fot. Pixabay/Anilsharma26

W szkole Jezusa nie ma rejonizacji. Ewangelizacja nie jest pracą dodatkową [MISYJNE DROGI]

Poza szkołami, które ukończyliśmy lub ukończymy, jest i taka, z której świadectwa nie otrzymamy na koniec roku. To szkoła Jezusa – szkoła naszej wiary, której świadectwo wystawiamy sobie sami na co dzień – pisze Anteta Rayzacher-Majewska w swoim felietonie.

W sieci można znaleźć taką pouczającą historię: „Były sobie cztery osoby: Każdy, Ktoś, Ktokolwiek i Nikt. Trzeba było wykonać bardzo ważną pracę i Każdy został o to poproszony. Każdy był pewien, że Ktoś to zrobi. Ktokolwiek mógł to zrobić, ale Nikt tego też nie zrobił. Ktoś zezłościł się z tego powodu, ponieważ było to powinnością Każdego. Każdy myślał, że Ktokolwiek mógł to zrobić, ale żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że Nikt tego nie zrobił. Skończyło się na tym, że Każdy obwiniał Kogoś za to, że Nikt nie zrobił tego, co mógł zrobić Ktokolwiek”. Czy nie przypomina to nam szkolnych lat, gdy nauczyciel prosił o przeczytanie tematu z podręcznika i nikt tego nie zrobił, sądząc że wyręczy go koleżanka lub kolega? Czasem w konsekwencji cała klasa wyciągała karteczki. Bywało i tak, że nie wszyscy uczniowie odrobili pracę domową. Jakiż następował wówczas wzrost pobożności, gdy nieprzygotowani modlili się, by to nie ich zeszyt został wzięty do sprawdzenia!

Poza szkołami, które ukończyliśmy lub ukończymy, jest i taka, z której świadectwa nie otrzymamy na koniec roku. To szkoła Jezusa – szkoła naszej wiary, której świadectwo wystawiamy sobie sami na co dzień. Nasza praca domowa obejmuje między innymi głoszenie Ewangelii wszelkiemu stworzeniu, a także różne inne starania o to, by na imię Jezusa zgięło się każde kolano. Sparafrazujmy historię z początku – trzeba nauczać wszystkie narody, udzielając im chrztu i Każdy został o to poproszony. Każdy jest pewien, że Ktoś to zrobi… misjonarze, księża, siostry zakonne, wolontariusze misyjni… I na szczęście są tacy „Ktosie”, ale ich zaangażowanie nie zmienia faktu, że misyjny nakaz Jezusa nie jest pracą dodatkową, na szóstkę.

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi/misyjne.pl

W szkole Jezusa lepiej niż w jakiejkolwiek innej realizowane są wytyczne odnośnie do wyrównywania szans, jednakowego traktowania, wspierania uczniów o wyjątkowych potrzebach… Siedzenie w pierwszym rzędzie i wo- łanie „Panie, Panie” wcale nie musi oznaczać wyróżnienia na koniec roku. Nasz Dobry Nauczyciel pilnie strzeże, by dydaktyczna zasada związku teorii z praktyką była przestrzegana tak przez nauczających, jak i przez uczących się. Zamiast wstawiać uwagi, poświęca się uwagę tym, którzy jej potrzebują i patrzy na uczniów z miłością.

Nie trzeba być prymusem, by wiedzieć, że w szkołach są różni uczniowie i różne motywacje… Jedni uczą się systematycznie, szczerze zainteresowani przekazywanymi treściami. Inni słuchają i powtarzają przed klasówką dla własnych korzyści, spragnieni pochwał i uznania. Jeszcze inni ściągają na sprawdzianach i spisują zadania domowe tuż przed lekcją, nie chcąc tracić życia na naukę.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<

W szkole Jezusa jest podobnie. Czy jednak ów najlepszy Nauczyciel i Wychowawca nie obiecał, że kto straci swe życie z Jego powodu, ten je zyska? Czy nie nazwał błogosławionymi cichych, miłosiernych, ubogich w duchu…? Ile w tym nadziei i pociechy – zwłaszcza dla tych, którzy płaczą, cierpią prześladowania czy pragną sprawiedliwości. W szkole Jezusa nie ma rejonizacji, a organ prowadzący nadzoruje cały świat. I cały świat jest terenem, na którym mamy wykonać naszą pracę domową bycia misjonarzem, nie oglądając się na innych. W ten sposób nie tylko możemy innym uczynić niebo na ziemi, ale i samych siebie przybliżyć do Królestwa Niebieskiego. Warto zatem odrabiać swe zadanie już dziś – nim będzie za późno, by zgłosić nieprzygotowanie…

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze