Wiceminister Sebastian Gajewski, fot. PAP/Leszek Szymański

Wiceminister Sebastian Gajewski: Polacy nie chcą pracować w Wigilię [ROZMOWA]

Sejm pracuje nad projektem wprowadzającym dzień wolny od pracy 24 grudnia, a więc w Wigilię Bożego Narodzenia. Zgodnie z projektem Lewicy, dzień wolny ma obowiązywać wszystkich pracowników, w tym pracowników placówek handlowych, dla których obecnie – zgodnie z ustawą o ograniczeniu handlu w niedzielę i święta – Wigilia jest dniem roboczym do godziny 14.00. Pierwsze czytanie projektu ustawy odbyło się 8 listopada. Czy Wigilia będzie dniem wolnym już w tym roku? I czy na pewno z tego rozwiązania są wyłącznie plusy? O tym mówi w rozmowie z misyjne.pl wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Sebastian Gajewski (Nowa Lewica).

– Na Lewicy gorąco trzymamy kciuki za to, by stało się to jak najszybciej. Chcemy do tego przekonać kolegów i koleżanki z innych formacji. Liczę na to, że jeszcze w listopadzie uda się podjąć decyzję o tym,
że Polacy i Polki będą mieli wolne w Wigilię – mówi wiceminister Gajewski. Polityk dodaje, że dla większości z nas Wigilia jest bardzo ważna. To dzień, który ma wymiar religijny i rodzinny. – To dzień, w którym chcemy spotkać się z bliskimi, w którym na pewno nie chcemy pracować – podkreśla Sebastian Gajewski, wiceszef resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.

Polityk został też zapytany o plany na skrócenie czasu pracy Polaków. Czy będziemy pracować cztery dni w tygodniu albo siedem godzin dziennie zamiast ośmiu? – Trwają w tej sprawie badania. Na koniec tej kadencji Sejmu chcemy wyjść z projektem, który przewidywałby ograniczenie czasu pracy Polaków – mówi wiceminister Sebastian Gajewski.

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz posłanki Lewicy podczas konferencji prasowej pt. „Wigilia nie w pracy, a z rodziną!”, fot. PAP/Leszek Szymański

Maciej Kluczka (misyjne.pl): W Sejmie trwają prace nad projektem ustawy wprowadzającej dzień wolny od pracy w Wigilię Bożego Narodzenia. Projekt złożyła Lewica. Czy jedną z podstaw do złożenia tego projektu jest to, że Polska jest krajem chrześcijańskim? Nie tylko pod względem religijnym, ale także w kontekście kultury i tradycji?

Sebastian Gajewski (wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, Nowa Lewica): – Projekt został zgłoszony przez Lewicę, ponieważ absolutna większość Polaków jest bardzo przywiązana do Wigilii – bez względu na to, czy są osobami wierzącymi i jest to dla nich dzień związany z przeżywaniem Bożego Narodzenia, czy nie są osobami wierzącymi, ale poświęcają ten dzień na spotkanie z rodziną, na obdarowywanie się prezentami. Dla większości z nas jest to dzień ważny, jest to dzień, do którego jesteśmy przywiązani. Dla wielu Polaków ten dzień ma wymiar religijny. To dzień, który łączy Polaków, w którym chcemy spotkać się z bliskimi, w którym na pewno nie chcemy pracować i w którym nie chcemy załatwiać spraw zawodowych.

Czy w koalicji rządzącej jest już zgoda co do tego, że ten dzień będzie dniem wolnym od pracy? Wątpliwości w tej sprawie zgłaszali politycy Polski 2050, a także niektórzy politycy Koalicji Obywatelskiej. Pytanie, czy stanie się to w tym roku? Są pomysły, by z uwagi na fakt, że do Wigilii w tym roku jest już mało czasu, rozwiązanie to wprowadzić od 2025 r.

– Projekt w sprawie wolnej Wigilii, czyli nowelizacja ustawy o dniach wolnych od pracy, jest projektem poselskim (zgłoszonym przez posłów i posłanki Lewicy). Nie jest więc to projekt rządowy. Wtedy byłby już przedyskutowany w ramach rządu i koalicji sejmowej. Inaczej jest z projektami poselskimi. Tutaj, po pierwsze, musi się wypowiedzieć rząd i przygotować stanowisko, po drugie – muszą wypowiedzieć się pozostałe kluby poselskie, kluby parlamentarne, które mogą poprzeć ten projekt albo wskazać, że poprą go pod pewnymi warunkami. Ten proces trwa. Wiemy już jednak, że mamy w tej sprawie sojuszników we wszystkich klubach parlamentarnych. Także w klubach opozycyjnych, np. w Prawie i Sprawiedliwości. To duża satysfakcja, jeśli takie głosy daje się usłyszeć z każdej strony sceny politycznej.

Ale są też wspomniane przeze mnie uwagi. Według niektórych polityków Trzeciej Drogi pomysł na kolejny dzień wolny jest z gruntu zły. Inni domagają się, by wprowadzić go od przyszłego roku, bo teraz – według nich – jest już za mało czasu, by do zmian przygotowali się przedsiębiorcy.

– Te zastrzeżenia są faktem. Politycy Polski 2050 stawiają pewne warunki. Niedawno odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny zwołane przez posłankę Lewicy Katarzynę Ueberhan, która jest przedstawicielką wnioskodawców tego projektu. W czasie tego posiedzenia odbyła się dyskusja, w której brali udział posłowie ze wszystkich formacji. Są w tej sprawie różne zdania, ale ja uważam, że nie ma tutaj targów, nie ma tutaj napięcia politycznego, są różne punkty widzenia. Liczę na to, że to będzie dobra dyskusja i że jeszcze w listopadzie uda się podjąć decyzję o tym, że Polacy i Polki będą mieli wolne Wigilię. Czy to się stanie w tym roku, czy w przyszłym, i na jakich warunkach to się wydarzy – to jest jeszcze przedmiotem dyskusji. Na Lewicy gorąco trzymamy kciuki za to, by stało się to jak najszybciej. Chcemy do tego przekonać kolegów i koleżanki z innych formacji.

>>> Możliwe rozwiązanie, by uchwalić wolną Wigilię z rocznym vacatio legis

fot. PAP/Leszek Szymański

Na posiedzeniu sejmowej komisji padł argument, że posłowie i senatorowie mają Wigilię wolną od pracy, nie odbywa się wtedy posiedzenie Sejmu czy Senatu, nie odbywają się spotkania komisji czy zespołów parlamentarnych. Bardzo więc liczymy na to, że posłowie, senatorowie, ci, którzy korzystają z wolnego w Wigilię, dadzą też taką możliwość wszystkim Polakom. By każdy, kto chce, mógł albo przeżywać ten czas religijnie, albo spotykać się z bliskimi, albo po prostu wypocząć.

Wolny dzień w Wigilię pomógłby też spokojniej dojechać do domu rodzinnego tym, którzy pracują w mieście położonym wiele kilometrów dalej. Jednak cały czas pojawia się pytanie, czy te zmiany nie odbiją się źle na polskiej gospodarce.

– Polska gospodarka na pewno to wytrzyma i przemawiają za tym zarówno przepisy prawa, jak i analizy ekonomiczne, które przeprowadziliśmy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Tu trzeba wskazać na dwie sprawy. Po pierwsze, na specyfikę dni wolnych od pracy (dzień wolny od pracy to zgodnie z kodeksem pracy niedziela i święto). Dzień wolny to dzień, w którym się nie pracuje, ale jest wiele wyjątków. Bardzo wiele branż w ten dzień może i musi pracować. Praca w „dni wolne od pracy” jest w zakładach, w których praca odbywa się w ruchu ciągłym, gdzie jest praca zmianowa. Ta zasada dotyczy też pracy w komunikacji, w transporcie, w gastronomii, ale także w hotelarstwie. Jeśli więc Wigilia Bożego Narodzenia stanie się dniem wolnym od pracy, to nie znaczy, że na przykład przestaną w ten dzień pracować zakłady, w których wyłączenie produkcji jest bardzo kosztowne (np. huty). Tak się nie stanie. Nie przestaną też jeździć pociągi i autobusy.

Jarmark świąteczny, fot. PAP/Michał Meissner

Państwo nie stanie w miejscu.

– Oczywiście, że nie. Druga sprawa – jeśli chodzi o skutki nowych regulacji – pamiętajmy, że Wigilia już dzisiaj nie jest zwykłym dniem handlu. 24 grudnia zgodnie z ustawą można prowadzić handel wyłącznie do godziny 14.00. Po tej godzinie handlujący dopuszcza się wykroczenia. Myślę wiec, że te skutki gospodarcze trzeba rozpatrywać w szerszej perspektywie. Po pierwsze – cała gospodarka się nie zatrzyma, tylko jej część. Po drugie – ta gospodarka w ten dzień i tak już jest na zwolnionych obrotach. Już teraz wielu pracodawców, zarówno prywatnych jak i publicznych, daje pracownikom w tym dniu dzień wolny od pracy albo skraca godziny pracy. Te skutki ekonomiczne nie będą więc tak wielkie. Na pewno będą mniejsze niż uczynienie dnia wolnego w jakimkolwiek innym dniu w roku. A zakupy na Boże Narodzenie można zrobić po prostu dzień wcześniej.

To kwestia przyzwyczajenia?

– W dużej mierze – tak. Pamiętajmy też, że producenci w inny sposób dostarczają towar do sklepów na Wigilię. Po pierwsze dlatego, że handel w ten dzień jest dozwolony tylko do godziny 14.00, a po drugie – dlatego, że kolejne dni są dniami wolnymi. Sprowadza się to do tego, że towary wysoko rotujące (takie, które się szybko psują) nie są dostarczane do sklepów na ostatni dzień lub są dostarczane w minimalnej ilości. Nie jest więc tak, że w Wigilię możemy kupić wszystko, a sklepy chcą wszystko sprzedać.

A co sądzi Pan o pomyśle na to, że skoro Wigilia będzie dniem wolnym, to do pracy powinniśmy pójść 6 stycznia. Niektórzy politycy zgłaszają potrzebę takiej zamiany. Przypomnijmy – Święto Trzech Króli jest dniem wolnym od pracy od 2011 roku.

– W Polsce wciąż mamy mniej dni wolnych od pracy niż w wielu państwach europejskich, a pracujemy naprawdę dużo. Dlatego nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy pozbawiać polskich pracowników dnia wolnego 6 stycznia. Do wolnego w Trzech Króli zdążyliśmy się już przyzwyczaić i jest to przyzwyczajenie, z którym i w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, i w Nowej Lewicy nie zamierzamy walczyć.

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Sebastian Gajewski, fot. PAP/Paweł Supernak

Przejdźmy teraz do całego roku kalendarzowego. Czy według Pana nasze prawo pracy daje odpowiednią proporcję odpoczynku do pracy? Czy daje szansę na zbudowanie tej proporcji? Jak to wygląda na tle Europy? W wielu rankingach Polacy są w czołówce tych, którzy pracują najdłużej.

– Przepisy prawa pracy stoją na straży równowagi naszego życia prywatnego i pracy, równowagi pracy i wypoczynku. Polska pod tym względem jest zresztą dość specyficznym krajem, dlatego że prawa pracownicze, w tym prawo do wypoczynku, są prawami konstytucyjnymi. Są traktowane jak prawa człowieka i rzeczywiście, jeśli patrzymy na literę kodeksu pracy, to jego przepisy chronią mocno równowagę między życiem prywatnym i pracą. W Kodeksie pracy mamy zarówno przepisy dotyczące czasu pracy, czyli norm czasu pracy, systemów czasu pracy, zakazów pracy, urlopów wypoczynkowych, jak i przepisy dotyczące łączenia pracy i ról rodzicielskich. Ministerstwu, w którym pracuję – Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – szczególnie zależy na tym, by te przepisy były przestrzegane. Zależy nam też na tym, żeby jak najwięcej osób aktywnych zawodowo miało dostęp do tego prawa, a więc by było zatrudnionych na umowę o pracę. W Polsce jest 14 milionów pracowników, a to oznacza że 80% Polaków pracuje w stosunku pracy. To są dobre informacje, ale z drugiej strony część społeczeństwa, część osób aktywnych zawodowo, nie ze względu na swoje decyzje czy preferencje, pozostaje poza zatrudnieniem pracowniczym. To osoby samozatrudnione albo pracujące na umowach cywilnoprawnych. A takie formy zatrudnienia nie oferują takiego pakietu uprawnień pracowniczych, które gwarantują konstytucja i kodeks pracy.

Widać też zachodzące w społeczeństwie zmiany. Młode pokolenie jest chyba bardziej wymagające jeśli chodzi dostęp do czasu przeznaczonego na odpoczynek, tak przynajmniej pokazują badania.

– To prawda, zmieniają się nasze oczekiwania. Chcemy lepszej jakości naszego życia, także sposobu spędzania czasu wolnego, czasu z bliskimi. To staje się dla nas coraz bardziej istotne. I to, czy mamy dostęp do czasu wolnego, przekłada się na ocenę jakości naszego życia. Z drugiej strony – rośnie też efektywność naszej pracy, rośnie zakres zastosowania rozmaitych zmian technicznych, które pracę przyspieszają, czynią ją bardziej efektywną. To wszystko powoduje, że pracujemy w ministerstwie nad projektem skrócenia wymiaru czasu pracy.

Pomysł wywołuje wiele emocji.

– Powinniśmy pracować mniej. Z naszej oceny wynika, że ośmiogodzinny dzień pracy w 40-godzinnym tygodniu to za dużo. Czas pracy (w wymiarze dziennym lub tygodniowym) powinien być krótszy.

fot. Headway/unsplash

Zmiany w tej kwestii to perspektywa tej kadencji Sejmu czy raczej dłuższa perspektywa (kolejnych lat, dekady)?

– Zleciliśmy przeprowadzenie stosownych badań. Realizuje je Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy, który zajmuje się pracą w różnych kontekstach pozaprawnych (aspektami technicznymi, medycznymi, organizacyjnymi). Poprosiliśmy o analizę różnych możliwości skrócenia tygodnia pracy lub dnia pracy. Zwróciliśmy się też do Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, który zajmuje się pracą w kontekście ekonomicznym i prawnym, żeby zastanowić się nad tym, jakie konsekwencje (w szczególności ekonomiczne) miałoby skrócenie czasu pracy.

Są samorządy, które już prowadzą w tej sprawie pilotaż.

– Są dwa takie samorządy. W urzędzie miejskim we Włocławku obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony przez prezydenta miasta Krzysztofa Kukuckiego (polityka Lewicy). Podobne rozwiązanie wprowadzono też w Lesznie. Mamy też przykłady pracodawców, którzy już od lat stosują skrócony tydzień pracy. Nasz kolega z Lewicy, senator Waldemar Witkowski jest prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej imienia Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, w której już od lat obowiązuje takie rozwiązanie. Pan senator bardzo chwali sobie ten system pracy, który – jak mówi – przekłada się pozytywnie na wzrost efektywności pracy i zadowolenie pracowników. My to wszystko obserwujemy i czekamy na wyniki badań, o których wspomniałem. Czekamy też na analizy ze wspomnianych samorządów. Samorząd to duży pracodawca, więc takie badania będą miarodajne.

Kiedy te wyniki mogą być gotowe?

– Potrzeba trochę czasu. Z nowym systemem pracy trzeba przejść cały rok, cały kalendarz, i przeanalizować wszystkie sytuacje, które on generuje. Na pewno chcielibyśmy na koniec tej kadencji wyjść już z projektem rozwiązań prawnych, który by przewidywał jakieś ograniczenie czy skrócenie czasu pracy (jego dziennej albo tygodniowej normy). W tej kadencji Sejmu chcemy zrobić pierwszy krok i liczymy na to, że znajdziemy w tej sprawie sojuszników. Przecież to sam premier Donald Tusk w kampanii wyborczej mówił o tym, że warto przymierzać się do skrócenia tygodnia pracy.

Gdyby takie przepisy weszły w życie, to skrócony czas pracy (np. 7-godzinny dzień pracy albo 4-dniowy tydzień pracy) byłby obowiązkiem czy możliwością? Może dla pracodawców wprowadzających skrócony czas pracy byłyby jakieś ulgi, np. finansowe?

– W ministerstwie zajmujemy się przepisami prawa pracy, więc nie zajmujemy się ulgami podatkowymi czy innymi warunkami prowadzenia działalności gospodarczej. Za to odpowiadają inne resorty. Można o tym pomyśleć, ale na pewno prawo pracy jest w tej kwestii na pierwszym miejscu. Pamiętajmy, że już dzisiaj, jeśli pracodawca chce skrócić czas pracy, to ma taką możliwość. W prawie pracy obowiązuje zasada uprzywilejowania pracownika; jeżeli pracodawca chce ustalić (na przykład w regulaminie pracy) skrócony czas pracy, to może to zrobić.

Jeśli chodzi o wymiar czasu pracy Polaków jesteśmy w czasie transformacji?

– Zgodzę się. Liczę na to, że te dwa punkty widzenia (transformacja potrzeb i transformacja wrażliwości) spotkają się w jednym miejscu. I że uda się to zrobić jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Do jej końca chcemy wyjść z projektem, który będzie pierwszym krokiem prowadzącym do skrócenia tygodnia pracy.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze