sprawą Ducha Świętego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Twojego obrazu”. Dlatego myślę, że talent to jest dar patrzenia na Jego wzór. To niekoniecznie jest tylko sama umiejętność. Choć oczywiście troszczenie się o te umiejętności to jest też ważny aspekt. To istotne, żeby zadbać o ten dar i go rozwijać. To jest dla nas takie sedno.
Małgorzata: – Jest to też dar, który możemy przyjąć albo możemy go odrzucić. Jeżeli go przyjmujemy i dbamy o to, żeby go rozwijać, żeby się udoskonalać w tym konkretnym obszarze, który jest nam dany, to też jest jakaś odpowiedzialność. I powstaje pytanie, czy aby na pewno na nią odpowiemy. Ważne też jest, żeby właściwie każdego dnia szukać odpowiedzi na pytanie o to, co jest moim darem od Boga, jak ja mogę go rozwijać i służyć nim w świecie oraz w Kościele.
Spotkania Waszej wspólnoty odbywają się regularnie?
Małgorzata: – Mamy kilka wspólnot w całej Polsce i jedną e-wspólnotę, która zrzesza ludzi także spoza Polski. Naszym podstawowym działaniem są cotygodniowe spotkania. Na nich dzielimy się lectio divina. To element naszej formacji. A jeśli ktoś głębiej wchodzi we wspólnotę, to staramy się, żeby lectio divina była codziennie z czytań dnia. Poza tym różnie wygląda to w różnych miastach. Na przykład w Krakowie raz w miesiącu mamy spotkanie z gościem-artystą albo z kimś od nas ze wspólnoty, kto prezentuje swoją twórczość i opowiada o tym, co robi, dlaczego i jak to wygląda.
Widziałam też na Waszym Instagramie, że jest coś takiego jak msze dla poszukujących piękna. O co w tym chodzi? Jak to wygląda?
Małgorzata: – To akurat nie jest nasz pomysł. My zostaliśmy zaproszeni do tego projektu. Jego głównymi organizatorami są Dominikański Ośrodek Liturgiczny i Fundacja inCanto. Oni w październiku zaczęli organizować raz w miesiącu msze, podczas których chcą zadbać o piękno liturgii i o śpiew. Nas z kolei poprosili o to, żeby podczas mszy modlącym się towarzyszyły zrobione przez nas obrazy. W związku z tym od marca przed mszą przychodzimy, mamy jeden postument, na którym wieszamy prace i po mszy, kiedy ludzie wychodzą z kościoła, mogą sobie podejść i ją zobaczyć. Do tej pory prezentowaliśmy prace trzech osób.
Dorota: – To jest też takie wizualne dopowiedzenie do czytań, które są w danym dniu. Możemy dzielić się poszerzonym obrazem tych czytań, naszą refleksję płynącą z Liturgii Słowa.
Osoby z Waszej wspólnoty przygotowywały w tym roku scenografię na Lednicę. Na jakie jeszcze wydarzenia robicie scenografie i jak wygląda ich tworzenie?
Dorota: – To zdaje się nasze pierwsze tak duże działanie. Wcześniej wiele razy przygotowywaliśmy scenografię dróg krzyżowych, grobu pańskiego lub ołtarzy na Boże Ciało, a nasi artyści zajmowali się elementami wyposażenia wnętrz sakralnych. Jeśli natomiast chodzi o Lednicę, to zostaliśmy zaproszeni do współpracy z inicjatywy ojca Tomasza Nowaka OP. Tak naprawdę zadzwonił do nas dosyć spontanicznie, półtora miesiąca przed wydarzeniem. Wszystko działo się więc w trybie przyspieszonym. Ale i tak bardzo się cieszymy, że ta instalacja powstała. Jej autorzy, Karolina Skorupka i Kuba Szczęsny, przygotowali projekt, który nawiązywał do powstałych już plakatów i całej identyfikacji wizualnej. I starali się, żeby scenografia była w tej estetyce. Jej montowanie na miejscu trwało kilka dni. Oczywiście nie obyło się bez różnych przygód, ale udało nam się wszystko wykonać na czas. I są przymiarki do tego, żebyśmy w przyszłości zajmowali się tym wydarzeniem w bardziej kompleksowy sposób.
>>> Czy w Cyrku Motyli można spotkać Boga? [REPORTAŻ]
Opowiadacie dużo o innych, a jaki jest Wasz talent? Czym Wy się zajmujecie na co dzień?
Dorota: – Ja skończyłam krakowską ASP na Wydziale Malarstwa i właśnie malarstwem się zajmuję. Działam też w edukacji. To zawsze była moja pasja i bardzo ważny filar mojego życia. Uczyłam młodzież w prywatnej pracowni rysunku i malarstwa, w różnych szkołach i przedszkolach. Aktualnie pracuję jako nauczycielka w nowohuckim technikum. Młodzież szkoły średniej uważam za najciekawszy etap rozwojowy. Zdecydowanie mój ulubiony.
Małgorzata: – U mnie jest tego trochę więcej. Jestem organizatorką kultury i pracuję przy festiwalach. Ostatnio na przykład ze studentami robiliśmy w Krakowie festiwal Polikultura. Natomiast u nas we wspólnocie jestem organizatorką różnych rekolekcji oraz innych projektów. Oprócz tego jestem fotografką. I właśnie określenie „organizacja kultury” najbardziej mnie charakteryzuje, choć działam jeszcze na innych polach i innych projektach.
Zatem, co Wam – jako artystkom, jako osobom związanym z kulturą daje bycie w tej wspólnocie? To też jest dla Was motywacja do rozwijania swojego talentu?
Małgorzata: – Dla mnie to jest moje miejsce w Kościele. Wiem, że ja chcę w tym miejscu działać dla Kościoła. I naprawdę motywuje mnie to do odkrywania mojej drogi. Wcześniej mówiłyśmy o talentach, o tym, że dary, które dostałam mogę rozwijać i mogę nimi służyć. Jednocześnie one też dają mi radość działania. Dobrze się czuję, kiedy pracuję z ludźmi przy projektach, kiedy te projekty są realizowane i kiedy mogę tym, co umiem dzielić się z innymi.
Dorota: – Wspólnota to dla mnie miejsce motywujące mnie do rozwijania się i do odkrywania swojej osobistej misji. Ale oprócz tego jest też miejscem, w którym mogę służyć ludziom i Kościołowi. Bardzo dużo dają mi konferencje osób, które zapraszamy do głoszenia dla naszej Wspólnoty. Cieszę się, że mamy okazję spotykać tylu niezwykłych ludzi. To daje mi wielką radość i inspiruje do tworzenia. Często po naszych rekolekcjach rodzą się nowe prace, nawiązujące do ich tematyki.
Widzę, że rekolekcje są dla Was bardzo ważną kwestią. Jak często się odbywają i jak wyglądają?
Małgorzata: – Główne rekolekcje odbywają się w wakacje. Mamy dwa tygodniowe turnusy. Pierwszy turnus organizujemy dla wspólnoty, dla osób, które już były z naszą wspólnotą na rekolekcjach. A drugi turnus to są otwarte rekolekcje o powołaniu twórczym. Mają nazwę „Obraz odnaleziony”. Oprócz tego mamy jeszcze w ciągu roku skupienia adwentowe oraz rekolekcje wielkopostne, które są weekendowe. Dlatego jak najbardziej na nie zapraszamy. Są one ważnym punktem w ciągu roku. Jeśli natomiast chodzi o rekolekcje wakacyjne, to wyglądają one tak, że do południa mamy blok bardziej modlitewno-konferencyjny, a po południu jest więcej czasu na to, żeby tworzyć.
Dorota: – Jeśli ktoś akurat nie tworzy żadnej pracy, to ma na rekolekcjach czas na wyciszenie się i odpoczynek. I samo już uwolnienie się od niepotrzebnych bodźców owocuje tym, że potem mamy więcej motywacji do działania.
Gosia: – Ale i na rekolekcjach o powołaniu też jest sporo wolnego. Nie mamy stricte czasu przeznaczonego na pracę własną. Bo jednak tam więcej nacisku kładziemy na formację, ale nie zmienia to faktu, że możemy wymieniać się spostrzeżeniami i prezentować swoje prace. Rok temu mieliśmy taką sytuację, że na początku ludzie byli niechętni, żeby dzielić się swoimi pracami. Ale kiedy zobaczyli pierwsze prezentacje, to nagle się okazało, że jest tylu chętnych, że musimy na nie znaleźć więcej czasu.
Dorota: – Bardzo dużo nam daje, jeśli chociaż jedna osoba podzieli się dłuższym świadectwem i opowie o sobie oraz o swojej twórczości. Dlatego staramy się zawsze zapraszać różnych gości. Ponadto, co roku na rekolekcjach odbywa się ślubowanie. Nasi członkowie co roku decydują się wybrać Vera Icon jako swoją drogę. Wydarzenie to odbywa się ostatniego wieczoru i jest dla nas ważnym świętem.
Jako wspólnota wspieracie się też, jeśli ktoś akurat nie ma pomysłu i weny do tworzenia? Inspirujecie się wzajemnie?
Małgorzata: – Zdecydowanie tak. Podczas rekolekcji możemy też sobie dawać przyjacielskie korekty. Ostatnio jedna z dziewczyn powiedziała, że jak już skończyła ASP, to nie ma z kim rozmawiać o swoich pracach. I że cieszy się, że rekolekcje są też takim czasem, kiedy może usłyszeć jakieś wskazówki od kogoś, kto również tworzy. Oczywiście przyjacielska korekta nie polega tylko na poklepywaniu się po plecach i chwaleniu. Często ma wymiar konstruktywnej krytyki. Ale takiej, która pozwala na dalszy rozwój. Mają to być takie słowa, które potrafią bardzo pozytywnie nakręcać do dalszego działania. Ja sama, kiedy widzę prace innych, często czuję się zainspirowana i zmotywowana do własnego działania. Między innymi dlatego również podczas naszych cotygodniowych spotkań dajemy sobie chociaż parę minut na to, żeby każdy opowiedział, co robi w danym czasie artystycznie. Czasem coś sobie wtedy podpowiemy albo wskażemy jakiś kierunek, w który warto pójść i wzajemnie jesteśmy dla siebie wsparciem oraz inspiracją.
Dorota: – Ważny jest też ten aspekt, że staramy się być ze sobą w szczerości i uczymy się przyjmowania nawzajem krytyki. Nie jest tak, że wszyscy zawsze biorą udział w naszych wystawach. Mamy zespół kuratorów, którzy wybierają zestaw prac, który będzie pokazywany w danym temacie. A później przyjmujemy decyzję i to, że czasem się jest na wystawie, a czasem nie, że czasem się zrobi lepsze dzieło, a czasem słabsze.
Nasz patron św. Jan Chrzciciel pokazuje nam taką perspektywę – naszym mottem są jego słowa: „Trzeba, aby On wzrastał a ja się umniejszał.” Twórca jest nieraz bardzo przywiązany do swojego dzieła, jednak we wspólnocie staramy się pamiętać, że nie chodzi o nas samych, ale o coś więcej. W takiej postawie znajdujemy dużo radości i poczucia głębokiego sensu, które pociąga nas do działania.
>>> Weronika Kaszub: malując ikony, powierzam Bogu efekty mojej pracy [ROZMOWA]
Galeria (9 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |