Wzajemne uznanie chrześcijaństwa i islamu – manifest
- Porzućmy wzajemne oskarżenia o fałsz!
I co z tego, że prawie wszyscy chrześcijańscy teolodzy, a nawet święci, odrzucali niegdyś posłannictwo Muhammada i byli przeświadczeni o fałszu Koranu. I co z tego, że większość muzułmańskich uczonych, a nawet sufich (muzułmańskich mistyków), głosiło legendy o substytucji, negując realną śmierć Jezusa na krzyżu, podejrzewając chrześcijan o szirk (bałwochwalstwo, politeizm) i fałszowanie Ewangelii. Nie nam ich sądzić. Ludzie są tylko ludźmi. Nawet święci i przyjaciele Boga, choć heroicznie kochają Boga, nie muszą wszystkiego rozumieć. To negatywna spuścizna, którą trzeba odrzucić. Albo się nawzajem uznamy, albo czeka nas, ku uciesze demonów, ciągła walka – jeśli nie militarna, to na pewno ideologiczna. Mówię NIE fundamentalizmowi (nawet temu „pokojowemu”), który konserwuje stare wzajemne uprzedzenia. Mówię NIE „lukrowanemu” elitarnemu dialogowi międzyreligijnemu, za którym nie idzie prawdziwa empatia i głębia rozumienia drugiej religii, a który charakteryzuje się często brakiem chęci poruszania trudnych spraw i wychodzenia poza intelektualne, akademickie „salony”. Uznajmy (przeżyjmy!) nawzajem swoje dogmaty, czyli prawdy fundamentalne, odrzucając opinie, które im przeczą. A mówiąc jeszcze dosadniej: otwórzmy nasze serca na Chrystusa Ewangelii (nie ma innego Chrystusa) oraz na światło Koranu Muhammada. Poszerzmy swoje duchowe horyzonty! Przynaglani przez łaskę Boga pójdźmy dalej niż do tej pory! I pójdźmy tam razem! Napiszmy na nowo nasze teologie w odniesieniu do siebie i żyjmy razem we wzajemnym uznaniu!
- Uznajmy to, co święte i prawdziwe w naszych religiach i odrzućmy krzywdzące opinie!
Opinie to tylko opinie, mogą być „takie-śmakie-owakie”. I można je zmieniać, a czasem wręcz trzeba. Dogmaty, prawdy fundamentalne to coś znacznie większego. Chrześcijanie mogą mówić, że Muhammad jest fałszywym Prorokiem, ale to nie jest dogmat chrześcijański, tylko rozpowszechniana przez wieki opinia. Muzułmanie mogą mówić, że Jezus nie został ukrzyżowany, ale to też nie jest dogmat islamu, tylko opinia rozpowszechniana przez wieki przez uczonych na podstawie interpretacji jednego fragmentu z Koranu z sury 4, powielanej potem w tradycji (nawiasem, niewielu wie, że w myśli muzułmańskiej istnieją interpretacje uznające realność ukrzyżowania Chrystusa). Dogmaty jednak są jasne w chrześcijaństwie i islamie. W chrześcijaństwie dogmatami fundamentalnymi są artykuły zawarte w wyznaniu wiary (tak zwane Credo lub Skład Apostolski, zaczynające się od słów: „Wierzę w jednego Boga” lub „Wierzę w Boga”). W islamie dogmatów fundamentalnych jest 5 (najważniejsze są zawarte w szahadzie) – wiara w Jednego Boga Stwórcę, posłannictwo aniołów, Muhammada jako Jego wysłannika, ostatniego w całym szeregu proroków; wiara w Koran, Torę, Psalmy i Ewangelię jako Słowo Boże, Sąd Ostateczny, zmartwychwstanie umarłych, piekło i raj.
Apostołowie Jezusa mieli – poza doświadczeniem zmartwychwstałego Mesjasza – duchowe poznanie fundamentów wiary chrześcijańskiej zawartej w ewangeliach i listach apostolskich. Natomiast Muhammad, – poza doświadczeniem obecności Jedynego – miał wewnętrzne poznanie prawd islamu wyartykułowanych w Świętym Koranie. Tylko tyle i aż tyle. Apostołowie Jezusa nie musieli mieć poznania wszystkich proroctw dotyczących pojawienia się islamu jako wypełnienia bożych obietnic z Księgi Rodzaju (Rdz 16, 1-16; 17, 9-11.22-27; 21, 13-21). Muhammad nie musiał mieć rozumienia niuansów wiary chrześcijańskiej. Każdy z nich (apostołowie Piotr i Paweł, Jan czy Mateusz oraz prorok Muhammad, jego towarzysze Abu Bakr i Ali) miał wypełnić tylko to, co miał wypełnić. Nic ponadto. Proces absorpcji i rozumienia Boskiego Objawienia trwa przez wieki (nie mówimy tu o nowym Objawieniu, ale pogłębionym rozumieniu tego, co mamy od wieków od Boga!) i jest zadaniem, wyzwaniem dla Kościoła Chrystusowego i muzułmańskiej Ummy.
Piszę o odrzuceniu opinii, które zarzucają fałsz drugiej stronie. A to, że Koran nie porusza pewnych kwestii, które są w centrum Ewangelii, to inna sprawa. Nie musi tego robić. Islam nie jest chrześcijaństwem a chrześcijaństwo nie jest islamem. Perspektywy są różne – a chodzi o to, aby te dwie perspektywy traktować niesprzecznie, a nie alternatywnie i wykluczająco.
A jeśli ktoś – z bożej łaski – przerzuci most łączący obie strony – to daj, Panie Boże…
- Odkryjmy jedność w różnorodności!
Bo trudno mówić o pięknie różnorodności i odmienności, kiedy jedna strona mówi o fałszowaniu Pisma świętego, a druga strona o fałszywym proroku Mahomecie.
Piękno różnorodności już istnieje: kiedy jedni robią salat (pięciokrotna modlitwa rytualna muzułmanów), a drudzy idą na Eucharystię, kiedy jedni recytują al-Fatiha (pierwszy rozdział Koranu i najważniejsza muzułmańska modlitwa) i inne wersy Koranu, a drudzy odmawiają Ojcze nasz i medytują Biblię, kiedy jedni poszczą w Wielkim Poście, a drudzy w Ramadanie, kiedy jedni pielgrzymują do Jerozolimy i Rzymu, a drudzy do Mekki, Medyny czy Karbali…
Podoba mi się metafora ożenku islamu z chrześcijaństwem. Podoba mi się, bo zakłada miłość i zrozumienie dwóch stron w jednym związku, czyli jakąś empatię przy różnorodności. „Bo do tanga trzeba dwojga”. Nie ma tu tożsamości czy identyczności, ale jakieś przyporządkowanie. Żaden prorok nie jest klonem innego proroka czy Mesjasza (Chrystusa) ani Chrystus nie jest klonem jakiegoś proroka. Jezus wskazuje na Mojżesza, a Muhammad na Chrystusa. Nowy Testament na Stary a Koran na poprzednie Księgi. A przecież Stary Testament to Stary Testament, Koran to Koran, Nowy Testament to Nowy Testament. Synaj to Synaj. (Tam Mojżesz doświadczył objawienia Boga.) Golgota to Golgota. (Tam Chrystus oddał życie z miłości.) Hira to Hira. (Tam Muhammad otrzymał wersety Koranu.) Każda wyjątkowa i inna, ale powiązana. Synaj nie jest Golgotą, Golgota nie jest Hirą. Sęk w tym, żeby odkryć wzajemne powiązanie i przyporządkowanie.
- Zastosujmy zasadę niesprzeczności w tym, co odmienne!
Zasadę niesprzeczności można ewidentnie zastosować też do kwestii Trójcy Świętej i tauhidu (koncepcja jedynobóstwa w islamie), czyli muzułmańskiej idei jedyności Boga. Koraniczna teza o nieistnieniu bóstwa poza Bogiem jest całkowicie chrześcijańska, nowotestamentalna i starotestamentalna. W chrześcijańskiej koncepcji Trójcy mamy również jednego Boga i też nie ma bóstwa poza Bogiem. Syn Boży nie istnieje poza Bogiem, ale jest Jego wiecznym niestworzonym Słowem. Duch Święty jest natomiast pochodzącym z „wnętrza” Boga wiekuistym Tchnieniem Jego łaski i miłości. Ciekawe, że krytyka tryteizmu (koncepcja istotowej odrębności trzech Osób boskich) w Koranie nie ma nic wspólnego z chrześcijańska koncepcją Trójcy. Oczywiście Koran nie rozwinął koncepcji Trójcy, choć mówi o Słowie i Duchu. Ale to, co krytykuje jest jakimś politeistycznym, mitologicznym czy synkretycznym tryteizmem. Taki Jezus jako syn boży poza Bogiem (tryteistyczna jezusologia zostaje potępiona w Koranie) nie ma nic wspólnego z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła apostolskiego. Natomiast sama chrześcijańska koncepcja Trójcy jest bliższa tauhidowi niż teorie emanacyjne, które rozwinęły się w filozofii muzułmańskiej.
A zatem niesprzeczność, choć nie identyczność.
Zasada niesprzeczności dotyczy również ewangelicznej i koranicznej wizji Boga zakochanego w swoim stworzeniu. W chrześcijaństwie Bóg z miłości do całej ludzkości całkowicie jednoczy się z człowiekiem (tzw. unia hipostatyczna) i staje się Męczennikiem (arab. Szahid – jedno z koranicznych imion Boga!) w swoim Mesjaszu będącym manifestacją Jego Słowa miłości skierowanego do każdego z nas. W ten sposób zbawia świat. Natomiast w islamie Bóg ukazuje swoje zbawcze miłosierdzie posyłając za pośrednictwem Proroka żywe Słowo wyrażone w ludzkiej mowie, języku arabskim Koranu. W ten sposób zbawia świat. Na czym zatem polega to zbawienie? „Zbawić” w języku biblijnym oznacza „ocalić” od czegoś do czegoś, to jest od iluzji grzechu do bożej światłości, od piekła do raju, od gniewu bożego do miłosierdzia bożego, od śmierci wiecznej do nieśmiertelności i zmartwychwstania, od służby demonom do zwycięstwa nad szatanem. To także obiecuje i ofiarowuje ludzkości Bóg – w perspektywie misji Chrystusa i objawienia Koranu. Ewangelia nam dopowiada, że Mesjasz, żywe „Słowo, które ciałem się stało” miało w tym swój fundamentalny udział, bo w Nim zamanifestowały się zbawcza moc i miłość.
Biblia i Koran to dwie odmienne boskie perspektywy, ale współistniejące ze sobą zgodnie z zasadą niesprzeczności…
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |