To tutaj księża po przejściach odbywają czas odnowy. Rozmowa z przeorem klasztoru w Czernej
– Księża odbywający pokutę mieszkają z nami i przeżywają czas walki o swoje nawrócenie. To czasami ostatnia deska ratunku, by przemyśleć swoje życie. Taki pobyt trwa od miesiąca do dwóch lat, w zależności od przewinienia i decyzji biskupa – mówi o. Paweł Hańczak OCD w rozmowie z Klaudią Dohojdą.
Klaudia Dohojda: Jedna ze stacji telewizyjnych okrzyknęła klasztor w Czernej najsurowszym miejscem w Polsce. Zgadza się Ojciec z tym stwierdzeniem? Na czym miałaby polegać ta surowość?
Paweł Hańczak OCD: – W naszym klasztorze wstajemy o 4:45 i dzień jest wypełniony do 20:15. Albo modlitwa, albo praca. Czerna jest położona w lesie, więc żyjemy w klimacie ciszy i samotności. W ciągu ostatnich lat sytuacja się zmieniła i gościmy wielu pielgrzymów, ale normalnie jest dużo ciszy, modlitwy – około 6 godzin dziennie, dużo pracy. O surowości klasztoru mówią zwykle osoby świeckie, które miały okazję uczestniczyć w naszym planie dnia i porównują go do swojego stylu funkcjonowania. Życie wygląda codziennie tak samo i może na tym polega ta surowość. Nie mamy wolnego dnia. Wyjeżdżamy na urlop, ale przez jedenaście miesięcy w roku funkcjonujemy w trybie ciągłym. Styl naszego życia jest wymagający.
>>> Ks. Mateusz Markiewicz: w sprawach fundamentalnych, nauczanie Kościoła jest niezmienne [ROZMOWA]
Klasztor, choć otwarty na pielgrzymów, posiada tradycję pustelniczą, a na jego terenie obowiązuje cisza. Milczenie jest rysem charakterystycznym Waszego życia i duchowości?
– Rysem wielu duchowości mniszych. Nasz klasztor przez prawie 200 lat był eremem i w naszym muzeum jest nawet opis znaków – gestów, których uczyli się bracia. Nie rozmawiali z innymi, kiedy czegoś potrzebowali, ale pokazywali za pomocą ustalonych znaków. W naszym ogrodzie mamy pustelnię, do której bracia mogą przyjechać na swoje kilkudniowe rekolekcje. Ten domek ma prawie 400 lat i cały czas jest używany. Cisza związana jest z tradycją klasztoru.
Cisza może nieść ryzyko? Potrafi Ojciec podać jakieś kryterium, które pokazuje, czy zakonnik dobrze wypełnia sferę samotności i wzajemnych relacji?
– W naszej tradycji należy mieć stałego spowiednika, a najlepiej kierownika duchowego, bo inaczej można wejść w ślepe uliczki. Można się wyizolować, twierdząc, że są to wysokie stany duchowe. Jeśli ktoś z boku obiektywizuje, wtedy tego zagrożenia nie ma. Każdy z nas ma większe lub mniejsze zranienia i próbujemy od nich uciekać. Św. Jan od Krzyża mówi, że sami z siebie mamy tendencję do wchodzenia w ślepe uliczki i każdy tak ma. Przekonuje, że na wysokie stopnie duchowe nie da się dojść bez osoby obiektywizującej nasze życie. Chyba że jest to jakiś super wyjątek, ale normalnie potrzeba drugiej osoby.
Często zdarza się Ojcu zauważać patologie w sferze budowania relacji? Kiedy to brat zaniedbuje sferę wzajemnych relacji, izoluje się, albo w drugą stronę – szuka wyłącznie relacji, a ma trudności z samotnością?
– Ja bym powiedział, że na naszym polskim podwórku mamy większy problem z aktywizmem w Kościele. Jak patrzę na młodych braci w formacji, to widzę, że większość funkcjonuje dobrze. W naszym kontekście życia wspólnotowego od razu widać, że ktoś się izoluje. Reakcja jest wtedy bardzo szybka. W przypadku księży diecezjalnych jest inaczej. Rożne działania nie muszą wypływać z relacji z Panem Bogiem, ale mogą być ucieczką, aby czymś się zająć i nie myśleć o wewnętrznych trudnościach. Praca pozwala odsunąć problem. Wtedy taki kapłan musi odreagować, ale pytanie, w jaki sposób odreagowuje. Może to robić przez sport i jest to bezpieczna forma, ale pozostaje ucieczką od modlitwy i spotkania z samym sobą. Może też popaść w takie czy inne grzechy, bo pracy jest za dużo, a sfery emocjonalnej czy psychicznej nie rozciągniemy w nieskończoność. Dlatego u nas jest tak dużo modlitwy. Staramy się zachować równowagę i mieć momenty zatrzymania w wirze pracy.
>>> Abp Gänswein: to nieszczęście, gdy biskupi i księża głoszą samych siebie
Zostańmy zatem przy temacie księży. Za murami klasztoru w Czernej swoją pokutę odbywają kapłani z całej Polski. Mało się o tym mówi. Czy to jedna z lepiej strzeżonych tajemnic?
– Nie ukrywamy tego, ale nie podajemy też w ogłoszeniach. Ci kapłani mieszkają z nami i przeżywają czas walki o swoje nawrócenie. W przypadku popełnionego grzechu taki ksiądz dostaje możliwość przyjechania do naszego klasztoru. To czasami ostatnia deska ratunku, by przemyśleć swoje życie. Taki pobyt trwa od miesiąca do dwóch lat, w zależności od przewinienia i decyzji biskupa. Jeśli jakiś ksiądz jest uzależniony, wtedy jeździ też na terapię. Jeśli mierzy się z innymi słabościami, wtedy przeżywa z nami codzienność. Zdarza się, że niektórzy księża, słysząc o naszym planie, rezygnują i nie przyjeżdżają. Ale jeśli przyjadą, wtedy przeżywają ten czas bardzo pozytywnie. Pamiętam kapłana, który wykonywał wszystkie prace, nawet sprzątanie toalet, dużo się modlił. Coś w życiu zawalił, ale ten czas był jego procesem nawracania się.
Za jakie przewinienia kapłani mogą trafić do Czernej?
– To mogą być wszelkiego rodzaju uzależnienia, ale także relacje z kobietami i sprawy finansowe.
A Ojciec mierzy się z pytaniami o źródła utrzymania, jeśli nie najsurowszego, to na pewno jednego z największych klasztorów w Polsce? Dysponujcie hektarami posiadłości, a klasztor liczy setki metrów kwadratowych powierzchni. Taca od turystów chyba nie wystarczy…
– To nie wzbudza wątpliwości, bo ludzie widzą, że w Czernej dużo się dzieje. Powstał Dom Pielgrzyma, parkingi, remontujemy klasztor, został odnowiony kościół. Ludzie dają pieniądze i widzą konkretne dzieło, więc nie myślą, że zakonnicy mają mnóstwo posiadłości i pieniędzy. Nasze 80 ha posiadłości to rezerwat, więc nic nie możemy tutaj zrobić. Ogromna wartość i piękno, ale nie do spieniężenia. Klasztor też jest wielki i piękny, ale to kilkusetletni zabytek, który wymaga ogromnych nakładów. Utrzymujemy klasztor z datków pielgrzymów i ludzi, którzy wspierają nas stałymi przelewami. Mamy kilkanaście tysięcy przyjaciół, którzy nas wspierają, także poprzez zaduszki. Matka Boża obiecała 770 lat temu, że kto umrze w szkaplerzu, ten nie pójdzie do piekła. Dlatego ludzie proszą o modlitwę za swoich zmarłych i wspierają nas.
>>> Sandomierz: księża nie mogą odmówić indywidualnego przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej
„Białogłowom wstęp wzbroniony pod karą klątwy” – głosi napis przy wejściu do klasztoru. Na kogo rzucacie te klątwy?
– Ten napis jest zabytkowy, więc nie można go usunąć bez zgody konserwatora zabytków (śmiech). Napis powstał, kiedy nie było tutaj sanktuarium, tylko erem i ścisła klauzura. Kobiety pod żadnym pozorem nie mogły wchodzić. Zapraszamy jednak do sanktuarium Matki Bożej w Czernej. To otwarte jest dla każdego.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |