fot. PAP/Paweł Supernak

„W jak wiara” – msza święta z udziałem powstańców, harcerzy i warszawiaków

Choć powstanie przyniosło śmierć tysięcy ludzi i zniszczone miasto, to jednak tam była miłość aż po popiół – powiedział o. Adam Szustak podczas mszy polowej w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Przekonywał, że z Bogiem możemy przetrwać każdą noc i każdą burzę.

– Godzina W (godzina rozpoczęcia powstania) była dowodem siły, odwagi i wolności warszawiaków. Dziś, podczas mszy w Parku Wolności, „w” oznacza też naszą wiarę, wiarę w wolność. A tę pełną, niczym nieskrępowaną wiarę, może dać tylko Bóg. Tego też doświadczyli powstańcy – mówili mi uczestnicy liturgii, która wpisała się w obchody 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.

fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Msza święta polowa na terenie Muzeum organizowana jest niemal od początku istnienia tej placówki. Sprawowana jest zawsze w niedzielę wypadającą tuż przed 1 sierpnia, czyli przed kolejną rocznicą wybuchu powstańczego zrywu mieszkańców Warszawy okupowanej przez Niemców w 1944 roku.

W tym roku – tuż przed 80. rocznicą rozpoczęcia powstania – mszy świętej przewodniczył biskup polowy Wojska Polskiego bp Wiesław Lechowicz, a homilię wygłosił znany kaznodzieja dominikanin o. Adam Szustak.

O godność, wolność i niepodległość

Ordynariusz polowy Wojska Polskiego, bp Wiesław Lechowicz, podkreślił, że liturgia sprawowana jest w intencji uczestników walk o wolność i niepodległość Polski i cywilnych mieszkańców stolicy poległych w 1944 roku. – Powstańcy walczyli o swoją godność, ale również o wolność i niepodległość naszej ojczyzny, dlatego trudno nie polecać dziś Bogu naszej ojczyzny – jej teraźniejszości i przyszłości – aby ofiara powstańców nie poszła na marne, byśmy tworząc teraźniejszość, czynili to na tych filarach, na których opierał się ich czyn powstańczy – powiedział biskup polowy Wojska Polskiego.

fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Ojciec Adam Szustak – nawiązując do biblijnego tekstu o rozmnożeniu przez Chrystusa chleba – powiedział, że „tak jak nie można było pięcioma bochenkami nakarmić pięciu tysięcy mężczyzn, tak po ludzku powstanie warszawskie nie mogło się udać”.

Dominikanin przyznał, że „choć konsekwencją powstania były dziesiątki tysięcy zabitych i zrujnowane miasto, choć wcale nie wygraliśmy, nie odzyskaliśmy w tamtym czasie wolności, to mieliśmy siłę przetrwać upadek”. – Nie było świtu, nie było poranka, który byłby zwycięstwem, tylko był poranek kapitulacji – przyznał o. Szustak.

o. Adam Szustak OP, fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Przetrwasz, mimo wszystko

Jako przesłanie wskazał zdjęcie upamiętniające leżącą w gruzach figurę Chrystusa z krzyżem z Krakowskiego Przedmieścia. – Widać na niej Zbawiciela wskazującego palcem na napis widniejący na postumencie „Sursum corda” („Wznieście serca”). Jezus mówi do nas: masz wystarczająco tyle siły, że nawet jeśli wszystko się rozsypie, to przetrwasz. Mimo wszystko – przekonywał zakonnik.

Ojciec Szustak dodał: „To nie jest opowieść, że zwyciężysz, że pokonasz burzę, że uda ci się pokonać każdego wroga, ale nawet jeśli wylądujesz w rowie, nawet jeśli cię obalą na ziemię, nawet jeżeli wszystko będzie przegrane – przetrwasz to”.

Ołtarz przygotowany na mszę polową, widoczny jest wizerunek bł. Michała Czartoryskiego OP, fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

W przygotowanie mszy świętej zaangażowani byli warszawscy dominikanie. – W tym roku obok 80. rocznicy powstania wspominamy też 80. rocznicę śmierci o. Michała Czartoryskiego i 25. rocznicę jego beatyfikacji – mówi w rozmowie z misyjne.pl o. Dariusz Kantypowicz OP (badacz i znawca dziejów Michała Czartoryskiego).

Został. Do końca

– O. Czartoryski w czasie powstania był kapelanem na Powiślu. Jego służba nie różniła się od innych kapelanów; odprawiał Eucharystię, spowiadał, namaszczał chorych, służył w szpitalach – opisuje o. Kantypowicz.

– Ostatnim, heroicznym aktem jego służby i wiary było to, że został wraz z pacjentami szpitala, którzy ze względu na stan zdrowia nie mogli się ewakuować. Został tam razem z personelem. Gdy przyszli naziści, najpierw wyprowadzili lekarzy, których chcieli wykorzystać do opatrywania rannych Niemców, a jego rozstrzelali. Ojciec Michał zginął więc, bo nie chciał opuścić pacjentów. Zginął, mimo że mógł uciec, nawet go do tego namawiano. Zachęcano go, by zdjął habit i założył strój cywilny, który by go nie wyróżniał. – On stwierdził jednak, że będzie księdzem do końca, i że będzie z pacjentami do końca – podkreśla duchowny.

fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Msza dla Warszawy

Msza w parku Wolności to msza dla powstańców i dla Warszawy. W – jak wolność, W – jak wiara. – Powstańców, którzy docierają na tę mszę – co oczywiste – jest już coraz mniej. W poprzednich latach potrafiło ich być kilkudziesięciu, dziś jest kilku – dodaje o. Dariusz Kantypowicz.

– Historia powstania jest nam bardzo bliska. Znamy tych, którzy walczyli, tych, którzy zginęli. Każdego roku modlimy się za nich. Uczestniczymy w uroczystościach tutaj, przy Muzeum Powstania Warszawskiego, i na warszawskich Powązkach – mówi Katarzyna, której mama w trakcie powstania była łączniczką. Miała pseudonim Mary i walczyła na warszawskim Śródmieściu.

Od lewej: Małgorzata Zajączkowska, Robert i Alicja Rozpędzichowscy, fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Polonia też pamięta

W Parku Wolności nie sposób było nie zauważyć harcerzy. Obok tych najmłodszych, byli też i starsi stażem. Wśród nich Alicja Rozpędzichowska, jej mąż Robert i Małgorzata Zajączkowska ze Związku Harcerstwa Polskiego Poza Granicami Kraju. – Przyjechaliśmy z Wielkiej Brytanii. Rocznica powstania warszawskiego jest dla nas bardzo ważną datą w kalendarzu. Delegacja ZHP Poza Granicami Kraju zawsze jest wtedy tutaj, w Warszawie – mówi Robert. Jego mama też brała udział w powstaniu, walczyła pod pseudonimem Klima. – Gdy tu jestem, wracają osobiste, silne wspomnienia i uczucia – podkreśla.

Uczestniczka powstania – Hanna Zawistowska-Nowińska, fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Iść na przód

Tuż przed rozpoczęciem mszy świętej udało mi się porozmawiać krótko z Hanną Zawistowską-Nowińską (w czasie powstańczego zrywu znaną jako Hanka). Należała do zgrupowania „Roga”, Batalion „Bończa”, który mieścił się na Starym Mieście. – Z chwilą wybuchu powstania warszawskiego byłam studentką Zaorskiego i miałam skończoną Warszawską Szkołę Pielęgniarek – opowiada. Do powstania dołączyła wtedy, gdy do walki dołączyło Stare Miasto. Gdy pytam, czy wraca do wspomnień o powstaniu i jaki wtedy najczęściej pojawia się obraz, odpowiada: „Staram się nie wracać. Sprawy tak trudne lepiej zostawić. Trzeba iść na przód. Tego też nauczyło mnie powstanie”.

Galeria (12 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze