Fot. PAP/Sylwia Wysocka

Włochy: Polak tworzy w Pietrasanta u stóp góry Michała Anioła [+GALERIA]

W miasteczku Pietrasanta w Toskanii, nazywanym „małymi Atenami” ze względu na obecność kilkudziesięciu artystów pracujących głównie w wydobywanym nieopodal marmurze, tworzy polski rzeźbiarz Szymon Ołtarzewski. Z jego pracowni rozciąga się widok na górę, z której marmur wydobywał Michał Anioł.

„Dla Michała Anioła pobyt w tych stronach był koszmarem, bo wydobywanie marmuru z tej góry było bardzo trudne. To był jeden z najgorszych okresów w jego życiu” – mówi Szymon Ołtarzewski w rozmowie z PAP w swojej pracowni.

„Marmur uczy wielkiej cierpliwości. Bardzo go szanuję. Przy tej pracy szczególnie potwierdza się powiedzenie: jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy” – dodaje.

W Pietrasanta, „stolicy marmuru”, mieszka od ponad 20 lat. Należy do Brytyjskiego Królewskiego Związku Rzeźbiarzy (Royal British Society of Sculptors), jest absolwentem inżynierii środowiska na uniwersytecie w Opolu. Studiował następnie w Akademii Sztuk Pięknych w Carrarze w Toskanii. Swoje prace prezentował między innymi we Florencji oraz w ambasadzie polskiej w Rzymie i Warszawie. Tworzy dzieła przede wszystkim z marmuru, ale także z brązu.

Wiele jego rzeźb z marmuru karraryjskiego zaskakuje lekkością i delikatnością, które kontrastują z materiałem, z którego zostały wykonane; sprawiają wrażenie, jakby były pozbawione ciężaru. To połączenie klasycznej rzeźby z oryginalnymi figurami i kształtami. Sugestywne, efemeryczne formy komórek czy zdumiewających organizmów odsyłają do świata fantazji.

Przed halą, w której pracuje artysta, stoją równo ustawione, wielkie, śnieżnobiałe bloki marmuru, ważące po kilkaset kilogramów.

W pracowni Ołtarzewskiego stoją dziesiątki rzeźb. Obok ciężkiego marmurowego fotela widać pracę przedstawiającą udrapowaną tkaninę i inne, niemal „koronkowe” formy.

„Wolę, aby moje śnieżnobiałe prace stały wewnątrz albo w niszach. Rzymianie robili specjalne nisze na rzeźby” – mówi.

„Praca w marmurze jest ciężka i wymaga krzepy. Są artyści, którzy robią projekty dzieł, a rzemieślnicy, których jest tu cała grupa, je realizują. Ja wykonuję wszystkie etapy prac, od obróbki bloku marmuru do końcowego szlifu” – wyjaśnia. Wspomina, że dawniej „używało się prawdziwych pilników diamentowych, każdy kosztował tyle, co samochód”.

Takich artystów jak on, którzy pracują nad wielkim blokiem, a potem troszczą się o każdy szczegół na końcowym etapie wykonania, jest w miasteczku niewielu.

Rzeźbiarz, zapytany o to, jak dba o formę, konieczną przy tak ciężkiej pracy fizycznej, odpowiada: „Uprawiam kolarstwo”. Można go spotkać, jak w stroju kolarza jeździ po okolicy.

Jego prace kupują klienci z całego świata. „Ale z Polski jeszcze nie” – dodaje.

Według niego trudno powiedzieć, ilu rzeźbiarzy pracuje obecnie w miasteczku uznawanym za kolebkę sztuki. „Jest stała rotacja” – wyjaśnia.

„Jest dużo artystów z Nowego Jorku, Kopenhagi, Londynu, którzy przysyłają projekty, realizowane następnie tutaj i wykańczane przez rzemieślników. Ich też można właściwie zaliczyć do grona artystów z Pietrasanta” – zaznacza.

W tym wyjątkowym miasteczku, gdzie jest największa we Włoszech koncentracja galerii sztuki, przez kilkadziesiąt lat mieszkał i pracował światowej sławy rzeźbiarz Igor Mitoraj, zmarły w 2014 roku.

„Mitoraj traktował mnie jak młodszego kolegę. Spotykaliśmy się sporadycznie w miasteczku przy porannej kawie. Prowadziliśmy rozmowy o pogodzie, polityce, były też lokalne plotki” – wspomina Ołtarzewski. Nigdy z nim nie pracował.

Artysta podkreśla, że marmuru w tych stronach Toskanii wystarczy jeszcze na 600 lat.

Galeria (5 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze