modlitwa świadectwo

fot. cathopic/ANGEL

Z modlitwą można mieć problemy [FELIETON]

Trudno Ci się modlić? Nie jesteś sam. Jest nas wielu – ja również. Ważne, żeby się nie poddawać i znaleźć swój sposób na kontakt z Bogiem.

Lubisz się modlić, modlitwa sprawia Ci przyjemność, czujesz, że to przedłużenie Twojego oddechu? Do tego masz świadomość, że Twoje kolejne modlitwy są wysłuchane i dzieje się to, o co prosisz? A potem z pełnym zaangażowaniem modlisz się – dziękując Bogu za to, że Cię wysłuchał? Jeśli tak masz – to jesteś szczęściarą czy szczęściarzem. Bo jednak wiele osób ma zupełnie inaczej. Wielu z nas ma problemy z modlitwą, w tym ja.

Rutynowo i magicznie

Powiedzmy sobie szczerze: modlitwa to niełatwa i wymagająca praktyka. I można mieć z nią naprawdę wiele problemów. Dlatego naprawdę szczęśliwi powinni być ci, którym modlitwa idzie gładko i mają ochotę modlić się więcej i więcej. Choć… może i oni mają pewne problemy z modlitwą – tylko sobie jeszcze ich nie uświadomili. Im grozi zwłaszcza jedna rzecz – rutyna. Czasem warto zastanowić się, czy aby nie modlimy się z przyzwyczajenia. Utartymi formułkami, dzień w dzień tymi samymi – warto się przyjrzeć, na ile jest to głęboka modlitwa, a na ile rutyna. Sam kiedyś złapałem się na tym, że moja modlitwa przestała być realnym kontaktem z Bogiem, a stała się odklepywaniem kolejnych dziesiątek różańca każdego dnia – bez głębi. I naprawdę wtedy czułem, że nie mam problemów z modlitwą.

Zagrożeniem dla tych „szczęśliwych” może być też magiczne potraktowanie modlitwy. Czegoś potrzebuję dla siebie lub kogoś innego – to się pomodlę! I na pewno wszystko się ułoży. Takie modlitewne czary-mary to myślenie zabobonne. Modlitwa nie ma działania magicznego – i bardzo dobrze. Nie jest jak czar, po którego wypowiedzeniu nagle zmieni się rzeczywistość. Nie, modlitwa jest rozmową z Bogiem. Owszem, można Go podczas niej o coś prosić – ale to nie może być prośba typu zaklęcie (a tym bardziej szantaż – zrób to Panie Boże, bo inaczej…). Modlitwa działa, każda, ale nie zawsze tak, jak my tego oczekujemy. Bo skoro to dialog – to nie możemy narzucać Bogu, czyli drugiemu Uczestnikowi tego dialogu, Jego wypowiedzi. On sam wie, co chce nam powiedzieć i w jaki sposób chce ewentualnie zaingerować.

>>> Nie masz czasu na modlitwę? A próbowałeś tego? [FELIETON]

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Nie mam czasu

Dobrze, ale co jeśli dla kogoś problemem, trudnością jest modlitwa sama w sobie? Takich ludzi – wierzących, ale zmagających się z modlitwą – nie brakuje. Sam mam spore problemy z modlitwą. Przede wszystkim – w wirze codzienności trudno mi znaleźć czas na modlitwę. Wciąż jest coś do zrobienia, ogarnięcia. Wciąż jest coś do obejrzenia, przeczytania. Wciąż są spotkania, rozmowy na czacie czy przez telefon. A kiedy wreszcie przychodzi chwila oddechu – to jestem tak zmęczony, że nic mi się nie chce. Także modlić. I w ten sposób np. wieczorna modlitwa zamienia się w szybki znak krzyża. Tylko na tyle mnie stać. Tak, współczesny pęd, w który tak wielu z nas wpada, jest sporą przeszkodą na drodze do zdrowej, dobrej modlitwy. Najłatwiej przychodzi nam zrezygnować z tego, czego owoców nie widzimy od razu. Z tego, co wydaje się takie nieuchwytne, ulotne wręcz. Przecież nic się nie stanie, jak się nie pomodlę. Bóg mi wybaczy, zrozumie, widzi przecież moje zmęczenie… Tak, widzi, to prawda – i się o mnie martwi. Bogu zależy na naszym dobrostanie i na pewno nie chce, byśmy byli przemęczeni, zabiegani. Dużo się mówi ostatnio o work-life balance. To idea, którą warto zakorzenić w życiu, bo uzdrowić może też nasze życie duchowe. Wiem, sam mam z tym problem. Ale warto próbować sobie odpuszczać – nie musimy wszystkiego robić na 200 czy 300 procent, nie musimy z pracy i innych zaangażowań robić całego życia. Jak nauczymy się odpuszczać, to łatwiej będzie nam się modlić. Bo nie będziemy tak przemęczeni. I biję się w piersi – bo wiem, że i ja mam tu dużo do zrobienia.

Postaw na swoją formę

Nie tylko trudno znaleźć czas i „ochotę” na modlitwę. Sama modlitwa też jest trudnością. Choćby w swojej formie. Jesteśmy przyzwyczajani od dzieciaka do modlitw – formułek. I potem je tak klepiemy i klepiemy. To potrafi być nużące, żeby nie powiedzieć – męczące. Myśli uciekają, odliczamy czas – ile jeszcze do końca tej dziesiątki różańca, kolejnej litanii itd. Tymczasem modlitwa nie musi być powtarzaniem znanych formułek, odczytywaniem litanii czy czytaniem i rozmyślaniem nad Pismem Świętym. Owszem, może – ale nie musi. Bo modlitwa jest znacznie szerszą przestrzenią. I dla tych, których męczą i nużą standardowe formułki – rozwiązaniem jest modlitwa myślna, trochę taki swobodny potok myśli kierowanych do Boga. Powiedzmy Mu szczerze, co nam leży na sercu. Oczywiście, On to wie. Ale skoro modlitwa ma być rozmową z Nim – to podzielmy się z Nim swoimi myślami, refleksjami, spostrzeżeniami. Także tymi trudnymi. Swobodnie – choćby podczas spaceru. Mi się właśnie w ten sposób najczęściej zdarza modlić. Mam jakąś trudność w tym, żeby np. usiedzieć na miejscu i adorować Najświętszy Sakrament, dzieląc się przy tym z Bogiem swoimi myślami. Znacznie łatwiej robi mi się to w ruchu. Ważne jest, by odkryć, jakie mamy konkretnie trudności, problemy z modlitwą – i poszukać sobie takiej jej formy, w której łatwiej się odnajdziemy. To jest klucz do tego, by nasza modlitwa stała się zdrowsza, lepsza, owocniejsza. I niech nie przestraszą nas problemy – bo trudności są nieodłącznym elementem naszego życia. A kryzysy – także te modlitewne – to najlepsza droga do rozwoju.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze