zdj poglądowe, Fot. EPA/SERGEY DOLZHENKO

Ukraina: siostra Wiktoria przywraca uśmiech dzieciom

Wojna zabiła uśmiech ukraińskich dzieci. W ich oczach widać ból i strach przed obcym. Najtrudniejsza sytuacja jest na terenach przyfrontowych, gdzie czwarty rok z rzędu najmłodsi nie chodzą do szkoły. „Najpierw była pandemia, teraz mamy wojnę. To jest inny świat, przeorany cierpieniem” – mówi Radiu Watykańskiemu siostra Wiktoria Andruszczyszyna, przy okazji odbywającego się w Watykanie międzynarodowego szczytu nt. praw dzieci. 

Ukraińska zakonnica należy do bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, które powstało w 1889 roku, gdy Kościół był srogo prześladowany przez rosyjskiego cara. Zorganizowała ona grupę wolontariuszy, których misją jest przywracanie uśmiechu najmłodszym. Ekipę nazwała aniołami radości. Działają od prawie trzech lat. Tylko w minionym roku odwiedzili sto wiosek, głównie na linii frontu, gdzie zorganizowali gry i zabawy dla ponad 5 tys. ukraińskich dzieci. „One potrzebują promyczka radości, który rozgrzeje ten lód bólu, w którym zatopieni są najmłodsi” – mówi siostra Wiktoria.

>>> Papież przytulił Romana – chłopca z Ukrainy, którego ranił pocisk rakietowy

Odzyskać dzieciństwo

„Kiedyś dzieci marzyły o wakacjach. Dziś marzą o tym, żeby jutro móc się jeszcze obudzić i żeby ich dom był cały. Marzą też o tym, by ich tato wreszcie wrócił do domu” – opowiada. Prawie co tydzień jej ekipa pokonuje ponad tysiąc kilometrów, by z Żytomierza, gdzie stacjonują, dotrzeć na przyfrontowe tereny. Z kolędą byli m.in. w wioskach pod Chersoniem. Za Dnieprem widać stacjonujące oddziały Rosjan. W powietrzu mnoży się od dronów, które namierzają cel. „Gdy ostatnio zepsuł się nam samochód, dziękowaliśmy Bogu, że nie stało się to właśnie w Chersoniu, bo inaczej pewnie byśmy już nie rozmawiały” – mówi. Wskazuje, że wyjeżdżając na kolejną wyprawę wolontariusze, mają świadomość, że mogą nie wrócić. „Jeździmy jednak z narażeniem życia, bo nasza praca jest bardzo potrzebna i na niesiony przez nas uśmiech i chwilę radości czekają dzieci, których codzienność zrujnowała wojna. Nasi wolontariusze o tym wiedzą, dlatego też zostawiają swoje rodziny i swoje dzieci, biorą bezpłatny urlop z pracy i jadą pomagać tym, którym wojna rujnuje dzieciństwo” – mówi.

Świat przeorany wojną

Siostra Wiktoria wspomina kolędowanie w podchersońskich wioskach. Nawet śpiew wolontariuszy i gra na różnych instrumentach nie były w stanie zagłuszyć huku ciągłych wystrzałów. „Matki na nasz widok uśmiechały się przez łzy, w oczach dzieci był jedynie ból i strach. One przeżyły rosyjską okupację i wiedzą, że obcy człowiek oznacza niebezpieczeństwo. Trwa też nieustanny ostrzał, który budzi ich lęk” – opowiada. Anioły radości były też pod Mikołajowem. „Po raz pierwszy od czterech lat zebrali się wspólnie rodzice, dzieci i nauczyciele. Wszyscy z radości płakali. To jest inny świat” – mówi siostra Wiktoria. Podkreśla, że nauka online i brak realnego kontaktu z rówieśnikami wyrządzają ogromne szkody w psychice dzieci. „Jedna z matek powiedziała nam, że wnieśliśmy oddech świeżego powietrza w ten ich świat zasklepiony w bólu” – opowiada zakonnica. Dodaje, że najtrudniejsze jest to, iż wie, że chwile oferowanej zabawy choć wprowadzą w życie dzieci promyczek światła, to niestety nie zabiorą z niego przyczyn cierpienia. To może zmienić dopiero koniec wojny.

Modlitwa dzieci sięga nieba

Misje anielskie, to trzygodzinny program gier i zabaw, połączony ze wspólnym posiłkiem i modlitwą. Kolorytu wydarzeniu dodają barwne balony, maszyna do waty cukrowej i hot dogów. Każde z dzieci otrzymuje nieodłączną aureolę, a siostra wraz z wolontariuszami opowiada maluchom o aniołach i ich misji, oraz o tym, że każdy z nas może być aniołem dla drugiego człowieka. „Przed zrobieniem wspólnego zdjęcia, mówię naszym dzieciom, że wojskowi to nasi aniołowie, którzy teraz najlepiej wykonują misję anielską, broniąc nas i oddając życia za naszą wolność. Przytaczam też prośbę jednego z żołnierzy, który prosił, by dzieci modliły się za walczących, bo ich modlitwa sięga nieba” – mówi siostra Wiktoria. Jak opowiada, większość napotykanych matek i dzieci nie umie się modlić, ale wszyscy otwierają specjalnie przygotowane kolorowe modlitewniki i wspólnie odmawiają modlitwę „Ojcze nasz”, za tych którzy walczą o sprawiedliwy pokój.

>>> Papież: prawa dzieci są codziennie deptane i lekceważone

Ewangelizacja przez uśmiech

Siostra Wiktoria wyznaje, że anielska ewangelizacja nie polega na mówieniu o tym, że Pan Bóg nas kocha, ale na pokazywaniu cierpiącym ludziom, że tak jest naprawdę: przez uśmiech, radość, otwartość i życzliwość. „Matki pytają nas często, dlaczego ryzykujemy życiem i przyjeżdżamy do ich dzieci; pytają też o to, co jest źródłem naszej radości” – mówi zakonnica. Wyznaje, że po ludzku, ani ona, ani wolontariusze nie daliby rady utrzymać rytmu wyjazdów, ani znaleźć środków na organizowanie pomocy. „Pan Bóg na różne sposoby potwierdza nam, że ta misja jest potrzebna i błogosławi nam, ochraniając i dając siły. My tylko idziemy za Jego błogosławieństwem” – podkreśla siostra Wiktoria.

Anioły radości potrzebują samochodu

Jej największą troską jest obecnie kupno nowego samochodu dla ekipy aniołów radości. Stary odmówił posłuszeństwa, a jego częste awarie już wcześniej zagrażały bezpieczeństwu wolontariuszy. „Modlimy się o dobrych ludzi, bo bez nich nasze dalsze wyjazdy stają pod znakiem zapytania” – mówi siostra Wiktoria. Wskazuje, że misja aniołów radości nie skończy się nawet z nastaniem pokoju. „Dzieci są tak doświadczone przez traumę, że jeszcze długo po wojnie będą potrzebowały pomocy. My czytamy znaki czasu i będziemy się dostosowywać do nowych wyzwań” – mówi papieskiej rozgłośni siostra od aniołów.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze