Wojciech Modest Amaro: Bóg prowadzi nas dzień po dniu, minuta po minucie [FESTIWAL ŻYCIA]
Jeśli Jezus może zrobić pasterza z rybaka, to kogo może zrobić z kucharza? – zapytał ceniony kucharz i krytyk kulinarny Wojciech Modest Amaro. Restaurator był jednym z gości Festiwalu Życia, który odbywa się w Kokotku pod Lublińcem.
Coroczne spotkanie młodych organizuje Oblackie Centrum Młodzieży NINIWA. Młodzież z całej Polski wraz z duszpasterzami przyjeżdża, by wspólnie modlić się, bawić na koncertach, uczestniczyć w licznych warsztatach, dzielić się przeżyciami i poznawać ciekawe osoby. Festiwal Życia prowokuje do tego, by zadać sobie ważne pytania. Na czym polega moje życie? O co w nim chodzi? Kim ja jestem? I chociaż to dopiero punkt wyjścia, to mam wrażenie, że bardzo często do niego wracamy. Choć są to trudne pytania, Festiwal Życia jest dowodem na to, że można się z nimi konfrontować w radosnej, festiwalowej atmosferze.
Emerytura gastronomiczna
Jednym z tegorocznych gości festiwalu był Wojciech Modest Amaro. Restaurator opowiedział swoje świadectwo i zauważył, że jest obecnie na „przedwczesnej emeryturze gastronomicznej”, ale dzięki temu może pełnić wolę Boga. – Możemy robić wiele rzeczy, mogą być one dobre, ale jeśli nie są one wolą Boga, to nigdy nie dadzą nam spełnienia. Jeśli Jezus może zrobić pasterza z rybaka, to kogo może zrobić z kucharza? – zapytał Amaro. To pytanie rozbawiło publikę, ale krytyk kulinarny pozostawił je bez odpowiedzi. Nawiązał też do znanej każdemu z nas modlitwy. – Zauważyłem niedawno, jak często klepiemy modlitwę „Ojcze nasz” i powtarzamy „bądź wola Twoja”, a następnie czynimy po swojemu. Pytaj Boga o Jego wolę. On prowadzi nas dzień po dniu, minuta po minucie – powiedział kucharz. Amaro podkreślał również, że każdemu człowiekowi Bóg nadaje konkretne imię, a każde takie imię zawiera określoną misję do spełnienia. Dla mnie były to bardzo inspirujące słowa. Jakiś czas później postanowiłem spędzić czas w ciszy w kaplicy adoracji, która była otwarta przez całą dobę. Skonfrontowałem się tam z pytaniem: kim jestem i jaka jest moja misja.
>>> O. Tomasz Maniura OMI: nie ma prawdziwej ewangelizacji bez budowania relacji [ROZMOWA]
Przez muzykę do Boga
Na Festiwalu Życia cisza jest jednak rzadko spotykanym przerywnikiem. Jak na wielu imprezach plenerowych ważnym elementem jest dobra muzyka. Organizatorzy postarali się, by nie zawieść pod tym względem młodych uczestników. Zaśpiewała dla nich m.in. Roksana Węgiel. Błażej, jeden z festiwalowiczów, tak opowiadał o swoich pokoncertowych wrażeniach: „Koncert był świetny. Roksana życzyła mi sto lat, bo akurat trzymałem baner, że mam dzisiaj urodziny. Bardzo się cieszę, że mnie zauważyła. Podczas koncertu było sporo dobrej energii” – podsumowuje chłopak. Roksana, poza swoimi przebojami, zaśpiewała również piosenkę zespołu Exodus 15 pt. „Nasz Bóg”, co bardzo poruszyło festiwalowiczów. – Należę do wspólnoty, w której często śpiewamy ten utwór na mszach i uwielbieniach. Myślę, że to fajny smaczek podczas Festiwalu Życia – dzieli się Błażej. Artyści podczas festiwalu dbają nie tylko o jakość brzmienia, ale również o to, by utwory wykonywane na scenie mogły być inspiracją dla młodych w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Festiwal Życia, czyli miłości
Taką inspiracją zdecydowanie okazał się zespół Luxtorpeda, który pojawił się na festiwalowej scenie w środowy wieczór. Rockowy band zaserwował uczestnikom sporą dawkę mocnego brzmienia, trafiającego do serc młodych ludzi. Lider zespołu, Robert Litza Friedrich, zapytał fanów wprost: „Czy są tu jacyś zakochani?”. W odpowiedzi usłyszał wrzawę tłumu, był to poruszający moment. Następnie Litza krzyknął do młodych: „Jesteśmy na Festiwalu Życia – czyli nie śmierci, życia – czyli miłości”. Zaraz po tym zespół wykonał utwór „Tajne znaki”, który opowiada o małych rzeczach, które mogą być przejawem uczucia. „Miłość ukryta w wełnianej czapce i serce z ketchupu na kanapce” – usłyszeli ze sceny festiwalowicze. Rockowy zespół przypadł im do gustu do tego stopnia, że przekonali organizatorów, by Luxtorpeda ponownie weszła na scenę, choć już od pewnego czasu trwała cisza nocna. Band pożegnał się z fanami jednym z najbardziej znanych utworów autorskich pt. „Wilki dwa”.
Czy msza św. może poruszać młodych?
Dla uczestników Festiwalu Życia największą atrakcją były koncerty, wspólne śpiewanie i warsztaty. Jednak jeden z młodych festiwalowiczów mocno mnie zaskoczył, kiedy zapytałem go o to, co na festiwalu zrobiło na nim największe wrażenie. – Najbardziej podobają mi się tutaj msze św. z biskupami. Rzadko mam okazję na takich być, a podczas trwania festiwalu taka szansa jest codziennie – opowiadał Oliwier. Na Festiwalu Życia pojawi się łącznie aż sześciu biskupów. Jednym z nich jest abp Adrian Galbas, który podczas wtorkowej mszy św. przedstawił swoją ciekawą interpretację Festiwalu Życia. – Co znaczy słowo festiwal? Pochodzi ono od łacińskiego słowa, które oznacza „radość”. Radość, czyli pewność, że moje życie jest w dobrych rękach. Radość to również poczucie harmonii, która bierze się z tego, o czym śpiewaliśmy w psalmie: „przychodzę Boże, pełnić Twoją wolę” – powiedział arcybiskup. W tym słowie młodzi mogli znaleźć odpowiedź na ważne festiwalowe pytanie: na czym polega życie? Ono polega na pełnieniu woli Boga. Festiwal Życia w Kokotku, z dala od zgiełku miasta, zapewnia przestrzeń do tego, by skupić się na najważniejszym – na Jezusie. Atmosfera Kokotka pomaga szukać odpowiedzi na ważne, życiowe pytania, też te o powołanie.
Rozwijać pasje
Poza czasem na modlitwę organizatorzy zaplanowali dla uczestników ciekawe warsztaty. Festiwalowicze mogli odkrywać siebie, szlifując swoje talenty wokalne czy krasomówcze. Mogli również wziąć udział w warsztatach z procesów kreatywnego myślenia, różnych technik pamięciowych lub profilaktyki zdrowia psychicznego. Takie warsztaty prowadził Dawid Radomski, który do swojej profesji podchodzi z dużym zacięciem. – Chciałbym obudzić się w świecie, w którym ludzie znają swoje powołania oraz wiedzą, co z nimi dalej zrobić – mówi life coach. Warsztaty z Dawidem cieszyły się dużym zainteresowaniem. Podczas festiwalu miałem okazję rozmawiać również z Antkiem, który w poprzednich latach pojawiał się na spotkaniu jako uczestnik, a w tym roku prowadził zajęcia gitarowe. Zapytałem go o to, jak mu poszło i czy jest zadowolony z warsztatów. – Myślę, że warsztaty mogę uznać za udane. Pewnym wyzwaniem było dla mnie zadowolenie całej grupy, ponieważ poziom był zróżnicowany, ale myślę, że i to się udało. Mam nadzieję, że każdy wyciągnął z warsztatów coś dla siebie – mówi Antek.
Jeszcze przed snem
Na koniec dnia najbardziej wytrwali festiwalowicze przenoszą się do strefy chill out, w której można się odprężyć albo usiąść przy ognisku i śpiewać razem piosenki. Uczestnicy festiwalu swoje umiejętności ćwiczone na warsztatach mają okazję przetestować w praktyce. Byłem na ognisku, podczas którego podgrywały gitary, ukulele, skrzypce, cajon, a nawet kazoo. Na sam koniec ogniska obecny na festiwalu misjonarz z Afryki udzielił wszystkim błogosławieństwa w jednym z etnicznych języków. Potem festiwalowicze powolnym krokiem udali się do namiotów, by zebrać siły na kolejny dzień.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |