arch. s. Halina Padoł FMM

„Zatem zostanę” – historia męczeńskiej miłości s. Marii Gabrielis FMM

Wiosna 1945 roku. Armia Czerwona wkracza do Kietrza, małego miasteczka na Górnym Śląsku. Siostry zakonne, zamiast uciekać, wybierają pozostanie z mieszkańcami. Wśród nich – głucha, cicha i zawsze uśmiechnięta s. Maria Gabrielis. Gdy w Wielką Sobotę rosyjski żołnierz wyciąga broń, ona wychodzi z szeregu. Nie ucieka. Chroni młodą współsiostrę. Umiera, jak żyła – w ciszy, z miłości.

Kietrz, miasteczko koło Raciborza. Ostatnie miesiące II wojny światowej. Do miasta zbliża się front i Armia Czerwona. Złe przeczucia, strach, groza stają się namacalne dla mieszkańców. Wiele rodzin ucieka na zachód. Siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi starają się żyć życiem zakonnym i pomagać pozostałym w mieście ludziom.

Ksiądz proboszcz Emil Komarek, ostrzega siostry przed zagrożeniem jakie nadchodzi ze wschodu. Nie mogą ignorować tego co im grozi: gwałtu, poniżenia, śmierci.

Przełożona daje siostrom możliwość wyjazdu, żadna z sióstr nie przyjmuje tej propozycji.

Słabo słysząca s. Gabrielis, podchodzi do przełożonej i pyta: „Czy jest się męczennicą, gdy ofiaruje się swoje życie w obronie niewinności?” Słyszy odpowiedź: „Tak!”. Głośno mówi: „Zatem zostanę”. Nie ma więcej pytań. Wie to co chciała wiedzieć. Jej ofiara będzie świadoma i dobrowolna.

Wiek XIX to epoka gwałtownie rozwijającego się przemysłu na terenie Śląska. Arystokratyczna, katolicka niemiecka rodzina o włoskich korzeniach – von Ballestrem miała w tym znaczący udział. Od końca XVIII wieku, gdy uruchomili pierwszą na Śląsku kopalnię węgla kamiennego, przez kilka pokoleń stworzyli największe imperium górnicze na Górnym Śląsku; kopalnie węgla kamiennego, huty żelaza i cynku, cegielnie, koksownie, kamieniołomy, kopalnie piasku, elektrownię, a nawet własną linię kolejową. Zatrudniali tysiące robotników i naprawdę dbali o nich. Budowali nowoczesne osiedla, szkoły, przedszkola, sklepy, punkty pomocy sanitarnej, szpital. Fundowali klasztory i sprowadzali siostry zakonne by opiekowały się chorymi, wdowami, dziećmi.  Finansowali budowę kościołów, kaplic.

>>> Kim były siostry katarzynki zamordowane na Warmii w 1945 r.? [+WIDEO]

Monika przyszła na świat 29 marca1905 r. w Szklarach Górnych. Ma ośmioro rodzeństwa. Dzieciństwo i młodość Monika przeżyła w kochającej i szczęśliwej rodzinie. Ballestremowie kochali swoje dzieci, ale też wymagali od dzieci pomocy w domu i majątku, pilności w nauce oraz posłuszeństwa. Nauka, katechizm, czas na zabawę, aktywność fizyczną; wszystko według ustalonego harmonogramu dnia. Priorytetem była troska o religijny i sakramentalny rozwój dzieci, codzienna Eucharystia, modlitwa.

Monika uczy się w domu i przez pewien czas w szkole sióstr Sacré Coeur niedaleko Bonn. Piękna, młoda, inteligentna, świetnie zapowiadająca się, bardzo bogata. Jak zachowano ją we wspomnieniach; „Wyróżniała się urodą, bystrością umysłu i mądrością. Miała spokojne usposobienie. Wszystko wykonywała z powagą i wytrwałością”. Delikatna i wrażliwa na piękno. Uzdolniona muzycznie. Zewnętrznie niczym się nie różni od swoich rówieśniczek. Wielką radość sprawiają jej piękne i eleganckie ubiory, modna fryzura, koncerty, bale, teatr, muzyka. To nie jest oczywisty obraz przyszłej zakonnicy. Raczej kogoś, kto odniesie sukces w życiu, nawet w tamtej epoce, 100 lat temu.

Monika von Ballestrem, fot. arch. s. Halina Padoł FMM

Czas i doświadczenia powoli rzeźbią w niej pewność, że prawdziwe szczęście jest w pójściu w za Chrystusem. Staje się bardziej skupiona, pobożna, intensywnie praktykuje życie modlitwy. Najbardziej pociągają ją misje, rozważa wstąpienie do Franciszkanek Misjonarek Maryi

Proboszcz, spowiednik Moniki pisze: „Monika Ballestrem od swojego dzieciństwa okazywała prawdziwą i szczerą pobożność. Niemal każdego dnia przystępowała do Komunii Świętej i pełniła czyny miłosierdzia. Pracowała w stowarzyszeniu misyjnym, którego była przewodniczącą. Daję jej świadectwo wzorowego zachowania i życzę, aby mogła jeszcze dużo pracować na chwałę Boga i zbawienie dusz”.

W kwietniu1927 Monika wypełnia kwestionariusz przed wstąpieniem do zakonu. Pisze, że od dwóch lat myśli o życiu zakonnym. Zna dobrze język angielski i francuski, ma świadectwo maturalne. Interesuje się muzyką i sztuką. W przyszłości chciałaby uczyć religii. Prosi o przyjęcie do Zgromadzenia Franciszkanek Misjonarek Maryi.

Nie ma pewności czy Zgromadzenie ją przyjmie. Ma wadę słuchu, skutek przechorowanej w dzieciństwie szkarlatyny. Jeden z lekarzy zapisał: „Cierpi na głuchotę postępującą z dużym ograniczeniem zdolności słuchowych”. A zgromadzenie misyjne ogromną wagę przykłada do doskonałego zdrowia przyszłych misjonarek. Monika, przekonana o swoim powołaniu, pisze do sióstr: „Chciałabym przez jakiś czas nauczyć się pracować w ogrodzie, a później zaraz wstąpić. Będę umiała coś robić i będę mogła być zatrudniona w pracy w ogrodzie, jeśli nie będę zdolna do innych prac”.

>>> Zgromadzenie Sióstr Katarzynek to pierwsze w Kościele zgromadzenie kontemplacyjno-czynne

Monika cierpliwie i długo puka do furty klasztornej. Z Rzymu, z Domu Generalnego otrzymuje negatywne odpowiedzi. Za Moniką wstawia się ówczesna przełożona prowincjalna M. Melania Róża Jabłońska. Pokonana  jej pokornym i wytrwałym naleganiem, prosi o wyjątek dla tej kandydatki.

15 września 1927 roku w klasztorze w Eichgraben koło Wiednia, Monika rozpoczyna postulat. Jest  szczęśliwa i czuje że to jest jej miejsce. Pojawiają się problemy. Lekarz stwierdza wadę serca. Jednak od dzieciństwa Monika „pływała, jeździła konno, chodziła po górach, podróżowała nie czując się źle”. W postulacie też nie odczuwała dolegliwości pracując tak jak inne siostry. 19 marca 1928 roku Monika przechodzi do nowicjatu. Oznaką zewnętrzną przynależności Moniki do Zgromadzenia, jest biały habit zakonny i nowe imię  – Maria Gabrielis.

s. M.Gabrielis FMM, fot. arch. s. Halina Padoł FMM

Zimą 1929 r. Gabrielis zachorowała ponownie na serce. Przełożone Zgromadzenia zastanawiają się nad odesłaniem jej do domu. Ostatecznie po badaniach i konsultacjach kardiologicznych, siostry zgadzają się by złożyła pierwsze śluby zakonne: ubóstwa, posłuszeństwa i czystości śluby na trzy lata. Jest 19 marzec 1930 r. Lata ślubów czasowych, zwane junioratem, spędzi jako sekretarka przełożonej prowincjalnej w Wiedniu, towarzyszy jej także w czasie wizytacji klasztorów w Polsce Austrii, Niemczech i na Węgrzech.

S. Gabrielis śluby wieczyste złożyła 19 marca 1933 roku w kościele pod wezwaniem Trzech Króli w Kietrzu. Według zwyczaju Zgromadzenia otrzymała srebrną obrączkę z wygrawerowanym napisem „Służebnica Jezusa, Maryi i Józefa” i cierniową koronę – znak powołania do ofiary za kościół i zbawienie świata. Choć szczerze pragnie pracy misyjnej, z powodów zdrowotnych nigdy nie opuści Europy. Zostanie misjonarką w swojej prowincji.

Od złożenia ślubów wieczystych przez następne lata nie dzieje się nic spektakularnego, szare, pokorne życie zakonne, ubóstwo, posłuszeństwo i czystość praktykowane w codzienności; praca, modlitwa, codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, życie wspólne z siostrami, służba Bogu i ludziom. Cicha droga do świętości według charyzmatu Franciszkanek Misjonarek Maryi. Kolejne klasztory: Rzym, Warszawa, od 1937 r. ponownie Kietrz.

Gabrielis służy siostrom w sekretariacie prowincji, zajmuje się finansami domów, jest asystentką przełożonych. Obecna na wielu stanowiskach pracy, od zmywania garnków w kuchni, mycia podłóg, pralnię, aż po pracę w polu przy wyrywaniu buraków – pomoc sąsiadom sióstr w Kietrzu.

Jedna z sióstr wspomina: „w kontakcie z nią czułam się niezwykle pociągnięta ku Bogu i jednocześnie zawstydzona moim trybem życia”, a inna pisze „była hojna w oddawaniu swoich umartwień Jezusowi, dlatego nie jestem zdziwiona, że ona oddała w taki sposób swoje życie”

Każdy dzień przynosi dziesiątki okazji by służyć swoim czasem, miłością, dobrocią, nawet jeśli czasami ta dobroć, czy wyręczanie innych w ich pracy –  będzie nadużywana. To nie naiwność – to miłosierdzie. Gabrielis wie do czego się zobowiązała i świadomie nadaje każdej chwili życia i każdej pracy, inny pełniejszy wymiar – miłość. Jest gotowa brać na siebie więcej, wybierać trudniejszą służbę, nawet przyjąć na siebie winę za nieporozumienia czy małe konflikty. Nigdy nie traktuje sióstr z góry, cicha, delikatna, dyskretna, uważna na potrzeby każdej siostry i każdej osoby spoza klasztoru. Tak ją zapamiętały siostry. Milczącą, uśmiechniętą, posłuszną i zawsze gotową do pomocy

Czy swojej głuchoty nie traktuje jak nieszczęście? Odpowiada : „Nie, bez wątpienia nie ! szum zewnętrzny uniemożliwiłby mi słyszeć głos Boga”. Ale na co dzień sprawia jej to wiele cierpienia. Często nie słyszy tego co jej mówiono, pokornie prosi o powtórzenie, czasami dochodzi do nieporozumień, często jest wyłączona z informacji przekazywanych siostrom, jednak nie domaga się wyjaśnień. Małymi krokami w wierności zbliża się do ostatniego aktu – ofiary z życia, do śmierci męczeńskiej.

Klasztor pod wezwaniem Trzech Króli w Kietrzu powstał w 1928 roku i był pierwszym domem sióstr w Niemczech. Wspólnota w Kietrzu prowadziła przedszkole, świetlicę, katechizację, organizowała rekolekcje dla kobiet i dziewcząt, kursy gospodarstwa domowego, siostry udzielały pomocy pielęgniarskiej, w latach 1934 – 1937 roku był tu postulat dla dziewcząt z Niemiec.

Wiosną 1945-go roku, siostry świadome zagrożenia decydują się pozostać. Są świadkami dialogu Gabrielis z przełożoną i jej stanowczego: „Zatem zostanę”.

Kietrz płonie. Grupa mieszkańców chroni się w klasztorze sióstr. Ostatniego marca 1945 r. w Wielką Sobotę, siostry o świcie uczestniczą we Mszy świętej w sali oratorium, w kościele jest zbyt niebezpiecznie. Po Konsekracji słychać krzyk: „Rosjanie, bolszewicy!” Pijany oficer staje obok księdza z rewolwerem w dłoni. Jeden z uczestników Mszy świętej ucieka. Rosjanin goni go, kapłan podaje siostrom kielich, aby udzieliły sobie Komunii świętej i opróżniły go. Oficer idzie do mieszkania ks. kapelana, upija się i zasypia. Kapelan wraca dokończyć przerwaną Mszę świętą. W tym czasie żołnierze rosyjscy wchodzą do klasztoru i zabierają wszystko co im wpadnie w ręce.  

Gabrielis po 1933 r., fot. arch. s. Halina Padoł FMM

Wieczorem żołnierze rozbili siekierami drzwi wejściowe i ponownie weszli do klasztoru. Siostry zgromadziły się w refektarzu (jadalni). Zastawiły meblami drzwi od środka.  Jednak żołnierze weszli od strony kuchni i przez okienko, przez które podaje się posiłki do refektarza, skierowali broń w kierunku sióstr i kazali otworzyć. Siostry odblokowały drzwi i żołnierze weszli do refektarza. Siostry trzymały się razem, obejmując jedna drugą ze wszystkich sił. Nie bały się śmierci, jedynie poniżenia i gwałtu. Nie mogąc oderwać z grupy ani jednej, bili siostry kolbami. To powtórzyło się kilka razy. Jeden z żołnierzy wyrywa  krucyfiks z ręki siostry i rzuca na ziemię. Drugi podnosi go i oddaje siostrze i wyprowadza wściekłego kolegę. Siostry są uratowane. Do czasu.

 Między pierwszą a drugą godziną w nocy, ci sami trzej żołnierze wrócili. Wszystko rozpoczyna się na nowo. Dwaj z nich kompletnie pijani biją i próbują wyciągnąć z grupy młodą s. M. Alojzę. Przełożona, trzyma ją ze wszystkich sił, ale otrzymuje w głowę cios pistoletem i pada na podłogę. Siostry wstrzymują oddech. Przełożona jednak wstaje i znowu wszystkie trzymają się mocno razem. Żołnierz oderwał s. Alojzę od grupy sióstr. Siostra M. Gabrielis odważnie wyszła z grupy, złapała go za rękę i odciągnęła. Żołnierz uderzył ją pięścią w głowę. Gdy osunęła się na kolana wyciągnął rewolwer i strzelił w głowę. Upadła na ziemię bez jednego krzyku. Jedyny trzeźwy z tej trójki żołnierz wyprowadził zabójcę na zewnątrz. 

>>> Postulatorka procesu beatyfikacyjnego sióstr katarzynek: jestem dumna, że mam takie siostry!

Przyprowadzony kapelan udziela siostrze namaszczenia chorych i absolucji. Oddech słabnie. Krwi jest coraz więcej. Siostry otaczają umierającą i modlą się za konających, odmawiają różaniec. Ostatnie „Amen” zbiega się z ostatnim oddechem Gabrielis.

Żołnierze zaglądają do refektarza, jeden chce jej podać wodę, ale gdy widzi, że już umarła, zdejmuje z szacunkiem czapkę, robi znak krzyża i odchodzi. „Stałyśmy spokojnie za nieruchomym ciałem naszej drogiej męczennicy i ta bariera nie została przekroczona”. Żołnierze, którzy przychodzili, widząc martwą s. M. Gabrielis i kałużę krwi natychmiast się wycofywali. Jeden z nich zdjął hełm i ukląkł. Wychodząc odwrócił się i zasalutował.

refektarz miejsce śmierci, fot. arch. s. Halina Padoł FMM

Gabrielis zmarła około pierwszej czterdzieści pięć. Siostry śmiertelnie zmęczone położyły się dookoła zmarłej i doczekały poranka wielkanocnego. Rano, zmarłą ubrano w biały habit, owinięto w lniane prześcieradło i położono w przedsionku chóru. W Niedzielę Zmartwychwstania siostry przeniosły s. Gabrielis przez ogród i pochowały na swoim polu. Kapłan pobłogosławił grób. W pobliżu płonęły domy.

Następnego dnia siostry musiały już opuścić klasztor. Razem z innymi uchodźcami i chorymi im powierzonymi, ukrywały się półtora tygodnia w pobliskiej piaskowni. Później zamieszkały przez pewien czas w pobliskich wioskach. Do Kietrza wróciły półtora miesiąca później. Dom zastały zdewastowany, ale cały. Wkrótce dołączyły do nich siostry Polki. Po zmianie granic, Kietrz znajdował się na terytorium Polski. Rok później siostry Austriaczki i Niemki wyjechały do Wiednia.

Ekshumacji zwłok Matki. M. Gabrielis dokonano półtora roku po śmierci, 22 listopada 1946. Ciało złożono do trumny i pochowano na miejscowym cmentarzu obok grobów innych sióstr. 

Przełożona generalna w Rzymie Matka Maria Marguerite pisze po wojnie w liście do całego Zgromadzenia. „Dużo ruin ale i dużo cudów Bożej miłości. Jedna z naszych sióstr dała świadectwo krwi. To Matka M. Gabrielis z domu Trzech Króli. Oddała swoje życie by ratować życie innych. Jaki ból dla wspólnoty ale i jakie świadectwo i dobrodziejstwo z tej heroicznej miłości”. Oddała życie w obronie godności drugiej siostry i  zaświadczyła o swojej wierności Chrystusowi aż do śmierci.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze