fot. Alexey Turenkov/unsplash

Zabawa w detektywa, czyli o tym, dlaczego lubię kryminały [FELIETON] 

Literatura kryminalna jest jak SPA dla szarych komórek. Tropienie złoczyńców, przyglądanie się śladom, przesłuchiwanie świadków – to pozwala na chwilę oderwać się od codzienności i zanurzyć się w naprawdę wciągające historie. Poczytajcie o tym, jak wiele radości daje mi rozwiązywanie zagadek kryminalnych. 

Nie pamiętam, czy było to w gimnazjum, czy może gdzieś na początku liceum. A może w ostatnich klasach podstawówki? Zresztą, bez znaczenia jest, kiedy to było. Ważne, co się stało. W moje ręce wpadła książka „Morderstwo w Orient Expressie” Agathy Christie. Klasyk literatury kryminalnej – klasyk nad klasyki (kto nie czytał – ten niech szybko nadrobi tę zaległość!). Przepadłem na kilka godzin – przeczytałem ją jednym tchem.  

Zaczęło się… 

A potem szybko zacząłem szukać kolejnych powieści tej brytyjskiej autorki. Pamiętam, jak podczas rodzinnych wakacji nad morzem prawie codziennie nawiedzałem lokalną bibliotekę, pożyczając kolejne tomy powieści z Herkulesem Poirotem, Jane Marple i innymi bohaterami z uniwersum Christie. Szedłem godzinę plażą w jedną stronę (i kolejna godzinę w drugą) tylko po to, by wypożyczyć książkę. Przed „Morderstwem w Orient Expressie” moja styczność z literaturą kryminalną ograniczona była pewnie do „Szatana z siódmej klasy” Kornela Makuszyńskiego – skądinąd to świetna powieść kryminalna dla młodzieży! Ale dopiero Agatha Christie otworzyła przede mną świat literatury, który odkrywam do dziś. Zaczytuję się w powieści kryminalne czy kryminalno-sensacyjne. Z czasem zacząłem też śledzić różne seriale z tego gatunku. I znowu, o ile dobrze pamiętam, zaczęło się od serialowych adaptacji powieści z Herkulesem Poiroitem. 

Szare komórki mają co robić 

Nie jestem odosobniony w swoim zamiłowaniu do tropienia morderców w popkulturze. Literatura kryminalna, a także seriale i filmy z tego gatunku – mają się bardzo dobrze. Wystarczy spojrzeć na półki księgarskie, by się o tym przekonać – non stop pojawiają się na nich kolejne nowości wydawnicze, w których możemy tropić morderców, śledzić losy ekscentrycznych detektywów itd. Albo można też otworzyć bibliotekę filmów i seriali dowolnego serwisu streamingowego – wybór kryminałów z całego świata jest tam ogromny. Wydaje się mnóstwo książek i emituje tyle filmów i seriali – że nie jesteśmy w stanie wszystkich przeczytać i obejrzeć. Musielibyśmy chyba parokrotnie przedłużyć dobę – a i to nie zagwarantowałoby, że obejrzymy i przeczytamy wszystko, co chcemy. To dobrze, że propozycji kulturalnych nie brakuje i że wielbiciele różnych podgatunków kryminalno-sensacyjnych mogą znaleźć coś dla siebie. Czemu w sumie tak bardzo lubimy takie książki czy filmy? Nie chcę odpowiadać za wszystkich, ale wiem, że mnie bardzo pociąga atmosfera rozwiazywania zagadki, odkrywania tajemnicy. Szukanie odpowiedzi na pytanie „kto zabił?” (i jego inne wersje) to dla mnie ogromna rozrywka intelektualna. Świetnie się przy tym bawię. To takie SPA dla szarych komórek! 

fot. Markus Winkler/unsplash

Bądźmy detektywami 

Już nieraz polecałem tutaj różne książki kryminalno-sensacyjne. Zachęcam do poszperania w recenzjach – na pewno znajdziecie coś dla siebie. Dziś jednak chcę wspomnieć o nietypowej książce, która mocno związania jest z literaturą kryminalną – ale sama w sobie nie jest powieścią. Jest zbiorem zagadek kryminalnych, które możemy sami rozwiązywać. Mowa o publikacji „Corpus delicti” M. Diane Vogt, która ukazała się ostatnio nakładem Wydawnictwa Znak (Znak Jednym Słowem). Znajdziemy w niej kilkadziesiąt krótkich opowieści zakończonych pytaniem. Pytaniem, na które mamy znaleźć odpowiedź. Na podstawie historii – i tropów, które w niej znajdziemy – zaczynamy rozwiązywać zagadkę. Trzeba być czujnym i naprawdę dobrze wczytać się w tekst. Bo znajdziemy w nim wszystkie informacje potrzebne do znalezienia odpowiedzi. W zbiorze są zagadki łatwe i te trudniejsze – i nigdy nie wiemy, na jaką akurat trafimy. Choć w podtytule książki czytamy, że to „zagadki kryminalne, które rozwiążesz w 60 sekund” – to w praktyce ich rozwiązanie zajmuje raczej więcej czasu. I bardzo dobrze, bo dzięki temu przedłuża nam się świetna zabawa! Sam się dziwię, jakie pomysły przychodzą mi do głowy, gdy szukam rozwiązania. Czasem rozkładam tekst „na czynniki pierwsze”… Na razie podszedłem do części zagadek („robię” je po kolei) – i przyznam, że były takie, które mnie zagięły. Ale nie brakowało też takich, w których udało mi się znaleźć prawidłowy trop. Dla mnie rozwiązywanie zagadek z „Corpus delicti” to świetne wyzwanie intelektualne. Mam taki rytuał, że przed snem przeczytam sobie jedną, dwie, czasem trzy zagadki. I tak – zamiast spać – szukam w tekście tropów, które mają mnie naprowadzić na ich rozwiązanie. Wydawnictwo Znak zaproponowało czytelnikom książkę, która każdemu pozwala wcielić się w detektywa. Bądźmy jak Sherlock lub Herkules Poirot! Dobrej zabawy! 

fot. Sander Sammy/unsplash

Trup w Białym Domu 

Pozostając w tematyce kryminalnej, chcę jeszcze wspomnieć o pewnym serialu. Kilka dni temu na platformie streamingowej Netflix premierę miała „Rezydencja” – najnowszy serial wyprodukowany przez Shondę Rhimes. 132 pokoje, 157 podejrzanych, jeden trup. Do tego ekscentryczna detektywka Cordelia Cupp (świetna w tej roli Uzo Aduba). Tak można w skrócie opisać tę najnowszą propozycję dla fanów kryminalnych treści. Tylko że tyle napisać – to nic nie napisać. Przede wszystkim ważne jest miejsce akcji. Serial rozgrywa się bowiem w… Białym Domu. W trakcie przyjęcia z udziałem prezydenta USA oraz oficjalnej delegacji Australii zamordowany zostaje szef obsługi Białego Domu A. B. Wynter (Giancarlo Esposito). Na miejscu zjawia się detektywka Cupp, która zaczyna szukać mordercy. Przy okazji oddaje się też swojej pasji – czyli obserwacji ptaków. Jak się okazuje, ornitologia ma wiele wspólnego z tropieniem morderców. Śledztwo w wykonaniu Cupp jest bardzo osobliwe. Widzowie przez osiem odcinków nie nudzą się. Muszą być bardzo czujni, bo w tym serialu twist goni kolejny twist. Wszystko po to, by Cordelia ustaliła, co się dokładnie wydarzyło – i kto kłamie. Wyborny serial dla fanów kryminałów, taki w typie opowieści snutych niegdyś przez wspomnianą na początku Agathę Christie. Sporo jest tu humoru, bo jednak jest to komedia kryminalna – wydarzeń z Białego Domu i nietuzinkowego podejścia do dochodzenia detektywki Cupp nie można brać zupełnie na poważnie. Polecam ten serial wielbicielom tropienia zagadek – i bycia wpuszczanym w maliny! Dobry relaks na wiosenne wieczory!  

Na teraz tyle o mojej miłości do kryminałów. Sądząc po tym, ile ciekawych rzeczy można teraz przeczytać i zobaczyć – wkrótce (i nieraz) wrócę do tematu. Dobrego tropienia morderców w Waszych ulubionych publikacjach, filmach, serialach… 

fot. Michelle Ding/unsplash
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze