![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2023/03/lucas-vasques-9vnACvX2748-unsplash-1-900x380.jpg)
fot. unsplash/Lucas Vasques
Tylko 32% doktorów i 15% profesorów to kobiety
Tylko 32 proc. doktorów i 15 proc. profesorów to kobiety. Aby to się zmieniło, my, kobiety, musimy też zmienić siebie. Stereotypy utrudniają nam karierę i zabijają ambicje – oceniła dr inż. Natalia Schmidt-Polończyk z AGH w rozmowie z PAP z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet i Dziewcząt w Nauce.
Dr inż. Natalia Schmidt-Polończyk z Wydziału Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej zajmuje się tunelami drogowymi. W pracy badawczej interesują ją zagadnienia z pogranicza inżynierii bezpieczeństwa i psychologii. Jest założycielką Fundacji Odważne w Nauce i pomysłodawczynią akcji #OdważnewNauce. Popularyzuje naukę – w podcaście „Bunkier nauki” i na instagramowym profilu doktorka tutorka zamieszcza rozmowy z naukowcami różnych dziedzin. Jest finalistką konkursu Popularyzator Nauki.
11 lutego obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kobiet i Dziewcząt w Nauce, ustanowiony przez ONZ w 2016 r. Ta organizacja zauważyła wówczas, że tylko co trzeci badacz inżynieryjno-naukowy na świecie to kobieta. Zdaniem dr inż. Natalii Schmidt-Polończyk w ciągu prawie dekady od wprowadzenia tego święta niewiele się zmieniło.
„W naukach inżynieryjno-technicznych kobiet doktorek wciąż mamy w Polsce tylko 32 proc. wśród wszystkich naukowców z tym stopniem. Doktorek habilitowanych jest 25 proc., a profesorek 15 proc. Im wyższy stopień albo tytuł naukowy, tym jest nas mniej” – podkreśliła.
Naukowczyni zauważyła, że choć na uczelniach technicznych studiuje ok. 45-50 proc. kobiet, niewiele z nich po studiach wybiera ścieżkę kariery naukowej. W inz˙ynieryjno-technicznych szkołach doktorskich kobiety stanowią niespełna jedną trzecia? ogółu doktorantów.
Przyznała, że w nauce roczna lub dwuletnia przerwa, spowodowana np. urlopem wychowawczym, to ogromna wyrwa. „Powrót po takim czasie na uczelnię do przerwanych projektów i wdrożenie się w nowe jest bardzo trudny. System tego nie ułatwia, bo wiele uczelni nie sprzyja młodym matkom. Nie ma pomieszczeń do karmienia dzieci, brakuje przyuczelnianych żłobków i przedszkoli. Poza tym kobiety po takiej przerwie nie są też przyjmowane z otwartymi rękami w zespołach badawczych” – oceniła.
Dodała, że nauka wymaga poświęcenia mnóstwa czasu i pracy, bo jest to raczej styl życia niż zawód. „Dlatego kobietom ciężko połączyć karierę naukową z obowiązkami rodzinnymi, które spoczywają głównie na nich” – wskazała.
Kolejny powód małej liczby naukowczyń to negatywne stereotypy, których wciąż jest dużo także w środowisku akademickim. „To na przykład tzw. odwrotny efekt Matyldy. Badacze zauważyli takie zjawisko, w którym odbiór tego, co robi kobieta, jest zupełnie inny niż pracy mężczyzn. Dziedziny, w których kobiety mają naukowe osiągnięcia, są uznawane za łatwiejsze i mniej atrakcyjne niż te, w których sukcesy odnoszą mężczyźni. Co gorsze, takie przekonanie pokutuje już wśród licealistów” – wyjaśniła dr Schmidt-Polończyk.
„Uczelnie otworzyły się na kobiety w pod koniec XIX w., dopiero wtedy mogłyśmy studiować. Ale ambitniejsze kobiety, które chciały rozwijać swoje zainteresowania, miały pod górkę. Zmaskulinizowane środowisko naukowe nie darzyło ich zaufaniem ani szacunkiem i umniejszało ich dokonania. Mężczyźni długo uważali, że kobiety zostały stworzone tylko do rodzenia i wychowywania dzieci” – wskazała ekspertka.
Przypomniała, że tak uważał np. wybitny chirurg, prof. Ludwik Rydygier, który sprzeciwiał się, by kobiety mogły być lekarzami, bo „ani siłami ducha, ani siłami ciała kobieta do takiego zadania nie dorosła”. W 1895 r. pisał: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety lekarza!”. Z kolei niemiecki neurolog, dr Paul Mobius, którego Zygmunt Freud uważał za swojego mistrza, wydał w 1900 r. książkę „O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety”.
„Od tamtych czasów świat się zmienił, ale my, kobiety, musimy też zmienić siebie. Nosimy w sobie stereotypy, które utrudniają nam karierę i zabijają ambicje. W tej kadencji wśród rektorów uczelni publicznych są 22 kobiety. Gdyby więcej kobiet odważyło się ubiegać o takie stanowiska, te liczby byłyby wyższe. Ale przeszkadza nam też np. syndrom oszustki, czyli zjawisko psychologiczne polegające na braku wiary w swoje kompetencje” – argumentowała naukowczyni.
Stwierdziła, że także wiedza społeczeństwa na temat osiągnięć naukowczyń jest znikoma, a w powszechnym wyobrażeniu badacz to mężczyzna.
Przywołała raport L’Oréal „Piękne umysły – rola kobiet w świecie nauki”. Jego autorzy zapytali respondentów, których odkryć naukowych dokonali mężczyźni, a których kobiety. Można było wskazywać m.in. odkrycie, z czego składają się gwiazdy, badania nad przyczynami AIDS albo wyodrębnienie genu odpowiedzialnego za raka sutka. W większości przypadków ankietowani uznali, że wszystko to dokonania mężczyzn, tymczasem autorkami tych badań były kobiety.
![](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2023/05/eliott-reyna-kcT-7cirBEw-unsplash-750x500.jpg)
Zapytana, jakie rozwiązania mogłyby poprawić tę sytuację, dr Schmidt-Polończyk wskazała na wykorzystywanie wzorców do naśladowania. Historie naukowczyń, które odniosły sukces i mają na koncie ważne dokonania, mogą inspirować kolejne pokolenia kobiet.
Wśród skutecznych rozwiązań rozmówczyni PAP wymieniła też granty dla naukowczyń, które zostały matkami. Dzięki tym środkom kobiety mogą np. wynająć nianię, by zająć się pracą badawczą.
Ekspertka podkreśliła dużą rolę popularyzacji nauki. „Jeśli mamy zmienić myślenie o naukowczyniach, musimy zacząć o nich mówić już w szkole podstawowej. Pokazujmy dziewczynkom, jak atrakcyjny i perspektywiczny jest ten zawód. Marzy mi się, że idolkami dziewczynek i nastolatek będą kiedyś nie tylko piosenkarki albo influencerki, ale też naukowczynie” – wyznała.
Zaznaczyła, jak ważne dla obecnych i przyszłych naukowczyń jest wsparcie, poczucie wspólnoty i solidarności z innymi kobietami, czyli siostrzeństwo. Dlatego właśnie cztery lata temu dr Schmidt-Polończyk wymyśliła akcję #Odważne w nauce.
>>> Czy kobiety faktycznie mówią więcej niż mężczyźni?
„Wokół tej inicjatywy powstała społeczność naukowczyń, z którymi działamy razem w różnych projektach, wspieramy się wzajemnie, podpowiadamy sobie różne rozwiązania” – stwierdziła badaczka.
Jej zdaniem akcja ma wzmacniać pozycję kobiet w nauce, ale też pokazać młodym osobom, że nauka to dla wielu nie tylko zawód, ale też pasja, że warto wybrać taką ścieżkę kariery i walczyć ze stereotypami.
Za przykład, jak są one jeszcze silne, dr Natalia Schmidt-Polończyk podała reakcje na wywiad o bezpieczeństwie w tunelach, którego udzieliła „Gazecie Wyborczej”. „Internauci zarzucali mi np., że na zdjęciu za ładnie wyglądam. Że pomyliłam naukę z Instagramem i modą, że raczej ośmieszam temat, niż nadaję mu powagi. Żeby zachęcić dziewczyny do nauki i pokazać, że naukowcy nie muszą być w dzieciństwie prymusami, powiedziałam w wywiadzie dla +Wysokich Obcasów+, że w siódmej klasie byłam zagrożona z fizyki. Posypały się komentarze, że pewnie za dużo w życiu nie osiągnę. A to tylko te cenzuralne wypowiedzi” – wspominała naukowczyni.
A kiedy napisała o tym na swoim profilu w mediach społecznościowych, skontaktowało się z nią wiele badaczek, które miały podobne doświadczenia i z tego powodu przestały popularyzować naukę.
„Dlatego największą nadzieję na poprawę sytuacji kobiet w nauce widzę w rozwoju osobistym. Kiedy mamy niewielki lub żaden wpływ na otoczenie, liczy się praca nad sobą, budowanie poczucia własnej wartości, wiary w siebie i w to, co się robi” – podsumowała dr inż. Natalia Schmidt-Polończyk.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |