fot. PAP/EPA/FILIP SINGER

Tylko oporni zostaną z dala od Boga [FELIETON] 

W dzisiejszej liturgii godzin, podczas godziny czytań, w Psalmie 68 czytamy, że „tylko oporni zostają na zeschłej ziemi”. Dalej tekst wspomina, że Bóg nawet opornych wprowadza do swojego domu. Chce On bowiem zbawić wszystkich. Jest jednak jedna duża przeszkoda w naszych sercach. 

Psalmista wskazuje, że Pan chce swój lud prowadzić do życia lepszego, na pustyni idzie przed nim, by wskazać swoim wiernym drogę. Tylko oporni zostają tam, gdzie nie ma wody ani życia. Wiele razy uświadamiałem sobie, gdy wydawało mi się błędnie, że jestem sam w walce ze swoją słabością, że przecież to Pan Bóg pierwszy wyszedł do mnie z propozycją nowego życia. Podczas mszy świętej, kiedy uobecniana jest okrutna śmierć Pana Jezusa na krzyżu za moje grzechy, mogę zobaczyć, że przecież sam Stwórca dał się tak potraktować ze względu na mnie. Nikt bardziej nie chce zatem mojego zbawienia niż sam Bóg. On bardziej chce mojego dobra niż ja sam go chcę. Dlatego jedynie oporni pozostaną w ciemnościach świata bez Bożej łaski. Jak jednak wspominaliśmy, psalmista idzie jeszcze dalej. Zwraca się do Boga słowami: „nawet opornych wprowadzasz do swojego domu”. Pan bowiem może skruszyć każde serce. Dlaczego więc nasz opór przed łaską Bożą i nowym życiem wypełnionym Ewangelią jest tak silny, że tak wielu z nas wciąż kroczy po płytkich wodach wiary i nie chce „wypłynąć na głębię”? Wydaje mi się, że w lekturach dzisiejszej godziny czytań możemy znaleźć pewne odpowiedzi. 

>>> Kard. Grzegorz Ryś: wszystkich nas dotyczy prawda o Jezusowej Męce i Zmartwychwstaniu

fot. Michał Jóźwiak/misyjne.pl

Przeszkoda 

Czytanie z Pierwszej Księgi Machabejskiej pokazuje Matatiasza oraz jego krewnych, którzy z całą mocą sprzeciwili się przymusowi składania ofiar obcym bogom nakazanemu przez króla Antiocha IV. Jako że kapłan Matatiasz był człowiekiem szanowanym, to urzędnicy królewscy zwrócili się do niego, aby dał innym przykład w przyjmowaniu pogańskiego kultu, oferując mu przywileje i bogactwa. Matatiasz nie tylko odmówił, ale i zorganizował powstanie. Fragment, który jest tutaj dla mnie ważny, dotyczy nie tylko odmowy przyjęcia bogactw w zamian za wyrzeczenie się wiary, lecz także faktu, że „on sam i jego synowie uciekli w góry, pozostawiając w mieście wszystko, co tylko posiadali”. 

Rodzina Matatiasza była wystarczająco wolna duchowo. Dlatego potrafiła dla tego co ważne, nie tylko nie przyjąć kuszącej propozycji życia w sławie i luksusie, ale też zostawić to, co miała. Nawet to, co w życiu niezbędne. Wszystko. Tym, co najbardziej buduje nasz opór, często nawet nieświadomy, wobec Ewangelii, jest właśnie nieuporządkowane przywiązanie do rzeczy światowych. To nie są jedynie rzeczy materialne, ale też pozycja społeczna czy chociażby proste pragnienie, by inni o nas myśleli dobrze. Ileż razy zaniechaliśmy czegoś dobrego, obawiając się nadwyrężenia czyjejś opinii w naszych oczach? Nie trzeba dodawać, że miłość wymaga nieraz rezygnacji z jakiejś przyjemności, przeznaczenia pieniędzy zaoszczędzonych na inny cel czy poświęcenia naszego tak cennego czasu. 

fot. unsplash

Chcę być dobrze zrozumiany. Nie tylko zarabianie i oszczędzanie pieniędzy, ale też budowanie majątku, cieszenie się dobrami tego życia, stworzonymi przecież przez Boga, oraz społeczny prestiż, to nie tylko rzeczy neutralne, ale moim zdaniem, bardzo dobre. Chodzi o to, że są one jednak tymczasowe i małe w porównaniu z dobrami większymi, a przede wszystkim z największym z nich – z Bogiem, który jest Miłością. Potrzebujemy budować w sobie dyspozycyjność do, czasem nawet radykalnej, rezygnacji z tych dóbr pomniejszych w imię tej miłości. Jak to jednak zrobić w warunkach zwyczajnego życia, które nie jest ani pustelnicze, ani zagrożone przez konieczność oddania wszystkiego za wiarę? 

Rozwiązanie 

Podczas wybuchu pandemii covida mieszkałem w Chinach. To w Azji planowałem osiąść na stałe. To były moje marzenia. Kiedy wyjeżdżałem z Państwa Środka na wakacje, zostawiłem tam bardzo dużo swoich cennych rzeczy. Nie spodziewałem się, że nie będę mógł już tam wrócić, więc wziąłem ze sobą niewiele. Informacja o nowej szerzącej się chorobie dotarła do mnie dopiero w Tajlandii. Kiedy wróciłem do Polski, nikt jeszcze nie spodziewał się, że z tego zrobi się wielka pandemia na kilka lat. Sprawiła ona, że musiałem zrezygnować nie tylko z moich dóbr materialnych, które zostały w Chinach, lecz także z planów i marzeń na przyszłość. Nie cieszyłem się tym oczywiście, ale ostatecznie okazało się, że dzięki całej tej sytuacji mogłem zacząć pracę dziennikarza, teraz w dużej mierze w sposób zdalny z Meksyku. Ale przede wszystkim mogłem poznać swoją narzeczoną. Dzisiaj cieszę się, że wszystko potoczyło się w ten sposób. 

To nic odkrywczego, że Pan Bóg zawsze ofiarowuje coś większego w zamian za to, co my musimy zostawić, nawet z wielkim bólem serca. Tak samo żadnym odkryciem nie jest to, że z każdego zła Chrystus wyprowadza jakieś dobro. Ta świadomość jest oczywiście bardzo ważna i pomocna, ale nie zawsze jednak dzieje się to tak szybko i w taki sposób jak w opisanym przeze mnie przypadku. Nie jest też jedyną opcją sprzedanie wszystkiego i rozdanie ubogim, aby uwolnić się od nieuporządkowanych przywiązań. Drugi tekst dzisiejszej godziny czytań przedstawia kolejne rozwiązanie, które może zastosować każdy z nas w każdych warunkach. 

Fragment z konstytucji Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II (nr 88-90) zachęca wierzących w Chrystusa, aby z otwartym sercem angażowali się w pomoc innym oraz w budowanie sprawiedliwego ładu społecznego. Jednym z tych kluczowych rozwiązań jest właśnie miłosierdzie. Dokument oczywiście zachęca, aby robić to w sposób uporządkowany, lecz paradoksalnie to czasem bardziej kosztuje. Łatwo jest w przypływie pobożnych uczuć pomóc komuś raz na jakiś czas czy wrzucić czasem kilka złotych potrzebującemu. To co naprawdę nas uwalnia od przywiązania do dóbr pomniejszych to zaplanowana rezygnacja oraz poświęcenie na rzecz drugiego. Wpłaty regularnych kwot na jakiś cel, a czasem – nie pomijając pierwszego – dodatkowa ofiara, bo akurat widzimy jakąś istotną potrzebę, konsekwentne przeznaczanie jakiejś części czasu wolnego na wolontariat lub wsparcie kogoś bliskiego…Cczy w końcu dobrowolne umartwienie w jakiejś intencji – na przykład mimo dużej chęci nie napijemy się kawy i ofiarujemy to za nawrócenie grzeszników.  

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Te drobne dzieła miłosierdzia, wsparte Bożą łaską, pomogą nam budować życie w większej wolności oraz dyspozycyjności wobec wymagań Ewangelii. Łatwiej nam będzie żyć coraz bliżej Boga, ponieważ nasze serca nie będą tak ociężałe na skutek obżarstwa w jakiejkolwiek postaci. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze