
fot. PAP/EPA/DIEGO AZUBEL
Teolog: urząd papieski jest wielkim obciążeniem dla jego posiadacza
Urząd papieski jest z pewnością wielkim obciążeniem dla jego posiadacza, ale Duch Święty może również mieć wpływ na obudzenie w człowieku zdolności, którymi sam jest zaskoczony – uważa Manfred Lütz, niemiecki psychiatra, psychoterapeuta i teolog, który osobiście spotkał trzech ostatnich papieży.
Jego najnowsza książka „Sens życia” zabiera czytelnika do Rzymu – na Rok Święty. Znany pisarz, który jako członek Papieskiej Akademii Życia co roku przynajmniej na krótko spotyka się z papieżem, rozmawia z niemieckim tygodnikiem katolickim „Tagespost” o roli papiestwa i zadaniach następnego papieża. Jego zdaniem, Ojciec Święty ma bardzo „niejednorodną grupę dzieci” w Kościele powszechnym.
Tagespost: Jakie będą najważniejsze zadania następnego Ojca Świętego?
Manfred Lütz: Najważniejszym zadaniem nowego papieża będzie utrzymanie razem Kościoła, który jest podzielony pod wieloma względami. Wielkim osiągnięciem Kościoła katolickiego w porównaniu ze wszystkimi innymi wyznaniami religijnymi na świecie jest to, że od 2000 lat łączy on coraz większą liczbę ludzi ze wszystkich narodów – obecnie jest ich 1,4 mld. Nie jest to nic trywialnego. W obliczu społeczeństw podzielonych na konserwatystów i postępowców, na północ i południe, na lewicę i prawicę, główną troską Ojca Świętego musi być utrzymanie jedności w różnorodności w Kościele. W odniesieniu do konkretnej sytuacji oznacza to, że „konserwatyści”, którzy czasami czuli się nieco urażeni pod rządami Franciszka, być może powinni znów poczuć się nieco bardziej zrozumiani i szanowani. Z drugiej strony, następny papież musiałby przekazać „postępowcom”, że nie chce po prostu cofnąć reform Franciszka, ale raczej dostosować je do przyszłości.
Jak należy interpretować fakt, że katolicy nazywają swojego zwierzchnika „ojcem”?
– Osobiście nie postrzegam papieża jako ojca. Na przykład, kiedy rozmawiałem z papieżem Benedyktem XVI – znałem go już jako kardynała, a także poznałem go jako papieża – nigdy nie wydawał mi się ojcem, ale raczej bardzo inteligentnym, dowcipnym i pełnym humoru partnerem do dialogu na poziomie ludzkim. Nigdy nie mówił do mnie z góry. Tak przyjemnej atmosfery doświadczyłem również w rozmowie z papieżem Franciszkiem. Prawdą jest jednak, że w swoim publicznym zachowaniu był dla wielu bardziej postacią ojca, być może również ze względu na jego latynoamerykańską kulturę.
>>> Kardynałowie o oczekiwaniach świata na nowego papieża
Jednocześnie wspiera się teorię „społeczeństwa bez ojca”, które znalazło w autorytecie kościelnym rodzaj zastępczego ojca, przeciwko któremu może się buntować.
– Wydaje się, że dotarliśmy już do końca „drogi do społeczeństwa bez ojca”, którą Alexander Mitscherlich przewidział w swojej słynnej książce z lat 60. ubiegłego wieku. Według Freuda ojciec jest odpowiedzialny za wprowadzanie norm i tradycji. Dziś ojcowie często nie spełniają już tej roli i nie ma już „państwa ojców”. Jedynie Kościół katolicki pozostaje oporną instytucją, więc protestując przeciwko „Ojcu Świętemu”, można „udowodnić” swój liberalizm i nowoczesność. Pod tym względem papież jest czymś w rodzaju ojcowskiego wymiaru projekcyjnego. Papież Franciszek był jednak nieco zirytowany tym zwyczajowym przypisywaniem mu tej roli, zwłaszcza na początku swojego pontyfikatu, kiedy sam używał drastycznych słów przeciwko nadużyciom w Kościele. Niektórzy ludzie, którzy w ogóle nie byli katolikami, nagle poczuli się zrozumiani. Być może oznaczało to również, że papież Franciszek był czasami nawet nieco bardziej popularny wśród ludzi spoza Kościoła niż wśród samych katolików.

Kiedy pojawia się biały dym i rozbrzmiewa „Habemus Papam”, dotyka to również wielu serc poza Kościołem. Czy papież nie kojarzy się również z pozytywną tęsknotą za postacią ojca?
– Tak, wierzę, że w świecie, który jest bardziej zagrożony niż przez 80 lat, istnieje taka tęsknota. Tęsknota za kimś, kto zapewnia orientację, kto reprezentuje człowieczeństwo, za czymś, co pozostaje. Gregor Gysi [niemiecki polityk – przyp. KAI] powiedział kiedyś, że nie wierzy w Boga, ale boi się bezbożnego społeczeństwa, które może stracić solidarność, że socjalizm to nic innego jak zsekularyzowane chrześcijaństwo. Poza Kościołem katolickim papież jest nie tylko symbolem chrześcijaństwa, ale religii w ogóle, czegoś, co wykracza poza śmierć i łączy wszystkich ludzi. Być może jest nawet kimś w rodzaju ojca całej ludzkości.
Ojciec, przy którego łożu śmierci wszyscy zebrali się kilka dni temu.
– W pewnym sensie cała ludzka rodzina zjednoczyła się na jego pogrzebie. I to właśnie w tej atmosferze mogła odbyć się ta psychologicznie niezwykle ważna rozmowa między Zełenskim a Trumpem. Muszę przyznać, że zawsze patrzyłem na politykę papieża Franciszka wobec Ukrainy z pewną dozą sceptycyzmu, ponieważ wielu Ukraińców czuło się opuszczonych przez papieża w tym egzystencjalnym konflikcie z Rosją, ponieważ nigdy nie nazwał Putina agresorem. W świetle wydarzeń na jego pogrzebie zmieniłem jednak zdanie, ponieważ gdyby w pewnym momencie wypowiedział się wyraźnie przeciwko Putinowi, Trump mógłby w ogóle nie uczestniczyć w pogrzebie w obecnej sytuacji, ponieważ wydawałoby się, że jest to wydarzenie antyputinowskie. Wtedy ta niezwykle ważna rozmowa w ogóle by się nie odbyła. Być może papież Franciszek przyczynił się do tego dialogu z wieczności, który już przynosi owoce w postaci porozumienia zawartego właśnie przez USA i Ukrainę.
Jest to również znak, że dialog ten miał miejsce w Bazylice Świętego Piotra.
– Tak, w kościele nie jest się niegrzecznym ani agresywnym. Trump jest osobą sceniczną, a to miejsce nie było sceną, nawet jeśli oczywiście były tam kamery. Chodziło tylko o nich dwóch. Po przerażającej rozmowie w Białym Domu zawsze zastanawiałem się, jak ludzie mogą w ogóle ze sobą rozmawiać po tym, co się tam wydarzyło. To był chyba jedyny sposób. Myślę, że atmosfera tej rozmowy odegra rolę we wszystkich przyszłych rozmowach telefonicznych między tymi dwoma osobami.
>>> Arcybiskup Rabatu: jeśli zostanę wybrany papieżem – ucieknę na Sycylię
Papież jest nie tylko przedstawicielem Boga na ziemi, ale także człowiekiem. Jakie ludzkie cechy są ważne dla następnego papieża?
– Kardynał Christoph Schönborn powiedział: „Nie ma nikogo, kto nadawałby się do tego zadania” i ja się z nim zgadzam. Przy wszystkich nadziejach, jakie pokładamy w nowym papieżu, możemy go tylko przeciążyć, ponieważ z ludzkiego punktu widzenia urząd papieski jest zbyt dużym wymaganiem dla każdego. Chcemy charyzmatycznego papieża, pobożnego, świętego papieża, intelektualisty, wykształconego teologicznie. Kogoś, kto ma wiedzę polityczną, umiejętności dyplomatyczne, kogoś, kto jest kosmopolitą, zna jak najwięcej języków, ale potrafi też rozmawiać z normalnymi ludźmi na poziomie spojrzenia w oczy. Nie ma takiej osoby, która potrafiłaby to wszystko. Każdy papież ma wady, ale także zdolności, które czasami są dość zaskakujące.
Z psychologicznego punktu widzenia mam wrażenie, że wybór papieża ma oczywiście wyzwalający wpływ na wybranych. Jako kardynał, papież Benedykt XVI był nieco nieśmiały i nie lubił masowych wydarzeń. Ale kiedy został papieżem, na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii i Madrycie można było zobaczyć, jak bardzo lubi tych wszystkich młodych ludzi – i to było wzajemne. Miał tam naprawdę wyzwalający wpływ, chociaż myślę, że doświadczał swojego urzędu przede wszystkim jako ciężaru. Franciszek cieszył się z bycia papieżem, ale wcześniej był raczej powściągliwą osobą i nie wygłaszał wielu publicznych oświadczeń. Tak opisuje siebie w swojej autobiografii. Ale gdy tylko został papieżem, wszystko z niego wypłynęło, pisał książki i zwracał się do ludzi. Urząd papieski jest z pewnością wielkim obciążeniem dla jego posiadacza, ale Duch Święty może również mieć wpływ na obudzenie w człowieku zdolności, którymi sam jest zaskoczony.
Który z wielu tytułów papieża jest dla pana najważniejszy?
Dla mnie najpiękniejszym tytułem jest ten, który sam Franciszek określił jako swój ulubiony: „Sługa sług Bożych”. Pochodzi on od papieża Grzegorza Wielkiego i wyjaśnia, jakie jest rzeczywiste zadanie duchowieństwa: służyć nam. To samo mówi Sobór Watykański II: księża powinni służyć nam, wierzącym w naszą wiarę, proboszcz powinien służyć swojej parafii, biskup swojej diecezji, a papież całemu Kościołowi powszechnemu. Wierzę, że im bardziej będzie to prawdziwie przeżywane i doświadczane przez ludzi, tym mniej kobiet będzie czuło się dyskryminowanych, ponieważ święcenia kapłańskie nie są dla nich dostępne. Jeśli papież Franciszek mianował kobietę prefektem a kardynała tylko zastępcą prefekta Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, może to otworzyć zupełnie nowe ścieżki na przyszłość.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |