fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Wolne miejsce zamienić na zajęte. Na tym polega piękno świąt

Pomagaliśmy już przy wigilijnym spotkaniu, chcieliśmy być tu także dzisiaj. Są czasy kryzysu, a więc taka pomoc jest bardzo potrzebna. Ale powoli przechodzimy w nowy czas – czas kryzysu dobra. Pandemia, wojna, drożyzna… To wszystko sprawia, że fala pomocy zmniejszyła się. A każdy, na tyle ile może, powinien coś od siebie dać. Nie przyglądać się, ale przyjść, wspomóc. Im więcej osób pomaga, tym łatwiej – mówi Karina, która do Hali Expo w Warszawie w niedzielny, wielkanocny poranek przyjechała z ośmioma znajomymi.

To tam, w pierwszym dniu świąt Fundacja Wolne Miejsce zaprosiła do stołu około półtora tysiąca osób.

– Gdy rozmawiałam z Kariną, od koordynatorów spotkania przyszło zadanie: „Pomożecie przy roznoszeniu jedzenia, dobrze?” – rzuciła jedna dziewczyna. „Oczywiście! Działamy!” – mówi Karina i z uśmiechem na twarzy życzy mi dobrych świąt. Wolontariusze podkreślają, że obecny czas nie jest łatwy. – To już rok od pierwszych świąt po wybuchu wojny w Ukrainie. Minął rok, a uchodźców jest nadal wielu. Potrzeby duże, ale zmęczenie również. Dlatego tak cenna jest każda para rąk gotowych pomocy – podkreślają.

>>> Caritas o roku pomocy dla Ukrainy: machina dobra się rozkręciła, ale potrzeb nadal jest dużo

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Zapach żurku

Przy wejściu do Hali Expo spotykam Marcina Panachedę z Fundacji Wolne Miejsce. Marcin jest jednym z koordynatorów warszawskiego, świątecznego spotkania. W czasie naszej rozmowy nie sposób nie poczuć zapachu żurku. Organizatorzy śniadania przygotowali 2 tysiące posiłków, na które składa się 600 litrów zupy, 3 tysiące jajek, 1500 białych kiełbas. Do tego dziesiątki kilogramów sałatki jarzynowej i oczywiście świąteczne ciasta. Pytam więc, jak wcześnie musiały zacząć się przygotowania, by ze wszystkim zdążyć. – Gotowanie zaczęło się tydzień wcześniej. A inne przygotowania – te logistyczne, szukanie sponsorów, wolontariuszy – zaczęły się tuż po naszym poprzednim spotkaniu, czyli zaraz po Bożym Narodzeniu – wyjaśnia Marcin.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

W tym roku Fundacja Wolne Miejsce zorganizowała 30 takich spotkań w całym kraju. W mniejszych, powiatowych miastach, i w tych większych: w Katowicach, i w Warszawie. W stolicy w przygotowanie spotkania zaangażowało się pół tysiąca wolontariuszy. Jak mówi Justyna, która odpowiada za sekcję kelnerską, ta machina dobra rozruszała się już na dobre. – Wolontariuszy nie trzeba jakoś specjalnie szukać. Ja o tych spotkaniach dowiedziałam się dzień przed ubiegłoroczną Wigilią. Na Facebooku mojej koleżanki zobaczyłam ogłoszenie o poszukiwaniach wolontariuszy. Szybko się zdecydowałam i nie żałuję. Zapraszam, naprawdę warto. Święta spędzone w takim gronie i w taki sposób są niepowtarzalne – mówi.

Mikołaj Rykowski częstuje gości świątecznym żurkiem, fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Potrzebować pomocy? Ludzka rzecz

– Jesteśmy dla wszystkich potrzebujących. W tym roku, podobnie jak rok temu, sporą grupę gości stanowią ukraińscy uchodźcy. Przyjmujemy każdego, samotnego, potrzebującego. Każdy – na różnym etapie życia – może potrzebować pomocy. To ludzka rzecz – mówi koordynatorka Izabela Trojan.

– Nasi goście dają energię mi, a ja im. Uśmiech, wzruszenie, które widzimy na twarzach naszych gości… Nie ma pieniędzy, które mogłyby to oddać. I słów, które mogłyby to opisać – podkreśla. Gdy rozmawiamy, zauważam Agnieszkę, wolontariuszkę, która wchodzących gości kieruje do stołów. – Staram się wskazywać im miejsca bliżej sceny, by wszyscy byli bliżej siebie. Niektórzy są nieśmiali, zajmują oddalone miejsca, na uboczu. Staram się ich przekonać, by podeszli bliżej. W większości przypadków to się udaje – wyjaśnia.

>>> Nikt nie powinien żyć na poziomie uwłaczającym godności człowieka

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Spotkanie rozpoczęło krótkie misterium męki Pańskiej przygotowane przez młodzież. Później życzenia złożyli kapłani – katolicki i prawosławny. Wszyscy odmówili też Modlitwę Pańską: po polski i ukraińsku. I już za chwilę na stole pojawił się żurek z jajkiem, biała kiełbasa, sałatka jarzynowa, pisanki. – Nikt od nas nie wyjdzie głodny i bez upominku. Jest też kącik dla dzieci, a tam zabawy z opiekunkami i małe prezenty – mówi Izabela Trojan.

Zaczęło się w Katowicach

Goście spotkania kosztują kolejnych dań, a ja mam chwilę na rozmowę z człowiekiem, od którego to wszystko się zaczęło, z prezesem Fundacji Wolne Miejsce Mikołajem Rykowskim. A było to ponad 20 lat, w Katowicach. – Wszystko zaczęło się w moim mieszkaniu. Na wigilię zaprosiłem samotnego sąsiada. Znałem go z widzenia, wiedziałem, że jest sam. Postanowiłem to wolne miejsce zamienić na zajęte. I właśnie wtedy zrozumiałem, na czym polega smutek osób, które święta przeżywają samotnie. I jak wielka jest ich radość, gdy ktoś zaprasza ich do wspólnego świętowania, do wspólnego stołu. To wydarzenie zmieniło moje życie – podkreśla.

Najpierw zaczął zapraszać gości do domu, później do swojej restauracji. – Dość szybko te świąteczne spotkania się rozrosły. Każdego roku dołączało do nas kolejne miasto. I tak już co roku cieszymy się, gdy wolne miejsce zmienia się w zajęte – podkreśla Mikołaj Rykowski.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

I w Ukrainie

W tym roku – tydzień po świętach wielkanocnych w obrządku katolickim – Fundacja Wolne Miejsce organizuje też dwa świąteczne spotkania w Ukrainie. Mają już w tej kwestii pewne doświadczenie. 6 stycznia – w Boże Narodzenie Kościołów wschodnich – przygotowali we Lwowie świąteczne spotkanie.

– Teraz, w sobotę w Kijowie, a w niedzielę we Lwowie, zaprosimy Ukraińców na wielkanocny obiad. Będziemy z tymi, którzy nas potrzebują za wschodnią granią. Chcemy im dać jedzenie, ale też nasz czas, obecność. Chcemy życzyć im pokoju w ich ojczyźnie – podkreśla Rykowski. Przyznaje, że organizacja takiego wydarzenia w kraju ogarniętym wojną jest trudna, ale nie niemożliwa. – Gdy trwa wojna, nie możemy być pewni jutra. Ale wierzymy, że uda się spotkać. W Ukrainie nie wynajmujemy obiektu, tak jest bezpieczniej. Spotykamy się pod gołym niebem, a w razie bezpieczeństwa mamy przygotowane drogi ewakuacyjne do schronów – wyjaśnia.

Potrzebujących przybywa

Również w warszawskiej Hali Expo było wielu Ukraińców. To uchodźcy, którzy po wybuchu wojny w Ukrainie przyjechali do Polski, do Warszawy. – Cieszymy się, że możemy ich tu zaprosić i dziękujemy, że przyjęli to zaproszenie – mówi prezes Fundacji. Przyznaje, że po pandemii, w dobie inflacji i w czasie wojny, osób potrzebujących przybywa. – Jest coraz więcej ludzi, którzy nie zawsze dają radę związać koniec z końcem – podkreśla.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Pierwsze świąteczne spotkanie w Warszawie zorganizowane przez Fundację Wolne Miejsce odbyło się w 2015 roku przy Pałacu Kultury i Nauki. – W tym roku wróciliśmy, mamy nadzieję, że już na stałe – mówi Mikołaj Rykowski. Pytam go, czy nie żałuje zarzuconej kariery restauratora. – Już nie wyobrażam sobie innego życia. I cieszę się, że mam tak wielu ludzi, którzy chcą iść tą samą drogą – mówi.

W gotowości

Pracownicy i wolontariusze Fundacji skupiają się przede wszystkim na organizacji świątecznych (wigilijnych i wielkanocnych) spotkań, ale reagują też ad hoc, gdy w danym miejscu wybucha kryzys humanitarny. Przez ponad pół roku byli przy polsko-ukraińskiej granicy. W Medyce rozdawali ciepłe jedzenie uchodźcom. Ostatnio byli też w Turcji, gdzie z jedzeniem docierali do osób poszkodowanych w trzęsieniu ziemi. – Jesteśmy zawsze tam, gdzie ktoś nas potrzebuje. Przygotowujemy wolne, bezpieczne i smaczne miejsce – mówi Mikołaj Rykowski.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Pod koniec śniadania przysiadam się do pani Marii, warszawianki. Jest już tu drugi raz. – Pierwszy – to była Wigilia. Bardzo mi się tu podobało. Było uroczyście, a jednocześnie kameralnie. Postanowiłam więc przyjść i dziś. Wszyscy starają się stworzyć rodzinną atmosferę. Nawet nie odczuwam tego, że to przyjęcie w tak dużej hali. Wolontariusze starają się każdym zaopiekować, z każdym chwilę porozmawiać – mówi ze wzruszeniem i radością.

Prezes Fundacji Mikołaj Rykowski i koordynatorzy spotkania: Izabela Trojan i Marcin Panacheda, fot. fot. Maciej Kluczka

– Dziękujemy, że kolejny raz nam zaufaliście, że przyjęliście zaproszenie. Tu zawsze jest dobrze, bezpiecznie i smacznie. A dlaczego tak jest? Bo jesteśmy razem – powiedział prezes Fundacji Wolne Miejsce do gości wielkanocnego śniadania. Kolejny raz wolne miejsca zostały zajęte.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze