fot. DA św. Anny Kraków

W duszpasterstwie znajdziesz Jezusa, a przy okazji może męża lub żonę [REPORTAŻ]

Większość z nich to już nie pierwszaki, w duszpasterstwie akademickim są od 3, 4 lat. Gdy pytam o to, ilu ich jest – nie znają dokładnych liczb. Nikt listy obecności przecież nie prowadzi. Obecny zawsze jest On – Jezus. 

Starsi koledzy mówili mi, że krótko przed moim przyjściem duszpasterstwo zaczynało nabierać rozpędu, że z małego i bardzo lokalnego środowiska, w którym wszyscy się znali, zrobiło się większe, gdzie potworzyły się podgrupki, bo wszystkich znać się nie dało” – mówi mi Tomasz Wojtas z Duszpasterstwa Akademickiego św. Anny w Krakowie. Przed początkiem nowego roku akademickiego odwiedziłem „dwie Anny”: w Krakowie i w Warszawie. Chciałem sprawdzić, czy są podobni, czy podobnie przeżywają swoją młodość i swoją obecność w Kościele. Ilu ich jest i co robią.

Żeby przyszli pierwszacy  

Wspólne jest jedno: to ciekawi świata, Kościoła młodzi ludzie. Często mają bardzo konkretne religijne fundamenty. Ludzi raz jest więcej, raz mniej, ale zawsze – wraz z początkiem roku akademickiego – ktoś się zgłosi. Studenci przyznają jednak, że bywają lata, kiedy „pierwszaków” jest mało. Młodych trzeba szukać, czasy się zmieniają, już nie tylko Kościół czy teatr albo klub sportowy jest miejscem, w którym mogą spędzać czas po zajęciach na studiach. Tych okazji jest o wiele, wiele więcej. „O naszych spotkaniach informujemy w Internecie, rozdajemy ulotki na uczelniach, działa też – czasami najskuteczniej – marketing szeptany”. 

>>> List Boga do młodych [WIDEO]

Zdjęcie: duszpasterze kościoła św. Anny w Warszawie, fot. Maciej Kluczka


Razem żyjemy, idziemy razem potańczyć, do kina, razem wyjeżdżamy na rekolekcje, razem modlimy się na mszy. To nie jest tak, że zamykamy się w kaplicy i nie wychodzimy na ulicę, o nie, nie, broń Boże! (Dominika Sosińska, DA św. Anny, Warszawa) 
  

Dwie Anny. Obie do siebie podobne  

Frekwencja jest zawsze różna. To duszpasterstwo akademickie, więc zawsze ktoś studia kończy, a ktoś je zaczyna” – mówi mi Dominika Sosińska z warszawskiej św. Anny. By nowego narybku nie brakowało, akademicy z duszpasterstwa co roku przygotowują oficjalne rozpoczęcie nowego roku akademickiego i tzw. adapciak, czyli obóz adaptacyjny.
– Chcemy, by ludzie mogli nas spotkać właśnie dzięki takiej integracji, tak jest często łatwiej zacząć – mówi Dominika. . W ubiegłym roku na
adapciak pojechało 12 studentów, w tym było ich już 27. Rozmawiamy na zapleczu kościoła św. Anny w Krakowie. To zabytkowa, barokowa kolegiata. Anna jest też ta druga – warszawska. Podobieństw mamy wiele – w podobnych do siebie świątyniach duszpasterstwom akademickim patronuje ta sama święta. To przypadek, ale warszawska jest przy… Krakowskim Przedmieściu. 

Zdjęcie: kościół św. Anny, przy ul. św. Anny w Krakowie, fot. Maciej Kluczka

Z grodu Kraka i z miasta, gdzie nad rzeką stoi syrenka 

W rozmowach ze studentami pytałem o fundament ich spotkań, czyli o wiarę, religijność młodych. Ciekawiła mnie też statystyka: w jakich grupach się spotykają, ilu ich jest. „Ci z Krakowa” spotykają się na niedzielnej wieczornej mszy, ale są też spotkania w tygodniu. Bycie w duszpasterstwie nie ma bowiem polegać na życiu od eventów do eventów. To ma być regularna formacja. Krakowianie spotykają się więc od poniedziałku do środy w mniejszych grupach, których jest aż 18! Dzięki tak dużej liczbie propozycji każdy może znaleźć tę najbardziej „swoją”, odpowiednią dla siebie. Mniejsze grupy pomagają tez w budowaniu relacji, które są przecież bardzo ważne. Chodzi o to, by budując relacje ze sobą, potrafić też zbudować tę najważniejszą, z Jezusem. – Organizujemy oazy modlitwy, czyli weekendowe wyjazdy. Nigdzie człowiek tak dobrze się nie zintegruje, jak przy ciepłej herbacie o północy przy ognisku. W tym czasie też wspólnie się modlimy. Wszystko po to, by budować relacje: te poziome z innymi ludźmi i te najważniejsze – pionowe – mówi mi Dominika Sosińska z warszawskiej oazy i odruchowo spogląda w górę. 

fot. duszpasterstwo akademickie warszawskiej Anny na tzw. Adaptaciaku, fot. DA Warszawa

Czy bywa tak, że zostają w duszpasterstwie jeszcze po studiach? Każde duszpasterstwo przyjmuje nieco inne zasady. W Krakowie jest tak, że można w nim maksymalnie jeszcze przez rok po zakończeniu studiów. – To jednak duszpasterstwo akademickie. Musieliśmy to jakoś uregulować, by nie było „wiecznych studentów”. Trzeba gdzieś wyznaczyć granicę – uśmiechają się moi rozmówcy z grodu Kraka i dodają: „Nie można się tu zasiedzieć, na studiach to też niezalecane”. Najlepiej więc przyjść na początku studiów, albo robić doktorat – i w Warszawie i w Krakowie istnieje grupa doktorantów.

>>> Papież do młodych: dobrze, że protestujecie, ale trzeba też budować

Zdjęcie Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej

Dla towarzystwa?  

W duszpasterstwie zawiązują się przyjaźnie i relacje, które często potrafią trwać bardzo długo, nawet przez całe życie! To piękne, ale czy te relacje koleżeńskie, te przyjaźnie nie są czasem zbyt ważne? Może są jedynym czynnikiem motywującym do wstąpienia do duszpasterstwa? A cała religijność to tylko mało znaczący dodatek? – Tak źle nie jest – uśmiechają się moi rozmówcy z obu miast. To zrozumiałe – dobra paczka znajomych przyciąga innych. – Dbamy jednak, by tutaj najważniejsza była wiara, Jezus, to dla Niego przychodzimy – mówi Maciej Pinkosz ze Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej (też przy warszawskiej Annie). – Liderem naszej paczki jest Jezus, nikt inny – mówi Joanna Dąbrowska z krakowskiego duszpasterstwa. A jej kolega, Tomek Wojtas, dodaje pół żartem, pół serio: „Jeden mój kolega żartuje, że przychodzi dlatego, że można u nas dobrze zjeść”. A jeśli o jedzeniu mowa – „ci z Krakowa” zawsze po niedzielnej mszy zbierają się na wspólną kolację. – To tylko kolacja, ale bardzo integruje – opowiadają. Mają też dodatkowo tzw. „żary ognia”, czyli spotkania dla zakochanych i poszukujących miłości. Warszawiacy mają wyjazdy majówkowe, wakacyjne, są też wspólnotowe dni – 2 razy do roku. 

fot. DA św. Anny Kraków

To piękne relacje, przyjaźnie na całe życie. Jestem wdzięczna że mogłam tych ludzi poznać. Niektórzy się nieco śmieją, że ludzie przychodzą tu w celach „matrymonialnych”. I to słowo „matrymonialnych” należy wziąć w bardzo duży cudzysłów i tak na to nie można patrzeć. To się dzieje niejako przy okazji.  A jednocześnie świetnie się uzupełnia (Joanna Dąbrowska z Duszpasterstwa Akademickiego św. Anny w Krakowie)  

Duszpasterstwo to obok modlitwy oczywiście także paczka znajomych. To ważny czynnik zachęcający do dołączenia do duszpasterstwa. Chęć poznania kogoś nowego może być szczególnie ważna i silna w dużym mieście, takim jak Kraków czy Warszawa. W tych miastach studiować zaczynają także ci, którzy wcześniej mieszkali w innych miejscach, którzy nie znają tych miast. W niektórych z nich rodzi się potrzeba poznania kogoś nowego, także kogoś, kto podziela tę samą wiarę, z kim będzie można zamienić słowo. Niektórzy chcą kontynuować przynależność do grupy, jaką mieli w swoich miejscowościach, przy swoich parafiach. – Gdy ktoś wróci do nas po pierwszym spotkaniu, zostaje z nami na dłużej – mówią studenci. 

fot. DA św. Anny Kraków

Od imprezy do dni wyciszenia  

Ci, którzy przychodzą i zostają w duszpasterstwie, mogą mieć różne motywacje, mogą mieć też różne cele. Jedno jest jednak najważniejsze – czas spędzony w tym miejscu ma oznaczać dla nich pogłębienie fundamentów wiary. I wszystko ma temu służyć – rekolekcje, imprezy, wspólne wyjścia czy dni skupienia albo wyciszenia. Choć pobyt w duszpasterstwie jest ściśle określony, to te relacje zostają na długo po zakończeniu przygody z DA… – Nasza wspólnota żyje też poza duszpasterstwem, zostają z tego znajomości, przyjaźnie a nawet małżeństwa – mówią. Joanna Dąbrowska dodaje, że ostatnio pytała swojego duszpasterza, księdza Dariusza Talika, ile takich „akademickich” małżeństw już błogosławił. I zliczył ich już… kilkadziesiąt! W planach są już kolejne małżeństwa, którym ksiądz Talik pobłogosławi – w przyszłym roku.

fot. DA św. Anny w Krakowie

Różne są motywacje tych, którzy do nas przychodzą. Ważne, że są! Staramy się jednak, by Chrystus i Eucharystia zawsze były w centrum (Tomasz Wojtas, DA św. Anny w Krakowie)

– Duszpasterza mamy jednego, on przygotowuje homilie, ale spotkania prowadzą już liderzy, a to są osoby świeckie – mówią mi krakowscy studenci. Gdy pytam, dlaczego warto należeć do DA, odpowiadają: „Warto przede wszystkim wierzyć, po drugie – w takiej grupie, jak nasza, jest jakby bliżej i łatwiej do Chrystusa”. – Każdy z nas ma pragnienie miłości, do drugiego człowieka, do Boga. To pragnienie, w naszej wspólnocie, bardzo dobrze się realizuje – dopowiada Dariusz Leksander (DA św. Anny w Krakowie). Czy dzięki temu, że są wspólnotą działającą w Koście, ich przyjaźnie są trwalsze? Gdy już dadzą sobie jakieś słowo, to po prostu go dotrzymują? – Niekoniecznie, nie ma gwarancji – odpowiadają i dodają: „Nasze relacje nie muszą być najlepsze na świecie, ale staramy się, by takie były i by się Bogu podobały”. 

fot. DA Anny Kraków

Wspólne dla DA św. Anny z Krakowa i z Warszawy jest to, że mimo iż nie są to kościoły parafialne, to praktycznie na każdej niedzielnej mszy wszystkie ławki są wypełnione po brzegi. Na nabożeństwa przychodzą bowiem nie tylko studenci, ale wszyscy, którzy cenią sobie klimat tych miejsc i tych duszpasterstw.  

>>> Jak dotrzeć do młodych obojętnych wobec wiary?

Tylko (nie) mów (nikomu) 

A czy wychylają nos poza duszpasterstwo? Czy próbują przyciągnąć do niego innych? Czy ewangelizują? Może nie wprost, ale przy okazji rozmów, które „zejdą na” tematy religii i wiary?  

Sami przyznają, że w swoich akademickich środowiskach widzą, że wiara to nie jest priorytet ludzi młodych, a już na pewno nie większości z nich. Oni sami nie mają zamiaru specjalnie „przeciągać ich na swoją stronę”, ale gdy tematy zaczynają dotykać religii czy duchowości, bez wahania mówią o swojej wierze i przynależności do duszpasterstwa. – Z otwartą przyłbicą i dumą mówimy, jak pięknym doświadczeniem jest wspólnota – mówi Dominika Sosińska. Gdy swoim znajomym na pytanie: „A co robisz w wieczorem?” odpowiada: „Idę na modlitwę do duszpasterstwa”, to widzi w ich oczach zdziwienie. Niektórzy są w ogóle zaskoczeni, że są takie miejsca, jak duszpasterstwa dla młodych, że Kościół „to nie tylko msza czy – z całym szacunkiem – klęczenie w ławce”. Niekiedy zamiast zdziwienia czy ciekawości bywa i atak. Rzadko, ale zdarza się. A to za przypadki pedofilii w Kościele, a to za „przywiązanie kleru do pieniądza” czy „flirt z władzą”. Młodzi z duszpasterstw starają się brać to na klatę i opowiadać adwersarzom o swoim doświadczeniu Kościoła. Nie negują, że są w nim grzechy, ale nie zgadzają się na to, by postrzegać go wyłącznie w czarnych barwach. Jeden z nich w takich chwilach mówi po prostu: „Przepraszam”. Nie za siebie, ale za Kościół, bo Kościołem są wszyscy ochrzczeni i on czuje się za niego odpowiedzialny.

Zdjęcie: kościół św. Anny w Warszawie, fot. Maciej Kluczka

Maciej Pinkosz z Warszawy mówi, że najbardziej boli go, gdy w mniemaniu wielu młodych ludzi wiara ma być czymś prywatnym. – My nie chcemy zgodzić się na coś, co widać na Zachodzie, czyli na prywatyzację wiary. Tylko nie mów nikomu, tylko po cichu, najlepiej tylko w domu. Kościół jest powszechny, jest częścią naszego życia, to nie może być prywatna sprawa – mówi z przekonaniem.   

Kościół Plus  

Młodzi z duszpasterstw chcą pokazać, że Kościół jest radosny (taki jak na zdjęciach z rekolekcji czy wspólnych wypadów). To Kościół poszukujący (relacji z drugim człowiekiem i przede wszystkim z Bogiem). To Kościół dynamiczny, otwarty. W duszpasterstwie chodzi też o to, by zrobić coś więcej, niż tylko pójść na niedzielną mszę świętą. Są duszpasterstwa, które już na początku roku akademickiego ustalają, co będą robić później. Inni tematy spotkań ustalają na bieżąco, według listy potrzeb. Studencki z SKMA ubiegły rok spędzili na rozważaniach i dyskusjach wokół tekstów Jana Pawła II. DA z Krakowa wydaje swoje czasopismo – IGNIS. Znajdziemy w nim rozmowy, porady, relacje ze wspólnie przeżytych chwil. Są też wiersze czy artykuły o sytuacji międzynarodowej. 

fot. DA św. Anny Kraków

W warszawskiej oazie jest 80 osób (w postakademickiej drugie tyle!). To dużo, jak na duszpasterstwo. Animatorów jest 20. – W czasie sesji ta liczba gwałtowanie spada – uśmiecha się Dominika. Akademicy spotykają się w środy, postakademicy – w poniedziałek. Rozmawiając z warszawiakami z Anny myślałem, że u nich naturalny jest przepływ akademików do tych „post”. A tu zaskoczenie, bo wcale tak nie jest! Okazuje się, że koniec studiów to jednak nowy rozdział w życiu młodego człowieka i jakoś naturalnie sam wybiera dalszą drogę w Kościele, już poza duszpasterstwem (trochę więc inaczej niż w Krakowie). Warszawskie duszpasterstwo należy do Ruchu Światło – Życie. Gdy zaczynają spotkanie, najpierw całą wspólnotą rozeznają swoje potrzeby, sprawdzają, czy spotkanie powinno skupiać się przede wszystkim na modlitwie, czy bardziej na budowie relacji. Animatorzy grup to osoby świeckie, które przeszły tzw. formację podstawową. Byli na rekolekcjach i mogą te treści przekazywać dalej. Ksiądz stara się w tych spotkaniach uczestniczyć, ale jest towarzyszem, a nie liderem. – Chodzi o to, byśmy starali się sami za siebie przejąć odpowiedzialność – mówią mi studenci z warszawskiej Oazy św. Anny. 

fot. DA św. Anny w Krakowie

By znaleźć odpowiedź  

Czy dzięki duszpasterstwu czują się mocniejsi? Czy czują wsparcie przy wyborze drogi życiowej (tej zawodowej albo prywatnej)? – Duszpasterstwo daje dużą siłę. Spotyka się ludzi, którzy wierzą, tak samo jak ja. Gdy zmagam się z jakimiś wątpliwościami albo staję przed jakimiś ważnymi decyzjami, mogę o tym porozmawiać z ludźmi, którzy wyznają podobne wartości. To jest na pewno duże umocnienie” – mówi Maciej Pinkosz. – Kiedy rodzą się pytania, to w duszpasterstwie znajdujemy na nie odpowiedzi dzieli się Dominika Sosińska

>>> Tylko 4% młodych ludzi interesuje się religią 

fot. DA św. Anny Kraków

A jak jest w wielkim mieście? Czy to dobry „teren” na rozwój wiary? – Z jednej strony miejsc, gdzie można rozwijać swoją wiarę jest wiele, o wiele więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy ktoś szuka Boga, to ma wiele możliwości, by Go znaleźć. Jednak, gdy ktoś nie jest utwierdzony w wierze, ma dużo wątpliwości albo od tych pytań ucieka, to o wiele łatwiej się pogubić i o wiele łatwiej stracić resztki wiary, które się miało. W dużym mieście trudno być letnim w wierze, jest się albo gorącym albo zimnym” – mówi Dominika Sosińska. Dlatego duszpasterstwa są tak ważne. To jak przystań, do której każdy poszukujący drogi może łatwo trafić. Nikt nie pyta, skąd przybywasz, kim jesteś i w którym miejscu jesteś ze swoją wiarą. Po prostu „ważne, że jesteś”.  

PS: Do duszpasterstwa można dołączyć także w trakcie roku akademickiego. Drzwi nie zamykają się po pierwszym dniu października.

Galeria (4 zdjęcia)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze