Obrazek poglądowy/fot. PAP/EPA/ANDY RAIN

Ukraina: zakonnica leczy fizyczne i duchowe rany osób, które przeżyły wojnę

Od ponad ośmiu lat s. Onufria Baczinska pracuje w ośrodku rehabilitacyjnym Wernyhora-Modrycz w którym od początku wojny na dużą skalę w kraju leczonych jest wielu rannych żołnierzy i cywilów.

„My, Ukraińcy, nie byliśmy gotowi na wojnę. Wojna przyszła niespodziewanie i zaczęliśmy w niej żyć. Wielu zareagowało najlepiej, jak potrafiło. Łatwo było mi zdecydować, co robić: kiedy ktoś przeżywa traumę, staram się mu pomóc” – mówi w rozmowie z watykańskimi mediami siostra Onufria Baczinska ze Zgromadzenia Sióstr Służek Maryi Niepokalanej.

Dorośli i dzieci z ranami postrzałowymi

Rehabilitacja osób, które doznały urazów fizycznych i psychicznych podczas wojny, nie jest niczym nowym dla ukraińskiej zakonnicy: zajmuje się tym od 2014 r., kiedy rozpoczęła się wojna na wschodniej Ukrainie.

„Ale wraz z rosyjską inwazją na dużą skalę – wyjaśnia – liczba osób z amputacjami, a zwłaszcza z ranami, znacznie wzrosła. Zmieniły się również kategorie osób, z którymi pracuję. Jeśli, na przykład, w 2014 roku nie było dzieci z ranami postrzałowymi, teraz jest ich wiele i praca z nimi wymaga specjalnego podejścia”.

Największym wyzwaniem dla zakonnicy, zarówno na poziomie duchowym, jak i emocjonalnym, jest praca z żołnierzami (zwykle młodymi mężczyznami), którzy mają rany postrzałowe w okolicy szyjnej, ponieważ tacy ranni są całkowicie zależni od pomocy innych ludzi, a na Ukrainie nie ma wystarczającej liczby odpowiednich placówek.

„To mój największy ból – mówi. – Moim marzeniem jest, aby istniały ośrodki, w których ci ludzie mogliby otrzymać potrzebną im pomoc”.

Wsparcie duchowe i psychologiczne

Oprócz rehabilitacji fizycznej, s. Onufria oferuje wsparcie duchowe i psychologiczne rodzinom poległych lub zaginionych żołnierzy, ocalałych z rosyjskiej okupacji lub tych, którzy znajdowali się w pobliżu frontu. Zakonnica zwierza się, że gdy pomaga ludziom wyjść z traumy, „stają się oni bardziej otwarci na Bożą pomoc i Jego obecność”.

„Często zadają mi pytania: «Dlaczego? Byłem dobrą osobą. Dlaczego mnie to spotkało?». Nie mam na nie odpowiedzi. To, co mogę zrobić, to wyleczyć ich blizny, przygotować kończynę do protezy. Mogę pomóc odzyskać pamięć, przezwyciężyć ataki paniki lub przywrócić niektóre zdolności fizyczne. Ale tylko Bóg może uzdrowić ich duszę i zrobić wszystko inne. Dlatego zawsze pokazuję im drogę do Boga, aby mogli odkryć osobisty kontakt z Nim i odnaleźć sens swojego życia” – mówi s. Onufria.

Historia byłego żołnierza

Zakonnica pamięta szczególnie jednego ze swoich pacjentów, byłego żołnierza, który doznał urazu rdzenia kręgowego w wyniku wybuchu miny na froncie i nie mógł chodzić.

„Przed przybyciem do naszego ośrodka spędził osiem miesięcy w szpitalu i był w stanie fizycznego i psychicznego wyczerpania. Przyszedł do nas z postanowieniem, że jeśli nie wstanie i nie zacznie chodzić, popełni samobójstwo. Widziałam, że mówił poważnie. Z jednej strony czułam swoją bezradność, bo chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałam jak. Czy wierzyłam, że Bóg może go uzdrowić i że znów będzie chodził? Wierzyłam, ponieważ Bóg jest w stanie działać tam, gdzie my nie możemy nic zrobić. Ale miałem też świadomość, że Bóg mógł mieć dla niego zupełnie inny plan, którego nie rozumiałem. Rozmawiałam o tym z żołnierzem. Nie próbowałem go przekonywać, że jego misja jest ważna, że jego życie ma sens, bo on już to słyszał. On po prostu chciał stanąć na nogi. Zawsze prosiłam moich przyjaciół księży, pielęgniarki i rodzinę, aby modlili się za moich pacjentów. Każdego dnia modlili się także za tego weterana. Ja też się modliłam, bo nie chciałam, żeby umarł. Powierzyłam go Bożemu miłosierdziu” – opowiada.

Odzyskanie kontaktu z Bogiem

Dzień po dniu s. Onufria widziała, jak zmienia się wewnętrzny świat rannego żołnierza. Zaczął jeść, spać. Stał się silniejszy fizycznie i duchowo. Za namową zakonnicy zaczął codziennie czytać Pismo Święte, modlić się psalmami i rozmawiać z Bogiem.

„Potem wrócił do domu, ale utrzymywaliśmy kontakt. Nie zaczął chodzić i najprawdopodobniej pozostanie na wózku inwalidzkim. Ale od czasu do czasu wysyła mi zdjęcia, na których jedzie na wózku inwalidzkim z żoną do teatru lub w inne miejsca. Dla mnie w takich chwilach ma miejsce zakorzenienie w Bogu: kiedy ludzie zaczynają odnajdywać osobisty kontakt z Nim. I kiedy jestem świadkiem takich chwil, jestem naprawdę wdzięczna”.

W kontekście faktu, że w Ukrainie jest wiele osób, które zostały ranne i doznały traumy w wyniku wojny, zakonnica wzywa Ukraińców, aby nie chronili się przed tymi problemami „i nie bali się okazywać życzliwości i człowieczeństwa tym, którzy są wokół nich”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze