Wykorzystane i zmuszone do przemytu narkotyków. Historia Polki skazanej w Japonii
Hongkong zajmuje niechlubne pierwsze miejsce na świecie pod względem liczby więzionych kobiet. Obecnie jest ich tam 8434, co stanowi ok. 25% liczby ogółu więźniów. Ta była kolonia brytyjska na południu Chin znacznie wyprzedza drugi na tej liście Katar z 15%, po którym jest jeszcze 16 innych krajów, w których odsetek więźniarek przekracza 10% skazanych. Dane te ujawnił niedawno „World Prison Brief” – portal z Uniwersytetu Londyńskiego.
Większość uwięzionych w Hongkongu kobiet to „mrówki”, przewożące narkotyki z Ameryki Południowej. Są to najczęściej katoliczki, którymi z urzędu zajmuje się za kratkami kapelan katolicki. O ich losach napisał 9 sierpnia tokijski dziennik „The Japan Times”, przywołując m.in. świadectwa australijskiego oblata o. Johna Wotherspoona, który od ponad 30 lat posługuje więźniom i bezdomnym w Hongkongu.
Przyczyną jest wymuszanie
Według niego „wymuszanie to wielki problem związany z tym procederem”. Przybiera on różne formy: ekonomiczne, fizyczne i emocjonalne. „Za tym wszystkim stoją szefowie gangów, prawdziwe «grube ryby», których niestety wymiar sprawiedliwości nie dosięga” – mówi zakonnik. Dodaje, że na podstawie rozmów ze skazanymi stara się ustalić ich nazwiska i cechy charakterystyczne, które później zamieszcza na wykazach internetowych. Poza tym organizuje on także pomoc dla rodzin tych więźniarek. „Często bowiem kobiety te próbowały pomóc swoim bliskim, które znalazły się w rozpaczliwej sytuacji” – stwierdził kapelan.
Jako przykład wymienił Marcię Sousę z Brazylii, aresztowana na lotnisku za próbę przewiezienia 600 gramów kokainy w płynie, ukrytej w biustonoszu. Chciała ona sfinansować w ten sposób operację nerek swojej matce. Była w ciąży, ale jej partner porzucił ją, co też wpłynęło na jej rozpaczliwe decyzje. Dzięki pełnej współpracy z prokuratorką i przy pomocy m.in kapelana, który pomógł ustalić prawdomówność jej zeznań, Marcia urodziła dziecko w więzieniu, a jej karę skrócono z 20 do 10 lat.
>>> Jak Dzień Matki obchodzi się w więzieniu?
Historia Polki
Na podobne problemy, choć na dużo mniejsza skalę, młodych ludzi z Polski przylatujących do Japonii, wskazał też długoletni duszpasterz Polonii w tym kraju o. Paweł Janociński OP. Wspomniał o „pewnej Polce, którą skazano na 10 lat pozbawienia wolności za przewożenie narkotyków”. Trafiła ona do więzienia dla kobiet w Wakayama w środkowej części kraju. Z korespondencji z nią wynikało, że znalazła się tam z powodu nieszczęśliwej miłości do pewnego Afrykanina, który poprosił ją o przewiezienie jakichś urządzeń dla swojej firmy, którą ponoć zakładał w Tokio. W rzeczywistości okazały się one narkotykami, „narzeczony” ją porzucił, ona sama zaś stanęła oko w oko z zupełnie inna, nieznaną kulturą więzienną, którą „Japonia na świecie raczej szczycić się nie może”. To jest skansen II wojny światowej, w którym na więźniów się krzyczy i bywa, że są oni bici.
Nie znając języka nasza rodaczka co jakiś czas wpadała w depresje. Ratowała ją na szczęście wiara. Dużo pisała i rysowała, gdyż miała zdolności plastyczne, co pomagało jej wyrażać te różne napięcia emocjonalne. Polski zakonnik przez pewien czas wysyłał jej książki, później jednak dowiedział się, że „limit takiej działalności się wyczerpał”. Kobieta chciała się wyspowiadać i przyjąć komunię świętą. O. Janociński napisał w tej sprawie list, a nawet zadzwonił do dyrektora więzienia, ale w odpowiedzi usłyszał, że „pisać można, ale rozmawiać, nawet przez telefon, nie wolno”. „Dzięki Bogu ta nieszczęśliwa kobieta (myślała nawet o samobójstwie) w końcu wylądowała w jakimś więzieniu w Polsce, aby tam odbyć resztę kary” – napisał dominikanin.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |