fot. cathopic

Wilki w owczej skórze. Jak je rozpoznać i się przed nimi bronić?

Dyskusja o powstawaniu mechanizmów sekty w grupach charyzmatycznych może przypominać dyskusję o lampkach kontrolnych. O tym, czy się włączają, a gdy już to się stanie, czy ich światło alarmowe jest zauważone – tak spotkanie pod hasłem „O nadużyciach duchowych w Kościele. Zarys problemu” rozpoczął Tomasz Terlikowski.

Publicysta i do niedawna szef komisji do spraw wyjaśnienia sytuacji w zakonie dominikańskim w warszawskim klasztorze dominikanów na Służewie mówił o tym, jak wychwycić mechanizmy sekciarskie, które mogą pojawić się w grupie duszpasterskiej i charyzmatycznej. Głośna – za sprawą wspomnianej komisji – sprawa duszpasterstwa prowadzonego przez byłego dominikanina Pawła M. nie jest zapewne jedyną. Co do tego Tomasz Terlikowski jest przekonany, mówił o tym w rozmowie z misyjne.pl. Dobrze jest więc wiedzieć, co można zrobić, by do podobnych dramatów nie dochodziło. Brak znajomości tych mechanizmów może naprawdę zaszkodzić.  

Tomasz Terlikowski, fot. Wikipedia

– „Wilki w owczej skórze” – to dobre określenie – stwierdził Terlikowski. Prawie się nie zdarza – kontynuował – by osoby, które dokonują nadużyć (nadużyć władzy, finansowych czy seksualnych) wyglądali jak ci, którzy to robią. Tu zawsze dochodzi do pewnego kamuflażu. Nikt, kto dopuszcza się nadużyć, nie robi czegoś takiego, jak w dawnych filmach. Nie zakłada więc czarnej kominiarki na twarz (z otworami na usta i oczy) i nie wchodzi z bronią do najbliższej placówki bankowej. To kradzież wyrafinowana, w białych kołnierzykach i rękawiczkach. Tak jest też z tymi, którzy w kościelnej wspólnocie dopuszczają się nadużyć. Najczęściej widzimy ich „w dobrym, przyciągającym oko opakowaniu”. – Oni nie tylko wyglądają jak owce, oni wyglądają wręcz jak święci – dodaje Terlikowski. W dodatku w większości przypadków otoczenie (także przez przełożeni, którzy ich kontrolują) uważa ich za idealnych liderów, wykonujących świetną robotę. Dzięki swoim umiejętnościom, talentom i często inteligencji mogą jeszcze bardziej manipulować i dopuszczać się jeszcze większych nadużyć. 

Święci za życia 

Tę wilczą naturę widać najczęściej dopiero post factum. Co zrobić, by dostrzec ją wcześniej? Przyjrzyjmy się kilku przykładom takich „wilków”. To często ludzie, którzy już za życia stawiani byli na pomnikach. Tak było z Jeanem Vanierem. To twórca Arki, wspólnoty Wiara i Światło, ale też jeden z najwybitniejszych francuskich intelektualistów. – Był niekwestionowanym autorytetem, liderem duchowym, „świętym z sąsiedztwa”, jak mówił papież Franciszek – przypominał Terlikowski. W 2020 r. kierownictwo L’Arche poinformowało o wynikach dochodzenia, które na ich zlecenie przeprowadziła niezależna brytyjska organizacja. Dochodzenie objęło lata 1970–2005 i ujawniło wiarygodne i spójne świadectwa sześciu dorosłych kobiet, z których każda poinformowała, że Jean Vanier nawiązał z nimi stosunki seksualne. Kobiety wcześniej o sobie nie wiedziały. Zgłosiły podobne fakty wykorzystywania i manipulacji. Wśród wykorzystanych były wolontariuszki i siostry zakonne. 

Jean Vanier, fot. Kotukaran, cropped by Gabriel Sozzi, commons.wikimedia

Przy tego typu osobie często mamy pewność, że mamy do czynienia z osobą świętą już za życia – dodał publicysta. I nie chodzi o to, by teraz podważać kompetencje i talenty wszystkich liderów i duszpasterzy. Chodzi o to, że gdy pojawiają się wobec nich wątpliwości – to nie można odrzucać ich z automatu, tylko dlatego, że „przecież to niemożliwe”, „to absurd”, „ten człowiek na pewno tego nie zrobił”, „to ataki zazdrosnych i źle życzących”.  

Gość spotkania przypomniał też postać dominikanina o. Marie-Dominique Philippe’a – najwybitniejszego współczesnego tomisty, twórcy Wspólnoty św. Jana. Dopuszczał się nadużyć seksualnych wobec licznych kobiet – zarówno należących, jak i nienależących do wspólnoty. Dochodziło do nich w kontekście kierownictwa duchowego i były – jak ustalono – wyrazem nadużycia władzy i sumienia. Terlikowski opowiadał też o ks. Marcialu Macielu Degollado. Dziś postrzegany jest jako „drapieżca seksualny”, wieloletni sprawca molestowania seksualnego dzieci i seminarzystów.  – Dziś ocena, że „uchodził za wzór” brzmi strasznie, ale tak przecież było! Był liderem najszybciej rozwijającego się zgromadzenia. Wybudował sieć szkół i uniwersytetów. Pomógł zorganizować pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Meksyku – przypominał publicysta.  

>>> Ks. H. Zollner: nadużycia seksualne zawsze powinny być surowo karane

Fot. Justyna Nowicka

Mimo że długo i skutecznie można nadużywać i manipulować, to nie da się tego robić bez końca. Prędzej czy później zło wychodzi na jaw. – Nie da się być wilkiem w owczej skórze nieustannie i bez popełnienia błędów. Nie da się skrupulatnie ukrywać swojej natury. To jest po prostu, po ludzku, niemożliwe, pewne czynności się ujawniają – dodaje dziennikarz. Co pomaga w ich ujawnieniu? W dużym stopniu wola i determinacja instytucji, by je ujawnić i przerwać. Czy tak się stało w słynnej historii Pawła M.? Niestety nie. Tomasz Terlikowski proponuje prześledzenie kilku grzechów głównych, które w takich sytuacjach najczęściej prowadzą do nadużyć.  

Po pierwsze – brak rozeznawania i jednoznaczne oceny  

– W przypadku Pawła M. pierwszy moment, w którym powinna zapalić się lampka ostrzegawcza, to chwila, gdy miał wizję, że jedna z kobiet, która należała do jego duszpasterstwa, była duszona przez swoich rodziców. Bardzo ważne w takich sytuacjach jest rozeznawanie słowa czy obrazu, który otrzymuje dane środowisko. Potrzeba do tego dobrych narzędzi, kompetentnych ludzi – podkreślał Terlikowski. Kościół takie metody rozeznawania stworzył. A co do liderów duszpasterstw: „Duchowny, który przekazuje wiernym tak jednoznacznie destrukcyjne informacje zachowuje się przynajmniej nieodpowiedzialnie i prowadzi przynajmniej do nadużycia sumienia”.  

Fot. cathopic

Po drugie – nadużywanie władzy nad sumieniem 

To dotyczy tych duchownych (spowiedników, towarzyszy duchowych), którzy nadużywają sumień swoich penitentów. Pomysł, by sumienie zastępować przez zewnętrzne władze spowiednika jest niezwykle groźne. I – jak dodaje gość dominikanów – to jest przede wszystkim nieewangeliczne. – Towarzysz duchowy ma sumienie kształtować, ale nie może go zastępować – podkreśla Tomasz Terlikowski. W życiu duchowym bardzo ważna (wręcz fundamentalna) jest wolność w podejmowaniu decyzji. Niekiedy jednak to sami wierni chcą, by ktoś podjął decyzję za nich. – Tak wydaje się łatwiej. Niektórzy szukają silnych liderów, kierowników duchowych. I wręcz nalegamy, by to oni podjęli decyzje w naszym imieniu – mówi Terlikowski. Nikt jednak nie poniesie konsekwencji podjętych za nas decyzji. Można prosić o poradę, o wspólne przemyślenie różnych życiowych scenariuszy, ale duchowny nie może nikomu powiedzieć: „ożeń się”, „wstąp do zakonu”, „rzuć pracę”, „przestań kontaktować się z rodziną”. A tak było w przypadku Pawła M. – To jest towarzyszenie przemocowe, narzucanie rozwiązań. Nie taka jest rola przewodnika duchowego – podkreśla publicysta. Krótko mówiąc: nie można zastępować sumienia, można je tylko i aż formować. Gdy zgodzimy się na podejmowanie decyzji za nas, to bardzo szybko możemy trafić na niewłaściwą i nieodpowiedzialną osobę, która nie będzie miała hamulców, by przesunąć się w kierunku nadużyć, przemocy i manipulacji.   

fot. unsplash

Po trzecie – nadużycia rzadko dokonują się w formie nagiej siły 

Najczęściej to wszystko dzieje się pod płaszczykiem najszlachetniejszych intencji, niekiedy sami pytamy duchownych o porady w sprawach życiowych. Rzeczy, które powinniśmy konsultować z mężem czy z żoną, konsultujemy przede wszystkim z liderem wspólnoty. Na prostą drogę do nadużyć wchodzimy wtedy, gdy życie wspólnoty staje się ważniejsze niż nasze osobiste powołanie. Tu powinna zapalić się lampka! – Gdy członek albo lider wspólnoty mówi, jak nasze życie rodzinne ma wyglądać w szczegółach… Gdy wspólnota wymaga, by jej sprawy były ważniejsze niż osobiste powołanie członka wspólnoty… To już są sytuacje drastycznego nadużycia władzy. Nawet, gdyby to była najlepsza wspólnota na świecie – przestrzega Terlikowski.  

Po czwarte – wykorzystywanie poczucia winy  

– To jedna z najgroźniejszych metod i jednocześnie jedna z najbardziej skutecznych – ostrzega Terlikowski. To silny środek, bo jednocześnie jest bardzo destrukcyjny, niszczy człowieka niezwykle głęboko. – Każda psychomanipulacja niszczy duszpasterstwo, bo niszczy człowieka. W takich sytuacjach trzeba od razu interweniować. I ostrzegać. Także osobę, która to robi, bo nie zawsze musi robić to ze złej woli – dodaje publicysta. Najczęściej to budowanie poczucia winy za „błędy z przeszłości”. I to niekoniecznie błędy konkretnej osoby. Bywa tak, że osoba manipulująca i nadużywająca władzy potrafi wzbudzać poczucie winy u dzieci za błędy rodziców, u rodziców za błędy dzieci itd. itd.  

>>> Paryż: francuska dziennikarka o nadużyciach założycieli ruchów charyzmatycznych

fot. unsplash

Po piąte – poszukiwanie doświadczenia, przeżycia 

– Tak naprawdę od tego najczęściej wszystko się zaczyna – mówił na spotkaniu Terlikowski. To poszukiwanie wynika z potrzeby ludzi, którzy później stają się ofiarami manipulacji. – Wielu z nas chce, by wiara wiązała się z przeżyciem czegoś wielkiego, z przekraczaniem własnych słabości i granic, z silnym doświadczeniem. Szukamy tego i szukamy ludzi, którzy tego doświadczyli albo którzy mogą nam to dostarczyć – mówił Terlikowski. A stąd bardzo szybka droga do przeświadczenia, że ksiądz charyzmatyczny „jest lepszy” niż niecharyzmatyczny, że „msza o uzdrowienie” jest lepsza „od tej zwykłej”. Jak podkreśla publicysta, silne przeżycia i doświadczenia mogą być związane z rozwojem duchowym, ale równocześnie może ich nie być. I to nie oznacza, że nasza wiara jest gorsza czy słabsza. – Silne doznania i doświadczenia nie powinny być celem naszego życia religijnego. Jeśli zaczniemy ich szukać, to szybko znajdziemy kogoś, kto nam będzie je oferować, ale najczęściej od razu z pakietem  nadużyć – mówi Terlikowski.  

>>> Justyna Kaczmarczyk: potrzebny jest powszechny system prewencji wykorzystywania seksualnego [ROZMOWA]

fot. unsplash

Po szóste – zła teologia  

– Te wszystkie sytuacje bardzo często są połączone ze złą, wypaczoną teologią – mówi Terlikowski. To „teologia”, która nie przypomina, że wolność to jeden z najważniejszych darów, które dał nam Bóg. To „teologia”, która przedstawia Boga jako surowego sędziego, który chce utrudniać nam życie. To „teologia”, która traktuje sakramenty, modlitwę i relacje w sposób magiczny. To „teologia”, która zastępuje dobrze przemyślaną i przemodloną przez wieki teologię mistyczną, rozhuśtaniem emocjonalnym. Jak podkreśla Tomasz Terlikowski transgresja nie może trwać wiecznie, nie da się ciągle bazować na emocjach i przekraczać „samego siebie”. „Teologia”, która mówi: „spowiedź nie wystarczy, potrzebujecie czegoś więcej – modlitwy o uzdrowienie albo egzorcyzmu” jest bardzo groźna i nieewangeliczna. Oczywiście są takie przypadki, kiedy np. egzorcyzmy są potrzebne, ale to sytuacje zupełne wyjątkowe. – W przytłaczającej większości przypadków spowiedź i ewentualnie psychoterapia wystarczy. I bardzo ważna uwaga: nie można mieszać psychoterapii i spowiedzi. Psychoterapia tak, ale poza konfesjonałem. Nawet jeśli spowiednik jest psychoterapeutą – podkreśla Terlikowski.  

Opakowanie – nawet ładne – to za mało  

Na koniec – podstawowa zasada, która jest wspólnym mianownikiem dla wszystkich wcześniejszych punktów: „Nikt w Kościele nie może więcej. Nikt”. – Nikt nie ma takiej władzy, autorytetu czy święceń, które w przestrzeni moralnej pozwalają mu na więcej. Nie można nawet słusznego celu uświęcać złymi metodami. Nawet najlepszy duszpasterz mający najlepsze intencje nie może wykorzystywać choćby najdrobniejszego nadużycia. Nikt do tego nie ma prawa. Zło pozostaje złem, nawet jeśli jest ładnie opakowane – mówi Tomasz Terlikowski.  

świeca msza kapłan
fot. cathopic

Kolejne spotkania

Spotkanie prowadzone przez Tomasza Terlikowskiego było pierwszym z cyklu „Wilki w owczej skórze. O nadużyciach władzy we wspólnotach kościelnych”. Są zaplanowane jeszcze trzy. Spotkanie pt. „Jeszcze wspólnota czy już sekta?” 6 października poprowadzą o. Radosław Broniek OP i o. Emil Smolana OP. 27 listopada o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap zaprasza na konferencję pod hasłem „Guru czy kierownik duchowy?”. Z kolei 11 grudnia psycholog Maria Wasiak, seksuolog i terapeuta Bogdan Stelmach oraz duszpasterz o. Janusz Chwast OP zapraszają na spotkanie pt. „Jak rozwijać zdrową religijność”. Wszystkie spotkania rozpoczynają się o 19:00 w klasztorze ojców dominikanów na Służewie w Warszawie (ul. Dominikańska 2, Aula im. o. Jacka Woronieckiego OP). 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze