Fot. EPA/STR

Ukraiński kapelan: żołnierze i rodziny potrzebują braku obojętności

„Najtrudniejsze jest zawsze patrzenie na ludzkie cierpienie (…). Odczuwać ten ich ból – czy to chłopaków żołnierzy, czy ich rodzin – to najcięższa rzecz w moim posługiwaniu” – tak opisuje swoje kapelańskie życie na Ukrainie ks. Myron Horbovyj. Wobec już prawie 2 lat pełnowymiarowej wojny w jego ojczyźnie mówi w wywiadzie dla Radia Watykańskiego o potrzebach wojskowych biorących udział w realnych walkach. Wyznaje, iż przede wszystkim chodzi o proste „bycie obok”.

Jak zaznacza duchowny, dla osób przeżywających konflikt zbrojny tak bezpośrednio wielkie znaczenie ma zwrócenie na nie osobiście uwagi. Chodzi o to – mówi ks. Horbovyj – „aby człowiek zrozumiał, że nie jest sam, ale że istnieje ktoś, dla kogo to nieobojętne, kiedy za niego się walczy albo odniosło się rany… że inni są gotowi wspierać, być blisko, że o tym pamiętają i że wszyscy to doceniają”.

>>> Ukraina: oblaci na froncie. Zawsze blisko ludzi

Wobec braku takiego wsparcia w trudnych momentach „pojawia się pytanie: «Dlaczego ja lub ktoś z moich krewnych broni Ukrainy, skoro nikt tego nie potrzebuje? Dlaczego ktoś kogoś stracił lub został ranny, skoro nikt tego nie potrzebuje, nikt się tym nie interesuje?»”. A dostrzeżenie podobnego wsparcia naprawdę dodaje ludziom sił – zauważa ukraiński kapelan.

Zazwyczaj chodzi tu o proste rzeczy – zaznacza posługujący m.in. na rzecz rannych w szpitalu ks. Horbovyj. W ich przypadku wystarcza rozmowa telefoniczna czy odwiedziny, zarówno bliskich, jak i wolontariuszy. „Oni widzą wówczas, za co się poświęcają: niektórzy swoim życiem, inni swoim zdrowiem” – opowiada duchowny. Zaznacza, że stąd właśnie płynie motywacja w człowieku: „jeśli jesteś otoczony przez takich dobrych ludzi, którzy cię doceniają, kochają i szanują, to każda osoba chce chronić to dobro, aby mogła je mieć: aby mogły je mieć jej dzieci, rodzina i przyjaciele. Wtedy zdajesz sobie sprawę, o co tak naprawdę walczysz, że twoje poświęcenie nie idzie na marne i że istnieje coś, co warto chronić – te wartości”.

Fot. PAP/Alena Solomonova

Podkreślając tak rolę nieobojętności w sytuacji wojennej, duchowny nie zapomina o trudnościach, jakie odczuwają wszyscy mieszkańcy napadniętego kraju. „My, w stanie wojny, żyjemy w ciągłym stresie” – mówi. I dodaje: „ludzie mogą czasami, że tak powiem, osłaniać swoje emocje przed tym, bronić własnego wnętrza, ponieważ każdego dnia, kiedy włączamy telewizor lub przeglądamy źródła internetowe, widzimy wojnę, żyjemy w niej”. Zaznacza jednak, iż nie powinno się do tego przyzwyczajać. „Bo jeśli tak zrobimy, stanie się to dla nas rutyną i owa rutyna może spowodować obojętność lub coś innego, a to może być niebezpieczne” – wyjaśnia.

>>> Ukraina: rosyjskie drony uderzyły w obiekty cywilne w Charkowie

Kapelan zaznacza również, że „skoro rakiety uderzają w każdą część Ukrainy, to na pewno wszyscy odczuwają wojnę”. Stąd nawet jeśli czasem „na krótko doświadczasz jej jak rutyny”, to „potem, kiedy słyszysz alarm lub widzisz lecące rakiety, przestaje to być takie obojętne i faktycznie zdarza się, że znów czujesz, nawet na własnym ciele, bezpośrednio, dostrzegając pociski, że wojna jest nie tylko tam, gdzieś na linii frontu, gdzie przebywają żołnierze, ale również tutaj, blisko ciebie”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze