Tamy na rzekach w Afryce napędzają zachorowania na malarię
Obszerne badanie przeprowadzone na terenie subsaharyjskiej Afryki wskazało, że obecność na rzekach tam, przede wszystkim tych niewielkich, ma znaczący wpływ na wzrost zachorowań na malarię. Tylko z powodu tej zależności co roku choruje aż do 1,7 mln osób.
Tamy pełnią kluczową rolę w nawadnianiu obszernych terenów i zapewnieniu żywności dla wielu miejsc położonych na terenie subsaharyjskiej Afryki. Teraz jednak okazuje się, że ich obecność to nie same korzyści. Tamy bowiem pomagają rozprzestrzeniać się malarii – twierdzą autorzy pracy opublikowanej w piśmie „Scientific Reports”. Sprawdzili oni konsekwencje obecności tam w basenach czterech rzek – Wolty w Afryce Zachodniej, Limpopo i Zambezi na południu kontynentu oraz Omo na Wchodzie. Przeanalizowali dane (zawarte w bazie Malaria Atlas Project) dotyczące zachorowań w latach 2000, 2005, 2010 i 2015, po czym odnieśli je do lokalizacji prawie 5 tys. małych i ponad 250 dużych tam. Wokół tych konstrukcji w 2015 roku żyło aż 15 mln ludzi.
„Małe tamy odpowiadały za potężną część transmisji choroby w obrębie każdego z basenów” – informuje Matthew McCartney z International Water Management Institute (IWMI), współautor badania. – „Całkowity wpływ tam, dużych i małych, na transmisję malarii jest dużo wyższy, niż sądzono”. Wyliczenia wskazują, że aż od 0,9 do 1,7 mln zachorowań rocznie można przypisać działaniu tych budowli, z czego aż od 77 do 85% – małych konstrukcjom. „Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że populacje i ich zagęszczenie są większe w pobliżu małych tam, a przy tym stwarzają one korzystniejsze środowisko dla malarii” – mówią autorzy odkrycia.
Powstające w wyniku stawiania tam zbiorniki tworzą warunki odpowiednie do wylęgu komarów. Zdaniem naukowca wymienione rejony powinny być głównym celem działań ograniczających rozprzestrzenianie się choroby. Bo pomimo postępu w walce z nią, jaki nastąpił w ostatnich dwóch dekadach, malaria nadal stanowi ważny problem Afryki subsaharyjskiej. Jak pokazują dane Światowej Organizacji Zdrowia, w 2019 r. aż 94 proc. wszystkich przypadków miało miejsce właśnie w tej części globu. „Rządy krajów subsaharyjskiej Afryki, WHO oraz organizacje zwalczające malarię w Afryce powinny wziąć pod uwagę to badanie. Co więcej, ci, którzy budują tamy – duże i małe – i nimi zarządzają, powinni mieć świadomość, że tamy mogą zwiększać obciążenie malarią i brać odpowiedzialność za redukcję tego wpływu” – twierdzi McCartney.
„Chodzi o znalezienie równowagi, dzięki której liczba przypadków malarii nie będzie rosła. Osiągnięcie tego celu może wymagać szerszego myślenia i ambitniejszego podejścia do kontrolowania malarii, zarządzania zbiornikami wodnymi i środowiskiem, obok konwencjonalnych działań, jeśli chodzi o populacje mieszkające do 5 km od tam” – uważa Jonathan Lautze, współautor publikacji. „Ludzkie populacje zawsze będą rosły w okolicach wody, a to zwiększa kontakt z organizmami przenoszącymi pasożyta” – podkreśla Donald Apat z Global Fund Malaria Project. Zwraca też uwagę na niedostateczne działania w obszarze zarządzania środowiskiem naturalnym. „Potrzebujemy wielokierunkowego działania, które zaangażuje ekspertów w dziedzinie zdrowia, projektantów tam i inżynierów, aby mieć pewność, że w projektach związanych z tamami zostaną wprowadzone odpowiednie środki zaradcze” – dodaje ekspert.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |