W którym marszu idziesz? 

Można być letnim katolikiem, o którym Bóg powiedział, że chce „wypluć ze swoich ust”. Nie chodzi tutaj jednak o światopogląd bądź poglądy polityczne, ale o to, czy jesteśmy wierni Ewangelii. 

Do poniższej refleksji skłoniła mnie sytuacja, z jaką niedawno miałam do czynienia. W tym roku 8 marca był dniem, w którym podjęto pewne działania, między innymi zorganizowano „czarne marsze” – swoistą manifestację feministek, które żądały między innymi wolnego dostępu do aborcji. Zapoczątkowało to ruch społeczny (którego oddolność jest kwestią dyskusyjną), którego symbolem stały się czarne parasole. Ta sytuacja nie była dla mnie nowością, bo spór toczy się od dłuższego czasu

Nowością jednak był dla mnie udział w nich wielu moich koleżanek, które do tej pory mówiły o sobie, że są katoliczkami. Zszokowało mnie to, dlatego też z każdą z nich próbowałam rozmawiać i dowiedzieć się, jakimi pobudkami się kierowały, biorąc udział w tym marszu. Odpowiedzi były różne, jednakże tak samo mroziły mi krew w żyłach. 

I tak, jedna argumentowała, że występuje w czarnym marszu jako katoliczka, która akceptuje różnorodność i tolerancję. Inna uważa, że aborcja nie jest dobra, jednak jest za tym, aby każdy miał wolny wybór. Znowu inna powiedziała mi, że rządy PiSu są po prostu totalitarne, a udział w marszu jest dobrą okazją do tego, by to pokazać. 

O ile z argumentami o polityce czy tolerancji można dyskutować w zasadzie bez końca, o tyle z „prawem do wyboru” dyskutować nie można. Dialogować można by było nad czymś, co rzeczywiście można wybrać, a aborcja jest decyzją o zabójstwie. Nie wybieramy urodzenia bądź nie, ale decydujemy się albo przyjąć człowieka, który już został stworzony, albo go zabić. Słowo „wybór” jest nowomową, która sugeruje, że kobieta ma przed sobą dwie równowarte drogi. Nie zmienia tego nawet fakt, że taka decyzja bywa niekiedy heroiczna. 

Można również iść w innym, symbolicznym marszu. Czy będzie to procesja Bożego Ciała, marsz życia czy inna pokojowa manifestacja – również tą drogą można pokazać nasze przekonania. Tą drogą można również, nie dyskryminując nikogo – pokazać, że nie jest się letnim katolikiem. Inaczej mówiąc, że zbawienie nie jest kwestią, którą będziemy zajmować się dopiero przed śmiercią, ale już tutaj, wraz z każdym swoim wyborem i decyzją.  

Takowym jest „głupie w oczach świata” manifestowanie swojego przekonania o nienaruszalności życia, zarówno przed urodzeniem, jak i w późnej starości. Wielu ludzi, chce włożyć tego typu zgromadzenia do jednego worka z manifestacją polityczną o tym, że PiS jest jedynym uznawanym zwierzchnikiem Polski. Mimo wielu prób wyszydzenia takich działań, to właśnie na Polskę inne kraje patrzą jak na „ostoję pokoju” w Europie smaganej islamskim terroryzmem. 

Fot. flickr/EpiskopatNews

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze