Wrocławscy biskupi o kolędzie: najlepiej, gdyby obywała się „od drzwi do drzwi”
Abp Józef Kupny jak i jego biskupi pomocniczy wyrazili swoje zdanie o formule wizyty duszpasterskiej w parafiach, czyli popularnej kolędzie. To odpowiedź na coraz popularniejszy nowy format odwiedzin wiernych w ich domach – tylko na zaproszenie. „Gdyby Pan Jezus chodził do ludzi na zaproszenie, to by nigdy z Nazaretu nie wyszedł”.
W archidiecezji wrocławskiej, ale nie tylko, widać konsekwentną zmianę w ciągu kilku lat co do charakteru kolędy. Część księży po pandemii pozostało przy formule na zaproszenie parafian, odchodząc niejako od tradycyjnego chodzenia od drzwi do drzwi. Trudno określić, jak to się rozkłada, ponieważ nikt nie prowadzi takich statystyk. Głos w tej sprawie zabrali wrocławscy biskupi na czele z metropolitą arcybiskupem Józefem Kupnym.
– Rozumiem, że dużo wygodniej z perspektywy kapłana odwiedza się te rodziny, które go zapraszają i wyrażają taką wolę we wskazany przez parafię sposób (np. zgłoszenia na kartkach przynoszone do zakrystii). Jednak księża nie realizują wówczas bardzo ważnego postulatu, o którym mówi regularnie papież Franciszek – wyjścia na peryferie – zauważa wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Jego zdaniem przejście od drzwi do drzwi z propozycją przyjęcia wizyty duszpasterskiej może wyzwolić w ludziach chęć. Nadarzała się wówczas okazja do ewangelizacji, o której dziś tak dużo mówimy w Kościele. Natomiast kolędą na zaproszenie Kościół się niejako tej szansy pozbawia.
– Idąc tylko tam, gdzie nas zapraszają, tracimy ducha posłania do wszystkich. Ja pamiętam jeszcze te czasy, kiedy ministranci dzwonili dzwonkiem i ludzie, słysząc go, otwierali drzwi, rozmawiali na klatce ze sobą. Kolęda była okazją do integracji – wspomina abp Kupny.
Bp Jacek Kiciński CMF z kolei uważa, że kolęda na zaproszenie nie stanowi problemu, jeśli poza nią księża idą jeszcze z kolędą ewangelizacyjną do tych, którzy ich nie zaprosili. Na tym bowiem polega misyjność parafii. Do udziału w takiej kolędzie ewangelizacyjnej można zaprosić świeckich dorosłych, zaangażowanych w życie parafii, np. członków wspólnot.
– Znam wiernych, którzy zrezygnowali z przyjmowania kolędy, bo jest właśnie ekskluzywna, czyli na zaproszenie. Znam też księży – nie jest ich tak mało – którzy z formy na zaproszenie wrócili do tej tradycyjnej od drzwi do drzwi. Może to zabrzmi tak trochę prowokacyjnie, ale proszę mi wybaczyć: gdyby Pan Jezus chodził do ludzi na zaproszenie, to by nigdy z Nazaretu nie wyszedł – uśmiecha się wrocławski biskup pomocniczy.
Odwołuje się również do ewentualnych spotkań z ludźmi nieuprzejmymi, a nawet wrogimi Kościołowi i wierze.
– Jezusowi też nieraz mówili, że nie chcą Go słuchać, obrażali Go i grozili. Powiedzmy sobie jasno: w misyjność są wpisane porażka i odrzucenie. Kolęda na zaproszenie tworzy niebezpieczeństwo ekskluzywnego duszpasterstwa – uważa bp Kiciński.
Podobnie my bp Maciej Małyga i wizytę duszpasterską wpisuje w kontekst docierania z Ewangelią na peryferia.
– Jeśli uważamy, że kolęda ma misję ewangelizacji, powinna się odbywać od drzwi do drzwi, a nie tylko na zaproszenie. Ale jeśli ogranicza się do obrzędu błogosławieństwa domów i osób wierzących, wtedy może być na zaproszenie, jednak pod pewnymi warunkami. Po pierwsze – parafia realizuje jakieś inne działanie dotarcia do tych, którzy nie zapraszają kapłana – opisuje bp Małyga.
W kolędzie na zaproszenie widzi duży minus komunikacyjny. Nie wszyscy się o niej dowiedzą.
– Jedna z wrocławskich parafii włożyła do skrzynek kartki z zaproszeniami na kolędę i to bardzo zwiększyło liczbę przyjmujących. Nie zapominajmy o grupie osób, która z różnych powodów nie wyjdzie z inicjatywą, np. chorzy, w jakiś sposób wykluczeni, skrępowani – mówi hierarcha.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |