7 sposobów na lęk przed spowiedzią #1
Każdemu zdarzyło się kiedyś bać spowiedzi. „Wstydzę się…”, „Co pomyśli o mnie ksiądz, kiedy usłyszy moje grzechy!”, ”Tak dawno już się nie spowiadałem, nie wiem, czy Bóg mnie przyjmie…”, „nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich moich grzechów…”. To są zdania, jakie często możemy usłyszeć. Wszystkie wyrażają ból, wstyd i świadomość własnej winy. I to jest dobry początek.
Można powiedzieć, że lęk przed spowiedzią jest czymś naturalnym, bo przecież wyznanie swoich grzechów nie jest przyjemne. Sporo nas kosztuje uznanie naszych win, ale zachętą jest fakt, że Bóg oczekuje na nas z otwartymi ramionami. Spowiedź jest sakramentem niezbędnym do naszego rozwoju duchowego, chociażby dlatego że daje nam łaskę, która nas podtrzymuje podczas próby i jest siłą, która pozwala nam kontynuować dobrą drogę. Nie ma się czego bać! Porzuć strach przed spowiedzią! Ponieważ spowiedź…
Jest świadomością własnej słabości
Jest postawą, która chce naprawić zło przez nas wyrządzone. Jest świadomością mojej słabości, moich grzechów, moich pomyłek. Prowadzi mnie do zbliżenia w pokorze do Ojca, aby Go prosić o przebaczenie. Żałowanie za grzechy dotyka bezpośrednio serca człowieka. Bóg chce go uzdrowić i obmyć w sakramencie pokuty. Jednakże pozwolić wejść Bogu do naszego wnętrza oznacza otworzyć mu drzwi serca, a kluczem do tego jest żal za grzechy. W ten sposób Bóg wchodzi, porządkuje to, co nieuporządkowane, leczy rany, oczyszcza z brudu, podnosi nas na duchu i przywraca pokój. To On sam odnawia nasz obraz i podobieństwo do Niego. To akt pokory i szczerości. To pierwszy krok do przebaczenia i pojednania, do których dochodzi się przez wewnętrzną i osobistą refleksję. Żal za grzechy jest niezbędny do skuteczności sakramentu.
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajników mądrości.
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51).
Jest przebaczeniem przez miłość
Bóg kocha nas tak bardzo, że nie można wyobrazić sobie większej miłości. Bóg jest Miłością, dlatego daje samego siebie, kiedy kocha. Ta ojcowska miłość przejawia się w Jego dziełach: stworzył nas i odkupił. Zawsze, kiedy upadamy, On jest obecny, aby pomóc nam się podnieść. Kiedy szczerze żałujemy, On przyjmuje nas z otwartymi ramionami, a nawet więcej – dniem i nocą wypatruje, kiedy wrócimy do domu. Najlepszym przykładem jest Przypowieść o Synu Marnotrawnym, który po opuszczeniu domu i roztrwonieniu majątku z nierządnicami wraca do domu Ojca, który go serdecznie wita przez pocałunek i wyprawia na jego cześć ucztę. To przebaczenie objawia się w spowiedzi. Kto zdoła to zrozumieć nie będzie mógł inaczej jak z przejęciem i radością przystępować do sakramentu pokuty.
Pan jednak rzekł do Samuela: „Nie tak bowiem człowiek widzi «jak widzi Bóg», bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1Sm 16,7).
Nie bój się zbliżyć do Boga! Przeciwnie, żyj miłością, którą On cię obdarza.
A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić (Łk 15,21-24).
Ciąg dalszy nastąpi.
o. H. Edgar Henríquez Carrasco
tłum. o. Mariusz Bosek OMI,
źródło: catholic-link.org
Fot. Dayne Topkin on Unsplash
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |