W połowie – czyli jak wiele jeszcze przed nami! [FELIETON]
Adwentowe przygotowanie do Bożego Narodzenia wciąż trwa. I choć wiele dni już za nami – to przed nami wciąż jeszcze połowa Adwentu. A to czas, w którym wiele możemy zrobić.
Z Adwentem jest trochę jak ze szklanką. Gdy ciecz zajmuje połowę jej objętości – to jeden powie, że jest „do połowy pusta”, a inny, że jest „do połowy pełna”. Dziś połowa Adwentu, w tym roku zresztą bardzo „symetrycznego” – bo trwającego 24 dni. To ten raz na kilka lat, kiedy to liczba okienek w adwentowych kalendarzach z czekoladkami zgadza się z liczbą dni Adwentu. 12 czekoladek już zjedliśmy, 12 jeszcze zjemy (a przynajmniej ci, którzy wciąż tę praktykę stosują – jak ja – i którzy z rozpędu nie zjedli jeszcze wszystkich czekoladek). I pewnie dla części z nas minione 12 dni to szklanka „do połowy pełna”, a dla innych „do połowy pusta”. A może warto spojrzeć na ten czas od nieco innej strony?
Szklanka pełna i pusta
Różnie radzimy sobie z życiem duchowym, czy w ogóle – z życiem. Niektórzy mają zapewne za sobą bardzo owocne 12 dni – to ci, których szklanka jest do połowy pełna. Radzili sobie nieźle z adwentowymi postanowieniami, bywali na roratach, poświęcali sporo czasu na modlitwę, ale i na to, by zatroszczyć się o dobre relacje z rodziną, przyjaciółmi itd. Najpewniej takich osób nie brakuje – i skoro ich metoda działa, to oczywiście nie zachęcam do jej zmiany. Kibicuję im w dalszym trwaniu i zapełnianiu szklanki do pełna (choć wiem, że każdemu może zdarzyć się zadyszka – wtedy się nie poddawajmy i działajmy „mimo wszystko”). Skupmy się bardziej na tych, których szklanka jest dziś „do połowy pusta”. To ci, którzy wiedzą, że połowa Adwentu już za nimi – a w ich życiu duchowym nie dokonały się żadne spektakularne zmiany. A do tego mają problem z regularnością praktyk itd. Czy to znaczy, że są na straconej pozycji? Nie, nie i jeszcze raz nie. Oni po prostu powinni zmienić swoje postrzeganie Adwentu. Powinni przyjąć inną perspektywę. Powinniśmy – bo i mi bliskie jest to patrzenie. Wiem wszak, że sam problem z owocnym przeżywaniem czasu przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. I potrzebuję nań inaczej spojrzeć.
Drobne kroki
Nie musimy patrzeć na Adwent całościowo – i załamywać się, ile to się nam już nie udało. Jesteśmy w połowie Adwentu – więc zobaczmy, jak wiele jeszcze możemy zrobić! I to każdego dnia od nowa – właśnie do takiego podejścia chcę dziś zachęcić. Nie musimy robić wielkich planów – skupmy się na drobnych celach, na każdy dzień – od nowa. Drobne kroki, planowanie każdego kolejnego dnia – to sposób na przeżycie Adwentu, i nie tylko. Mówi się przecież, że „nie od razu Rzym zbudowano”. Trzeba zacząć od pojedynczych cegiełek, dokładanych krok po kroku – aż okaże się, że zbudowaliśmy naprawdę solidną konstrukcję. Zachęcam do tego, by stawiać sobie w tej drugiej części Adwentu (i nie tylko w niej – bo to moja rada na życie w ogóle) konkretne cele do zrealizowania danego dnia. Uda się – możemy iść dalej. Nie uda się – spróbujmy raz jeszcze zrealizować ten sam cel. To mogą być bardzo konkretne cele. Zobaczcie, możemy sobie np. założyć, że przeczytamy przez cały Adwent wszystkie cztery ewangelie. Brzmi bardzo ambitnie. I chwała, jeśli komuś uda się taki cel zrealizować. Ale może być i tak, że mamy połowę Adwentu – a do tekstów nawet nie sięgnęliśmy. Odkładaliśmy sięgnięcie po lekturę na kolejny, i kolejny, i jeszcze kolejny dzień – bo założyliśmy sobie od razu „duży” cel. Ale możemy też założyć sobie, że np. jutro przeczytamy dwa rozdziały z Ewangelii wg św. Mateusza. Albo nawet i jeden. Drobny, ale konkretny cel. I stawiając przed sobą takie właśnie cele, na każdy dzień, niespodziewanie możemy zrealizować „duży” cel. Czytając codziennie po dwa rozdziały okaże się, że po kilkunastu dniach mamy przeczytaną całą Mateuszową Ewangelię. I tak samo może być z wieloma innymi rzeczami. Zresztą, tak naprawdę to po prostu zmiana perspektywy. Gdzieś tam chodzi przecież o te same cele – tylko że osiągane drobnymi krokami wydają się przystępniejsze, łatwiejsze do uchwycenia. A dzięki temu – łatwiejsze do osiągnięcia.
>>> Papież do Polaków: kultywujcie adwentowe tradycje
Zdrowo i duchowo
Szklanki nie musimy mieć w tej chwili „do połowy pełnej”. A tym bardziej nie miejmy jej „do połowy pustej” – spróbujmy zapomnieć o takim podejściu do różnych spraw. Po prostu zapełniajmy ją w swoim tempie. I nawet jeśli nie uda nam się zrealizować wszystkiego do końca Adwentu – to przecież nic nie znaczy! Wszak o życie duchowe nie trzeba dbać wyłącznie w Adwencie i w Wielkim Poście – warto, a właściwie należy to robić na okrągło, przez cały czas. Dlatego te wszystkie małe cele, które przed sobą stawiamy – nie są ograniczone 24 dniami tegorocznego Adwentu. Bywa że do tych dwóch okresów liturgicznych – przygotowujących nas na Boże Narodzenie i na Wielkanoc – podchodzimy poniekąd magicznie. Przez cały rok nic nie robimy, by nagle w czasie Adwentu i w Wielkim Poście robić „wszystko”. Tak się nie da. W życiu duchowym ważna jest, jak wszędzie indziej, rozwaga. I zdrowe podejście. Nie utrzymamy prawidłowej wagi, jeśli przez miesiąc będziemy się drastycznie odchudzać, a potem wrócimy do niezdrowych nawyków żywieniowych. Skończy się to co najwyżej efektem jojo. Lepiej podejść do swojej diety racjonalnie – odżywiać się zdrowiej na co dzień. I tak samo w życiu duchowym – wprowadzajmy zdrowe zmiany, które staną się nasza duchową rutyną. Zaskoczymy się, gdy coś stanie się naszym nowym nawykiem! Zatem – przed nami drugie 12 dni Adwentu. A potem kolejne dni. I każdy z nich może być czasem realnej pracy nad swoim życiem duchowym. Trzeba tylko chcieć.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |