fot. EPA/CRAIG LASSIG

W USA nauczyłem się, że świeccy są współodpowiedzialni za Kościół [ROZMOWA]

Na początku miałem wrażenie, że amerykańska droga do nieba prowadzi przez mityngi, tzn. spotkania. Podczas gdy w Polsce przez modlitwę i osobiste uświęcenie – mówi ks. Andrzej Bartosz, pełniący posługę kapłańską w Stanach Zjednoczonych od ponad dwudziestu lat. Rozmawia z nim Anna Bartosz. 

Anna Bartosz: Jak ksiądz zareagował na wieść o tym, że wyjeżdża do Stanów? Jaka była pierwsza myśl? 

Ks. Andrzej Bartosz: Muszę przyznać, że miałem mieszane uczucia. Stany Zjednoczone nie były dla mnie obce, bo miałem okazję odwiedzić je wcześniej i poobserwować życie po tamtej stronie Atlantyku. Przypuszczam, że wiele osób przyjeżdżających ze starego kontynentu do Ameryki podobnie doznaje wielu zachwytów, ale i rozczarowań. Na pewno jest to ogromny kraj i wszystko musi być ogromne: drogi, samochody, budynki, lotniska. Ogrom sprawia niemal zawrót głowy. Ale przez to ludzie są bardzo zabiegani, żyją w nieustannym pośpiechu. Styl życia i miejsce zamieszkania dyktowane są w dużej mierze przez pracę i karierę zawodową. Nawet posiłki codzienne mają inny porządek niż w Europie. Tzn. lekkie śniadanie, lekki lunch w południe, a główny, ciepły, największy posiłek na koniec dnia. Poza tym można w Stanach dostrzec duże kontrasty społeczne, etniczne i kulturowe, oraz różnorodność wyznaniową. Ameryka nie jest taka, jaką widać przez pryzmat produkcji z Hollywood. Pomimo mieszanych uczuć przyjąłem po namyśle to wyzwanie, aby pełnić posługę kapłańską w Ameryce. I muszę przyznać, że do dzisiaj nie czuję się emigrantem, ale raczej jest to misja do wypełnienia. Jest to misja dla Kościoła. Jest to integralna część mojego powołania.

>>> „Wyrok na niewinnych” – wkrótce polska premiera filmu z Jonem Voightem o legalizacji aborcji w USA

fot. EPA/JUSTIN LANE

Szybko odnalazł się ksiądz w nowym środowisku?  

Wydawało mi się, że byłem gotowy od pierwszego dnia, aby żyć i pracować w nowym środowisku. Ale faktycznie jest to wieloletni proces odkrywania zwyczajów, mentalności, a także religijności i duchowości ludzi żyjących w Ameryce. Nawet jeśli są to Polacy i są to katolicy, to trzeba odkryć ich tożsamość, ich duchowość, problemy, z którymi się zmagają, ich aspiracje, ich tęsknoty. 

Ewangelizacja zawsze zaczyna się od słuchania i poznawania. Ale jest to zawsze wymagające zadanie. W amerykańskim pędzie za karierą misja Księdza jest szczególnie trudna? Pewnie niełatwo zatrzymać tam ludzi i opowiadać im o Bogu? 

Przytoczyłbym tutaj frazes jednego z księży amerykańskich z polskimi korzeniami, który powtarzał pewnemu polskiemu księdzu pracującemu w jego parafii: fatherku (księżulku), ty musisz więcej ludzi słuchać. Parafie katolickie w jakiś sposób mają pewien element charakterystyczny dla kościołów protestanckich, mianowicie są wspólnotami ludzi czujących się odpowiedzialnymi za Kościół. Ten czas nauczył mnie wiary w to, że ludzie świeccy też potrafią wnieść wiele dobrych pomysłów, talentów, energii w życie parafii. Ksiądz oczywiście jest pasterzem, a więc karmi i prowadzi, ale też wspiera dobre pomysły. Na początku miałem wrażenie, że amerykańska droga do nieba prowadzi przez mityngi, tzn. spotkania. Podczas gdy w Polsce przez modlitwę i osobiste uświęcenie. Jest tych spotkań faktycznie dużo, dużo dyskusji, dużo planowania. Ale one pozwalają na zestrojenie wszystkich osób zaangażowanych do tej samej melodii. Sprawiają, że jesteśmy wspólnotą. Czyli uświęcenie dokonuje się raczej przez zaangażowanie w życie wspólnoty. Te spotkania owocują później w organizowanych wydarzeniach.

>>> USA: biskupi apelują o pojednanie po skazaniu zabójcy George’a Floyda

fot. EPA/CRAIG LASSIG

Czym praca w Stanach różni się od tej w Polsce?  

Pozwolę sobie przytoczyć słowa jeszcze innego księdza, który stwierdził, że tu w biurze siedzą trzy kobiety, a w kuchni nie ma żadnej. Tak, ale biuro jest otwarte każdego dnia przez wiele godzin, ludzie spodziewają się, że dzwoniąc do parafii zawsze ktoś odbierze telefon. Do tego grupa ma spotkanie, ktoś musi im wydać klucz, do druku trzeba przygotować cotygodniowy biuletyn, zaksięgować ofiary itd. Nie wyobrażam sobie, aby ksiądz miał zająć się tym wszystkim. A do tego żeby jeszcze był przy ołtarzu, na spotkaniach, przygotowywał się do głoszonego słowa.  

Jak Amerykanie przeżywają swoją duchowość? Czy problemy ludzi w Stanach odnośnie do wiary różnią się od tych w Polsce?  

Samo podejście do wiary ludzi mieszkających w Ameryce zmieniło się na przestrzeni ostatniej dekady, dwóch dekad. Powiedziałbym, że jeszcze kilkanaście lat temu niemal należało do dobrego tonu, aby chlubić się tym, że jestem baptystą, luteraninem, metodystą czy katolikiem. Nawet ludzie, którzy byli mało zaangażowani w życie swojego Kościoła podkreślali swoje doń przywiązanie. Dzisiejszy trend kulturowy sprawia, że te więzi są dużo słabsze. Nie jest to ateizm w czystej formie, ale często postawa określana jako neutralność. Dla wielu osób myślenie o wieczności, a co za tym idzie o Bogu, nie ma większego znaczenia, bo mają iluzję, że to człowiek panuje nad całym światem. Czyli historia się powtarza, jak już powtórzyła się niejednokrotnie, np. podczas budowy wieży Babel – zbudujmy taką wieżę, aby przewyższyć Boga. Teraz mamy czas pandemii, ale jeszcze nie tak dawno wielu myślało, że to tylko kwestia czasu, gdy człowiek dokona takiego postępu w medycynie, że śmierć zostanie wyeliminowana.

fot. EPA/JUSTIN LANE

Na niedzielnych mszach świętych są tłumy czy raczej pustki? 

Kościół Katolicki w USA to dwadzieścia kilka procent społeczeństwa, około sześćdziesięciu procent to protestanci. Jednak trzeba pamiętać, że protestanci to około trzysta różnych grup wyznaniowych, dlatego największą grupą wyznaniową są katolicy. Chicago pod względem ogólnych statystyk jest nietypowe, ponieważ katolicy to blisko połowa mieszkańców miasta. W przeszłości sporo emigrantów to byli Polacy, Włosi, Irlandczycy, Niemcy. W ostatnich latach gros emigrantów to ludzie z Meksyku i innych krajów latynoskich. Uczestnictwo na niedzielnych mszach świętych to 15-30%, na mszach w języku polskim czy hiszpańskim średnia frekwencja zazwyczaj przewyższa 30%. Są to oczywiście liczby sprzed pandemii.

Jak radzi sobie Kościół w USA w czasie pandemii? 

Próbujemy utrzymać więź z ludźmi, korzystając z wynalazków techniki, a więc transmisje wideo wydarzeń liturgicznych poprzez serwisy internetowe, cotygodniowe maile do parafian, okolicznościowe listy wysyłane tradycyjną pocztą, spotkania na platformach online. 

>>> Michał Jóźwiak: spójrzmy na Kościół od innej strony [KOMENTARZ]

Pandemia mocno wpłynęła na wiarę ludzi? 

Generalnie styl życia ludzi zmienił się poprzez pandemię, tzn. zwolniło zwariowane tempo życia, ludzie mają więcej czasu na modlitwę, lekturę, refleksję, coraz więcej ludzi przywiązanych do Kościoła odkryło głód życia liturgicznego. Ale też muszę przyznać, że wielu przeżywa depresję wynikającą z niepewności, braku spotkań, zamknięcia w domach. Domy stały się kościołem, szkołą i miejscem pracy. Nawet któryś z parafian radził mi, abym w trakcie mszy św. skierował słowa do tych, którzy łączą się online: pani Smith, proszę odłożyć filiżankę kawy, jesteśmy teraz na mszy św.(śmiech).

fot. EPA/ERIK S. LESSER

Z mediów wiemy, że Stany Zjednoczone szczepią swoich obywateli przeciwko koronawirusowi w bardzo szybkim tempie. Jaki funkcjonuje system obostrzeń w kontekście nabożeństw? 

Przez pierwsze kilka miesięcy pandemii kościół po prostu świecił pustką. Maksymalnie do dziesięciu osób mogło być w kościele dla posługi podczas mszy transmitowanej online. Od czerwca ubiegłego roku weszły reguły, które do dzisiaj obowiązują. Mianowicie, na nabożeństwie może być obecnych do 20% wiernych względem normalnej liczby osób w ławkach. Każdy zobowiązany jest do używania maski. Wszystkie książki, broszury, koperty musiały zostać usunięte, aby nie było przekazywania czegokolwiek z rąk do rąk. Wymogiem są zespoły wolontariuszy. Wolontariusze witają ludzi przy wejściu do kościoła, dezynfekując ręce przychodzących i sprawdzając, czy ludzie są na liście zapisanych. Natomiast podczas Komunii św. dezynfekują ręce przyjmujących Komunię, a przy udzielaniu Komunii na język również dezynfekując ręce rozdzielającemu. Po skończonym nabożeństwie ich zadaniem jest dezynfekcja ławek, klamek i innych elementów. Zapisy na mszę świętą dokonywane są poprzez formularz na parafialnej stronie internetowej, ale także można zadzwonić do parafii, aby się wpisać na daną mszę świętą. Osoby, które się nie zapisały mogą wejść na nabożeństwo, o ile są wolne miejsca na liście. Wówczas wolontariusze przy drzwiach ich dopisują. Listy uczestniczących w nabożeństwie musimy przechowywać przez dwa tygodnie na wypadek, gdyby okazało się, że ktoś był zainfekowany covidem. 

Czy tęskni Ksiądz za pracą w Polsce?  

Nie nazwałbym tego tęsknotą. Pracowałem dziewięć lat w Polsce i pewnie potrafiłbym znowu pracować, ale z biegiem czasu człowiek przyzwyczaja się do pewnego stylu pracy, do pewnego stylu organizacji życia parafialnego. Kocham Polskę i cenię sobie te dziewięć lat, utrzymuję więź z moimi kolegami seminaryjnymi, czy też z ludźmi, których znam z moich parafii w Polsce, ale pewnie musiałbym na nowo odkrywać dzisiejszą rzeczywistość duszpasterską.

>>> Przewodniczący amerykańskiego episkopatu: rasizm to ciężki grzech

fot. EPA/JUSTIN LANE

Jak jest z powołaniami do stanu duchownego w Stanach? 

Nie jest za dobrze, jest ogromna tendencja spadkowa. Ale wiąże się to ze współczesnym trendem, o którym wspomniałem wcześniej. W ostatnich dekadach nastąpiła ogromna zmiana mentalności ludzi. Wielu nie wstępuje w związki małżeńskie, bo deklaracja na całe życie to dla nich zbyt trudna decyzja. Tym bardziej kapłaństwo na całe życie to dla nich zbyt duże zobowiązanie. Ale nie dla wszystkich, nie można uogólniać. Zakony czy seminaria stawiające na reguły i tradycję cieszą się powołaniami. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze