EPA/FABIO FRUSTACI

Watykan: Nieszpory na zakończenie roku 2020. „Jaki jest sens dramatu jakim jest pandemia”?

Sensem „dramatu, jakim jest pandemia, podobnie jak innych plag, które uderzają w ludzkość”, jest „wzbudzanie w nas współczucia i prowokowania postaw i gestów bliskości, troski, solidarności’. Te słowa papieża Franciszka wybrzmiały podczas nieszporów w bazylice św. Piotra w Watykanie, będących dziękczynieniem za mijający rok 2020. W zastępstwie papieża, chorego na rwę kulszową, przewodniczył im dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Giovanni Battista Re.

W odczytanym przez niego kazaniu papież Franciszek wskazał, że „wymuszone, niemal rażące może się zdawać dziękowanie Bogu pod koniec roku takiego jak ten, naznaczonego pandemią”. – Myślimy o rodzinach, które straciły jednego lub więcej członków, o tych, którzy byli chorzy, o tych, którzy znosili samotność, o tych, którzy utracili pracę… – zaznaczył papież.

>>> Plany papieża na 2021 rok 

Zadał pytanie, „jakie jest znaczenie dramatu takiego, jak ten?”. – Z odpowiedzią na to pytanie nie wolno nam się spieszyć. Nawet Bóg nie odpowiada na nasze najbardziej udręczone „dlaczego” uciekając się do „powodów nadrzędnych”. Odpowiedź Boga przemierza drogą wcielenia (…). Bóg, który poświęciłby człowieka dla wielkiego planu, nawet gdyby był on najlepszy z możliwych, z pewnością nie jest Bogiem, którego objawił nam Jezus Chrystus. Bóg jest Ojcem, „odwiecznym Ojcem”, a jeśli Jego Syn stał się człowiekiem, to z powodu ogromnego współczucia serca Ojca. Bóg jest pasterzem, a który pasterz pozwoliłby, żeby zagubiła się chociaż jedna owca, myśląc, że tymczasem zostało mu wiele innych? Nie, ten cyniczny i bezlitosny bóg nie istnieje. To nie jest Bóg, którego „chwalimy” i „wysławiamy jako Pana” – zapewnił papież.

EPA/GIUSEPPE LAMI

Jego zdaniem, sensem „dramatu, jakim jest pandemia, podobnie jak innych plag, które uderzają w ludzkość”, jest „wzbudzanie w nas współczucia i prowokowania postaw i gestów bliskości, troski, solidarności’. Franciszek podziękował Bogu „za dobre rzeczy, jakie miały miejsce w okresie pandemii, który niestety jeszcze się nie zakończył”. – Jest wiele osób, które bez zgiełku starały się sprawić, żeby ciężar tego doświadczenia był bardziej znośny. Swoim codziennym zaangażowaniem, ożywianym miłością bliźniego, wypełniali słowa hymnu Te Deum: „Po wszystkie dni błogosławimy Ciebie. I wysławiamy imię Twe na wieki”. Ponieważ błogosławieństwem i uwielbieniem, które najbardziej podoba się Bogu, jest miłość braterska – stwierdził papież.

EPA/FABIO FRUSTACI

Wskazał, że „pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, wolontariusze – są na pierwszej linii frontu i z tego powodu są zawsze obecni w naszych modlitwach i zasługują na naszą wdzięczność; podobnie jak wielu księży, zakonnic i zakonników”. – Ale dziś wieczorem chciałbym, aby nasze podziękowania ogarnęły tych wszystkich, którzy każdego dnia starają się jak najlepiej zajmować się swoimi rodzinami i służyć dobru wspólnemu. Mam tu na myśli w szczególności dyrektorów szkół i nauczycieli, którzy odgrywają zasadniczą rolę w życiu społeczeństwa i którzy stoją w obliczu bardzo złożonej sytuacji. Myślę również z wdzięcznością o samorządowcach, którzy potrafią jak najlepiej wykorzystać wszystkie dobra obecne w mieście i na jego obszarze, wolnych od korzyści prywatnych, a także korzyści swojej partii, którzy prawdziwie szukają dobra wszystkich, począwszy od osób znajdujących się w najgorszym położeniu – zaznaczył Franciszek.

>>> Papież jest niedysponowany. Powodem bolesna rwa kulszowa 

Podkreślił, że „to wszystko nie może mieć miejsca bez łaski, bez miłosierdzia Bożego”. – Jak to możliwe, że tak wielu ludzi, bez żadnej innej nagrody, jak tylko czynienia dobra, znajduje siłę, by troszczyć się o innych? Co ich pobudza do wyrzeczenia się czegoś z siebie, własnej wygody, swojego czasu, swojego majątku, aby dać to innym? W głębi duszy, nawet jeśli sami o tym nie myślą, kieruje nimi moc Boga, która jest potężniejsza od naszego egoizmu – wskazał papież.

Oto tekst papieskiej homilii w tłumaczeniu na język polski:

Dzisiejsze nieszpory mają zawsze podwójny aspekt: liturgicznie wkraczamy w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, a jednocześnie wieńczymy rok kalendarzowy wielkim hymnem pochwalnym.

Jutro będę miał okazję podjąć pierwszy aspekt. Dziś wieczorem chciałbym pokrótce poświęcić miejsce dziękczynieniu za kończący się rok.

„Ciebie, Boże, chwalimy, Ciebie, Panie, wysławiamy…”. Wymuszone, niemal rażące może się zdawać dziękowanie Bogu pod koniec roku takiego jak ten, naznaczonego pandemią. Myślimy o rodzinach, które straciły jednego lub więcej członków, o tych, którzy byli chorzy, o tych, którzy znosili samotność, o tych, którzy utracili pracę…

Czasami ktoś pyta: jakie jest znaczenie dramatu takiego, jak ten? Z odpowiedzią na to pytanie nie wolno nam się spieszyć. Nawet Bóg nie odpowiada na nasze najbardziej udręczone „dlaczego” uciekając się do „powodów nadrzędnych”. Odpowiedź Boga przemierza drogą wcielenia, jak zaśpiewamy wkrótce w antyfonie do hymnu Magnificat: „Bóg przez wielką swą miłość, jaką nas ukochał, zesłał swego Syna w ciele podobnym do ciała grzesznego”.

Bóg, który poświęciłby człowieka dla wielkiego planu, nawet gdyby był on najlepszy z możliwych, z pewnością nie jest Bogiem, którego objawił nam Jezus Chrystus. Bóg jest Ojcem, „odwiecznym Ojcem”, a jeśli Jego Syn stał się człowiekiem, to z powodu ogromnego współczucia serca Ojca. Bóg jest pasterzem, a który pasterz pozwoliłby, żeby zagubiła się chociaż jedna owca, myśląc, że tymczasem zostało mu wiele innych? Nie, ten cyniczny i bezlitosny bóg nie istnieje. To nie jest Bóg, którego „chwalimy” i „wysławiamy jako Pana”.

Kiedy Dobry Samarytanin spotkał na poboczu drogi owego biedaka ledwie żywego, nie wygłaszał do niego mowy, żeby jemu wyjaśnić znaczenie tego, co się mu przydarzyło, być może, aby przekonać go, że w istocie było to dla jego własnego dobra. Samarytanin, poruszony współczuciem, pochylił się nad cudzoziemcem, traktując go jak brata i zatroszczył się o niego, czyniąc wszystko, co było w jego mocy (por. Łk 10, 25-37).

Tutaj, tak, być może znajdziemy „sens” tego dramatu, jakim jest pandemia, podobnie jak innych plag, które uderzają w ludzkość: wzbudzania w nas współczucia i prowokowania postaw i gestów bliskości, troski, solidarności.

To właśnie zdarzyło się i dzieje się w Rzymie w ostatnich miesiącach; i przede wszystkim za to chciałbym podziękować Bogu dzisiejszego wieczoru: za dobre rzeczy, jakie miały miejsce w okresie pandemii, który niestety jeszcze się nie zakończył. Jest wiele osób, które bez zgiełku starały się sprawić, żeby ciężar tego doświadczenia był bardziej znośny. Swoim codziennym zaangażowaniem, ożywianym miłością bliźniego, wypełniali słowa hymnu Te Deum: „Po wszystkie dni błogosławimy Ciebie. I wysławiamy imię Twe na wieki”. Ponieważ błogosławieństwem i uwielbieniem, które najbardziej podoba się Bogu, jest miłość braterska.

Pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, wolontariusze – są na pierwszej linii frontu i z tego powodu są zawsze obecni w naszych modlitwach i zasługują na naszą wdzięczność; podobnie jak wielu księży, zakonnic i zakonników. Ale dziś wieczorem chciałbym, aby nasze podziękowania ogarnęły tych wszystkich, którzy każdego dnia starają się jak najlepiej zajmować się swoimi rodzinami i służyć dobru wspólnemu. Mam tu na myśli w szczególności dyrektorów szkół i nauczycieli, którzy odgrywają zasadniczą rolę w życiu społeczeństwa i którzy stoją w obliczu bardzo złożonej sytuacji. Myślę również z wdzięcznością o samorządowcach, którzy potrafią jak najlepiej wykorzystać wszystkie dobra obecne w mieście i na jego obszarze, wolnych od korzyści prywatnych, a także korzyści swojej partii, którzy prawdziwie szukają dobra wszystkich, począwszy od osób znajdujących się w najgorszym położeniu.

To wszystko nie może mieć miejsca bez łaski, bez miłosierdzia Bożego. My – jak dobrze wiemy z doświadczenia – w trudnych chwilach jesteśmy skłonni do obrony siebie samych – to naturalne – do ochrony siebie i swoich bliskich, do chronienia własnych interesów… Jakże to możliwe, że tak wielu ludzi, bez żadnej innej nagrody, jak tylko czynienia dobra, znajduje siłę, by troszczyć się o innych? Co ich pobudza do wyrzeczenia się czegoś z siebie, własnej wygody, swojego czasu, swojego majątku, aby dać to innym? W głębi duszy, nawet jeśli sami o tym nie myślą, kieruje nimi moc Boga, która jest potężniejsza od naszego egoizmu. Dlatego oddajemy Jemu chwałę, ponieważ wierzymy i wiemy, że wszelkie dobro, które dokonuje się dzień po dniu na ziemi, pochodzi ostatecznie od Niego. I patrząc w przyszłość, która nas czeka, ponownie błagamy: „Niech miłosierdzie Twoje, Panie, okaże się nad nami, jako my w Tobie ufność pokładamy”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze