fot. Autorstwa a własna, Domena publiczna, wikimedia

„Uczłowieczyć” przedsiębiorstwo – Enrique Shaw, święty w świecie biznesu 

Czy można być równocześnie skutecznym menedżerem i głęboko wierzącym katolikiem? Czy da się kierować dużą firmą w duchu Ewangelii – z troską o człowieka, a nie tylko o zysk? Życie Enrique Shawa, argentyńskiego biznesmena, ojca dziewięciorga dzieci i kandydata na ołtarze, pokazuje, że to możliwe. 

We wtorek 17 czerwca br. komisja teologów Dykasterii ds. Kanonizacyjnych zatwierdziła cud, uznany wcześniej w styczniu przez komisję lekarską, który dokonał się za wstawiennictwem sługi Bożego Enrique Shawa. To kolejny krok w stronę beatyfikacji tego świeckiego, który czasach politycznego chaosu i społecznych napięć w XX-wiecznej Argentynie, pokazał, że chrześcijańska wiara i świat biznesu mogą się przenikać. Jego celem nie było tylko „prowadzenie firmy”, ale budowanie wspólnoty. Mówił, że „trzeba uczłowieczyć fabrykę”. „Aby właściwie ocenić robotnika – trzeba go pokochać” – powtarzał. Z pewnością jego relacje z pracownikami musiały być bardzo dobre, skoro to właśnie oni z własnej inicjatywy zdecydowali się oddać krew dla swojego szefa, gdy ten zachorował na raka. Shaw rozwijanie firmy uważał za swój obowiązek – jako przedsiębiorcy. 

Matka 

Enrique Shaw Tornquist urodził się 26 lutego 1921 r. w Paryżu jako najmłodszy z ośmiorga dzieci Sary Tonrquist oraz Alajandro Shawa. Rodzina przebywała we Francji z powodu pracy Alejandra. Wkrótce po powrocie do Argentyny zmarła matka Enrique – był wówczas czteroletnim chłopcem. Nic dziwnego, że jego wiarę charakteryzowała silna maryjność. Maryja zajęła bowiem miejsce matki w jego duchowości – była jego przewodniczką przez całe życie. 

Wyróżniał się w kolegium La Salle (dzisiaj La Salle Buenos Aires) prowadzonym przez Zgromadzenie Braci Szkół Chrześcijańskich. Jako 14-latek wstąpił do Szkoły Marynarki Wojennej, gdzie dał się poznać jako człowiek modlitwy i działania. Tam miał odkrywać swoje apostolskie powołanie. 

Rodzina i przedsiębiorstwo jako drogi do świętości 

Nie, nie został jednak ani księdzem, ani zakonnikiem – a stereotypowo to tak przecież często kończy się historia odkrywania swojego powołania do apostolstwa. Wręcz przeciwnie, został zaangażowanym świeckim. Choć to Sobór Watykański II podkreślił mocniej rolę świeckich w Kościele, to przecież nie znaczy, że wcześniej nie mieli oni żadnego znaczenia. W 1943 r. Shaw poślubił Cecilię Bunge. Urodziła się w tym samym roku co Enrique, lecz dożyła sędziwego wieku – zmarła w 2007 r. Również i ona miała smykałkę do biznesu oraz angażowała się mocno w życie Kościoła. W 1998 r. otrzymała nagrodę argentyńskiej Fundacji Konex za działalność w obszarze przedsiębiorstw handlowych. 

>>> Biznesmen i gorliwy katolik – Enrique Shaw bliższy wyniesienia na ołtarze

Para miała dziewiątkę dzieci, tworząc dom pełen miłości, radości i otwartości. W 1945 r. Enrique postanowił porzucić służbę wojskową. Marzył, by zostać zwykłym robotnikiem, ale jeden z księży poradził mu, by został świadkiem Chrystusa w świecie biznesu. Podjął to wyzwanie i stał się biznesmenem, a potem dyrektorem dużego przedsiębiorstwa. 

Dyrektor 

W 1945 r. rozpoczął pracę w firmie Cristalerías Rigolleau, założonej w 1882 r. przez francuskiego migranta, Leóna Fourvela Rigolleau. Jego rodzina zajmowała się produkcją papieru. Po przybyciu do Argentyny zaczął importować, a potem otworzył przedsiębiorstwo wytwarzające opakowania do tuszu.

Wracając do Shawa, nie trzeba mówić, że zarządcą był niezłym, skoro kilkanaście lat później mianowano go dyrektorem tej firmy. Mówił, że „przedsiębiorca powinien uobecniać Chrystusa w swoim przedsiębiorstwie” i nie rzucał tych słów na wiatr. 

Znany był z uczciwości, troski o pracowników i odpowiedzialności społecznej. Zakładał fundusze emerytalne, plany opieki zdrowotnej, bronił miejsc pracy – nawet wtedy, gdy firmę przejęto z zamiarem masowych zwolnień. Stało się to w 1961 r., gdy przeszła ona na własność kapitałów z USA. Zamierzano zwolnić nawet 1200 pracowników. Shaw, pomimo że był już bardzo chory, poleciał specjalnie do Stanów Zjednoczonych, by temu zapobiec. Zaproponował konkretne rozwiązania – dbał przecież również o interes przedsiębiorstwa. Miał mówić, że „obowiązkiem jest rozwijać przedsiębiorstwo, ale nie tylko po to, by zarabiać pieniądze”. 

W swoim piśmie do pracowników wyraził się jasno w temacie zwolnień: 

„Praca człowieka jest rzeczywistością chcianą przez Boga i uświęconą przez Chrystusa. Bezrobocie jest więc przede wszystkim złem moralnym, a dopiero potem ekonomicznym. Jego skutki powinny być starannie rozważone przed podjęciem decyzji o zwolnieniach, a nawet czasowych zawieszeniach zatrudnienia. 

To zło moralne, a nie jedynie fakt ekonomiczny – jak twierdzą niektóre teorie, które nie wahałyby się zaproponować bezrobocia jako rzekomo pożytecznego, a nawet dobroczynnego środka wspierającego ożywienie gospodarcze. Nie wolno nam nigdy zaakceptować tego materializmu, który poświęca osobę ludzką w imię pieniądza i zysku”. 

>>> Prezydent Argentyny na audiencji u Leona XIV

W swoich zapiskach podkreślał duchowy wymiar pracy. „Obserwacja tego, jak wykonujemy naszą pracę, może stać się doskonałym rachunkiem sumienia – zwierciadłem, które odda prawdziwy obraz naszego ducha” – pisał. 

Człowiek Kościoła 

Shaw nie ograniczał się do zarządzania firmą. Był liderem Akcji Katolickiej, współtwórcą Chrześcijańskiego Ruchu Rodzinnego i współzałożycielem Asociación Cristiana de Dirigentes de Empresa (ACDE) – organizacji zrzeszającej katolickich liderów biznesu. Działa ona do dzisiaj. Chciał, by „biznesmeni byli bardziej chrześcijańscy”. Działał aktywnie na rzecz szerzenia katolickiej nauki społecznej w Argentynie i Ameryce Łacińskiej. 

Wierzył, że „jeśli prezes firmy jest chrześcijaninem i zna Boży plan dla ludzkości, oczekuje się od niego większej przenikliwości, zrozumienia i przywództwa pewnego i pełnego optymizmu”. „Czy naprawdę jesteśmy przekonani, że odkupienie to wydarzenie, w którym wszyscy uczestniczymy i które mamy kontynuować? Czy mamy głębokie przekonanie, że jesteśmy zobowiązani uczynić świat lepszym – i że jesteśmy w stanie to zrobić?” – pytał. 

fot. EPA/SERGEY KOZLOV

Miłość do bliźnich 

W 1957 r. u Shawa zdiagnozowano nieuleczalnego raka. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, kontynuował swoją pracę. Uczestniczył w kongresach, pisał, spotykał się z pracownikami. W 1962 r. było już bardzo źle. W marcu tego roku powstał jego ostatni tekst …Y dominad la tierra

9 lipca, na krótko przed śmiercią, spotkał się ze współpracownikami, by podziękować im za modlitwy i krew, którą ofiarowali na jego leczenie. Odbył też krótką pielgrzymkę do Lourdes, gdzie modlił się za rodzinę i przyjaciół. Zmarł 27 sierpnia 1962 r. w wieku 41 lat. 

Co ciekawe, pisał, że „trzeba chrystianizować klasę pracodawców (clase patronal) w Argentynie”. Może się to wydawać dziwne, skoro zapewne wielu Argentyńczyków było wówczas praktykującymi katolikami. Jednak miał świadomość, że to nie wystarczy. Wiara powinna przenikać również naszą codzienność, tak w domu, jak i w pracy. 

>>> Argentyński związek piłkarski: ostatnim kapitanem Kościoła był Argentyńczyk

Shaw podkreślał, że „niezbędne” jest polepszenie stosunków wewnątrz przedsiębiorstw. Zdaje się, że nie odwoływał się przy tym do ideologii, lecz właśnie do chrześcijaństwa, które ma moc przemiany nie tylko jednostek, lecz i całych struktur. W tym duchu odrzucał modny wówczas komunizm. Mawiał, że „komunista nie kocha życia, nie szanuje go, nie kocha niczego. Dla niego kraje to tylko zasoby, którymi można zarządzać. Tylko chrześcijanin potrafi się prawdziwie rozwijać”. Wskazywał na wynikający z nauczania społecznego Kościoła solidaryzm społeczny. Według niego „współpraca klas w duchu sprawiedliwości i miłości bliźniego stanowi istotę różnicy wobec partii komunistycznej”. Mamy tutaj zatem odrzucenie konfliktu klasowego promowanego przez marksizm oraz liberalnego indywidualizmu, skupionego na jednostkowym dążeniu do zysku. 

Był zwolennikiem związków zawodowych, bez których – jego zdaniem – nie może istnieć demokracja. Uważał, że ich brak prowokuje państwo do interwencjonizmu tłumiącego wolność gospodarczą, a co za tym idzie – polityczną. Opowiadał się za współpracą pracodawców ze związkami zawodowymi. 

W drodze na ołtarze 

Proces beatyfikacyjny Enrique Shawa został otwarty 25 września 2001 r. za pontyfikatu św. Jana Pawła II. Postulatorem był wówczas kard. Jorge Mario Bergoglio, arcybiskup Buenos Aires, który jako papież Franciszek 24 kwietnia 2021 r. zatwierdził dekret o heroiczności cnót Shwa, nadając mu tytuł czcigodnego sługi Bożego. 

Kolejnym krokiem na drodze ku beatyfikacji było zatwierdzenie cudu za jego wstawiennictwem. Chodzi o przypadek niewytłumaczalnego medycznie uzdrowienia dziecka chorego na nowotwór. Cud ten został najpierw zatwierdzony przez komisję lekarską, a w zeszłym tygodniu jednogłośnie zatwierdzony przez komisję teologów. 

Fot. Freepik/vecstock

Informację tę potwierdził bp Santiago Olivera, wicepostulator procesu, który przebywał wówczas w Watykanie. Ostatnim etapem będzie teraz zatwierdzenie cudu przez Komisję Kardynałów i Biskupów, a potem podpisanie dekretu beatyfikacyjnego przez papieża Leona XIV.  

Dla wielu Argentyńczyków, a także katolików na całym świecie, Enrique Shaw pozostaje świadkiem świętości w życiu świeckim – w rodzinie, w przedsiębiorstwie, w społeczeństwie. Pokazuje, że Ewangelia może być żywa także w świecie biznesu, a troska o pracownika i odpowiedzialność społeczna mogą być drogą do nieba. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze