fot. EPA/ANGELO CARCONI

To jest mój papież [KOMENTARZ]

W mediach społecznościowych toczy się dyskusja, której w zasadzie powinno nie być. Od kilku dni internauci komentują sylwestrowy incydent z udziałem Franciszka. „To nie mój papież” – pisze wielu ludzi uważających się za katolików.

Kobieta na placu św. Piotra mocno szarpnęła papieża za rękę, a ten działając impulsywnie klepnął ją w rękę i wyraźnie poirytowany odszedł. Niektóre media wyolbrzymiły tę sprawę pisząc o zamachu na Ojca Świętego. To Przesada. Podobnie jak przesadą są komentarze, że Jan Paweł II czy Benedykt XVI na pewno nie zareagowaliby w ten sam sposób. Być może rzeczywiście nie byliby tak impulsywni, ale to dowód wyłącznie na to, że… każdy jest inny. Papież nie jest maskotką, którą każdy może do woli przeciągać na swoją stronę dopóki się nie rozerwie. Jak każdy inny człowiek, tak samo i papież ma prawo do emocji, a to właśnie one zadziałały w tamtym momencie.

>>> Watykan: incydent z udziałem Franciszka. Kobieta mocno pociągnęła papieża za rękę [WIDEO]

Każdy z nas miał pewnie niejedną taką sytuację, że ktoś go nadepnął, pociągnął, zajechał mu drogę, czy szturchnął. Czasem udaje nam się to skwitować pobłażliwym uśmiechem. Ale kiedy ktoś przekroczy granice zdarza się też, że reagujemy nerwowo, impulsywnie. I nie ma w tym nic dziwnego, a tym bardziej złego. Nikt nie lubi być tak traktowany. Kiedy jednak ciśnienie spada, przychodzi refleksja, że można było zareagować łagodniej. Dlatego następnego dnia, podczas modlitwy Anioł Pański, papież przeprosił.

– Wiele razy tracimy cierpliwość. Także i ja. Dlatego przepraszam za wczorajszy zły przykład – powiedział Franciszek.

fot. EPA/CHRISTOPHER JUE

Pisząc zupełnie na marginesie, muszę przyznać, że te przeprosiny, ich treść i forma, budzą mój ogromny podziw. Bo papież kolejny raz pokazał swoją autentyczność. Absolutnie nie razi mnie to, że papieżowi puściły nerwy. Kiedy patrzę na to nagranie, mam wrażenie, że każdemu by puściły. Ale w widoku Ojca Świętego, który przyznaje się do braku cierpliwości i za nią przeprasza jest coś wyjątkowego. Bardziej wyjątkowego niż nieomylność i bezgrzeszność, która może być co najwyżej pozorem lub pobożnym życzeniem nadgorliwych katolików. Tym bardziej nie rozumiem głosów, które na siłę chcą zrobić z Franciszka „antypapieża” i wykorzystują najdrobniejsze incydenty, żeby swoją absurdalną tezę potwierdzić.

>>> Papież przeprasza… za swoje zachowanie

Skłamałbym, gdybym powiedział, że byłem zszokowany czytając komentarze o „widocznej agresji i nienawiści” papieża. Spodziewałem się, że znajdą się tacy, którzy nie zobaczą w reakcji Franciszka naturalnego odruchu, tylko dowód na to, że jest „chodzącym i kipiącym złem”. Szczególnie na Twitterze pojawiło się niemało wpisów zawierających filmik i komentarz „to nie jest mój papież”. Warto powiedzieć sobie wprost, że taka deklaracja jest nie do pogodzenia z byciem katolikiem. Kanon 751 KPK nazywa schizmą „odmowę uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego”. Osoby odrzucające Franciszka jako swojego papieża wyłączają się z Kościoła katolickiego. Warto więc niektóre deklaracje przemyśleć, bo zapewne nie są to puste słowa tylko efekt pewnego sposobu myślenia o Kościele, który może zaprowadzić jedynie na manowce.

Współczuję Franciszkowi tej sytuacji. Na pewno nie jest mu dobrze z tym, co się wydarzyło. Chciałby z pewnością zawsze dawać przykład idealnego pasterza, który ma anielską cierpliwość do tysięcy wiernych, którzy chcą mu coś powiedzieć czy chociaż go dotknąć. Ale jest tylko człowiekiem. Ma prawo się wkurzyć. Ma prawo mieć gorszy dzień. I ma prawo ostro reagować, kiedy ktoś zachowuje się wobec niego nieodpowiednio. Ma prawo być autentyczny. Ma prawo być sobą. To jest mój papież.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze