fot. pxhere/pxhere

W połowie – czyli jak wiele jeszcze przed nami! [FELIETON] 

Adwentowe przygotowanie do Bożego Narodzenia wciąż trwa. I choć wiele dni już za nami – to przed nami wciąż jeszcze połowa Adwentu. A to czas, w którym wiele możemy zrobić.  

Z Adwentem jest trochę jak ze szklanką. Gdy ciecz zajmuje połowę jej objętości – to jeden powie, że jest „do połowy pusta”, a inny, że jest „do połowy pełna”. Dziś połowa Adwentu, w tym roku zresztą bardzo „symetrycznego” – bo trwającego 24 dni. To ten raz na kilka lat, kiedy to liczba okienek w adwentowych kalendarzach z czekoladkami zgadza się z liczbą dni Adwentu. 12 czekoladek już zjedliśmy, 12 jeszcze zjemy (a przynajmniej ci, którzy wciąż tę praktykę stosują – jak ja – i którzy z rozpędu nie zjedli jeszcze wszystkich czekoladek). I pewnie dla części z nas minione 12 dni to szklanka „do połowy pełna”, a dla innych „do połowy pusta”. A może warto spojrzeć na ten czas od nieco innej strony? 

>>> „W adwenta same posty i święta”. Jak nasi przodkowie przygotowywali się do Bożego Narodzenia [ROZMOWA]

Szklanka pełna i pusta 

Różnie radzimy sobie z życiem duchowym, czy w ogóle – z życiem. Niektórzy mają zapewne za sobą bardzo owocne 12 dni – to ci, których szklanka jest do połowy pełna. Radzili sobie nieźle z adwentowymi postanowieniami, bywali na roratach, poświęcali sporo czasu na modlitwę, ale i na to, by zatroszczyć się o dobre relacje z rodziną, przyjaciółmi itd. Najpewniej takich osób nie brakuje – i skoro ich metoda działa, to oczywiście nie zachęcam do jej zmiany. Kibicuję im w dalszym trwaniu i zapełnianiu szklanki do pełna (choć wiem, że każdemu może zdarzyć się zadyszka – wtedy się nie poddawajmy i działajmy „mimo wszystko”). Skupmy się bardziej na tych, których szklanka jest dziś „do połowy pusta”. To ci, którzy wiedzą, że połowa Adwentu już za nimi – a w ich życiu duchowym nie dokonały się żadne spektakularne zmiany. A do tego mają problem z regularnością praktyk itd. Czy to znaczy, że są na straconej pozycji? Nie, nie i jeszcze raz nie. Oni po prostu powinni zmienić swoje postrzeganie Adwentu. Powinni przyjąć inną perspektywę. Powinniśmy – bo i mi bliskie jest to patrzenie. Wiem wszak, że sam problem z owocnym przeżywaniem czasu przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. I potrzebuję nań inaczej spojrzeć. 

fot. Vladimir Fedotov/unsplash

Drobne kroki 

Nie musimy patrzeć na Adwent całościowo – i załamywać się, ile to się nam już nie udało. Jesteśmy w połowie Adwentu – więc zobaczmy, jak wiele jeszcze możemy zrobić! I to każdego dnia od nowa – właśnie do takiego podejścia chcę dziś zachęcić. Nie musimy robić wielkich planów – skupmy się na drobnych celach, na każdy dzień – od nowa. Drobne kroki, planowanie każdego kolejnego dnia – to sposób na przeżycie Adwentu, i nie tylko. Mówi się przecież, że „nie od razu Rzym zbudowano”. Trzeba zacząć od pojedynczych cegiełek, dokładanych krok po kroku – aż okaże się, że zbudowaliśmy naprawdę solidną konstrukcję. Zachęcam do tego, by stawiać sobie w tej drugiej części Adwentu (i nie tylko w niej – bo to moja rada na życie w ogóle) konkretne cele do zrealizowania danego dnia. Uda się – możemy iść dalej. Nie uda się – spróbujmy raz jeszcze zrealizować ten sam cel. To mogą być bardzo konkretne cele. Zobaczcie, możemy sobie np. założyć, że przeczytamy przez cały Adwent wszystkie cztery ewangelie. Brzmi bardzo ambitnie. I chwała, jeśli komuś uda się taki cel zrealizować. Ale może być i tak, że mamy połowę Adwentu – a do tekstów nawet nie sięgnęliśmy. Odkładaliśmy sięgnięcie po lekturę na kolejny, i kolejny, i jeszcze kolejny dzień – bo założyliśmy sobie od razu „duży” cel. Ale możemy też założyć sobie, że np. jutro przeczytamy dwa rozdziały z Ewangelii wg św. Mateusza. Albo nawet i jeden. Drobny, ale konkretny cel. I stawiając przed sobą takie właśnie cele, na każdy dzień, niespodziewanie możemy zrealizować „duży” cel. Czytając codziennie po dwa rozdziały okaże się, że po kilkunastu dniach mamy przeczytaną całą Mateuszową Ewangelię. I tak samo może być z wieloma innymi rzeczami. Zresztą, tak naprawdę to po prostu zmiana perspektywy. Gdzieś tam chodzi przecież o te same cele – tylko że osiągane drobnymi krokami wydają się przystępniejsze, łatwiejsze do uchwycenia. A dzięki temu – łatwiejsze do osiągnięcia. 

>>> Papież do Polaków: kultywujcie adwentowe tradycje

Zdrowo i duchowo 

Szklanki nie musimy mieć w tej chwili „do połowy pełnej”. A tym bardziej nie miejmy jej „do połowy pustej” – spróbujmy zapomnieć o takim podejściu do różnych spraw. Po prostu zapełniajmy ją w swoim tempie. I nawet jeśli nie uda nam się zrealizować wszystkiego do końca Adwentu – to przecież nic nie znaczy! Wszak o życie duchowe nie trzeba dbać wyłącznie w Adwencie i w Wielkim Poście – warto, a właściwie należy to robić na okrągło, przez cały czas. Dlatego te wszystkie małe cele, które przed sobą stawiamy – nie są ograniczone 24 dniami tegorocznego Adwentu. Bywa że do tych dwóch okresów liturgicznych – przygotowujących nas na Boże Narodzenie i na Wielkanoc – podchodzimy poniekąd magicznie. Przez cały rok nic nie robimy, by nagle w czasie Adwentu i w Wielkim Poście robić „wszystko”. Tak się nie da. W życiu duchowym ważna jest, jak wszędzie indziej, rozwaga. I zdrowe podejście. Nie utrzymamy prawidłowej wagi, jeśli przez miesiąc będziemy się drastycznie odchudzać, a potem wrócimy do niezdrowych nawyków żywieniowych. Skończy się to co najwyżej efektem jojo. Lepiej podejść do swojej diety racjonalnie – odżywiać się zdrowiej na co dzień. I tak samo w życiu duchowym – wprowadzajmy zdrowe zmiany, które staną się nasza duchową rutyną. Zaskoczymy się, gdy coś stanie się naszym nowym nawykiem! Zatem – przed nami drugie 12 dni Adwentu. A potem kolejne dni. I każdy z nich może być czasem realnej pracy nad swoim życiem duchowym. Trzeba tylko chcieć.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze