kawa książka odpoczynek

Fot. pixabay

W wakacje odpocznijcie i poczytajcie o smaku [FELIETON] 

Talerz dobrych przekąsek, duży kubek kawy lub lemoniady i trochę wolnego czasu. W ten sposób warto przygotować się do lektury książki „Co zjadłem przez rok” Stanleya Tucciego. To apetyczne zapiski znanego aktora, przy których nieraz pocieknie Wam ślinka. Na dobry początek letniego czilowania – jak znalazł! 

Bez dwóch zdań – potrzebujemy oddechu. Za nami wiele niełatwych miesięcy – politycznie, społecznie, także religijnie. Intensywnych emocji nam nie brakowało (i wciąż nie brakuje) – niezależnie od tego, po której stronie społecznych podziałów się identyfikujemy. Uważam, że bardzo przyda nam się zwolnienie, złapanie oddechu, odpoczynek. Od tego są nadchodzące letnie miesiące – wakacyjne. Owszem, nie będziemy non stop na wakacjach, pracować też trzeba. Ale mimo to spróbujmy w tym czasie wyhamować. Mniej się emocjonalnie angażować w sprawy, które i tak zbyt wiele od nas nie zależą. Za to więcej czasu poświęćmy na regenerację siebie i swoich zasobów. Na odpoczynek fizyczny, mentalny, intelektualny. Wybierajmy więc w tym czasie jak najkorzystniejsze dla nas sposoby odpoczynku. Sięgajmy po filmy, książki, muzykę, które dadzą nam oddech od rzeczywistości.  

Dobry znajomy opowiada o kuchni 

Dla mnie takim oddechem w minionych dniach była lektura książki „Co zjadłem przez rok (i o czym wtedy myślałem)” Stanleya Tucciego (Wydawnictwo Marginesy). To jego kolejna już publikacja – poprzednio napisał „Smak. Życie i jedzenie”. Nowojorczyk z pochodzenia, z włoskimi korzeniami, a z zamieszkania teraz londyńczyk. Zapewne go znacie – to aktor, wystąpił m.in. w „Konklawe”, „Nostalgii anioła” i w „Julie i Julia”. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na ten ostatni tytuł – bo to przecież obraz, w którym kulinaria odgrywają ważną rolę – Tucci wcielał się tam w rolę męża legendarnej Julii Child. Kuchnia to jedna z największych pasji Tucciego, napisał on zresztą kilka książek kulinarnych i stworzył wiele programów telewizyjnych, w których z pasją opowiadał o kuchni, zwłaszcza włoskiej. „Co zjadłem przez rok” to swoisty dziennik Tucciego, w którym zasadniczą rolę odgrywa właśnie kuchnia. Aktor i pisarz przeprowadza nas przez rok 2023 – opowiadając o tym, co go wtedy spotkało, gdzie był, co robił, z kim się spotykał. No i przede wszystkim – co jadł i co gotował (czasem trafią się też przepisy). Z lekkością i humorem, także z nutką ironii, opowiada o zwyczajnym życiu – oczywiście z poprawką na to, że jest to życie aktora. Towarzyszmy mu więc i podczas zwyczajnych domowych posiłków z rodziną, i na planie „Konklawe”, i podczas wieczornych kolacji, których gości będziecie znać z topowych filmów hollywoodzkich i nie tylko. Mimo obecności gwiazd zapiski Tucciego są jednak bardzo zwyczajne – czyta się je jak zwierzenia dobrego kumpla czy bliskiego sąsiada. Autor w żaden sposób nie dystansuje się do czytelników – wręcz przeciwnie, jak tylko może – to skraca dystans. 

Stanley Tucci/fot. Raph_PH – ConclaveBFILFF101024 (9 of 44), CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=165004910

Pomyśl o jedzeniu 

Książka ta to przede wszystkim apoteoza jedzenia (zwłaszcza włoskiego). Na jej kartach jest smacznie i apetycznie (no, czasem i Tucciemu zdarzy się zjeść coś mniej smacznego – o czym nie omieszka nas poinformować), a podczas lektury możemy zwyczajnie zrobić się głodni (polecam czytanie z zapasem przekąsek). I choć to lekkie w formie i bardzo przyjemne zapiski, to mogą dać nam też nieco do myślenia. We mnie wzbudziły refleksje dotyczące naszego podejścia do jedzenia. Mało co jest tak bliskie naszej codzienności jak właśnie jedzenie. To przecież potrzeba podstawowa – bez niej nie przetrwamy. Tymczasem tak często traktujemy jedzenie po macoszemu. Jemy byle co, szybko – aby tylko zaspokoić głód. Skoro jednak jedzenie jest tak blisko nas – to może warto się nad nim zatrzymać i jeść bardziej świadomie. Zastanowić się nad wyborem odpowiednich składników, włożyć serce w skomponowanie pysznego dania i wreszcie – dać sobie czas podczas samego jedzenia. Rozkoszować się nim – nikt nas przecież nie goni, jedzenie nie musi być wyścigiem. Lato i wakacje to idealny czas na to, by zrestartować swoje podejście do jedzenia. By je przemyśleć. Uważam bowiem, że w każdym z nas jest potrzeba celebracji jedzenia – nawet jeśli nieuświadomiona. Wspólnie zjedzony posiłek (a może i wcześniej razem przygotowany – mam np. przyjaciela, z którym – gdy go odwiedzam – często najpierw przygotowujemy razem jedzenie, które potem trafia na stół) to przecież moment szalenie więziotwórczy – nie zapominajmy o tym. Kuchnie i jadalnie czy salony to serca naszych domów.  

Fot. Freepik/timolina

Książka komfortowa 

Jest tzw. comfort food – jedzenie poprawiające nastrój. Dla mnie to choćby naleśniki, ale w książce Tucciego to częściej risotto lub wszelkie odmiany pasty. Oj tak, dobry makaron może nam naprawdę „zrobić dzień”. Stanley Tucci ma korzenie włoskie, więc nie powinno dziwić, że w jego wypadku comfort food to najczęściej właśnie makarony (wiele połączeń smakowych, o których pisze autor, chciałbym wypróbować) . Jego książka zaś to dla mnie taka comfort book. Książka poprawiająca nastrój. I choć traktuje o jedzeniu – to jest też po prostu o życiu. Bo wychodząc od jedzenia, jej autorowi udaje się wielokrotnie podarować nam wiele mądrych, życiowych przemyśleń. Choćby tych dotyczących naszej relacji ze światem wirtualnym i licznymi urządzeniami, które towarzyszą nam na co dzień: „Bardziej pociąga mnie przeszłość niż przyszłość. (…) Jestem analogowy. Chcę zachować kontakt z chwilą, która trwa wokół mnie, odmawiam, by jakiekolwiek urządzenie powiadamiało mnie o każdym jej mikroaspekcie – zależy mi na dosłownym kontakcie. Jestem fizyczny, kinestetyczny, namacalny”. Na kartach tej książki znajdziemy też wiele czułych mądrości dotyczących budowania więzi w rodzinie: „Felicity jest przez tydzień w nowym Jorku. Wiem, że ma robotę do wykonania i genialnie się z niej wywiązuje, ale nienawidzę, kiedy wyjeżdża. Zostawia po sobie ogromną pustkę. Uwielbiam być z dziećmi sam na sam, ale jeszcze bardziej uwielbiam, gdy jesteśmy wszyscy razem. Ona sprawia, że wszystko jest lepsze”. Choć chyba najbardziej wzruszyła mnie krótka opowieść o spotkaniu z pewnym mężczyzną, który niedawno owdowiał – szczegóły sprawdźcie w książce „Co zjadłem przez rok” (Wydawnictwo Marginesy). Z lekturą zapisków Stanleya Tucciego odetchniecie od codziennych trosk. Odpoczniecie – ze smakiem. Apetycznej lektury! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze