Chemnitz, fot. Marek Kosendiak

Życie Edyty Stein to droga – i tę drogę można przejść [ROZMOWA]

– Trzeba być obecnym tam, gdzie to możliwe. Szlak kulturowy to świetny sposób, by pokazać, gdzie Edyta żyła, uczyła, tworzyła, odpoczywała, modliła się. Jej życie to droga – i tę drogę można przejść. Dosłownie – od Getyngi przez Freiburg, Morawy, aż po Auschwitz – opowiada dr Marek Kosendiak, wiceprezes Towarzystwa im. Edyty Stein i tegoroczny stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od lat zaangażowany jest w działania na rzecz upamiętnienia postaci Patronki Europy.

Kościół katolicki 9 sierpnia wspomina św. Teresę Benedyktę od Krzyża. W tym roku przypada 83. rocznica jej śmierci. Edyta Stein 9 sierpnia 1942 r. została zamordowana w obozie koncentracyjnym. Wydarzenia upamiętniające odejście z tego świata tej dzielnej kobiety odbywają się w różnych miejscach Europy – również w Polsce, we Wrocławiu. W rozmowie z Anną Gorzelaną opowiada o tym Marek Kosendiak, który w ramach projektu „Edyta Stein – Gwiazda Europy” przemierza kontynent jej śladami i przygotowuje ekspertyzę dotyczącą możliwości utworzenia Europejskiego Szlaku Kulturowego poświęconego tej niezwykłej świętej.

fot. Marek Kosendiak

Anna Gorzelana (misyjne.pl): W tych dniach cały świat pamięta o świętej Teresie Benedykcie od Krzyża, czyli Edycie Stein. Wśród licznych wydarzeń przeważają te o charakterze religijnym czy może historycznym albo lokalnym?

Marek Kosendiak: – Przede wszystkim zauważam duchowy i religijny charakter tych wydarzeń. Niemieckie, austriackie i polskie towarzystwa Edyty Stein proponują swoim członkom i sympatykom dziewięciodniową nowennę, która zawiera modlitwy i rozważania przybliżające ostatnie dni życia świętej. To szczególny czas – od jej aresztowania w Echt w Holandii 2 sierpnia 1942 r., aż po pobyt w obozach przejściowych w Amersfoort i Westerbork. Dla mnie to niezwykłe świadectwo człowieczeństwa. Edyta nie poddała się biernie wydarzeniom – kiedy Gestapo zapukało do bramy klasztoru w Echt, powiedziała do swojej siostry: „Chodź, idziemy za nasz naród”. Była w tym postawa pełnej zgody na los, który – jak odczytywała – Bóg jej przygotował. Ludzie w całej Europie patrzą dziś na te jej ostatnie dni i budują się jej heroizmem.

fot. Anna Gorzelana

Jakie wydarzenia zaplanowane są w dniu rocznicy śmierci wrocławianki?

– Na przykład w Rościsławicach pod Obornikami Śląskimi – miejscu, w którym Edyta odbywała praktyki pedagogiczne w ramach studiów na Uniwersytecie Wrocławskim – dziś znajduje się  ośrodek pomocy społecznej i tablica upamiętniająca jej obecność, przy której co roku sprawowana jest specjalna msza święta. Dziewiątego sierpnia tradycyjnie odbywa się też modlitewna droga duchowa w Auschwitz-Birkenau – od rampy do miejsca, gdzie Edyta została zgładzona w komorze gazowej. W tym roku również – o godz. 13.00 – odbędzie się modlitwa. Będę miał szczęście uczestniczyć w niej osobiście.

Spacer śladem pamięci w Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu, fot. Marek Kosendiak

A czy święta Edyta Stein jest rozpoznawalna również poza Polską?

– Zaryzykuję stwierdzenie, że nawet bardziej niż w Polsce. U nas jest rozpoznawalna głównie dzięki św. Janowi Pawłowi II, który miał do niej osobiste nabożeństwo i jako filozof czuł z nią więź intelektualną. Dzięki temu rosnącemu zainteresowaniu powstało we Wrocławiu towarzystwo jej imienia – wniosek o jego założenie złożono już w 1989 r., dwa lata po jej beatyfikacji w Kolonii.

Późniejsze wydarzenia – kanonizacja i ogłoszenie jej patronką Europy – dopełniły dzieła.

– A dziś goście wrocławskiego domu Edyty to nie tylko Polacy – bywają u nas osoby z Japonii, USA, Singapuru… Mam wrażenie, że niektórzy przyjeżdżają specjalnie po to, by odwiedzić jej dom. Nie martwię się więc o jej rozpoznawalność w świecie – martwię się raczej o to, byśmy my w Polsce nadal opowiadali jej historię. Bo jeśli jej nie będziemy opowiadać, to zostanie zapomniana.

Śladem Edyty Stein, fot. Marek Kosendiak

Poza aspektem religijnym – jak jeszcze mówić o Edycie Stein? Przecież to była niezwykle barwna postać.

– Głęboko wierzę, że Europejski Szlak Kulturowy to dobry sposób. Trzeba obecności tej postaci w szeroko rozumianej kulturze. Nie możemy narzekać, że czasy są niesprzyjające. Trzeba być obecnym tam, gdzie to możliwe. Szlak kulturowy to świetny sposób, by pokazać, gdzie Edyta żyła, uczyła, tworzyła, odpoczywała, modliła się. Jej życie to droga – i tę drogę można przejść. Dosłownie – od Getyngi przez Freiburg, Morawy, aż po Auschwitz.

To kobieta, która dla zdobycia wiedzy nie bała się podróży i zmian. Od studiów u Williama Sterna po fenomenologię – wszystko z głodu zrozumienia świata. Kiedy wybuchła wojna, wyjechała do Hranic na Morawach, by służyć jako sanitariuszka. Nawet sama topografia miejsc, w których była, pokazuje potęgę tej postaci. Mam nadzieję, że takie ujęcie – w formie drogi – pozwoli ludziom lepiej ją zrozumieć. Bo poznając tych kilkadziesiąt miejsc związanych z Edytą Stein, można też doświadczyć czegoś głębokiego o sobie samym.

Stary Cmentarz Żydowski w Gliwicach, fot. Marek Kosendiak

Na ile Pana podróże w ramach tego projektu zmieniły coś w postrzeganiu Edyty?

– Zdecydowanie, jestem w połowie projektu, ale każde odwiedzone miejsce przynosi nowe spojrzenie. W jednym z nich spotkałem duszpasterza, który powiedział mi coś, co głęboko we mnie zapadło: „Pana zadaniem jest opowiedzieć, że Edyta poszukiwała prawdy. Moim – że znalazła”. To bardzo trafne, bo szlak kulturowy może przemówić zarówno do poszukujących sensu, jak i do tych, którzy go już odnaleźli. Edyta Stein jest dla wielu jak lustro i właśnie przez te podróże można doświadczyć jej obecności.

Jakie miejsce szczególnie Pana poruszyło?

– Chemnitz – w Saksonii, blisko granicy z Polską. Edyta W 1911 r., tuż po maturze, odwiedziła tam swojego wuja Dawida, właściciela apteki. To czas, kiedy rozważała, co robić w życiu. Wuj ją zachęcał, by poszła w stronę medycyny. Zorganizowałem tam spacer śladami Edyty – przyszło 40 osób. To pokazuje, że ludzie chcą być poprowadzeni. Potrzebują ruszyć w drogę – nawet krótką. Z tej potrzeby rodzą się głębokie spotkania, rozmowy, refleksje. To było bardzo inspirujące – również dla mnie, jako osoby prowadzącej taki spacer. Rozmowy po jego zakończeniu, przemyślenia uczestników, ich wzruszenia… To mnie samego poruszyło. Taki niezamierzony efekt wyruszenia w drogę. Myślę, że takich niezamierzonych owoców czeka wielu ludzi.

Chemnitz, fot. Marek Kosendiak

Są szanse na kolejne, nowe odkrycia związane z postacią świętej?

– Oczywiście. W Gliwicach przypomnieliśmy sobie o grobach jej krewnych – dziadka Salomona Steina, babci Johanny, przedwcześnie zmarłej Hedwig, siostry Edyty… Te miejsca wymagają troski. Odkrywamy też na nowo mieszkania – budynki, w których mieszkała, np. ten dom we Wrocławiu przy ul. Nowowiejskiej zakupiony został przez jej matkę w 1910 r. Ale przecież przez pierwsze 18 lat mieszkała gdzie indziej. Zbieramy te ślady.

Zdarzają się też prawdziwe sensacje. Na przykład niedawno w Dusznikach-Zdroju odnaleziono pocztówkę z 1915 r., przedstawiającą personel szpitala w Hranicach – na zdjęciu jest Edyta jako sanitariuszka. Takie odkrycia wciąż się zdarzają i – wierzę – będą się zdarzać nadal.

Prelekcje dla Izby Lekarskiej Wrocław fot. M. Kosendiak

Niesamowite, jak pomimo upływu lat Edyta wciąż inspiruje. Świat się zmienia, ale pewne wartości, dążenia, pytania pozostają. Żeby jednak to wszystko mogło zaistnieć, potrzebujemy przestrzeni, w której można zadać pytanie, zatrzymać się, ruszyć z kimś w drogę.

– I właśnie o tę przestrzeń chodzi w kulturze. Ja mam już pewność, że taka forma jak szlak kulturowy Edyty Stein jest potrzebna. I co więcej – nie tworzymy tego od zera. W Kolonii, w Holandii, we Wrocławiu, w Lublińcu istnieją już tradycje chodzenia jej śladami. Są ludzie, którzy wsiadają na rower i jadą z Kolonii do Wrocławia albo do Oświęcimia. Moim zadaniem w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest to opisać i przedstawić ludziom jako konkretną propozycję – żeby mogli przeżyć tę postać właśnie przez drogę. Takie ostateczne decyzje – czy to będziemy robić – trzeba podjąć wspólnie. Mam nadzieję, że na koniec roku zbierze się trochę ludzi wokół tego pomysłu. Swoje doświadczenia z tego roku relacjonuję na profilu facebookowym Edith Stein’s European Route.

fot. Marek Kosendiak

To się też idealnie wpisuje w aktualne doświadczenie Kościoła – trwa Jubileuszowy Rok Święty, Rok Nadziei, który przebiega pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”.

– A więc: ruszajmy w drogę. A przemierzając Europę śladami Edyty Stein, możemy nie tylko poznać jej środowisko dojrzewania i poszukiwania prawdy, dostrzegając, co ją ukształtowało, ale i może sami odnajdziemy odpowiedzi na niejedno pytanie o nas samych.

fot. Marek Kosendiak
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze