
fot. Pexels/Dó Castle
Więcej niż zwykła moralność, czyli święci dnia codziennego
„Przychodziła do nas, robić mi zastrzyki, kiedy byłem chory” – mówi Piotr, miałem wtedy 6 może 7 lat. Igły i strzykawki potem wygotowywała w kuchni. „Była naszą sąsiadką, mieszkała pod nami, przy ul. Łobzowskiej w Krakowie. Wydawała się raczej oschła, ale dla mnie zawsze była sympatyczna. Przynajmniej tak ją zapamiętałem. Była już starsza, na twarzy lekko zmęczona. Ale przychodziła. Zawsze, kiedy było potrzeba” – opowiada dalej.
Dekret o heroiczności cnót Hanny Chrzanowskiej, krakowskiej pielęgniarki, Stolica Apostolska zatwierdziła w 2015 r. Trzy lata później kobieta została beatyfikowana. Mówiąc prościej, uznano, iż jej życie charakteryzowało się wyjątkową – możliwą dzięki Bożej łasce – wiernością zasadom wiary i moralności chrześcijańskiej, szczególnie w miłości bliźniego i służbie chorym. A skoro całe swoje życie potrafiła widzieć Chrystusa w swoich podopiecznych, Kościół uznał, że teraz widzi Go twarzą w twarz.
>>> Bł. Hanna Chrzanowska – sumienie polskiego pielęgniarstwa

Więcej niż moralność
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o cnotach w dość techniczny sposób: „Cnoty ludzkie są trwałymi postawami, stałymi dyspozycjami, habitualnymi przymiotami umysłu i woli, które regulują nasze czyny, porządkują nasze uczucia i kierują naszym postępowaniem zgodnie z rozumem i wiarą. Zapewniają one łatwość, pewność i radość w prowadzeniu życia moralnie dobrego życia” (KKK 1804). I dalej czytamy: „Cnoty ludzkie, nabyte przez wychowanie, świadome czyny i wytrwale podejmowane wysiłki, są oczyszczane i podnoszone przez łaskę Bożą” (KKK 1810).
W dalszej części katechizm rozróżnia cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie) i teologalne (wiara, nadzieja i miłość). „Cnoty teologalne uzdalniają chrześcijan do życia w jedności z Trójcą Świętą. Ich początkiem, motywem i przedmiotem jest Bóg, poznawany przez wiarę, w którym pokładamy nadzieję i którego miłujemy dla Niego samego” (KKK 1840). „Kształtują one i ożywiają wszystkie cnoty moralne” (KKK 1841). Teologia katolicka korzysta z myśli św. Tomasza z Akwinu (który, za swoim nauczycielem Albertem Wielkim, podążał za myślą Arystotelesa). W sprawie heroiczności cnót Tomasz wyjaśniał, że „są to sprawności przerastające zwykłą miarę doskonałości moralnej”. Czyli nie do końca chodzi o to, żeby być po prostu dobrym człowiekiem, ale o to, że człowiek dzięki współpracy z łaską Bożą zdolny jest do przekroczenia własnych słabości i ograniczeń. W tym sensie heroiczność cnót oznacza wypełnienie przykazania miłości Boga i bliźniego na miarę powołania, które Bóg powierzył konkretnemu człowiekowi. Miłość w praktyce, w tej sytuacji życiowej, w jakiej jesteśmy. W małżeństwie, rodzinie, zakonie, w życiu kapłańskim czy samotnym. Zapewne wielu z nas ma doświadczenie – a z biegiem lat przekonuje się o tym coraz bardziej namacalnie – że wiele rzeczy, które wydawały się oczywiste i naturalne są trudne do przejścia bez Bożej łaski.

Miłość w praktyce
Kolejni błogosławieni i święci ogłaszania przez Kościół to „na zewnątrz” coraz częściej „zwykli” ludzie. Mężowie, żony, młodzież, księża czy zakonnice. Każdy z nich, w ramach swojego powołania, żył Bożą łaską, tu na ziemi, a żyje też z Nim już teraz, tam. Dietrich von Hildebrand napisał w książce pr. „Koń trojański w mieście Boga”:
„Każdy, kto bada historię Kościoła bez uprzedzeń, nie może nie przyznać, że od wszystkich tych, którzy prawdziwie żyją chrześcijaństwem, promieniuje żarliwa i najwyższa miłość do bliźnich, nawet do wrogów i prześladowców. Ta miłość ma źródło w samej istocie świętości, w przemienieniu w Chrystusie. Zawsze znajdowała się ona w samym sercu nauczania Kościoła. Ta miłość bliźniego była czymś zupełnie nowym, nieznanym światu pogańskiemu i była to ta miłość bliźniego, która nawróciła niezliczoną ilość pogan”.
W 2018 r. papież Franciszek zatwierdził heroiczność cnót trzech mężczyzn i jednej kobiety. Jeden był franciszkańskim tercjarzem i członkiem Akcji Katolickiej – zmarł w wieku 23 lat. Drugi nastolatkiem zafascynowanym komputerami i internetem. Był też włoski polityk i hiszpańska nastolatka, która w wieku 14 lat zmarła na chorobę nowotworową. To przykład, jedynie kilka osób z wielu, o których Kościół katolicki powiedział, że cnoty realizowali w stopniu heroicznym. Zapewne jeszcze więcej jest anonimowych świętych, którzy z dnia na dzień żyli i żyją miłością Boga i bliźniego. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny Heleny Kmieć, świeckiej misjonarki. Wielu tych, którzy ją znali mówi, że po prostu żyła wiarą na co dzień, też w relacjach z ludźmi i zadaniami, które podejmowała. Wiarą przeniknięte było wszystko, co robiła. Mimo że zginęła z ręki napastnika, jej proces beatyfikacyjny toczy sie właśnie w kierunku uznania heroiczności cnót – Kościół oficjalnie sprawdza, czy jej życie – w każdym wymiarze – było realizacją przykazania miłości Boga i bliźniego.

W codzienności
Ale nawet jeśli kolejni błogosławieni i święci są nam coraz bliżsi – i patrzą na nas nie tyle z wysokości ołtarza, co ze zwykłej codzienności – to określenie heroiczność cnót brzmi… trochę obco. Heroiczny to był Maksymilian Maria Kolbe, a cnoty to kojarzą się Zawiszą Czarnym. To trochę za mało, żeby chcieć – albo inaczej: uznać, że to możliwe – by za nimi podążać. Może więc warto pomyśleć w innym kierunku – chodzi o to, by nasza codzienność była przeniknięta Bożą obecnością, tak po prostu. By w tym, co robimy, realizować przykazanie miłości. Ale tak na serio. Szczerze, uczciwie i konkretnie, wypełniając swoje obowiązki. Na miarę możliwości przekonaniu, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego”. I nieważne, czy ktoś to nasze życie nazwie oficjalnie heroicznością cnót, życiem wiarą, czy jakoś zupełnie inaczej. Ważne, że z Panem Bogiem. Już tutaj, na ziemi. I potem tam, w wieczności.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |