
EPA/MOHAMMED SABER Dostawca: PAP/EPA.
Ziemia Święta. Dwa tygodnie po końcu świata [ROZMOWA]
O możliwościach rozwiązania konfliktu izraelsko – palestyńskiego i rzeczywistości życia w Ziemi Świętej, z o. Pawłem Trzopkiem OP, który wiele lat mieszkał i pracował w Jerozolimie, rozmawia Beata Legutko.
Beata Legutko: Mieszkał Ojciec przez 18 lat w Jerozolimie. To sporo czasu i możliwości doświadczenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego na własnej skórze.
O. Paweł Trzopek OP: – Tak, mieszkałem w Jerozolimie w latach 2004-2022. Kiedy przyjechałem, kończyła się właśnie II intifada – powstanie palestyńskie. Była to bezpośrednia odpowiedź na wydarzenia z 28 września 2000 r., czyli na bardzo prowokacyjne zachowania późniejszego premiera Izraela, Ariela Sharona, który wszedł na Wzgórze Świątynne w Jerozolimie i ogłosił, że to miejsce należy do Izraela.
Czy ten konflikt trwał tam „od zawsze”?
– Od zawsze była to ziemia naznaczona przemocą. Odkąd mamy pisaną historię tego miejsca – czyli od ponad 3000 lat – nieustannie toczą się tam jakieś konflikty. Już Biblia mówi o tym, że wejście Izraelitów do Ziemi Obiecanej wiązało się z podbojem – czasem nawet bardzo krwawym – łączącym się z zabijaniem przez Izraelitów całej ludności podbijanych miast.
I tak to niestety trwało przez wieki. Były to zarówno konflikty wewnętrzne, jak i odpryski wielkiej geopolityki, czyli tego, co się działo na styku interesów egipskich i interesów państw, które kolejno po sobie następowały na terenie Mezopotamii, czyli dzisiejszego Iraku – a więc imperiów Asyrii i Babilonii. Teren Palestyny, dzisiejszego Izraela i Autonomii Palestyńskiej, był miejscem styku różnych interesów. Już w późnej epoce brązu rozgrywały się tam interesy geopolityczne wielkich mocarstw, zupełnie tak jak dzisiaj. Mamy więc poziom konfliktu lokalnego, ale mamy też tło geopolityczne, tło sporu wielkich potęg światowych.
Czy podczas pobytu Ojca w tym miejscu natężenie tego konfliktu się zmieniało?
– Owszem, bywały momenty większego spokoju. To, co się zmieniało przez te lata, to narastający radykalizm izraelskiej prawicy oraz bardzo mocno rozwijający się ruch osadników, którzy zakładali nielegalne osiedla na okupowanych terytoriach palestyńskich. Jest to wbrew prawu międzynarodowemu, gdyż okupant nie może zmieniać stosunków ludnościowych na terenach okupowanych.
>>> Proboszcz z Gazy: skala głodu jest druzgocąca

Czy da się jednoznacznie wskazać główną przyczynę tego, co się dzieje teraz?
– To zależy, kogo zapytamy. Myślę, że bezpośrednią przyczyną są wydarzenia z 7 października 2023 r., kiedy Hamas zaatakował kibuce przylegające do Strefy Gazy, co wywołało potężną odpowiedź militarną ze strony Izraela. Jednak w tym konflikcie zawsze jest jakieś „wcześniej”. Palestyńczycy powiedzą, że atak Hamasu był odpowiedzią na serię izraelskich prowokacji na Wzgórzu Świątynnym przy meczecie Al-Aksa. Izraelczycy z kolei stwierdzą, że ich działania były reakcją na palestyński terroryzm. To błędne koło, w którym każda ze stron widzi początek agresji u przeciwnika.
A jeśli cofniemy się do samego początku nowożytnego konfliktu?
– Myślę, że takim punktem startu dla obecnego konfliktu, trwającego już ponad 100 lat, jest idea syjonistyczna. Idea, która pod koniec XIX w. została sformułowana przez żydowskiego dziennikarza Teodora Herzla. Stworzył on i ukształtował ruch syjonistyczny. To on podjął ideę powstania „żydowskiego domu narodowego”, czyli własnego żydowskiego państwa, właśnie w Palestynie, która wtedy znajdowała się pod panowaniem tureckim, osmańskim. Powstanie ruchu syjonistycznego wpisuje się w dynamikę ruchów narodowych, które w drugiej połowie XIX w. rozwijały się w środkowej Europie. Na tej samej fali powstawały ruchy narodowe w Chorwacji, Słowenii, Serbii, Polsce, Czechach czy na Słowacji. Dochodziła do głosu świadomość, że państwo to niekoniecznie musi być jakaś domena rodu panującego, ale może być oddolną organizacją, opartą o tożsamość narodową, tożsamość religijną, kulturową, językową. W ten sposób powstała idea państw narodowych – w ten nurt wpisał się właśnie syjonizm Herzla. Od początku towarzyszyło ruchowi syjonistycznemu takie przekonanie, że „lud bez ziemi jedzie do ziemi bez ludu”. Było to fałszywe założenie, ponieważ Palestyna była zamieszkana przez ludność arabską od wieków. Mimo to, do dziś w izraelskich szkołach można spotkać narrację o syjonistach przybywających do pustego kraju, czekającego na zasiedlenie.
Dlaczego wybrano akurat to miejsce?
– Dominowała argumentacja biblijna – przecież „Bóg im obiecał tę ziemię”. Przynajmniej takiej religijnej argumentacji zaczęto używać później. Oczywiście to nie był jedyny pomysł na to, gdzie miałoby się rozwijać żydowskie państwo narodowe. Myślano już wtedy o części Niemiec, o środkowych Stanach Zjednoczonych, rozważano nawet bardziej egzotyczne kierunki, takie jak Uganda. Natomiast ostatecznie przeważyła opcja historyczna – Żydzi postanowili powrócić do tej ziemi, z której ich przodkowie byli wygnani dwa tysiące lat wcześniej po zburzeniu świątyni jerozolimskiej.

Tworzenie się państwa Izrael to dla dzisiejszego człowieka „czasy zamierzchłe”, bez mediów społecznościowych, bez takiej techniki i komunikacji, jaką teraz mamy. Jak udało się wtedy „skrzyknąć” Żydów z całego świata?
– Istniała prasa – w gazetach ogłoszono, że Żydzi zjeżdżają się na te tereny. Około 180 lat temu na tych terenach żyło zaledwie kilka tysięcy Żydów, którzy na ogół współistnieli pokojowo ze swoimi muzułmańskimi i chrześcijańskimi sąsiadami. Mówili po arabsku, znali pewnie język turecki, który był językiem administracji. Zasadniczo nie było żadnych większych punktów zapalnych między nimi a Arabami, oprócz może takich zwykłych konfliktów sąsiedzkich. Muzułmańscy sąsiedzi szli w piątek do meczetu, żydowscy szli w sobotę do synagogi, a chrześcijańscy w niedzielę do kościoła. Konflikty zaczęły narastać wraz z kolejnymi, coraz liczniejszymi falami imigrantów.
Co ciekawe, te pierwsze fale imigracji syjonistycznej były zupełnie niereligijne. To byli socjaliści, czyli nie ci religijni Żydzi w kapeluszach i z brodami, jacy byli sąsiadami naszych dziadków w przedwojennej Polsce, tylko ludzie, którzy byli już odreligijnieni i uwiedzeni socjalistycznymi utopiami. Twierdzili, że Bóg zapomniał o swoich obietnicach. Miał stworzyć dla swojego ludu ogrody na pustyni, a tu nie ma nic. A skoro On zapomniał i już się narodem wybranym nie zajmuje, to w takim razie oni, syjoniści, zrobią te ogrody na pustyni za Niego. Pierwsza fala napłynęła do Palestyny na przełomie XIX i XX w. Byli to głównie robotnicy rolni. W Europie Żydzi zajmowali się raczej handlem czy zawodami związanymi z prawem i medycyną, natomiast ci młodzi socjaliści żydowscy, którzy przyjeżdżali – związani z ruchem syjonistycznym – pracowali własnymi rękami i zakładali kooperatywy rolnicze, takie komuny zwane kibucami. Chcieli sami realizować obietnice, których Bóg – ich zdaniem – nie zrealizował. Kolejne fale żydowskiej imigracji do Palestyny – od 1917 r. będącej pod kontrolą Imperium Brytyjskiego – napływały w latach 20. i 30 XX w.
>>> Historyk z Francji spędził miesiąc w Strefie Gazy – „dantejski pejzaż” opisał w książce
Od kiedy państwo Izrael jest uznawane za państwo?
– Państwo Izrael zostało proklamowane 14 maja 1948 r., dzień po tym, jak Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję o podziale Palestyny na państwo arabskie i żydowskie. Jednak nie wszystkie państwa, zwłaszcza arabskie, uznały jego istnienie. Z perspektywy prawa międzynarodowego Izrael jest dziś mocarstwem okupującym Zachodni Brzeg Jordanu i Wschodnią Jerozolimę. Okupant ma obowiązek zapewnić ludności cywilnej na podległym mu terenie dostęp do wody, żywności czy opieki medycznej. Fakty są takie, że Palestyńczycy mają dostęp do około jednej trzeciej normy wody wyznaczonej przez ONZ jako minimum. A nikt z tym nic nie robi, świat nie reaguje.
Żydzi i Palestyńczycy jakoś muszą żyć razem na tym terenie – jak to zatem wygląda administracyjnie?
– To jest bardzo ciekawe i skomplikowane. Paradoksalnie ten sam Ariel Sharon – na skutek którego działań rozpętała się druga intifada – był jednym z lepszych i mądrzejszych polityków Izraela i wyprowadził osadników żydowskich z Gazy w 2005 r. Przekazał w zasadzie zarządzanie tym terenem siłom palestyńskim. Mamy Zachodni Brzegu Jordanu, który został podbity przez Izrael po roku 1967 w czasie tak zwanej wojny sześciodniowej.
Działa tam izraelska administracja wojskowa, co w praktyce oznacza, że palestyńscy mieszkańcy są pozbawieni wielu praw. Jednocześnie nielegalni żydowscy osadnicy korzystają z pełni praw obywatelskich, mają swoją administrację cywilną, dla nich buduje się drogi i całą infrastrukturę, często na terenach należących wcześniej do Palestyńczyków. Dla osadników buduje się drogi, wodociągi i całe miasta – często na miejscu zniszczonych wcześniej osad palestyńskich.

A jak to religijnie wygląda – kto mieszka w Ziemi Świętej?
– Większość obywateli Izraela to Żydzi o różnym stopniu religijności: od ultraortodoksów do całkowicie areligijnych. Palestyńczycy to w większości muzułmanie, choć istnieje niewielka grupa Palestyńczyków – chrześcijan różnych wyznań. W tym momencie w Strefie Gazy mieszka około 600 chrześcijan. Niestety, w trakcie obecnych działań wojennych zbombardowany został m.in. grecko-prawosławny kościół pw. św. Porfiriusza, a w parafii katolickiej pw. Świętej Rodziny wielu chrześcijan zmarło z braku leków i opieki. Głośna była też historia dwóch kobiet, matki i córki, które zostały zastrzelone przez izraelskiego snajpera kiedy wychodziły z kościoła.
Czy przez ten czas jakoś próbowano ten konflikt rozwiązać?
– Tak. Najważniejszą próbą były tzw. porozumienia z Oslo w 1993 r., na mocy których w ciągu pięciu lat miało powstać państwo palestyńskie. No i nie powstało. Podzielono wtedy teren okupowany na trzy strefy A, B, C.
Obszar A miał być strefą pod pełną kontrolą palestyńską. Na początek strefa ta obejmowała największe miasta, takie jak Ramallah, Betlejem, Jerycho czy Nablus. Strefa B rozciągała się wokół tych miast i miała mieszaną administrację, tzn. cywilną administrację palestyńską i wojskową administrację izraelską. Natomiast strefa C w tamtym momencie zajmowała 90% tego okupowanego terenu i była pod pełną kontrolą izraelską. Plan był taki, żeby w ciągu pięciu lat to wszystko stało się strefą A, czyli było pod pełną kontrolą palestyńską. Do tego nie doszło. Jednym z pomysłów na osiągnięcie pokoju było tzw. rozwiązanie dwupaństwowe. Bazowało ono na porozumieniach z Oslo. Obecnie jest to niewykonalne, ponieważ na terenach okupowanych mieszka ponad pół miliona żydowskich nielegalnych osadników.

A ten sławny mur? Co oddziela?
– To bariera bezpieczeństwa, która oddziela Izrael od Zachodniego Brzegu. Problem w tym, że mur nie biegnie wzdłuż tzw. zielonej linii, czyli granicy z 1967 r., ale w wielu miejscach wcina się głęboko w terytoria palestyńskie, anektując de facto kolejne ziemie i odcinając palestyńskie wioski od ich pól uprawnych.
Czym jest tzw. Żelazna Kopuła?
– To jeden z elementów wielowarstwowego systemu obrony przeciwrakietowej Izraela. Żelazna Kopuła (Iron Dome) jest przeznaczona do zwalczania rakiet krótkiego zasięgu, takich jak te wystrzeliwane ze Strefy Gazy. Wyższą warstwą jest Proca Dawida (David′s Sling), która przechwytuje rakiety średniego i dalekiego zasięgu. Rakiety balistyczne, takie jak te, które Iran wystrzelił w kwietniu 2024 r., są zwalczane przez ten system. Najwyższy poziom ochrony zapewniają systemy Strzała 2 (Arrow 2) i Strzała 3 (Arrow 3), zdolne do niszczenia pocisków nawet w przestrzeni kosmicznej. Państwo Izrael dysponuje również bronią atomową.
Jest koniec maja 2025 roku. Na jakim etapie konfliktu teraz jesteśmy?
– Trwa wyniszczająca wojna w Strefie Gazy. W międzyczasie, co jest mniej medialne, trwają działania Izraela – osadników i armii – na Zachodnim Brzegu Jordanu. Są niszczone obozy uchodźców palestyńskich, czyli tak naprawdę całe dzielnice miast. Ludzie są masowo przesiedlani. O tym się nie mówi, bo tam akurat nie ma ciężkich bombardowań, tylko po prostu piechota wchodzi i wszystko niszczy. Żydowscy osadnicy urządzają pogromy palestyńskich wiosek, podpalają i niszczą domy, samochody, uprawy, gaje oliwne… Nie jest jeszcze tak jak w Gazie, natomiast efekt jest taki sam, że kolejnym krokiem po wygłodzeniu dwóch milionów Palestyńczyków w Gazie będzie wygłodzenie Zachodniego Brzegu i – to jest cytat z izraelskiego polityka – „ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej”.
Czy w ogóle jest szansa na rozwiązanie tego konfliktu i pokój?
– Nie da się, jak wspomniałem, wprowadzić rozwiązania dwupaństwowego. Może jeszcze 30 lat temu byłoby to możliwe. Teraz już nie, bo każde państwo musi mieć ciągłość terytorialną. W tym momencie – z powodu żydowskich osiedli na terenie palestyńskim i dróg do nich prowadzących – terytorium palestyńskie to są po prostu takie małe wysepki. W praktyce wygląda to tak: przejazd z Ramallah do Jerycha zajmował mi około pół godziny, kiedy jechałem izraelską drogą. Kiedy jednak jechałem na tej samej trasie z palestyńską rodziną i nie mogłem jechać drogami izraelskimi, tylko przez pustynię – moi palestyńscy znajomi nie mieli przepustek, żeby przejechać przez punkt kontrolny i wjechać na autostradę izraelską – pokonanie tego samego odcinka zajęło mi prawie dwie godziny. Wracając do pytania, moim zdaniem – ten konflikt może się rozwiąże jakieś dwa tygodnie po końcu świata. Chyba, że Najwyższy rozwiąże go wcześniej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |