
Msza św. rozpoczynająca „Exodus 90”, fot. Łukasz Frasunkiewicz
To wyzwanie zmieniło życie tysięcy mężczyzn – sprawdzamy, czym jest „Exodus 90”
8 godzin snu, poranne zawierzenie, zimne prysznice, trening trzy razy w tygodniu, godzina święta poświęcona w pełni Bogu, ograniczenie elektroniki – to tylko niektóre z elementów (dyscyplin), jakich przez 90 dni podejmują się uczestnicy wyzwania „Exodus 90”. Na czym dokładnie ono polega?
Samo słowo exodus ma dwa zasadnicze znaczenia. Pisane wielką literą oznacza biblijną „Księgę Wyjścia”, a pisane małą literą oznacza „wyjście”, najczęściej w grupie. To właśnie wyjście stanowi clou męskiego wyzwania „Exodus 90”. Przez owe 90 dni uczestnicy wyzwania na Wielki Post schodzą do głębin swojego serca, wspierając się w tym wzajemnie, a pomagają im przy tym bardzo konkretne zalecenia.
Dyscyplina boli?
„Wyzwanie” – brzmi intrygująco, zachęcająco. „Dyscyplina” – cóż, nie napawa optymizmem, a nawet kojarzy się ze skórzanym paskiem z opowiadań rodziców czy dziadków. A właśnie na dyscyplinach opiera się wyzwanie „Exodus 90”. Zapytałem o nie Łukasza Frasunkiewicza, który w tym roku bierze udział w wyzwaniu po raz drugi, ale pierwszy raz w pełnym, 90-dniowym wymiarze.
– Jak sama nazwa wskazuje, dyscypliny mają pomóc w dyscyplinowaniu nas. Jest ich cała lista. One pozwalają złapać pewną harmonię w życiu. Zaczynamy od codziennej modlitwy w postaci porannego zawierzenia. W trakcie dnia jesteśmy przez dyscypliny zobowiązani do zrobienia godziny świętej, czyli takiej godziny stricte poświęconej Panu Bogu. Dostajemy rozważania na tę godzinę. Nie ukrywam, że jest to trudne – wiadomo, każdy jest zapracowany. Gdy jednak poświęci się tę godzinę Panu Bogu, bardzo wiele rzeczy w tygodniu i w ogóle w życiu zaczyna się układać. Wieczorem kończymy dzień rachunkiem sumienia. Ta modlitwa w czasie „Exodusu 90” jest więc bardzo kompleksowa – opowiada Łukasz.

Od podstaw
Jak dodaje uczestnik „Exodusu 90”, oprócz wspomnianych dyscyplin mężczyźni biorący udział w wyzwaniu są zobowiązani do spania osiem godzin każdej nocy, do jakiejś formy treningu trzy razy w tygodniu i do… zdrowego żywienia, czyli chociażby ograniczenia jedzenia na mieście, a raczej – do przygotowania sobie czegoś samemu.
– Ja jestem człowiekiem prowadzącym bardzo szybki tryb życia i nie ukrywam, że bardzo lubiłem jeść na mieście, zwłaszcza kebabiki. A w czasie „Exodusu 90” bardzo zwiększyła się moja świadomość żywieniowa. Gdy nie mam czasu, zdarza mi się czasami jeść na mieście, ale wybieram wtedy obiady domowe, a nie jakiś „chamski kebab” z mojej ulubionej kebabowni – bez reklam (śmiech) – mówi Łukasz Frasunkiewicz.
Jak zauważa uczestnik „Exodusu 90”, bardzo konkretną dyscypliną jest także ograniczenie korzystania z elektroniki, zwłaszcza telefonu, do absolutnej konieczności – np. w związku z pracą. Łukasz stwierdził, że to właśnie ta dyscyplina zrobiła na nim największe wrażenie, choć jak dodał, w zabieganym życiu pomaga mu ona znaleźć czas na modlitwę, utrzymanie porządku i czytanie książek. Tu pojawia się pewien paradoks – uczestnicy „Exodusu 90”, trzymając się dyscyplin, znajdują czas na wiele aktywności, na które wcześniej nie mogli znaleźć chwili.
>>> Wielki Post: przejście od grzechu i zniewolenia do życia w prawdzie i miłości
Fraternia i kotwica
Mężczyźni biorący udział w wyzwaniu nie są pozostawieni sami sobie. Razem tworzą kilkuosobową fraternię, w której spotykają się i wymieniają doświadczeniami. Każdy uczestnik ma też swoją „kotwicę”.
– We fraterniach dobieramy się w pary i stajemy się swoimi „kotwicami”. Utrzymujemy kontakt codziennie. Chociaż ja np. z moją „kotwicą” prowadzimy bardzo zróżnicowany tryb życia. Czasami się rozjeżdżamy, ale staramy się ten kontakt utrzymywać. To wiele daje. Dzwonimy do siebie, by porozmawiać o życiu, codzienności. I dzielimy się ze sobą trudnościami i sukcesami. Mówimy o tym, co się udało, a co jeszcze trzeba poprawić. Ja się śmieję, że to jest trochę taka spowiedź, taki „prerachunek” sumienia względem tego wieczornego, indywidualnego. Czasami trzeba powiedzieć: „Kurczę, dzisiaj się stresowałem, zawaliłem modlitwę i zjadłem nie wiadomo ile, bo się nie opanowałem i sobie nie poradziłem”. Myślę, że to jest coś, co kształtuje bardzo charakter, buduje otwartość – dzieli się Łukasz Frasunkiewicz.

Nieperfekcyjni
„Exodus 90” niesie ze sobą jednak pewne ryzyko. Można stracić sens wyzwania, starając się za wszelką cenę być bezbłędnym we wszystkich dyscyplinach. Wtedy, gdy pojawia się potknięcie, często „leci już wszystko”. A przecież w wyzwaniu chodzi o zdrowe podejście do życia…
– Jedną z dyscyplin są zimne prysznice – mówi w odpowiedzi Łukasz. – Z tych pryszniców trochę się podśmiechujemy – że to takie treści kołczingowe z Instagrama, TikToka pt. „weź zimny prysznic, zmienisz swoje życie”. A ja np. po zimnym prysznicu bardzo łatwo się przeziębiam, choruję. Wtedy wiele innych dyscyplin się wysypuje. A gdy lodowate prysznice zamieniłem na letnie – a nie ciepłe, które tak lubię – to jest zachowany taki złoty środek, normalne podejście. Chociaż jest także pewne wyrzeczenie – bo ja najbardziej lubię ciepłe, gorące prysznice. Między innymi dlatego „Exodus 90” uczy takiego zrównoważonego trybu życia – podsumowuje Łukasz Frasunkiewicz.
Do Boga
Jak zauważył uczestnik wyzwania, wzięcie udziału w „Exodusie 90” nie musi być jednoznaczne ze spektakularnymi efektami.
– Myślę, że „Exodus 90” w tym roku jest dla mnie trochę inny od poprzedniego. Rok temu weszliśmy z chłopakami bardzo mocno i mieliśmy bardzo fajne efekty. Tym bardziej, że to było 45 dni i chcieliśmy się spiąć, by te efekty uzyskać. W tym roku, przy tych 90 dniach, gdy my już mamy zmienione nasze życia, te efekty są dużo mniejsze. Dzieliłem się z chłopakami tym, że w tym roku nie ma fajerwerków, tylko raczej małe kroczki i małe sukcesy. Ale zarazem i wielkie potknięcia bardzo często – mówi Łukasz.
Najważniejszym celem „Exodusu 90” jest spotkanie z Panem Bogiem, którego możemy doświadczać zarówno w naszych zwycięstwach, jak i porażkach.
– Myślę, że bolączką dzisiejszych czasów jest to, że ludzie się modlą, ale nie poświęcają czasu tej modlitwie – stwierdza Łukasz. – Wiele osób zmaga się z tym, że idzie na adorację i pierwsze 15, 20 minut to jest ogarnięcie swoich zabieganych codziennych myśli i spraw i dopiero po tym czasie wchodzimy w głębię z Panem Bogiem. „Exodus 90” daje czas na to, by zbliżyć się do Boga i odkryć piękno tej relacji. To wiele ułatwia. W czasie wyzwania możemy być w ciągłej relacji z Bogiem – podsumowuje uczestnik.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |